W stolicy zagrają o tytuł
Damallsvenskan Ligi Świat

W stolicy zagrają o tytuł

momiki

Yuka Momiki raz jeszcze wystąpiła w roli ratowniczki ekipy z Linköping (Fot. Stefan Jerrevång)

 Chcieliście ekscytującej końcówki sezonu? Wyczekiwaliście bezpośredniej walki o najważniejsze trofea? No to się doczekaliście! Już piątego listopada, na sztokholmskiej Tele2 Arenie, po dwóch stronach boiska staną piłkarki Hammarby oraz Häcken. Zwycięstwo drużyny z Hisingen oznaczać będzie drugi w historii klubu mistrzowski tytuł, ale jeśli to gospodynie – zupełnie jak niespełna pół roku temu w finale krajowego pucharu – znów okażą się lepsze, to one będą przed ostatnią serią spotkań spoglądać na resztę ligowej stawki z fotela liderek. Istnieje jeszcze oczywiście scenariusz pośredni zwany remisem, ale na dziś pewne jest to, że oto przed nami widowisko, jakiego szwedzka piłka w wydaniu klubowym nie widziała już bardzo długo, bo od pamiętnego wyścigu rywalizujących ze sobą niemal do samej mety ekip z Malmö i Tyresö. I życzylibyśmy sobie przynajmniej porównywalnej skali emocji, choć tym razem bez jakichkolwiek kontrowersji, niedomówień i dyskusji o tym, czy futbolówka aby na pewno całym swoim obwodem przekroczyła linię bramkową.

Warunkiem niezbędnym dla przedłużenia mistrzowskich aspiracji Bajen było wywalczenie przynajmniej jednego oczka w domowym meczu przeciwko Linköping, w związku z czym to właśnie na stadion w Södermalm skierowana była w miniony weekend większość ciekawskich oczu. Tym bardziej, że trendy z ostatnich tygodni to w gościniach z Östergötland kazały upatrywać minimalnych faworytek tej potyczki. Tyle papierowych teorii, bo już pierwsze minuty dały jednoznacznie twierdzącą odpowiedź na pytanie, czy Hammarby pod wodzą Pabla Pinonesa-Arce już na ten moment jest drużyną potrafiącą dać z siebie maksimum dokładnie wtedy, gdy jest to najbardziej niezbędne. Problemem nie okazała się nawet nieobecność pauzującej za kartki Julii Roddar, która przed większą część sezonu stanowiła niezniszczalny duet dyrygentek środka pola wspólnie z wytransferowaną latem do Arsenalu za rekordowe cztery miliony koron Kyrą Cooney-Cross. Tym razem w ich role wcieliły się Emma Westin oraz Smilla Vallotto i ani trochę nie wpłynęło to na jakość czy płynność ofensywy Bajen. Przewaga gospodyń była w pierwszej połowie meczu absolutnie niepodważalna, a momentami można było nawet mówić o pełnoskalowej dominacji, w związku z czym skromne 1-0 należało postrzegać raczej w kategoriach umiarkowanego sukcesu Linköping, który mógł, a nawet powinien przegrywać w stolicy jeszcze wyżej. Zawodniczki z Södermalm swoją grę planowały rzecz jasna kontynuować również po przerwie, ale tym razem napotkały już zdecydowanie większy opór ze strony coraz bardziej świadomych wymykającej się szansy gościń. Swoimi bramkarskimi umiejętnościami wreszcie musiała wykazać się Anna Tamminen i aż do 93. minuty można było myśleć, że to właśnie jej instynktowna interwencja raz jeszcze zagwarantuje Zielono-Białym komplet punktów. Wtedy jednak na lewym skrzydle świetnie odnalazła się Alva Selerud, dograła idealną piłkę do nabiegającej na wprost bramki Yuki Momiki, a niedawna reprezentantka Japonii jednym kopnięciem futbolówki sprawiła, że kwestia mistrzowskiego tytułu wciąż pozostaje sprawą trzech, a nie tylko dwóch klubów. Choć remis w sobotnim meczu na szczycie oznacza, że to Hammarby na finiszu rozgrywek zależeć będzie wyłącznie od siebie.

Ligowy terminarz okazał się dla piłkarek Häcken o tyle łaskawy, że pierwszą przeszkodą do pokonania po triumfalnym, pucharowym powrocie z Enschede okazał się desperacko walczący o utrzymanie beniaminek z Uppsali. Drużyna prowadzona od kilku tygodni przez fińskiego szkoleniowca Samuela Fagerholma poddawać bez walki się jednak nie zamierzała, choć jeszcze w pierwszym kwadransie musiała przyjąć od uczestniczek fazy grupowej tegorocznej Ligi Mistrzyń niezwykle bolesny cios. Aisha Masaka zagrała przepiękną wymianę z Hanną Wijk, ta ostatnia odważnie wbiegła w szesnastkę gospodyń, a dzieła zniszczenia dopełniła Monica Jusu Bah, która chwilę wcześniej popisała się doskonałą antycypacją boiskowych wydarzeń. Taki obrót spraw nie załamywał jednak miejscowych i nawet jeśli to Häcken miał po swojej stronie zdecydowanie więcej konkretów, to jednak zarówno Taryn Ries, jak i Maria Poli w zasadzie cały czas mocno uprzykrzały defensywie z Hisingen wykonywanie obowiązków. Przed szansą na podwyższenie wyniku stanęły jeszcze w końcówce Rosa Kafaji i Katariina Kosola, ale ambitna postawa zawodniczek z Uppsali sprawiła, że zarówno trener Lind, jak i jego podopieczne o wywiezienie ze Studenternas Idrottsplats kompletu punktów musieli drżeć do samego końca. Emocji nie zabrakło także w derbach Skanii, gdzie rywalizowano wprawdzie przede wszystkim o prestiż, ale na przykład scysja Clary Markstedt z Gudrun Arnardottir nie pozostawiła najmniejszych wątpliwości co do tego, że jest to coś więcej niż tylko zwykły, ligowy mecz. W Vittsjö mocno liczyli na to, że wreszcie uda się po raz pierwszy w oficjalnym starciu ugryźć bardziej utytułowanego rywala, ale boiskowa praktyka i tutaj całkowicie rozminęła się z przedmeczowymi przewidywaniami. Rosengård wreszcie zagrał bowiem tak, jak na mistrza przystało i choć broniąca jak w transie Elaine Burdett w ekwilibrystyczny często sposób odbiła aż dziesięć lecących w światło jej bramki piłek, to wobec jedenastej próby była już całkowicie bezradna. Hanna Andersson znów wpisała się do meczowego protokołu po golu zdobytym głową (!), a w doliczonym czasie gry wynik na 2-0 dla gościń z Malmö ustaliła pewnym strzałem z rzutu karnego Olivia Holdt. Inna sprawa, że jedenastka dla Rosengård była następstwem trochę lekkomyślnego zachowania Charlotte Grant, która chyba mogła odpuścić sobie faulowanie szarżującej na pustą bramkę Vittsjö Mai Kadowaki. Punktów swojemu zespołowi w ten sposób i tak by nie uratowała, a czerwona kartka oznacza przymusową pauzę w czekającym nas już po przerwie na reprezentację meczu przeciwko Norrköping.

O pozostałych meczach, pomimo naprawdę dobrych chęci, nie da się powiedzieć przesadnie wiele dobrego. Piteå pokonało ostatecznie Norrköping po nieco kuriozalnym golu autorstwa Filipinki Katriny Guillou, która zaskoczyła powracającą na szwedzkie boiska Emmę Lind nie tyle strzałem, co… nieudaną centrą z lewego skrzydła. Ozdobą meczu w Brommie było trafienie Fanny Hjelm, choć Kalmar raz jeszcze udowodnił, że do pierwszoligowego grania drużyna ta nadaje się obecnie mniej więcej tak, jak FIFA do organizowania wszelkiej maści plebiscytów. Kristianstad zgubił dwa punkty w Växjö, a z perspektywy drużyny prowadzonej przez Elisabet Gunnarsdottir mogło być jeszcze mniej przyjemnie, gdyby tylko lepszą celnością popisała się Elin Nilsson lub Larkin Russell. I wreszcie tradycyjny meldunek z Behrn Areny, gdzie Örebro obudziło się mniej więcej na ostatni kwadrans rywalizacji z Djurgården, ale w zupełności wystarczyło to do tego, aby po celnym strzale Inki Sarjanoji uniknąć już szesnastej w obecnym sezonie ligowej porażki.


Komplet wyników:


Statystyki indywidualne:


Statystyki drużynowe:


Przejściowa tabela:

dam2

Jared Burzynski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!