Awanse kwestią otwartą. Jak poszło szwedzkim zespołom w drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzyń? [WIDEO]
Świat UEFA Women's Champions League UEFA Womens Champions League

Awanse kwestią otwartą. Jak poszło szwedzkim zespołom w drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzyń? [WIDEO]

 Takich to doczekaliśmy ciekawych czasów, że wyjazdu mistrzyń Szwecji na serbsko-węgierskie pogranicze wcale nie traktujemy już w kategoriach formalności. Tym bardziej, że prowadzony w ostatnim półroczu przez trójkę różnych trenerów Rosengård co i raz dostarcza nam kolejnych argumentów za tym, aby na tę chwilę w przypadku tego akurat klubu niczego nie brać za pewnik. Rywalizacji ze Spartakiem Subotica wyczekiwaliśmy więc z pewną dozą ciekawości, choć nawet w obecnej sytuacji nietrudno było wskazać w tej potyczce papierowego faworyta. I jeśli chodzi o suchy wynik, to z tej roli przedstawicielki Damallsvenskan w zasadzie się wywiązały, choć aż strach myśleć, jak potoczyłoby się to spotkanie, gdyby po murawie w Backiej Topoli nie biegała Mai Kadowaki. 22-latka z Saitamy wprawdzie sama nie wpisała się tym razem na listę strzelczyń, ale gdyby ktoś pokusił się o wybranie dziesięciu najbardziej składnych akcji Rosengård w tym meczu, to idziemy o zakład, że na każdej z nich była młodzieżowa reprezentantka Japonii w którymś momencie przystawiła swoją pieczątkę. Czołówki sportowych magazynów z pewnością pokazywać będą przede wszystkim cudowne podanie z 72. minuty, po którym to Ria Öling miała przed sobą autostradę do bramki mistrzyń Serbii, ale gdyby tylko Emma Jansson czy Emilia Larsson miały dziś nieco lepiej wyregulowane celowniki, to Kadowaki spokojnie zamknęłaby naprawdę udany dzień w biurze z przynajmniej trzema asystami na koncie.

Godny odnotowania jest ponadto pierwszy od wiosny 2022 gol Caroline Seger w oficjalnym meczu. 38-letnia legenda szwedzkiego futbolu otworzyła wynik rywalizacji już w 9. minucie gry, wykorzystując przytomne zgranie piłki przez ustawioną na bliższym słupku Emmę Berglund, którą z kolei mierzoną centrą z narożnika boiska bezbłędnie obsłużyła Olivia Schough. Początkowa faza meczu byłą zresztą najlepszą w wykonaniu gościń, bo przecież w tym okresie mieliśmy jeszcze chociażby nieuznanego gola Hanny Andersson, czy też kapitalny rajd wspomnianej już wcześniej Kadowaki. Później jednak, zupełnie jak w miniony piątek przeciwko Djurgården, podopiecznym Ievy Cederström przytrafił się nie do końca wytłumaczalny moment dekoncentracji. Doświadczona Berglund zbyt lekko wycofała futbolówkę do Earthy Cumings, szkocka golkiperka nastrzeliła niesamowicie aktywną Zeljkę Belovan i mecz, który wydawał się być pod absolutną kontrolą, w zasadzie rozpoczął się od nowa. Jego dalsza faza to mocno szarpana gra z obu stron i choć to piłkarki ze Skanii miały po swojej stronie znacznie więcej konkretów (że wymienimy tu na przykład niepodyktowany za faul Belovan na Jansson rzut karny), to jednak i szwedzkim kibicom momentami drżały serca, a Cumings musiała zaprezentować swój bramkarski kunszt po uderzeniu Violety Slovic z rzutu wolnego. Na nasze szczęście, w końcu nadeszła jednak 72. minuta i dzięki niej w Malmö mogą szykować się do rewanżowego starcia we względnie komfortowych nastrojach.


 Gdyby przeanalizować aktualną dyspozycję obu klubów, które w środowy wieczór stanęły naprzeciwko siebie na murawie Bravida Areny, to szybko doszlibyśmy do wniosku, że wicemistrzynie Szwecji wcale nie trafiły na tym etapie rozgrywek na najłatwiejszego możliwego rywala. FC Twente nie dość, że ostatnimi czasy wygrywało ze wszystkimi jak leci, to jeszcze były to zwycięstwa nie pozostawiające żadnych wątpliwości co do tego, kto był w tych potyczkach lepszym zespołem. A przeciwniczki w postaci Sturmu Graz, Ajaxu Amsterdam, czy hiszpańskiego Levante wcale nie należały do europejskiej trzeciej ligi. Häcken natomiast w analogicznym okresie męczył się straszliwie, czego najlepiej dowodzi fakt, że po zakończeniu mundialu w Australii i Nowej Zelandii Osy z Hisingen we wszystkich rozegranych meczach potrafiły strzelić zaledwie… jednego gola z akcji, który stanowił zresztą połowę całego ofensywnego dorobku podopiecznych Maka Adama Linda we wrześniu i październiku. Libański szkoleniowiec ekipy z Västergötland niewątpliwie stanął zatem przed swoim najtrudniejszym zadaniem w dotychczasowej trenerskiej karierze, a choć powrót do meczowej kadry duetu wahadłowych Hanna Wijk – Anna Sandberg nieco ułatwiał mu zadanie, to jednak szczególnie w pierwszej linii wciąż trzeba było w dużym stopniu polegać na improwizacji i liczyć, że coś konstruktywnego zacznie wreszcie z tego wychodzić.

Szczególnie odpowiedzialne zadanie czekało na szesnastoletnią Felicię Schröder, która podobnie jak w niedawnym meczu przeciwko Vittsjö ustawiona została na dziewiątce. O ile jednak w warunkach ligowych dochodzenie do sytuacji strzeleckich nie stanowiło dla niej większego problemu, a do pełni szczęścia brakowało jedynie lepszej skuteczności, o tyle w kwalifikacjach piłkarskiej Ligi Mistrzyń wszystko odwróciło się o dokładnie sto osiemdziesiąt stopni. Przez równo 47 minut pierwszej połowy napastniczka z Hisingen (ani zresztą żadna z jej koleżanek) nie miała bowiem nawet pół dogodnej okazji, ale gdy tuż przed przerwą taka się wreszcie nadarzyła, to uderzona przez Schröder futbolówka od razu znalazła drogę do siatki Danielle de Jong. Było to jednak zaledwie trafienie wyrównujące stan rywalizacji, gdyż to przyjezdne jeszcze w pierwszym kwadransie otworzyły wynik za sprawą Amerykanki Taylor Ziemer oraz… Anny Sandberg, która nieoczekiwanie chyba nawet dla samej siebie popisała się niezwykle precyzyjnym podaniem wprost pod nogi rywalki. Najmłodsza z tegorocznych kadrowiczek Petera Gerhardssona w pełni zrehabilitowała się tuż po przerwie, kiedy to już w doskonale znanym wszystkim obserwatorom Damallsvenskan stylu wypatrzyła zamykającą akcję na dalszym słupku Katariinę Kosolę, a znajdująca się w wybornej dyspozycji Finka jednym kopnięciem doprowadziła skąpane w deszczu Hisingen do ekstazy. Radość sympatyków Häcken nie trwała jednak przesadnie długo, bo zaledwie pięć minut później niegroźny wydawało się strzał Leonie Vliek przepuściła Jennifer Falk, dzięki czemu ponownie mieliśmy remis. Utrzymał się on zresztą do ostatniego gwizdka węgierskiej sędzi, choć w doliczonym czasie gry piłki meczowe miały na nodze kolejno Ella Peddemors oraz Sophie Anna te Brake. Zawodniczki z Enschede nie dopięły jednak swego i o tym, która z tych ekip wywalczy przepustkę do wyśnionej fazy grupowej Ligi Mistrzyń, zadecyduje zaplanowane na najbliższą środę spotkanie rewanżowe.

 


Jared Burzynski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!