Liderki poprowadziły po medal. Szwecja z brązem
Mundial Reprezentacje Świat

Liderki poprowadziły po medal. Szwecja z brązem

brons_prisutdelning

Takie obrazki chcielibyśmy oglądać jak najczęściej (Fot. Bildbyrån)

 Przez cały turniej ich boiskowe poczynania wzbudzały wiele skrajnych emocji, bo choć ambicji i zaangażowania odmówić im było nie sposób, to jednak gdzieś w środku czuliśmy, że to do końca nie jest to. Gdy jednak nadszedł dzień walki o medal, to właśnie one wzięły na siebie ciężar gry i na własnych barkach zaniosły szwedzką kadrę na podium mundialu w Australii i Nowej Zelandii. O kim mowa? O liderkach tego zespołu, które niektórzy po przegranym półfinale zdążyli już odesłać na ławkę rezerwowych. Peter Gerhardsson wiedział jednak swoje i raz jeszcze okazało się dlaczego to on od ponad sześciu lat zajmuje tak zaszczytne stanowisko. Siódmy mecz turnieju okazał się zdecydowanie najlepszym dla Kosovare Asllani, Fridoliny Rolfö oraz Stiny Blackstenius i to właśnie ich postawa w znacznym stopniu zrobiła nam różnicę, dzięki której możemy teraz cieszyć się z kolejnego medalu wielkiej imprezy. Na uwagę zasługuje szczególnie postawa napastniczki londyńskiego Arsenalu, dla której ostatnie tygodnie okazały się być wyjątkowo trudne. Pomimo ogromnego kredytu zaufania Blackstenius długo nie potrafiła złapać właściwego dla siebie rytmu i choć tu i ówdzie chwaliliśmy ją za grę tyłem do bramki lub stwarzanie przestrzeni dla koleżanek z formacji ofensywnej, to jednak nie było przypadku w tym, że z meczu na mecz coraz głośniejsze zdawały się być prośby o więcej minut dla Rebecki Blomqvist oraz Liny Hurtig. Gerhardsson, Wikman i reszta sztabu wiedzieli jednak swoje, a w starciu przeciwko Australii 27-letnia snajperka z Östergötland za otrzymane wsparcie podziękowała w najlepszy możliwy sposób. Pamiętacie może szalony mecz w Viborgu, który decydował o tym, czy w ogóle pojedziemy na mundial we Francji? Wtedy Blackstenius prawdopodobnie po raz pierwszy zaprezentowała się nam jako zawodniczka kompletna i gdyby jej dzisiejszy popis trzeba było do czegoś porównać, to właśnie tam należałoby szukać inspiracji. Przed pierwszym gwizdkiem pani Cheryl Foster obawialiśmy się, że to wśród rywalek możemy oglądać piłkarki o charakterystyce dziewątki i pół, a tymczasem to Szwedka pokazała światu, jak uniwersalna może być we współczesnym futbolu wysunięta napastniczka.

Wielu malkontentów zapewne podniesie kwestię zmęczenia australijskich piłkarek, które – co trzeba uczciwie przyznać – rozegrały prawdopodobnie swój najsłabszy mecz na tegorocznym mundialu. Stara, sportowa prawda mówi jednak, że gra się tak dobrze, na ile pozwala przeciwnik, a Szwedki na przestrzeni dziewięćdziesięciu minut nie pozwoliły dziś Matyldom na zbyt wiele. Kilka groźnych dośrodkowań, strzały z dystansu, dwa lub trzy zamieszania w szesnastce – to wszystko, na co na murawie Lang Park w Brisbane stać było podopieczne trenera Gustavssona. Oczywiście, gdyby któraś z tych sytuacji przyniosła ostatecznie gola, to cała zabawa mogła potoczyć się według kompletnie innego scenariusza, ale w podobny sposób gdybać moglibyśmy przecież po każdym meczu. A mówiąc zupełnie obiektywnie, to Szwecja była dziś w swoich poczynaniach zdecydowanie bardziej konkretna, a jej zwycięstwo nawet w końcówce ani przez moment nie wydawało się tak naprawdę zagrożone. I nie ma co kryć, że pomni niedawnych thrillerów z USA i Japonią, taki przebieg drugiej połowy meczu przyjęliśmy jako całkiem przyjemną odmianę. Jeszcze jeden niezwykle solidny występ w środku pola zaliczyła Elin Rubensson i choć nagrodę MVP tego spotkania przyznajemy jej troszkę na wyrost (bo pewnie bardziej na ten tytuł zasłużyła sobie chociażby Blackstenius), to jednak warto docenić i zaakcentować, jak kapitalnie prezentowała się na Antypodach pomocniczka grająca na co dzień w Häcken. A nie zapominajmy, że piłkarka lidera Damallsvenskan na mundial jechała jako rekonwalescentka, która na szczęście w porę zdążyła nie tylko się wykurować, ale także wskoczyć na swój najwyższy, sportowy poziom. Podobne słowa możemy skierować także pod adresem Amandy Ilestedt, Magdaleny Eriksson, czy Filippy Angeldal. Ta ostatnia nie miała wprawdzie problemów zdrowotnych, ale przecież pół roku temu w rotacji Manchesteru City wydawała się być tak daleko od wyjściowej jedenastki, że realna wydawała się nawet zmiana klubu na zasadzie wypożyczenia. Wszystko zmieniło się jednak wraz z nadejściem wiosny, a okraszony kapitalnym golem występ przeciwko Chelsea okazał się jedynie zapowiedzią niezwykle udanego lata.

Co dalej z tą kadrą? Poszukanie odpowiedzi na to pytanie wydaje się zadaniem niezwykle trudnym, gdyż dla wielu zawodniczek turniej w Australii i Nowej Zelandii był swego rodzaju klamrą, która w niesamowicie efektowny sposób spięła najbardziej medalodajny okres szwedzkiej piłki reprezentacyjnej. Teraz niechybnie czeka nas zmiana pokoleniowa, a wyniki osiągane w ostatnich latach przez kadry młodzieżowe nie napawają bynajmniej przesadnym optymizmem. I nawet jeśli Gerhardsson zdecyduje, że rozpoczynającą się już za nieco ponad miesiąc inauguracyjną edycję Ligi Narodów pociągną jeszcze dotychczasowe liderki, to prędzej czy później (raczej jednak prędzej) coraz większą odpowiedzialność za losy najważniejszej drużyny w kraju będą musiały brać na siebie zawodniczki, które na tegoroczne mistrzostwa w ogóle nie pojechały. Tym wszystkim zajmiemy się jednak za kilka(naście) dni, bo teraz wciąż mamy przed oczami Blackstenius wychodzącą na pozycję i odgrywającą do Asllani, Rubensson rządzącą w środku pola, defensywę kończącą jeszcze jeden mecz na zero z tyłu i Madelen Janogy śpiewającą Våran sång na podium w Brisbane. I bardzo dobrze, bo to właśnie te obrazki powinny zostać nam w pamięci na długie miesiące. Gerhardsson znów pojechał na wielki turniej jako underdog i znów wróci z niego z medalem. A cały świat znów może rozpisywać się o szwedzkich stałych fragmentach, choć tym razem nie w kontekście wrzutek na głowę Ilestedt z każdego możliwego kąta. Pamiętacie, jak w ćwierćfinale z Japonią podyktowano dla nas rzut karny po analizie VAR? Wtedy futbolówkę wzięła do rąk Fridolina Rolfö, ale gdy wszyscy (z Ayaką Yamashitą na czele) szykowali się na strzał wahadłowej Barcelony, ta oddała piłkę Filippie Angeldal. Dziś raz jeszcze przyszło naszym kadrowiczkom wykonywać jedenastkę i tym razem to pomocniczka Manchesteru City skutecznie odwróciła uwagę od egzekutorki, którą tym razem okazała się być Rolfö. Wydaje się wielce prawdopodobne, że takie zachowania już na stałe znajdą się w notesach piłkarskich trenerów, a my będziemy mogli mieć satysfakcję, że to właśnie kadra Gerhardssona jako pierwsza zaprezentowała je na wielkiej scenie. Czyli co, mundial na plus? Oczywiście, że tak i to z tysiąca powodów!

ausswe

Jared Burzynski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!