Wizyta beniaminka z Malmö z całą pewnością pozostawiła w obozie faworytek tegorocznych rozgrywek sporo cennego materiału do przemyśleń. Szczególnie, że celując w największe zaszczyty szwedzkiej piłki klubowej, na niepotrzebną stratę punktów na żadnym etapie sezonu nie można sobie beztrosko pozwalać.
W Hisingen całkiem słusznie zachowują jednak spokój, przypominając, że piłkarki Häcken na murawie wcale nie zaprezentowały się aż tak bezbarwnie, jak namalowały to niektóre portale, a rywal dysponował nie tylko niedocenianą przez wielu sportową jakością, ale i umiejętnością zamieniania na gola w zasadzie każdej stwarzanej przez siebie bramkowej okazji. Podwójna korona oraz przynajmniej kilkumiesięczna, europejska przygoda wciąż pozostają więc celem, a jutrzejszy mecz w Kristianstad ma służyć przede wszystkim uspokojeniu nastrojów zanim te na dobre wymkną się spod kontroli, a także przywróceniu mistrzowskiego statku na właściwy jego ambicjom kurs. I gdyby naszą dyscypliną sportu rządziły wyłącznie prawa logiki, to Häcken jak najbardziej powinien wrócić z wojaży po północno-wschodniej Skanii z pewnie dopisanymi do swojego dorobku trzema punktami. Wicemistrzynie kraju w teorii górują bowiem nad swoimi jutrzejszymi oponentkami w każdym aspekcie piłkarskiego rzemiosła, a głębi obu kadr nie ma nawet sensu ze sobą zestawiać. Co więcej, drużyna trenera Angergårda ma ewidentny problem z domykaniem meczów, z czego na przestrzeni ostatnich dni skrupulatnie skorzystały kolejno Norrköping oraz Djurgården. Wszystko przemawia zatem za spokojnym zwycięstwem gościń z Västergötland, lecz aby ono faktycznie się zmaterializowało, trzeba jeszcze tę całą teorię przekuć w praktykę. A z tym, czego nie tylko w Hisingen doświadczali już wielokrotnie, bywa czasami naprawdę różnie.

Wiadomością tygodnia w Södermalm było nie tyle efektowne przejechanie się po Växjö, co ogłoszony w środku tygodnia transfer Nadii Nadim. I choć w przypadku tak doświadczonej zawodniczki zabrzmi to paradoksalnie, trudno postrzegać go inaczej jak w kategoriach wielkiego znaku zapytania. Jasne, gdybyśmy cofnęli się o kilkanaście lat, moglibyśmy ekscytować się prawdziwym hitem zimowego okienka, lecz obecnie urodzona w Afganistanie reprezentantka Danii to znajdująca się ewidentnie na schyłkowym etapie swojej jak najbardziej bogatej kariery 37-latka. We włoskim Milanie Nadim ewidentnie przegrywała walkę o skład nie tylko z doskonale znaną nam (choć niekoniecznie naszemu selekcjonerowi) Evelyn Ijeh, ale również z Chantelle Dompig i Nikolą Karczewską. Średnio udany okazał się także jej ostatni epizod w amerykańskiej NWSL i jeśli mielibyśmy szukać okresu, w którym nowa piłkarka Hammarby realnie stanowiła o sile swojego zespołu, to trzeba byłoby się cofnąć albo do jej początków w PSG (wersja optymistyczna), albo nawet do lat 2016-17, kiedy to Nadim przeżywała swój sportowy prime w barwach Portland Thorns. To wszystko nie brzmi oczywiście jak laurka, ale te w pełni zasadne wątpliwości błyskawicznie można zbić przypomnieniem, jak w ubiegłym sezonie prezentowała się na boiskach Damallsvenskan odrodzona, 40-letnia Caroline Seger lub – jeszcze bardziej górnolotnie – nawiązując do legendarnej Marty, która niespodziewanie chyba nawet dla samej siebie w wieku 38 lat zaczęła przeżywać na Florydzie drugą, sportową młodość. W tej całej zapowiedzi jakoś dziwnie cicho o Linköping, więc umówmy się, że o piłkarkach z Bilbörsen Areny napiszemy wtedy, gdy dostaniemy ku temu jakieś solidne podstawy. Bo jeśli LFC konsekwentnie prezentować będzie nam styl sprzed tygodnia, to z życzliwości lepiej spuścić na ten performance zasłonę milczenia.
Wzmocnień w ostatnich dniach zimowego okienka pilnie szukały także mistrzynie z Rosengård i w tym przypadku ocena efektu tych poszukiwań również zależy od punktu widzenia. Malkontenci załamują ręce, że oto dożyliśmy czasów, w której czołowa ekipa Damallsvenskan dogłębnie penetruje rynek maltański, optymiści natomiast klaszczą w dłonie, że oto do Skanii przyjechała była młodzieżowa reprezentantka Japonii, a wszyscy wiemy, co w naszym uniwersum oznacza ów status. Kolejne miesiące przyniosą nam oczywiście weryfikację potencjału i umiejętności Yuny Hazekawy w zderzeniu z wymaganiami Damallsvenskan, choć po mizerii zaprezentowanej przez drugą linię Rosengård w starciach z Växjö oraz Piteå, trener Kjetselberg zdecydowanie nie obrazi się za dodatkową opcję w tym sektorze boiska. Szczególnie, że wspomniane Växjö z pucharowych błędów lekcję zdążyło już wyciągnąć i tym razem indywidualne popisy Emilie Woldvik i Oony Sevenius mogą już do sięgnięcia po pełną pulę zwyczajnie nie wystarczyć.
Z pozostałych meczów warto zwrócić uwagę na sobotnią konfrontację w Vittsjö. Napędzone nieoczekiwaną zdobyczą w Norrköping gospodynie podejmą na własnym obiekcie legitymującą się passą dwóch kolejnych zwycięstw ekipę z Brommy, a stawka tej rywalizacji może w perspektywie okazać się znacznie większa niż tylko tradycyjne trzy punkty. Oba zespoły solidarnie wymienialiśmy bowiem w gronie drużyn poważnie zagrożonych barażami lub degradacją, a tymczasem ewentualny triumf jednej z tych ekip w bezpośredniej rywalizacji pozwoliłby jej wypracować u progu sezonu kilkupunktową poduszkę bezpieczeństwa nad czerwoną strefą. Brzmi doprawdy kusząco, lecz równie prawdopodobny jest tu scenariusz, w którym pełni szczęścia nie zazna nikt, a zamiast tego otrzymamy dwóch rannych. O zupełnie inne cele chcą natomiast grać w Norrköping i Malmö, a my gorąco ściskamy palce, aby konfrontacja duetu Isabella D’Aquila – Sara Kanutte z Wilmą Leidhammar i Vesną Milivojevic okazała się godnym zwieńczeniem ligowego weekendu. Bo wejście w reprezentacyjną przerwę z pozytywnym nastawieniem tym razem może okazać się naprawdę wyjątkowo przydatne.