Młoda Szwecja remisuje z Koreą
Reprezentacje Świat Turnieje Międzynarodowe

Młoda Szwecja remisuje z Koreą

W dniu ogłoszenia kadry na turniej o Puchar Algarve Peter Gerhardsson zapowiedział, że ze względu na napięty do absolutnego maksimum terminarz rozgrywek, w Portugalii szansę gry otrzyma każda z powołanych przez niego piłkarek. Aż dziesięć nowych nazwisk w wyjściowej jedenastce w porównaniu z środowym meczem z Kanadą było jednak delikatnym zaskoczeniem nawet dla tych, którzy spodziewali się głębokiej rotacji. Niespodzianką nie był za to powrót do ustawienia z czwórką defensorek, wśród których znalazło się miejsce dla debiutującej w kadrze Sandry Adolfsson oraz rozgrywającej w niej swój drugi mecz Anny Oskarsson. Za strzelanie goli odpowiadać miała przede wszystkim Stina Blackstenius ze wsparciem ustawionego za jej plecami mobilnego tercetu Schough – Kullashi – Edgren, a pod nieobecność Caroline Seger opaskę kapitańską założyła Kosovare Asllani.

Od pierwszych minut dało się jednak zauważyć, że szwedzkie piłkarki po raz pierwszy (a niewykluczone, że i ostatni) grają w tym składzie personalnym, a brak automatyzmu w grze sprawiał, że rozmontowanie niezwykle zdyscyplinowanej, koreańskiej defensywy stało się niezwykle trudnym zadaniem. Asllani i Folkesson nie ustawały w staraniach, aby w ofensywnych akcjach drużyny Petera Gerhardssona było mniej chaosu, ale to zawodniczki z Azji sprawiały wrażenie zespołu lepiej poukładanego w drugiej linii. Skoro nie udało się niczego konkretnego skonstruować, trzeba było uciec się do improwizacji, która – jak się okazało – czasami potrafi przynieść równie korzystne skutki. W 19. minucie do wybitej sprzed własnego pola karnego piłki wyskoczyła Kullashi, zgrała ją do wychodzącej idealnie w tempo Blackstenius, a napastniczka Montpellier po samotnym rajdzie na koreańską bramkę, pewnym strzałem pokonała Young Geul Yoon. Stosunkowo szybko zdobyty gol w żadnym stopniu nie przełożył się jednak na to, że od tego momentu szwedzkim piłkarkom grało się na stadionie w Parchal łatwiej. Coraz śmielej poczynały sobie na nim natomiast Koreanki, a ambitna postawa jeszcze przed przerwą nagrodzona została trafieniem wyrównującym. Było ono efektem składnej akcji w typowo azjatyckim stylu, którą wykończyła Mi Na Lee i choć w tym konkretnym przypadku nasze piątkowe rywalki mogły mówić o podwójnej dozie szczęścia (nieodgwizdany spalony i wygrana przebitka), trzeba uczciwie przyznać, że z przebiegu gry remis jak najbardziej im się należał.

Po przerwie na boisku zameldowały się między innymi Fridolina Rolfö, a także kolejna debiutantka Filippa Angeldahl, ale to Stina Blackstenius była najbliżej tego, aby zapewnić swojej drużynie zwycięstwo. Z jej sytuacyjnym strzałem doskonale poradziła sobie jednak Yoon, a kilka minut później trącona przez zawodniczkę Montpellier futbolówka minimalnie minęła koreańską bramkę. W doliczonym czasie gry piłkę meczową miała jeszcze na głowie Adolfsson, ale defensorce Vittsjö także nie udało się ostatecznie wpisać do meczowego protokołu i choć ostatni kwadrans przebiegał całkowicie pod dyktando Szwedek, na zdobycie zwycięskiego gola zabrakło już czasu. Sztuka ta nie udała się także Koreankom, choć niewiele brakowało, aby wyręczyła je wspomniana Adfolsson, która jeden raz tak niefortunnie przecięła koreańskie dośrodkowanie, że o mało co nie zaskoczyła w ten sposób Hildy Carlén.

Średni mecz i średni wynik nie mogą nam jednak przesłonić tego, że kilka piłkarek z pewnością może zapisać piątkowy wieczór po stronie tych udanych. Do tej grupy należą przede wszystkim boczne defensorki, które w komplecie (Oskarsson, Carlsson, Andersson) pokazały się w Parchal z naprawdę dobrej strony. Swoje momenty miała również grająca po raz pierwszy w wyjściowej jedenastce Kullashi, czego najlepszym dowodem może być chociażby fenomenalna asysta przy golu Blackstenius. Niezmiennie cieszyć może ponadto niesłabnąca skuteczność napastniczek, choć agresywny pressing na połowie rywalek tym razem nie przyniósł nam aż tylu wymiernych korzyści, co w starciu z Kanadyjkami. To wszystko warto mieć na uwadze nawet jeśli zgadzamy się co do tego, że w poniedziałek przeciwko Rosji chcielibyśmy zobaczyć zdecydowanie bardziej efektowne oblicze szwedzkiej kadry. Nie obrazilibyśmy się także na zdecydowanie lepsze sędziowanie, gdyż dzisiejszą postawę mylącej się regularnie w obie strony trójki z Afryki najlepiej podsumować wymownym milczeniem.

 

Jared Burzynski 

Szwedzka Piłka

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!