[KOBIECY FUTBOL BEZ CENZURY] : Sprawa Aleksandra K. – stalker zebrał żniwo w Sosnowcu.
Ekstraliga Kobiecy Futbol bez cenzury Polska Publicystyka

[KOBIECY FUTBOL BEZ CENZURY] : Sprawa Aleksandra K. – stalker zebrał żniwo w Sosnowcu.

 W poniedziałek (17.07) światło dzienne ujrzał materiał, wydany w ramach programu „Interwencja” , dotyczący futbolu kobiecego. Jak można się domyśleć, temat poruszany tam musiał być trudny i ciężki, ale styczność z tym nawet z perspektywy widza budzi w człowieku szok, niedowierzanie, a w niektórych chęć sprawiedliwości, a nawet samosądu. Twarzą reportażu była zawodniczka Górnika Łęczna, Dorota Hałatek, jedna z wielu pokrzywdzonych przez internetowego stalkera i hejtera. Nic dziwnego, że sprawa znalazła finał w telewizji, a i znajdzie także w gmachu sądu, gdyż winowajca nie obrał sobie drużyny z Sosnowca na pierwszy cel w swoim życiu. Cała sytuacja jest chora i koniecznie wymaga puszczenia jej dalej, gdyż wygląda na to, iż sam polski wymiar prawa i sprawiedliwości dalej podchodzi do tego typu przestępstw po macoszemu.

Przed piłkarkami… były studentki

 Aleksander K. (niegdyś Aleksander P.) obecnie ma 29 lat i po zwolnieniu z aresztu mieszka ze swoją matką w Tychach. Jego historia prześladowań rozpoczęła się już wiele lat temu. Bowiem ten sam mężczyzna jest odpowiedzialny za falę obelg i stalkingu około 20 ofiar na Uniwersytecie Śląskim. Przeniósł się on stamtąd z Uniwersytetu Ekonomicznego. Jak opowiadała jedna ze studentek, od początku na całym kierunku pełnił on rolę samotnika, który nie wyrażał zbytniej chęci asymilacji z resztą uczniów. Z czasem jego zachowania zaczęły przybierać niepokojący charakter, gdyż podczas zajęć osoby czuły się obserwowane przez Aleksandra, który swe przemyślenia zapisywał w notesie. Jego nietypowe zachowanie nie przeszło bez echa, a konsekwencją była wizyta do opiekuna roku. W bezpośredniej konfrontacji mężczyzna przyjął postawę, która w późniejszych latach będzie jego wizytówką. Wyparł się zarzutów ataków w dane stricte osoby, gdyż jak sam podkreślił „danych nie podaje, a w Internecie może wszystko”. Obrał w tym wszystkim stanowisko realnej ofiary zmuszonej do podjęcia kroków w celu obrony przed „prawdziwymi oprawcami”. Los hejtera przesądził on sam, kiedy poza podejrzeniem przemocy wirtualnej padł zarzut także fizycznej, bowiem na korytarzu zaatakował jednego z rówieśników. Po zebraniu specjalnej komisji, zadecydowano o usunięciu Aleksandra z listy studentów, co jednak nie okazało się równoznaczne z zakończeniem jego przygody z Wydziałem Nauk Społecznych. Był on widziany przed gmachem uczelni, kiedy to wpatrywał się w okna sal. Poza tym klasycznie kontynuował falę bezsensownej krytyki w stronę osób tam studiujących.

Sprawa toczyła się wyjątkowo długo, a do ogłoszenia wyroku nic się szczególnie nie zmieniło w zachowaniu Aleksandra. W najlepsze kontynuował zabawę w kotka i myszkę zarówno z ofiarami, jak i organami ścigania i władzą sądowniczą. Wprost okazywał poczucie bezkarności i brak chęci do potencjalnej resocjalizacji. Zresztą po co miałby poddawać się temu procesowi, skoro on nic nie robi? Wracając, Wyrok prawomocny poznaliśmy dopiero 15 listopada 2022 roku. Poszkodowane osoby po niemal pięciu latach cierpień doczekały się kary, która… jest co najwyżej śmieszna jak na skalę przewinień. Cytując słowa zastępcy prokuratora rejonowego PR Katowice – Północ, Jakuba Jagody, „Sprawcy aktu oskarżenia zarzucono popełnienie łącznie 44 przestępstw, polegających na uporczywym nękaniu i podszywaniu się (stalking), znieważeniu za pomocą środków masowego komunikowania oraz naruszeniu nietykalności cielesnej”. Wyrok? 18 miesięcy pozbawienia wolności, co samo w sobie wygląda jakby z co najmniej połowę zarzutów udało się oddalić, a części przypisać mniejszą wagę. Co więcej, w poczet kary uwzględniono już czas, kiedy to Aleksander siedział w areszcie tymczasowym. Także „na czysto” pozostało mu spędzić w areszcie… około pół roku. Brzmi to niepoważnie, a dodajmy na sam koniec rozdziału do tego fakt, iż ostatecznie został zwolniony warunkowo. Sugerowałoby to, że są przesłanki o lepszym sprawowaniu i zmianie zachowań… pomarzyć można.

Poczucie zwycięstwa z Sosnowiczankami?

 Osobiście o sprawie samego hejtera dowiedziałem się na początku listopada. Jak udało mi się wówczas dowiedzieć od dyrektora skautingu Czarnych, sprawa już wtedy zgłoszona była na policję, a głównymi ofiarami ataków padały Nadja Stanović i Zofia Buszewska. Obecnie obie zawodniczki nie mają już nic wspólnego z Ekstraligą, gdyż Polka zakończyła karierę, a wahadłowa zasiliła węgierski Ferencvaros. Ciężko wyrokować na ile sama sytuacja na tyle psychicznie wpłynęła na ich komfort występów na polskiej murawie, obecnie ciężko cokolwiek wyrokować. Bazujmy więc na tym, co obecnie wiemy. Nie ma co w komentarzach Aleksandra doszukiwać się znamion inteligencji czy wyrafinowanej umiejętności krytyki. To zwyczajne bluzgi, charakterystyczne dla łaciny kuchennej, którą każdemu z nas zdarzy się posłużyć. Jednak jak strasznie wygląda to w obliczu słów Hałatek, która przedstawia całą wiązankę k**ew, dz**ek oraz suk pod własnym adresem. Nie inaczej sprawa ma się w przypadku osoby anonimowej, gdzie już 29 – latek poszedł o krok dalej i uderzył w potencjalne potomstwo, co już dla wielu byłoby absolutnym przekroczeniem wszelkich granic. Jasne, że same te słowa mogły wywołać wpływ na Panie, ale nie tak bardzo jak czas.

 Jasnym jest, że wulgaryzmy bądź wszelkie określenia powszechnie uznawane za obraźliwe są elementem codziennego języka w różnych przekomarzaniach dla multum osób. Inaczej sytuacja wygląda, gdy obca osoba, która na dobrą sprawę nie może wyrobić sobie na Twój temat zdania i wytworzyć rzeczywistego obrazu szykanuje Cię nawet takimi śmieciowymi określeniami. Co się więc musi dziać, gdy prześladowca dzień w dzień rzuca epitety w Twoją stroną z taką częstotliwością, że praktycznie powiadomienia z mediów społecznościowych nie przestają przychodzić, przez co poczucie bezpieczeństwa praktycznie przestaje istnieć. 21– letnia zawodniczka Górnika opowiada, że swego czasu myślała nad zakończeniem bądź zawieszeniem kariery, a wchodząc na boisko pierwsze co to rozglądała się po trybunach w celu zlokalizowania napastnika. Możemy śmiało założyć, że nie ona jedna miała takie odruchy, jeżeli sprawa na tyle szeroko zakorzeniła się w szeregach Czarnych, że temat ten był przerabiany nie tylko między osobami w sztabie, ale i w gronie zawodniczek na treningach. Niech nie będzie to interpretowane jako wytłumaczenie gorszej dyspozycji zespołu, ale impact tejże chorej sytuacji wpłynął na morale zespołu. Jak chcieć grać, jeśli w przypadku wygranej ktoś tylko czyha by napisać coś w stylu „I tak nic nie znaczysz k**wo”. Porażka to jeszcze większy motor napędowy dla hejterów, nie tylko tak chorobliwych i skrzywionych moralnie jak Aleksander. Łatwo wtedy znaleźć ten sportowy, niewiele mający wspólnego z samą zawodniczką w sferze prywatnej punkt zaczepienia. Jeśli już nawet tożsamość była szeroko znana, historia z UŚ pokazuje, że sprawy już raz nie potraktowano z należytą starannością i dostatecznie poważnie. Czemu więc miałoby się to teraz zmienić? Jeśli już raz 18 miesięcy w obliczu organów prawa okazało się wystarczające za kilka lat krzywd, wyrządzanych latami to czym jest kilka czy kilkanaście miesięcy tego terroru? Miejmy nadzieję, że sprawa wyklaruje się szybko, bo szansa na to jest. To zapewne sprawia, że sam antybohater tej historii czuje się wygrany. Lecz co w tej całej sytuacji ma do powiedzenia sam zainteresowany? Jak on widzi niektóre aspekty i dlaczego osobiście nie wierzę w jego przemianę?

Jak głową w mur, jak grochem o ścianę

 29 – latek w trakcie rozmowy z dziennikarzem programu „Interwencja” wciąż wypierał się swojej winy, twierdząc, że nikogo w Internecie nie obraził i nie prześladuje. Samych piłkarek nigdy nie obraził, a w więzieniu przeszedł proces resocjalizacyjny, czego idealnym dowodem ma być przyznanie mu zwolnienia warunkowego, którego zasad nadal nie przestrzega. Sama sytuacja na uczelni i wydalenie z UŚ miało charakter czysto polityczny, gdyż poglądowo nie pasował do ogółu uniwersyteckiego i został ofiarą spisku. Już teraz brzmi to jak zeznania osoby absolutnie zdesperowanej bądź niepoczytalnej w obliczu posiadanego przez policję materiału dowodowego. Sam wywiad przybrał bardzo dziwny przebieg, kiedy to mając teoretycznie jedyną szansę na udowodnienie niewinności i ujawnienie rozmów, prowadzonych w mediach społecznościowych matka Aleksandra zarzuciła dziennikarzowi stronniczość, a osaczony były już student wezwał policję tylko po to, aby… wykazać, że nie miał podstaw do wezwania służb. Każdy z faktów to pomówienie, a mężczyzna jest jedynym pokrzywdzonym. Szkoda tylko, że doszło do sytuacji, w której realnie parasol ochronny przestał być szczelny i zagrożenie wydało się realne.

Według dostępnych informacji, kibice niedawno zlokalizowali mieszkanie, w którym przebywa stalker i grozili pobiciem zarówno jemu, jak i jego matce. Samo zachowanie oczywiście nie wymaga komentarza – to nie są czasy samosądu. Negatywny wpływ sytuacja ma także z tej strony, że realnie pojawił się pierwszy aspekt, w którym Aleksander może nazwać się ofiarą. W pełnym przekroju to i tak nic nie znaczy, gdyż w przypadku uczciwego i rzetelnie przeprowadzonego procesu nie ma szans, aby niespełna 30 – latek pozostał długo na wolności. A zareagować trzeba szybko, zwłaszcza, że do sprawy weszła telewizja, która zdążyła już obnażyć indolencję sądownictwa. Tutaj jedynym rozwiązaniem jest proces i wyrok. Jeśli mając opcję terapii mężczyzna świadomie zrezygnował, ratunek dla niego oddala się z każdą chwilą i każdą głoską napisaną w Internecie.

 O co chodzi z tytułem rozdziału? O samą definicję hejtera. Perfidna osoba, która nie ma żadnych skrupułów ani zahamowań przed obrażaniem innych ludzi. Ciężko stwierdzić jednoznacznie czy zdają sobie oni sprawę z konsekwencji czynów, gdyż obronią się ich rozumieniem wolności słowa i rzekomą nietykalnością w sieci. Jeśli obawiają się weryfikacji ich tożsamości, użyją fałszywej. Jak będzie trzeba, stworzą multum kont, by istniało swego rodzaju hejterskie dziedzictwo. Tego typu ludzie zawsze „nic takiego nie robią” i „nic takiego nie mówią”. Pozycja ofiary jaką przyjmują zapewne ma podłoże psychologiczne i wynika z wykluczenia społecznego. Nie pytajmy już czy oni myślą o tym co czują obrażane osoby, ich rodziny, pracodawcy czy ktokolwiek bliski. To dla tych osób nie miało i nie będzie nigdy mieć znaczenia. Zaprzeczenie mojej hipotezy usłyszeć będzie można najprawdopodobniej jedynie wtedy, gdy dojdzie do konfrontacji na rozprawie, bo skrucha poprawia sytuację oskarżonego – przynajmniej tak mówił adwokat. Także powiedzmy sobie wprost – hejt był, jest i będzie. Jeżeli idzie on w parze że stalkingiem w szerokim ujęciu tej frazy, mamy do czynienia z przestępstwem. Nie bagatelizujmy „pisaniń w Internecie” , bo żyjemy w czasach, gdzie prawdziwy sztylet w serce dostaniemy właśnie poprzez wirtualny świat, przez wiadomość tekstową bądź głosową. Mam szczerą nadzieję, lecz bez pewności, że takich Aleksandrów K. już nie ma w świecie piłki kobiecej w Polsce. W tak zakrojonym spektrum jeszcze można marzyć… Zgłaszajmy każdy przypadek takiej patologii i dążmy do ukarania winnych, dbając o tych, na których zdrowiu psychicznym nam zależy. W tej konkretnej sprawie bez ofiar się nie obyło, ale póki możemy to zapobiegajmy rozwojowi tego syfu.

 

 

 

Michał Nadrowski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!