Raz, dwa, trzy – lider w Hisingen
Damallsvenskan Ligi Świat

Raz, dwa, trzy – lider w Hisingen

kafkaf

Rosa Kafaji od wielu tygodni imponuje fenomenalną formą (Fot. Bildbyrån)

Nie ma sensu zaklinanie rzeczywistości: za nami prawdopodobnie najmniej atrakcyjna piłkarsko kolejka Damallsvenskan w obecnej kampanii. Tyle dobrego, że akurat w ten weekend uwaga wielu kibiców naszej dyscypliny skupiona była na kończących się właśnie rozgrywkach topowych, europejskich lig, gdzie w rolach głównych wystąpiło zresztą wiele byłych i obecnych reprezentantek Szwecji. Jeśli zatem należycie do grona tych, którzy – oczywiście w drodze wyjątku – zdecydowali się poświęcić więcej uwagi mistrzowskiemu pożegnaniu Magdaleny Eriksson z Londynem lub długo wyczekiwanemu powrotowi Kosovare Asllani w zwycięskich derbach Mediolanu, to dobra wiadomość jest taka, że na rodzimym podwórku wcale nie macie tym razem aż tak wiele do nadrabiania. Choć nie jest również tak, że na szwedzkich stadionach nie działo się absolutnie nic. Ot, na przykład Linköping postanowił dostarczyć swoim kibicom nadprogramowych emocji i do przerwy przegrywał na własnym boisku z Kalmarem. Tak, wydaje się to absolutnie niewiarygodne, ale żadnej pomyłki bynajmniej tu nie ma. W drugiej połowie sprawy w swoje ręce postanowiła wziąć jednak Yuka Momiki, ale pomimo dwóch goli jej autorstwa fani LFC o komplet punktów w rywalizacji z czerwoną latarnią ligi drżeć musieli w zasadzie do ostatniej akcji meczu. A gdyby tylko Violah Nambi okazała się nieco bardziej precyzyjna, to kto wie, czy oto nie bylibyśmy świadkami największego piłkarskiego upsetu tej wiosny.

Sporo obiecywaliśmy sobie po potyczce lidera z wiceliderem, ale starcie na wypełnionej niemal po brzegi LF Arenie mocno rozczarowało. Nie mogło jednak być inaczej, skoro jedna drużyna na mecz właściwie nie dojechała i ku rozpaczy miejscowych kibiców mowa tu o gospodyniach. Podopieczne trenera Carlssona zderzyły się z rozpędzonym Häcken na tyle boleśnie, że w piątkowy wieczór nie potrafiły wykreować sobie choćby jednej dogodnej sytuacji, ani razu nie strzeliły w światło bramki Jennifer Falk, a jedyny tego dnia rzut rożny wywalczyły dopiero w 88. minucie gry. Kwadrans wcześniej czerwony kartonik obejrzał zresztą szkoleniowiec klubu z Norrbotten, który w taktycznej potyczce ze swoim vis-a-vis w osobie Roberta Vilahamna okazał się równie bezradny, co jego podopieczne na murawie. Gościnie z Västergötland pokazały za to, że z wypuszczonego w mało przyjemnych okolicznościach zwycięstwa z Rosengård udało się wyciągnąć właściwe wnioski, a zaproponowana przez sztab z Hisingen terapia okazuje się nadzwyczaj skuteczna. Kolejny już raz kapitalną formą błysnęła na lewej flance defensywy Anna Sandberg, okraszoną jeszcze jednym czystym kontem perfekcję zaprezentował nam duet stoperek Luik – Rybrink, ale największe show i tak zrobiła Rosa Kafaji. A potrzebowała do tego zaledwie 184 sekund, jednego fenomenalnego kopnięcia lewą nogą i jednego prawą. Dwa przepiękne gole najwyraźniej całkowicie odebrały zawodniczkom z LF Areny ochotę do gry, pierwsza w sezonie porażka Piteå stała się faktem, a Häcken – nawet grając w trybie nieco oszczędnościowym – bez większych problemów dowiózł bezpieczny wynik do końcowego gwizdka, dzięki czemu od teraz to Osy z Hisingen spoglądają z góry na goniący je ligowy peleton.

A co tam słychać u beniaminków? Växjö z Uppsalą strzeliły sobie wzajemnie po trzy prawidłowe gole, ale w meczowym protokole… zremisowały 2-2 i nic dziwnego, że obie strony odczuwały z tego tytułu całkiem spory niedosyt. Powody do zadowolenia także się jednak znalazły; po stronie gospodyń dostarczyły ich przede wszystkim Dessi Dupuy, Alexandra Jonasson oraz Evelyn Ijeh, zaś wśród rywalek Klara Folkesson i Matilda Kristell. Ta ostatnia miała szczególną okazję do świętowania, gdyż trafienie z 78. minuty było jednocześnie jej pierwszym na poziomie Damallsvenskan. I możemy przypuszczać, że pozostanie ono na długo w jej pamięci, gdyż jak przyznała z rozbrajającą szczerością sama zainteresowana, celny strzał był tak naprawdę nieudaną próbą dośrodkowania. Cóż, w futbolu czasami po prostu trzeba mieć trochę szczęścia. Na jego brak narzekać mogą za to w Norrköping, bo choć przyjezdne z Brommy tylko raz poważnie zagroziły bramce Sofii Hjern, to komplet punktów i tak pojechał z nimi do zachodniego Sztokholmu. Hitem poniedziałkowego grania miała być rywalizacja Kristianstad z Hammarby. Oba zespoły przystępowały do bezpośredniego starcia z identycznym dorobkiem i ten stan rzeczy ani trochę nie zdezaktualizował się po rozegraniu dziesiątej serii spotkań. W pewnym momencie mogło się wydawać, że to podopieczne trenera Pinonesa-Arce sięgną w tej potyczce po komplet punktów, ale gdy w 83. minucie udało im się wreszcie skutecznie przełamać defensywę rywalek, to piłkarki ze stolicy najwyraźniej uznały, że robota na dziś została wykonana i teraz wystarczy już tylko poczłapać sobie po murawie w wyczekiwaniu na końcowy gwizdek. Taktyka ta okazała się jednak mocno chybiona, a wyraźnie podrażnione gospodynie nie tylko wyrównały stan rywalizacji, ale miały jeszcze dwie wyborne piłki meczowe, aby to im udało się ostatecznie sięgnąć po pełną pulę. I gdyby nie ekwilibrystyczne interwencje odpowiednio Evy Nyström i Anny Tamminen na linii bramkowej, to tak zapewne by się stało. Przybyłym do północno-wschodniej Skanii fanom Bajen nastroje regularnie poprawiały jednak informacje napływające ze Stadionu Olimpijskiego w Sztokholmie, gdzie w równolegle rozgrywanym meczu Djurgården tracił kolejne gole w starciu z Vittsjö. Co ciekawe, w barwach ekipy z okolic Hässleholm po raz pierwszy w tym roku na listę strzelczyń wpisały się solidarnie Markstedt i Sällström, a to bez względu na okoliczności zawsze zwiastuje kłopoty rywalkom drużyny Ulfa Kristianssona.


Komplet wyników:


Statystyki indywidualne:


Statystyki drużynowe:


Przejściowa tabela:

dam2

Jared Burzynski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!