Czekaliśmy na nie cztery miesiące, ale koniec końców się doczekaliśmy. Piłkarki czternastu klubów Damallsvenskan wróciły na ligowe boiska po długiej, zimowej przerwie, choć pogoda w miniony weekend do aktywności na świeżym powietrzu bynajmniej nie zachęcała.
Dość powiedzieć, że tylko na dwóch stadionach w Skanii termometry pokazywały dodatnie wartości, a w takim Norrköping absolutny debiut miejscowego klubu w najwyższej klasie rozgrywkowej odbył się w towarzystwie przenikliwego mrozu (odczuwalnego na poziomie dziesięciu kresek poniżej zera) i śnieżnej zamieci. Tym większy szacunek należy się niemal dwóm tysiącom widzów, którzy nie tylko pojawili się na trybunach Platinumcars Areny w całkiem okazałej liczbie, ale przez niemal cały mecz entuzjastycznie wspierali swoje ulubienice niesłabnącym dopingiem. Inna kwestia, że w tak niesprzyjających warunkach każdy sposób na rozgrzanie się wydawał się całkiem sensowny. Z punktu widzenia trenera Fredheima zdecydowanie najważniejszą informacją jest jednak fakt, że w starciu dwóch beniaminków to jego podopieczne okazały się lepsze od rywalek z Växjö o dokładnie jedno trafienie, zapisując w ten sposób na swoim koncie trzy bezcenne punkty. A te, szczególnie mając na uwadze na kim zostały zdobyte, już za kilka miesięcy mogą okazać się zdecydowanie bardziej istotne niż dziś ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Na początku sezonu warto unikać niepotrzebnych strat, ale choć wszyscy wydają się o tym wiedzieć, to teorię nie zawsze udaje się skutecznie połączyć z praktyką. Już w piątek na własnej skórze przekonały się o tym piłkarki broniącego tytułu Rosengård, zaledwie remisując u siebie z mocno przetrzebionym kontuzjami Piteå. Czy wynik ten możemy uznać za niespodziankę? Z pewnością tak, bo nawet jeśli mistrzynie z Malmö niekoniecznie imponowały ostatnimi czasy formą, to jednak w tym starciu zdecydowanie na ich barkach ciążyła nie zawsze wygodna rola faworytek. Oba gole na stadionie w stolicy Skanii padły po stałych fragmentach gry; prowadzenie gospodyniom tuż po przerwie zapewniła Loreta Kullashi, a do remisu w 85. minucie doprowadziła strzałem głową najniższa na placu gry Hanna Andersson. Dobrą informacją z perspektywy kibiców Rosengård był z pewnością pierwszy po wielomiesięcznej przerwie występ Caroline Seger, choć w grze kapitanki reprezentacji Szwecji brak rytmu meczowego był niestety aż nadto widoczny. Inna kwestia, że miejsce nieco bardziej doświadczonej koleżanki zajęła na liście kontuzjowanych Olivia Schough, która swój udział w piątkowym meczu musiała zakończyć jeszcze przed przerwą. Nietęgie miny mają po weekendzie otwarcia także sympatycy Häcken, którzy chyba nawet w najmniej optymistycznych scenariuszach nie zakładali domowej porażki z nieobliczalnym, ale jednak zdecydowanie słabszym kadrowo Djurgården. Piłkarki trenera Pålssona zaprezentowały jednak na Bravida Arenie solidny, zdyscyplinowany futbol i nawet jeśli w końcówce gospodynie mocno przycisnęły, to trudno powiedzieć, aby sukces Dumy Sztokholmu w Hisingen był wyłącznie dziełem przypadku. A gdy przypomnimy sobie dynamiczną strzelczynię zwycięskiego gola Alice Bergström, niesamowicie kreatywną w środku pola Tovę Almqvist, liderkę defensywy z prawdziwego zdarzenia Matildę Plan, czy wreszcie kapitalnie interweniującą w sytuacji sam na sam z Anvegård Hedvig Lindahl, to możemy nawet dojść do nieoczywistego, lecz uprawnionego wniosku, że wygrał zespół, który zwyczajnie bardziej na ten rezultat zasłużył.
Jak to w przyrodzie bywa, jedni punkty tracą, a inni na tym zyskują. Kibice Hammarby najpierw zorganizowali swoim piłkarkom iście królewskie powitanie, a następnie obejrzeli … 45 minut futbolowych szachów, podczas których zawodniczki Bajen i Vittsjö niemal bezbłędnie realizowały taktyczne założenia obu szkoleniowców. W drugiej połowie na murawie popularnego Kanalplan stworzyło się zdecydowanie więcej przestrzeni, co najpierw mogła wykorzystać Clara Markstedt, ale jej strzał doskonale sparowała Tamminen. Interwencja ta okazała się być o tyle kluczowa, że po chwili zamiast 0-1 zrobiło się 1-0, a na listę strzelczyń wpisała się niezawodna Madelen Janogy. Strzelony przez gospodynie gol okazał się momentem zwrotnym, gdyż od tej pory na boisku istniało już tylko niesione żywiołowym dopingiem z trybun Hammarby, a rezerwowe tego dnia Vinberg i Hasund przypomniały nam o tym, jak szeroką i wyrównaną kadrą dysponuje tej wiosny trener Pinones-Arce. W fotelu przeznaczonym dla liderek po pierwszej serii spotkań wygodnie rozsiadły się jednak piłkarki Linköping, które w nadspodziewanie dobrym stylu pokonały na Behrn Arenie tradycyjnie już przebudowane zimą Örebro. Podobnie jak przed rokiem, o sile drugiej linii ekipy z Östergötland niezmiennie decydują Yuka Momiki oraz Olga Ahtinen, a jedyna różnica polega na tym, że tym razem z ich fenomenalnych podań najlepszy możliwy użytek robią nie Vangsgaard i Simonsson, lecz Tandberg oraz Kapocs. Ofensywa LFC najwyraźniej nie zamierza jednak zwalniać tempa, choć jeszcze poważniejszy test czeka je już w kolejny piątek, kiedy to trochę niespodziewany, ale żądny kolejnych wyzwań lider podejmie na własnym boisku wyraźnie podrażnionego mistrza z Malmö. Równie trudne zadanie czeka także na zawodniczki z Närke, które z kolei będą szukały pierwszych w sezonie punktów w rywalizacji z zaskakująco powtarzalnym na tym etapie sezonu Djurgården. Zdecydowanie bardziej łagodnie w nowe rozgrywki wchodzi natomiast Kristianstad, choć wyjazd na LF Arenę w dalekim Piteå zapowiada się zdecydowanie bardziej wymagająco niż sobotnie starcie z Kalmarem, które podopieczne islandzkiej trenerki Gunnarsdottir bez większych turbulencji rozstrzygnęły jeszcze w pierwszej połowie, a w rolach głównych raz jeszcze wystąpił niezastąpiony, międzynarodowy tercet Petrovic – Alanen – Viens.
Komplet wyników:
Statystyki indywidualne:
Statystyki drużynowe:
Przejściowa tabela: