Ostatni riff Petera
Świat

Ostatni riff Petera

Gdy Pia Sundhage szykowała się do swojego pożegnalnego turnieju w roli selekcjonerki szwedzkiej kadry, w nagłówkach większości branżowych serwisów pojawiła się głośno lansowana zresztą przez samą zainteresowaną narracja o efektownym ostatnim tańcu. Na potrzeby obecnych realiów zmodyfikowaliśmy ją w bardzo minimalnym stopniu i to wyłącznie ze względu na jasno określone muzyczne gusta pierwszego melomana sportowej Szwecji Petera Gerhardssona. Czas pożegnań nadejdzie jednak dopiero za pół roku i choć w zasadzie bez względu na efekty szwajcarskich zmagań kadencję szkoleniowca z Uppsali ocenimy jednoznacznie pozytywnie, to ani trochę nie obrazilibyśmy się, gdyby na jej finiszu pojawił się jeszcze jeden miły akcent. Oczywiście, nie będzie to zadaniem z gatunku lekkich, łatwych i przyjemnych, lecz z drugiej strony… gdy na horyzoncie widać już metę, to często jesteśmy w stanie wykrzesać z siebie pokłady energii schowane tak głęboko, że sami nie zdawaliśmy sobie sprawy z ich istnienia. Dokładnie osiem lat tremu przywoływana wcześniej Sundhage zaproponowała nam taniec w rytm włosko-holenderskiego lania, niezwykle dusznej atmosfery w kadrze i wokół niej, a gdy Lieke Martens z koleżankami jak najbardziej zasłużenie wyrzucały nas za burtę turnieju, ogólnemu poczuciu beznadziei paradoksalnie towarzyszył oddech ulgi. Jak miały pokazać kolejne miesiące, był on zresztą jak najbardziej zasadny i teraz pozostaje po prostu trzymać kciuki za to, aby band Gerhardssona zaprezentował nam podczas letniej trasy koncertowej taki performance, który pięknie podsumuje nam długą, wyboistą i pełną cudownych wspomnień drogę, rozpoczętą niemal dekadę temu na zalanej jesiennym deszczem, niepozornej chorwackiej prowincji. Ta grupa ludzi regularnie dostarczała nam od tego czasu wiele powodów do wzruszeń, ale jako się rzekło – na ordery przyjdzie jeszcze czas. A póki co: drogie panie, drodzy panowie – jest robota do wykonania!

peter1
EURO 2025 będzie ostatnią wielką imprezą Petera Gerhardssona w roli selekcjonera szwedzkiej kadry (Fot. SvFF)

Przed szwajcarskimi wojażami Blågult rozegrają siedem spotkań kontrolnych, a sześć z nich będzie przy okazji stanowiło fazę grupową drugiej edycji piłkarskiej Ligi Narodów. Najnowsza historia pokazała, że te rozgrywki prestiżem mundialom oraz finałom EURO raczej prędko nie dorównają, ale po pierwsze stanowią one świetny poligon doświadczalny (jego gwarancją jest określona klasa przeciwniczek), po drugie zaś to na ich podstawie rozlosowane zostaną grupy eliminacji MŚ 2027 w strefie europejskiej. I z tej właśnie przyczyny lepiej znaleźć się w końcowej tabeli o oczko wyżej niż rywal, gdyż – mówiąc obrazowo – każde odniesione tej wiosny pojedyncze zwycięstwo potencjalnie skraca nam marsz w kierunku Brazylii. A przy tak dynamicznie rozwijającej się na całym kontynencie dyscyplinie, kwestia awansu na mundial nie jest już wyłącznie oczywistym obowiązkiem, o czym przynajmniej kilkoro dyżurnych uczestników wielkich imprez już niebawem się boleśnie na własnej skórze przekona. Mocno wierzymy, że w gronie tym nie znajdą się między innymi reprezentantki Szwecji i również z tego powodu apelujemy o maksymalny fokus i poważne potraktowanie wiosenno-letniego okresu przygotowawczego. Bo nawet jeśli kadencja Gerhardssona już za kilka miesięcy dobiegnie w sposób nieodwołalny końca, to w futbolu cykle życia mierzymy przede wszystkim finałami MŚ, a te czekają nas dopiero za dwa i pół roku i sympatycznie byłoby pojawić się na nich w roli uczestników, a nie jedynie bezstronnych i czynnie niezaangażowanych obserwatorów.

Cały czas piszemy o wiośnie i lecie, choć tak po prawdzie dwa pierwsze tegoroczne sprawdziany czekają nas jeszcze podczas kalendarzowej zimy. I jeśli wierzyć długoterminowym prognozom meteorologicznym, to na boiskach Danii oraz Walii warunki niekoniecznie mogą zachęcać do gry w piłkę w ostatniej dekadzie lutego. My jednak przyglądać będziemy się przede wszystkim selekcjonerskim pomysłom Gerhardssona, bo te wbrew pozorom mogą dać nam cenne wskazówki nawet w skrajnie niekorzystnych okolicznościach przyrody. A intersujących nas tematów nazbierało się przez ostatnie miesiące naprawdę całkiem sporo. Jaką rolę podczas przygotowań i ewentualnie finałów EURO będzie pełnić w tej grupie występująca (i wcale nie zachwycająca) na poziomie drugiej ligi angielskiej Kosovare Asllani? Czy Jonna Andersson niezmiennie pozostaje pierwszym wyborem na lewej obronie (opcjonalnie: lewym wahadle), czy może czas odważniej postawić w tym sektorze na Amandę Nildén? Czy obecność w kadrze My Cato jest sygnałem, że najbardziej wartościowa w przekroju tegorocznych rozgrywek piłkarka Crystal Palace może realnie włączyć się do gry o skład, czy może miejsce u boku Filippy Angeldal jest już definitywnie zaklepane przez Julię Zigiotti, a rywalizacja tyczy się jedynie tych nieco mniej eksponowanych miejscówek w samolocie do Szwajcarii? Czy Hanna Bennison będzie w stanie regularnie dawać tej drużynie coś więcej niż jedynie obietnicę schowanego gdzieś głęboko potencjału? Czy Stina Blackstenius raz jeszcze odpali w rywalizacji w poważnymi przeciwniczkami? A jeśli to się nie wydarzy, to czy w ogóle istnieje jakiś sensowny plan B na obsadzenie pozycji numer dziewięć?

Z rozmysłem nie zadajemy szczegółowych pytań o Johannę Kaneryd, Fridolinę Rolfö  a nawet Nathalie Björn, gdyż w ich przypadku sprawa jest jasna niczym letnie słoneczko oświetlające z góry alpejskie szczyty: ewentualny sukces podczas EURO zwyczajnie nie będzie możliwy, jeśli nasze liderki w lipcu nie dowiozą. Pozaboiskowe wydarzenia minionych dni nakazują jednak ze szczególną troską trzymać kciuki za zdrowie i solidną dyspozycję Jennifer Falk. Bo jeśli szwedzki selekcjoner na zgrupowanie kadry powołuje popełniającą kiksy nawet na poziomie norweskiej Toppserien Tove Enblom oraz posadzoną przez nad wyraz przeciętną Caroline DeLisle na ławce rezerwowych Norrköping Sofię Hjern, to naprawdę możemy już głośno i bez krępacji mówić o potencjalnym problemie. I to takim z gatunku trudnych do przewidzenia, bo w nie tak przecież odległych czasach, gdy miejsca między słupkami szwedzkiej bramki nie mogły wywalczyć sobie znajdujące się przecież w niesamowitej dyspozycji Sofia Lundgren, czy Kristin Hammarström, obsada akurat tej pozycji wydawała nam się bezpieczna i odporna na wszelkie mogące nadejść sztormy. Rzeczywistość, w której kandydatek do wyjazdu na wielki turniej na poważnie szukać będziemy w lokacjach tak egzotycznych jak Norwegia, Islandia, czy Elitettan wydawała się należeć do kategorii soccer fiction, ale nieprzypadkowo jedną z najpopularniejszych serii memów stanowią te z kategorii oczekiwania vs rzeczywistość. Bogatsi o dzisiejszą wiedzę możemy jedynie na ich widok uśmiechnąć się i powiedzieć: rel.

swe1

swe2

Jared Burzynski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

error: Content is protected !!