Pomarańczowy niedosyt
Damallsvenskan Ligi Świat

Pomarańczowy niedosyt

 Potyczkę trzeciej z drugą drużyną tabeli zapowiadaliśmy jako najpoważniejszy dotąd test dla Kristianstad pod wodzą Daniela Angergårda, ale nawet najwięksi optymiści z północno-wschodniej Skanii nie zakładali chyba aż takiej dominacji Pomarańczowych nad jedną z rewelacji tegorocznej edycji Ligi Mistrzyń. Podczas jednej z przedmeczowych wypowiedzi Hlin Eiriksdottir odważnie zapowiadała, że teraz czeka nas zupełnie nowe rozdanie, a pucharowe 2-7 z marca odeszło już dawno w niepamięć i boisko słowa te potwierdziło w pełnej rozciągłości. Bo nawet jeśli na przerwę to gościnie z Hisingen schodziły z jednobramkową zaliczką, to wynik ten w najmniejszym stopniu nie odzwierciedlał przebiegu boiskowych wydarzeń. Ot, Häcken po prostu potrafił zamienić na gola jedyną, trochę przypadkowo wykreowaną strzelecką okazję, zaś po drugiej stronie boiska świetnie spisywała się Jennifer Falk, której z kolei nie zaskoczyło choćby niezwykle precyzyjne uderzenie Katli Tryggvadottir zza linii pola karnego. W prezentującym się nadzwyczaj solidnie zespole trenera Angergårda na plus wyróżniały się natomiast przede wszystkim piłkarki formacji ofensywnej, ze szczególnym uwzględnieniem Tabby Tindell, a także fińskiej rekonwalescentki Emmi Alanen. I to właśnie za sprawą tego duetu KDFF w pierwszym kwadransie drugiej połowy całkowicie odwrócił losy meczu, gdyż najpierw stan rywalizacji wyrównała po wspanialej, solowej akcji Amerykanka, a niespełna dziesięć minut później kapitalną, zapoczątkowaną udanym odbiorem Clare Polkinghorne akcję, bezbłędnie wykończyła 33-letnia pomocniczka z Lappajärvi. Libański szkoleniowiec Häcken Mak Lind próbował oczywiście reagować, ale pomimo ewidentnego impulsu po wejściu z ławki Moniki Jusu Bah, to gospodynie cały czas zdawały się być stroną zdecydowanie bardziej konkretną i to one wykreowały sobie przynajmniej dwie sytuacje, po których powinny to spotkanie definitywnie zamknąć. Tak się jednak nie stało, a ponieważ bolączką numer jeden pozostaje w Kristianstad brak solidnej bramkarki, to jeden trochę sytuacyjny strzał Alice Bergström z trzydziestu metrów wystarczył, aby na tablicy wyników ponownie pojawił się remis. Podział punktów oficjalnie stał się zresztą faktem po ostatnim gwizdku sędzi Lovisy Johansson, choć w doliczonym czasie gry klasyczną piłkę meczową miała jeszcze na nodze Tabby Tindell. Bramkostrzelna snajperka z Florydy stanęła przed pustą bramką po tym, jak w nieco kuriozalnych okolicznościach futbolówkę oddały jej Jennifer Falk do spółki z Josefine Rybrink, ale niewytłumaczalny w żaden logiczny sposób kiks pozbawił ekipę z Kristianstad pewnego jak się mogło przez chwilę wydawać zwycięstwa. Inna sprawa, że niezrażone takim obrotem sprawy gospodynie spróbowały poszukać szczęścia raz jeszcze, ale ofiarna interwencja Filippy Curmark ostatecznie pozbawiła je nadziei na wywalczenie w tym starciu kompletu punktów.

bb
Tabby Tindell rozegrała w niedzielę świetny mecz, ale o zwycięstwie Kristianstad przesądzić nie zdołała (Fot. Bildbyrån)

 Rozstrzygnięcia doczekaliśmy się za to w derbach Sztokholmu, które w zdecydowanie lepszych nastrojach kończyły zawodniczki Djurgården. Ten wynik jest jednak przede wszystkim efektem piorunującego otwarcia, które podopieczne trenera Fernandeza zaordynowały swoim rywalkom w początkowych dwudziestu pięciu minutach. Skala dominacji gospodyń w tym fragmencie spotkania przerosła bowiem najśmielsze oczekiwania i nawet tak jednostronne statystyki jak 10-0 w strzałach, 7-0 w wykreowanych sytuacjach, czy wreszcie 65-35 w posiadaniu piłki, nie oddają całkowicie faktu, iż przez niemal pół godziny na Olimpijskim oglądaliśmy coś na kształt treningu punktowanego, rozgrywanego wyłącznie na jednej połowie boiska. Fanów Dumy Sztokholmu zdecydowanie najbardziej interesowała jednak jedna rubryka, w której to udało się ostatecznie zaksięgować dwa trafienia, a na listę strzelczyń wpisywały się kolejno debiutująca w obecnych rozgrywkach ligowych Zara Jönsson oraz tradycyjnie wykazująca największą przytomność umysłu w podbramkowych zamieszaniach Beata Kollmats. Jeszcze jeden kapitalny mecz rozgrywał w środku pola fenomenalny tercet Åsland – Koyama – Lilja, na lewej flance coraz pewniej czuła się powracająca do gry po wielotygodniowej rehabilitacji Stinalisa Johansson i wydawało się, że oto będziemy świadkami jednego z najbardziej jednostronnych starć z udziałem dwóch stołecznych ekip w najnowszej historii Damallsvenskan. Pod koniec pierwszej połowy stała się jednak rzecz niebywała, gdyż mniej więcej w tym samym czasie AIK grać zaczął, a Djurgården wyhamował. Od teraz zachwycać mogliśmy się więc efektownymi rajdami Moy Sjöström, odbiorami i dystrybucją Olivii Lindstedt, a także jeszcze jednym świetnym wejściem z ławki młodej Mai Johansson. Beniaminek z Solnej niestrudzenie gonił, pozostawił po sobie naprawdę niezłe wrażenie, ale choć w większości meczowych statystyk udało mu się ostatecznie doścignąć wyżej notowanego, lokalnego rywala, to w tej zdecydowanie najważniejszej, zniwelowanie poniesionych uprzednio strat okazało się jednak zadaniem ponad siły. A skoro tak, to pomimo całkiem przyzwoitych not za styl, siódma porażka AIK w tegorocznej, ligowej kampanii, stała się właśnie faktem.

Powodów do zadowolenia nie mieli także w innych, sztokholomskich obozach. Tak bardzo chwalona przez nas na przestrzeni dwóch ostatnich miesięcy Bromma ewidentnie wpadła w dołek, a problemy z nawracającymi infekcjami i kontuzjami z pewnością życia trenerowi Gunnarsowi nie ułatwiają. Nawet nieobecność kilku absolutnie kluczowych piłkarek nie tłumaczy jednak postawy BP w starciu z Örebro, bo niepokoić fanów z Grimsta Idrottsplats powinna nie tyle sama porażka, co styl (a właściwie jego brak), w jakim została ona poniesiona. Bez względu na wspomniane okoliczności, zawodniczkom z Närke trzeba jednak głośno i wyraźnie pogratulować najlepszego występu w sezonie. Czwartkowa potyczka potwierdziła powtarzaną przez nas często podczas okresu przygotowawczego tezę, że ewentualne pozostanie zawodniczek z Behrn Areny w najwyższej klasie rozgrywkowej może w znacznej mierze zależeć od dyspozycji Molly Johansson. Tym razem liderka ofensywy Örebro pokazała nam tę zdecydowanie najbardziej efektowną twarz, a że całość doprawiły jeszcze cudowne asysty Nory Håheim oraz gol-marzenie Inki Sarjanoji, to gospodynie sprawiły swoim kibicom naprawdę przyjemny prezent na Dzień Szwecji. Trzecia porażka z rzędu przytrafiła się natomiast broniącemu tytułu Hammarby, które tym razem nie poradziło sobie na własnym boisku z mocno nieobliczalnym Växjö. Niemrawo prezentujące się gospodynie otworzyły wprawdzie wynik za sprawą Norweżki Julie Blakstad, ale dalej było już tylko gorzej, dzięki czemu tuż po końcowym gwizdku chwilę wspaniałej radości przeżywać mógł przede wszystkim opiekun przyjezdnych Olof Unogård, który swego czasu najpierw wprowadził ekipę z Södermalm do ekstraklasy, a następnie uczynił z niej absolutną rewelację pierwszoligowych boisk, której niestraszny był nawet ówczesny gwiazdozbiór ze Skanii. Na pozostałych stadionach wszystko przebiegło w zasadzie według nakreślonego wcześniej scenariusza, choć kto wie, czy Linköping faktycznie zwyciężyłby na terenie beniaminka z Trelleborga tak pewnie, gdyby setki w pierwszych minutach spotkania nie zmarnowała Alice Egnér. Zalążka niespodzianki nie stwierdzono za to ani w Malmö (Rosengård raz jeszcze występował w swojej lidze), ani na LF Arenie, gdzie Piteå i Vittsjö długo i konsekwentnie usypiały nas swoją grą, a decydująca o losach meczów akcja zakończyła się samobójczym trafieniem Sheili van Den Bulk po dośrodkowaniu Mai Green z rzutu wolnego.


Komplet wyników:


Klasyfikacje indywidualne:


Klasyfikacje drużynowe:


Przejściowa tabela:

elit2


#pokolejce

awds9

Jared Burzynski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!