Enschede wstrząśnięte i zmieszane
Świat UEFA Women's Champions League UEFA Womens Champions League

Enschede wstrząśnięte i zmieszane

F8vq4JrXgAEgc3e

Cuda ogłaszają! Liga Mistrzyń w Hisingen! (Fot. BK Häcken)

 Ach, co to był za wieczór! Niby jeszcze stosunkowo niedawno piłkarki z Göteborga (występujące wtedy pod szyldem KGFC) potrafiły po heroicznym boju pokonać w stolicy Bawarii monachijski Bayern, ale jednak z każdym kolejnym rokiem zaczynaliśmy coraz bardziej odzwyczajać się od sytuacji, w której jakikolwiek klub z Damallsvenskan z powodzeniem rzuca wyzwanie wyżej notowanemu rywalowi. Wtedy jednak, całe na żółto-czarno, wkroczyły na scenę zawodniczki Häcken i szybko okazało się, że w osiągnięciu założonego celu nie przeszkodzi im ani plaga kontuzji, ani fatalne i mocno chaotyczne sędziowanie, ani fakt, że w obu meczach z holenderskim Twente trzeba było odwracać wynik. Wicemistrzynie Szwecji w poczuciu słusznej sprawy konsekwentnie robiły swoje, w przeciwieństwie do mocno zagotowanych w końcówce rewanżowego starcia Holenderek nie dały się ponieść emocjom i pewnie krocząc nakreśloną uprzednio drogą, po ostatnim gwizdku odebrały należną im nagrodę. Bo choć doskonale wiemy, że absolutnie każdy sukces zawsze ma wielu ojców i wiele matek, to w przypadku zwycięskiego dwumeczu z faworyzowanym Twente powiedzenie to staje się prawdziwe jak mało kiedy. Bo po stronie Häcken jednej bohaterki minionych siedmiu dni wybrać się po prostu nie da.

A przecież wcale nie musiało być tak cudownie i kolorowo, bo choć wyjazdowa potyczka na De Grolsch Veste rozpoczęła się od niezwykle obiecującego strzału Elmy Nelhage, to najpierw Caitlin Dijkstra, a następnie Marisa Olislagers szybko wysłały nam jasny sygnał, że łatwo w Enschede nie będzie. I rzeczywiście, upływające minuty przyniosły nam kapitalną wymianę cisów, z których jednak ten najcelniejszy wyprowadziły jeszcze przed przerwą wicemistrzynie Holandii. Kapitanka Renate Jansen doskonale ruszyła do prostopadłego podania Wieke Kaptein, na dalszym słupku akcję zamknęła Leonie Vliek i niemal osiem tysięcy miejscowych fanów eksplodowało wybuchem radości. Wynik 1-0 oznaczał, że to Twente na ten moment znalazło się zdecydowanie bliżej awansu do fazy grupowej, a trochę rozbite takim obrotem spraw podopieczne Maka Adama Linda potrzebowały dłuższej chwili, aby odnaleźć się w nowej rzeczywistości. A było to zadanie niełatwe, bo gdy gościnie z Hisingen wciąż łapały oddech, piłkarki z Holandii uparcie dążyły do tego, aby drugim golem jeszcze bardziej przybliżyć się do upragnionego zwycięstwa w dwumeczu. Okres największego naporu Twente przypadł na pierwsze minuty drugiej połowy, ale piłkarkom Jorana Pota nie udało się udokumentować go podwyższeniem wyniku, dzięki czemu Häcken jakby ponownie uwierzyło, że tutaj w Enschede da się nie tylko wyrównać, ale nawet wygrać w regulaminowym czasie gry. I właśnie wtedy wszystko raz jeszcze zaczęło się odwracać; szwedzkim wahadłowym futbolówka odskakiwała jakby coraz rzadziej, podania zrobiły się nagle zdecydowanie dokładniejsze, a już za chwilę miało nadejść 360 sekund, które z zaskoczenia wstrząsnęło piłkarską Holandią.

Oczywiście, nie da się pominąć faktu, że to indywidualne błędy grających dotąd niezwykle solidny mecz zawodniczek Twente pozwoliły wicemistrzyniom Szwecji wrócić do meczu, ale jednak piłkarki z Hisingen – dokładnie jak przed tygodniem – znów były w swoich poczynaniach pod bramką rywalem do bólu skuteczne. Jeszcze miesiąc temu, obserwując strzelecką indolencję Häcken na ligowych arenach, żartowaliśmy przez łzy, że cały ofensywny arsenał kumulowany jest na eliminacje Ligi Mistrzyń. Wtedy ani trochę nie zdawaliśmy sobie jednak sprawy, jak prorocze okaże się to całe śmieszkowanie. W chwili najważniejszej próby, w odstępie niespełna czterech minut na listę strzelczyń wpisały się bowiem kolejno Anna Anvegård oraz Felicia Schröder, ale trafienia wyrównującego nie byłoby bez perfekcyjnego, otwierającego podania od Filippy Curmark, a gola na 2-1 bez nieustępliwości w pressingu Rosy Kafaji. I właśnie ta połączona z niespotykaną wręcz determinacją zespołowość była dziś obok chłodnej głowy symbolem szwedzkiego zwycięstwa. Płacząca Anvegård ani myślała opuścić placu gry pomimo podkręconej kostki, rekonwalescentka Anna Sandberg dzielnie zmagała się z nawracającymi skurczami, młode Schröder i Jusu Bah nie bały się twardej, fizycznej i często ocierającej się o brutalność walki, a Curmark do spółki z Bergman Lundin doskonale radziły sobie w środku pola z przeważającymi, holenderskimi siłami. Im bliżej końca meczu, tym bardziej gorąca robiła się atmosfera, co było w pewnym sensie pokłosiem kompletnego pogubienia greckiej sędzi Eleni Antoniou. Sfrustrowane gospodynie raz po raz uciekały się do prowokacji, ale jedynym ich efektem zdawał się być upływający coraz szybciej czas, który z każdą sekundą oddalał je od celu. W doliczonym czasie gry Twente raz jeszcze pokazało jednak, że wyrzucenie z pucharów Levante i pewne zwycięstwo nad Ajaxem nie były bynajmniej dziełem przypadku, ale wtedy swoją cegiełkę do ostatecznej wiktorii postanowiła dorzucić Jennifer Falk, która identycznie jak na Bravida Arenie, fenomenalną interwencją na refleks postawiła przysłowiową kropkę nad i. A później była już tylko radość… tak bardzo wyczekiwana i tak bardzo zasłużona, że aż chciałoby się, aby ten wybitnie wyjątkowy wieczór trwał w nieskończoność!

Tym bardziej, że szwedzka Damallsvenskan w fazie grupowej tegorocznej Ligi Mistrzyń będzie mieć nie jedną, a dwie przedstawicielki. Nieco wcześniej swoje zadanie w rewanżu ze Spartakiem Subotica wykonały bowiem zawodniczki FC Rosengård, odprawiając mistrzynie Serbii z bagażem pięciu goli. Bohaterkami starcia w stolicy Skanii były Mai Kadowaki oraz Hanna Andersson, które solidarnie wzięły udział w aż trzech bramkowych akcjach zespołu prowadzonego przez Ievę Cederström. Gościnie z Bałkanów tegoroczną, europejską przygodę także zamknęły jednak miłym akcentem, gdyż już w doliczonym czasie gry przepięknym golem honorowym popisała się Tijana Filipovic. Losowanie fazy grupowej już w najbliższy piątek, a żeby szczęścia było jeszcze więcej, to musimy zauważyć, że rozstrzygnięcia w pozostałych parach ułożyły się z perspektywy naszych ekip wprost idealnie. Bo podział na koszyki stwarza możliwość, że zarówno w Malmö, jak i w Hisingen mogą mieć nadzieję na grupę, w której da się realnie powalczyć, a nie wyłącznie statystować. Póki co jednak konsumujmy dzisiejszy sukces, bo nieczęsto zdarza się, abyśmy w połowie października mieli w Lidze Mistrzyń więcej zespołów niż angielska FA WSL, czy włoska Serie A.


Liga Mistrzyń 2023-24 – faza grupowa:

Koszyk 1: FC Barcelona, Olympique Lyon, Bayern Monachium, Chelsea FC

Koszyk 2: Paris Saint-Germain, Slavia Praga, Real Madryt, FC Rosengård

Koszyk 3: SKN St. Pölten, SL Benfica, BK Häcken, AS Roma

Koszyk 4: AFC Ajax, Paris FC, Eintracht Frankfurt, SK Brann


Jared Burzynski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!