[KOBIECY FUTBOL BEZ CENZURY] : Wygrana Hiszpanek przyczyną całkowitej beztroski Vildy i Rubialesa?
Kobiecy Futbol bez cenzury Mundial Publicystyka Świat

[KOBIECY FUTBOL BEZ CENZURY] : Wygrana Hiszpanek przyczyną całkowitej beztroski Vildy i Rubialesa?

 W niedzielę zakończyły się Mistrzostwa Świata kobiet, rozgrywane w Australii oraz Nowej Zelandii. Po emocjonującym spotkaniu górą okazały się Hiszpanki, które pokonały Anglię 1:0 po bramce Olgi Cardony. Euforia w narodzie porównywalna jest do tej, kiedy po trofeum sięgali swego czasu Panowie, a nawet „Marca” postanowiła odtworzyć okładkę z 2010 roku w wydaniu żeńskim. Głośniej jednak zrobiło się o zachowaniu Luisa Rubialesa, który zarówno w trakcie finału, jak i w trakcie boiskowej celebracji zaprezentował wachlarz gestów, uchodzących raczej powszechnie za nienormalne. Co nieco też powiemy sobie o trenerze Jorge Vildzie, który „pokazał” miejsce w szeregu całej stawce… czy aby na pewno?

Trener (nie)idealny

Dobrze pamiętamy słynną „aferę 15 – tki” , która w głównej mierze mogła rzutować na potencjalnej kadrze turniejowej. Ostatecznie początkowy upór ze strony niechętnych zawodniczek w dużej mierze został złamany. Patrząc na wyniki spotkań, poprzedzających Mundial, wydawało się tak czy tak, że Hiszpan, któremu do tej pory zarzucano naprawdę wiele, jest w stanie teoretycznie słabszą, ale nieskonfliktowaną kadrą osiągać podobne lub nawet lepsze rezultaty. Nie ma co jednak wracać do kulisów tejże sprawy, gdyż opisywane już były drobiazgowo choćby na naszym portalu w dwuczęściowym KFBC. Sam szkoleniowiec ma za sobą prezesa federacji, zatem i tak nawet w przypadku większego bądź mniejszego niepowodzenia jego pozycja wyglądała na stosunkowo niezagrożoną. W końcu Rubiales i spółka już pokazali, jak bardzo mają gdzieś dobrostan podopiecznych, wystawiając na piedestał najbardziej wymownie jak się da tak zwane „kolesiostwo”. Dzisiaj łatwo obronić Vildę – największy powód jego krytyki z punktu widzenia sportowego został obalony. Nie jest wciąż przetrzymywanym na siłę gościem, marnującym najlepsze pokolenie La Roja w historii. Teraz wyrasta bardziej na zmagającemu się z przeciwnościami losu zarówno z zewnątrz, jak i wewnątrz struktur reprezentacyjnych, potrafiącego udowodnić, że gdy da mu się szansę i nie skreśli już na starcie, odpłaci się czymś wyjątkowym. Kto wie, może faktycznie piłkarki musiały dojrzeć do sukcesu i nic tutaj nie jest winą kontrowersyjnego szkoleniowca? Nie no, żarty na bok, bowiem nawet w trakcie światowego czempionatu kilka zachowań nie umknęło uwadze co uważniejszych.

Najpierw sytuacja ta z szerzej omawianych. czyli zastąpienie wydawało się pewnego punktu w bramce, Misy Rodriguez. W jej miejsce z pozytywnym skutkiem weszła Cata Coll, lecz wątpliwości budzi tutaj realny powód wymiany między słupkami. Nie mamy chyba złudzeń, że czysto piłkarsko to grająca dla Realu Madryt 24 – latka jest lepsza. Na dodatek warto zwrócić uwagę na to, że debiut rok młodszej Coll miał miejsce… w 1/8 finału ze Szwajcarią, więc z miejsca została ona rzucona na głęboką wodę. Oczywiście mówiło się o konieczności wykonania takiego kroku z uwagi na niepewną postawę w fazie grupowej, skwitowaną porażką 0:4 z Japonią, gdzie prezentowało się to szczególnie niemrawo. Z drugiej strony mówiono o zakulisowych zachowaniach Misy, mających pośredni wpływ na umieszczenie jej na ławce rezerwowych aż do samego końca, lecz po raz kolejny to federacja jak to ma w zwyczaju obraca to na podyktowaną koniecznością takiego ruchu decyzją trenera. Jak już ponownie o 42 – latku mowa, warto przypomnieć, że jego drużyna po kolejnych zwycięstwach niezbyt skłonna była do celebracji wraz z nim, a raczej oddawały się radości we własnym gronie. Tutaj po raz kolejny wyjaśnieniom musimy zawierzyć na słowo samemu zainteresowanemu, pytanemu o każdą z sytuacji przez dziennikarzy. Linia obrony była prosta:

„Celebrowaliśmy wspólnie w szatni, bo zejściu z murawy.”

Z kamerami nikt tam się na siłę nie wpakował, zatem nie mamy jak podważyć lakonicznego komentarza Vildy. Jednocześnie nie mamy możliwości udowodnić, że mówił prawdę, jednak po co miałby kłamać? Dobrze wiemy, ale dajmy chociaż w tej materii mu na chwilę spokój. Warto wrócić do niedzieli, kiedy to Hiszpanki wznosiły trofeum. Już na pierwszy rzut oka widać gołym okiem, iż Jorge próbował wskoczyć pomiędzy swoje podopieczne, jakby na nagraniu chociaż stwarzając pozory, że to feta „wszystkich”. Niestety, wymowne odwracanie się zawodniczek, nieszczególnie chętnych do bliższego świętowania z nim, zmusiło nieco do myślenia. Tutaj „bohater” wszelakich afer wokół kadry wybrnął dość sprytnie, jakby zmęczonym świadomie rezygnując z dalszego poskakiwania. Do historii powinien też przejść kadr, w którym po latach posuchy dane było szkoleniowcowi podnieść trofeum. Może to wygląda podobnie w każdym przypadku, aczkolwiek tutaj pierwsze na myśl przyszło mi osobiście do głowy porównanie tego obrazka z Gollumem, który w końcu dorwał pierścień.

Czy Luisowi Rubialesowi potrzeba kleju?

Najwidoczniej tak i to w sporej ilości. Młodzieżowa „odklejka” jest i tak niedopowiedzeniem, jeśli chcemy jakkolwiek nazwać to, co swoją osobą zaprezentował bądź co bądź prezes Hiszpańskiej Federacji Piłki Nożnej (RFEF) . Poniekąd ta osoba to symbol i etykieta całego kraju na arenie międzynarodowej. A tymczasem niespełna 46 – letni mężczyzna nie potrafi kontrolować emocji, które na pewno miały prawo się udzielać – w końcu Hiszpanki zmierzały po historyczny sukces. Nie mówię tu oczywiście o tym chyba najgłośniejszym w pełnym przekroju zachowaniu. Mężczyzna znajdował się na honorowej trybunie, gdzie towarzyszyły mu m.in. królowa Hiszpanii, Letycja wraz z 16 – letnią córką, Sofią. W ich towarzystwie w przypływie ekstazy Rubiales postanowił… łapać się za krocze w trakcie pokazu niepohamowanej radości z objęcia prowadzenia. „Niepohamowanej” to ewidentnie w tym wszystkim słowo klucz, gdyż przekracza to zwyczajnie granice dobrego smaku, zważywszy na fakt wykonywania tego aktu w miejscu publicznym i to przy członkiniach rodziny królewskiej. Jak się miało okazać, to nie był ostatni wybryk tego wieczoru w Australii, a wczesnego popołudnia czasu polskiego.

W trakcie ceremonii rozdawania medali uwagę kamer przykuło zachowanie prezesa jednej z kreatorek sukcesu, Jennifer Hermoso. Nie mówimy tutaj o byle czym, gdyż 45 – latek postanowił pocałować zawodniczkę prosto w usta. Nie musieliśmy długo czekać na ustosunkowanie się w tej sprawie piłkarki, która jednak… zmieniła początkową wersję zdarzeń. Pierwsze informacje przekazywały, jakoby uznała to wszystko za żart, lecz sam akt nieszczególnie jej się podobał. Po upływie kilku godzin RFEF wystosował krótkie oświadczenie Hermoso, mówiące:

„To był całkowicie spontaniczny wspólny gest ze względu na ogromną radość, jaką daje zdobycie mistrzostwa świata. Prezydent i ja mamy świetne relacje, jego zachowanie do nas wszystkich było doskonałe i był to naturalny gest przywiązania i wdzięczności.”

Naturalność tego gestu pozostawiam każdemu do oceny indywidualnej. Nawet nie możemy spekulować tutaj o swego rodzaju „innej mentalności”, jaką znamy choćby z futbolu męskiego, gdzie często chociażby w lidze włoskiej pocałunki w policzek pomiędzy zawodnikami nie jest czymś szczególnie dziwnym. Tutaj jednak mówimy o czymś, co poszło o parę kroków dalej, po prostu za daleko. Trzeba tu przytoczyć wypowiedzi kilku osób, które wprost wyraziły swoją dezaprobatę względem zachowania Rubialesa. Pierwsza głos w tej sprawie zabrała Pani Irene Montero, minister do spraw równości w rządzie premiera Pedro Sancheza:

„Nie zakładajmy, że pocałunki bez zgody to coś, co się ’zdarza’. Jest to forma przemocy seksualnej, doświadczanej przez kobiet na co dzień i do tej pory niewidocznej, której nie możemy normalizować. To zadanie całego społeczeństwa.”

Swoje „trzy grosze” w znacznie ostrzejszych słowach dodała także minister pracy i gospodarki społecznej Hiszpanii, Yolanda Diaz:

„Znęcał się i molestował kobietę. Twoje [Luisa Rubialesa] wymówki są bezużyteczne. Prosimy o przestrzeganie prawa sportowego i aktywację protokołów. Ta osoba musi podać się do dymisji.”

Z tą dymisją może być dość ciężko, ale do tego wrócimy za chwilę. W rozmowie z „Radio Nacional” na temat kontrowersyjnego zachowanie wypowiedział się minister kultury i sportu Hiszpanii, Miquel Iceta. Powiedział on, jednocześnie wzywając do wyjaśnień Luisa Rubialesa:

„Wydaje mi się to nie przyjęcia, przeżywamy wydarzenie sportowe, ale i moment równych praw i szacunku dla kobiet i musimy być szczególnie ostrożni w stosunku do kobiet. Wysyłamy wiadomość do społeczeństwa o szacunku i równości, nie należy wysyłać wiadomości o przewadze tego, kto wymusza pocałunek. Tak nie może być.

Do całej afery odniósł się także prezes, nagrywając krótkie wideo, w którym przyznaje, że „prawdopodobnie ten pocałunek to był błąd i następnym razem będzie zmuszony bardziej uważać w podobnej sytuacji”. Padały też tłumaczenia o braku złej woli, tym, że w zamkniętym środowisku nikt nie nadał temu znaczenia większego niż realnie miało, jednocześnie zaznaczając, że w związku z zaistniałą sytuacją jest mu przykro. I słusznie, gdyż z perspektywy prawnej konieczne jest tutaj podjęcie odpowiednich kroków, gdyż „całowanie na siłę” jest jednym z punktów, w którym według protokołu przeciwko przemocy seksualnej możemy mówić o nadużyciu. Czy to oznacza, że tym razem ktoś poniesie konsekwencje? Wolne żarty. W takim przypadku sprawę badać by miała komisja, w której skład wchodzą trzy osoby, w tym… Rubiales. Wyrok więc był znany zanim ktokolwiek by zaczął kopać. Nie wszyscy jednak chcą bezradnie zwiesić ręce. Miguel Galan, będący prezesem Narodowej Szkoły Trenerów Hiszpanii, wprost oskarża 46 – latka o złamanie ustawy o sporcie przez „niedopuszczalny akt na tle seksualnym”. Złożona zostanie skarga do Wyższej Rady Sportu (CSD). Cząstka mnie wierzy, że raz jeden ktoś w tej skorumpowanej organizacji nie wyjdzie z sytuacji obronną ręką. Z drugiej, realizm nie pozwala mi podejrzewać tego, że poczucie bezkarności w szeregach tamtejszych jest większe nawet od niesmaku, jaki od lat pozostawiają za sobą Vilda i Rubiales.

Tomas Carmona Mena [*]

W świetle tego, co mediom sprezentował szef RFEF mniejszym echem przeszła informacja dotycząca bohaterki reprezentantki Hiszpanii, Olgi Carmony. Strzelczyni bramki w finale po meczu poinformowała, że w piątek po batalii z nowotworem zmarł jej ojciec, Tomas Carmona Mena. Defensorka zadedykowała to zwycięstwo i „gwiazdkę” na koszulce właśnie zmarłemu rodzicowi. W imieniu swoim oraz redakcji składamy najszczersze kondolencje. Droga Olgo, tata na pewno oglądał Twój sukces i popis z najwyższej trybuny i jest przeszczęśliwy i bardzo dumny z córki.

 

Michał Nadrowski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!