Häcken znów dał radę! [WIDEO]
Świat UEFA Women's Champions League UEFA Womens Champions League

Häcken znów dał radę! [WIDEO]

 Czasami zdarza się, że tytuł przedmeczowej zapowiedzi okaże się w jakimś sensie proroczy. I dokładnie z taką sytuacją mieliśmy do czynienia w czwartkowy wieczór na wypełnionej do ostatniego miejsca Bravida Arenie. Byłe królowe strzelczyń Damallsvenskan miały raz jeszcze udowodnić swoją nieprzeciętną, sportową klasę na szwedzkiej ziemi i to właśnie Amalie Vangsgaard do spółki z Tabithą Chawingą wykończyły akcję, która – jak się miało za chwilę okazać – przesądziła o skromnym zwycięstwie piłkarek Paris SG na stadionie w Hisingen. Wprowadzona na plac gry dosłownie kilkadziesiąt sekund wcześniej reprezentantka Danii dośrodkowała spod linii końcowej, a pochodząca z Malawi snajperka ustawiła się w szesnastce gospodyń tak idealnie, że sytuacyjnie wybita futbolówka spadła wprost pod jej nogi. I już w zasadzie w tym momencie nieszczęście było gotowe, bo Chawinga takich okazji zwyczajnie marnować nie zwykła. I o ile dwadzieścia minut wcześniej miejscowym piłkarkom w sukurs przyszła jeszcze chorągiewka sędzi liniowej, tak tym razem o żadnym cudownym ocaleniu przez siły zewnętrzne mowy być nie mogło. Paryżanki po raz drugi tego dnia wysforowały się na jednobramkowe prowadzenie, lecz tym razem przypilnowały go aż do końcowego gwizdka.

bbb

Królowe rzeczywiście wróciły w wielkim stylu! Vangsgaard do Chawingi i PSG zwycięża 2-1 (Fot. Aftonbladet)

Suchy rezultat nie daje może wielu powodów do radości, ale musimy jasno powiedzieć, że zawodniczki z Hisingen po raz dziewiąty w obecnej edycji Ligi Mistrzyń zawodu swoim sympatykom zdecydowanie nie przyniosły. To znaczy, jeżeli oczywiście przymkniemy oko na pierwsze 35 minut dzisiejszego starcia, w których to gospodynie może próbowały być jak osy, ale ewidentnie brakowało im żądeł, w efekcie czego w tej fazie meczu ograniczyły się wyłącznie do dwóch anemicznych i na dodatek mocno niecelnych prób z dystansu. Gościnie z Paryża również nie rozpoczęły zresztą ćwierćfinałowej potyczki z jakimś przesadnym animuszem, ale to one zdecydowanie szybciej uspokoiły grę i na kilka minut skutecznie przeniosły ją w okolice pola karnego Jennifer Falk. Taka strategia okazała się jak najbardziej opłacalna, gdyż okres wyraźnej przewagi udało się wicemistrzyniom Francji przypieczętować golem po stałym fragmencie gry. Defensorki Häcken mocno skupiły się na ścisłym kryciu Tabithy Chawingi, ale napastniczka z Malawi celny strzał i tak oddała, a nieco szczęśliwej dobitki Amerykanki Eve Gaetino zatrzymać nie zdołała już ani Falk, ani żadna z jej koleżanek z pola. Środkowa faza pierwszej połowy mogła sugerować, że oto przed sympatykami klubu z Hisingen naprawdę ciężki czas, bo hasająca na lewej flance Sakina Karchaoui zdawała się rozpędzać z każdą upływającą sekundą, Korbin Albert udowadniała, że nieprzypadkowo stała się zawodniczką podstawowej jedenastki reprezentacji USA, a Chawinga… po prostu była sobą, co nigdy nie jest pozytywną informacją z perspektywy defensywy rywalek. Oczekiwanego one-way-traffic w wykonaniu PSG koniec końców się jednak nie doczekaliśmy, a jeszcze przed przerwą bilet powrotny do meczu nieoczekiwanie wręczyła podopiecznym Maka Linda Thiniba Samoura.

Stoperka z Paryża nieprzepisowo zaatakowała w obrębie własnego pola karnego Annę Anvegård, duńska sędzia wskazała na jedenasty metr, a Rosa Kafaji na raty wyrównała stan rywalizacji. Możemy oczywiście żartować, że gol z gry zdecydowanie lepiej prezentuje się w piłkarskim CV niż trafienie z karnego, ale mówiąc zupełnie poważnie, trzeba koniecznie pochwalić byłą piłkarkę stołecznego AIK za to, że w tak ważnym momencie to ona zachowała na murawie Bravida Areny najwięcej zimnej krwi. A przecież nie było to jedyne tego dnia udane zagranie wielkiej nieobecnej ubiegłorocznego mundialu, która raz jeszcze pokazała się na dużej, europejskiej scenie od tej zdecydowanie lepszej strony. To właśnie Kafaji strzelała na paryską bramkę w samej końcówce, gdy trzeba było podjąć błyskawiczną decyzję po ofiarnym przechwycie Felicii Schröder. Najskuteczniejsza piłkarka Häcken absolutnie wszystko zrobiła zgodnie z piłkarskim podręcznikiem, ale z jej nieprzyjemnym strzałem bez zarzutu poradziła sobie bramkarka wicemistrzyń Francji, parując go na rzut rożny. Do siatki gościń futbolówki nie potrafiła skierować także Clarissa Larisey, choć pozyskana ze szkockiego Celtiku Kanadyjka zadanie miała o tyle utrudnione, że uderzać musiała niemal z zerowego kąta, a do pełni szczęścia i tak zabrakło jej niewiele. Na przestrzeni dziewięćdziesięciu minut czystych sytuacji nie było może wiele, ale mając na uwadze wszelkie realia, zespół z Västergötland w ofensywie po prostu zagrał swoje,

Jeżeli ktoś oczekiwał, że Häcken zdominuje dziś na boisku rywalki z Paryża, to czwartkowy wieczór najpewniej okazał się dla takiej osoby pasmem frustracji i rozczarowań. Jeśli jednak podczas pierwszej (i oby nie ostatniej!) w nowej erze Ligi Mistrzyń ćwierćfinałowej potyczki z udziałem szwedzkiego klubu chcieliśmy zobaczyć walkę, determinację, czy wreszcie dopracowane niemal do perfekcji podczas kilkutygodniowych przygotowań schematy, to dostaliśmy chyba nawet więcej niż w teorii można było się spodziewać. Tak, początek był zdecydowanie niemrawy, a gospodynie niezwykle długo w ogóle wchodziły w meczowy rytm. Kiedy już jednak udało im się go złapać, to jak najbardziej mogliśmy wraz z żywo reagującą na boiskowe wydarzenia publicznością oklaskiwać kolejne kapitalne zagrania Fossdalsy, Schröder, czy Curmark, które w bezpośredniej konfrontacji z największymi gwiazdami światowej piłki nie tyle nie pękły, co jeszcze momentami potrafiły narzucić im własną narrację. Jasne, możemy w tej chwili wziąć flamaster i za jego pomocą uwypuklić błędy w kryciu przy golu na 0-1, możemy zaakcentować, jak to Karchaoui kilka razy udanie zakręciła Kosolą, a po drugiej stronie boiska Le Guilly oraz Vangsgaard uczyniły to samo z Wijk, możemy wreszcie zastanawiać się dlaczego Chawinga miała w szesnastce ekipy z Hisingen tyle swobody, choć po prawdzie gdyby wybijana przez defensywę Häcken piłka poleciała kilkanaście centymetrów wyżej/dalej, to szybko zapomnielibyśmy o całym zamieszaniu. Prawda jest jednak taka, że gdyby z futbolu wyeliminować błędy, to większość spotkań kończyłaby się bezbramkowym remisem, a akurat dziś – w przeciwieństwie na przykład do domowej potyczki z Paris FC – gospodynie zagrały na zdecydowanie wyższym poziomie dyscypliny, a liczbę kiksów i niewymuszonych błędów zredukowały do minimum. Różnica jest jednak taka, że w styczniu Mateo czy Ribadeira nie potrafiły z najbliższej odległości skierować piłki do pustej bramki, a teraz Chawinga nie miała z tym najmniejszego problemu. I to głównie dzięki temu PSG wyjeżdża ze Szwecji z zaliczką jednego gola, choć w samej końcówce wicemistrzynie Francji musiały uciekać się na Bravida Arenie nawet do gry na czas. I już tylko ten jeden fakt podkreśla chyba dobitnie, że Häcken raz jeszcze w starciu z potentatem ze ścisłego topu dał radę. A pamiętajmy, że to jeszcze nie koniec, ciąg dalszy nastąpi za niewiele ponad tydzień…

bkhpsg

Jared Burzynski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!