Tydzień spełnionych nadziei
Publicystyka Świat

Tydzień spełnionych nadziei

gerswe2

Szwedzka kadra bardzo udanie zainaugurowała mundialowy rok (Fot. SvFF)

 Koniec reprezentacyjnego okienka to tradycyjnie czas podsumowań i luźnych wniosków, wśród których tym razem zdecydowanie dominują pozytywne tony. Nie ma się jednak czemu dziwić, gdyż chińsko-niemiecki dwumecz wypadł ze szwedzkiej perspektywy naprawdę obiecująco i szczególnie wtorkowa potyczka w Duisburgu może stanowić dla nas niezwykle istotny punkt odniesienia na kilka najbliższych miesięcy. Jasne, w futbolu każde kolejne starcie to zupełnie osobna historia i z całą pewnością nie możemy liczyć na to, że już w tej chwili dysponujemy drużyną, która choćby jutro mogłaby wyruszyć na Antypody podbijać piłkarski świat. Z drugiej jednak strony, co przytomnie zauważyła Magdalena Eriksson, takie mecze mocno budują pewność siebie, a w momentach największej próby kwestie mentalne często potrafią stanowić różnicę między zwycięstwem i porażką. A ten drobny szczegół może już niebawem okazać się nadzwyczaj istotny. Czego zatem nauczyły nas gościnne, zimowe występy w Marbelli i Duisburgu?

1. Boki defensywy wcale nie muszą okazać się na mundialu naszym największym problemem. Stara, sportowa prawda mówi, że nowe bohaterki rodzą się zazwyczaj pod nieobecność gwiazd i dokładnie ten motyw mogliśmy zaobserwować ostatnio w kadrze Petera Gerhardssona. Urazy Hanny Glas i Amandy Nildén niejako zmusiły selekcjonera do zainicjowania szeroko zakrojonych poszukiwań, a te okazały się nadspodziewanie owocne. Stina Lennartsson dała przeciwko Niemkom występ życia, pozytywne impulsy obejrzeliśmy także ze strony Hanny Lundkvist, a w kolejce czekają jeszcze wciąż nieoszlifowane brylanty w osobach Sandberg oraz Wijk.

2. Raz jeszcze przekonaliśmy się, że potrafimy zagrać solidny, zdyscyplinowany futbol przeciwko topowym rywalkom. I o ile w październiku w Kordobie pomysłu i energii wystarczyło nam na niespełna trzydzieści minut, o tyle w starciu z Francją i Niemcami po raz pierwszy od niepamiętnych czasów w zasadzie stłamsiliśmy motorycznie nasze przeciwniczki. A te ostatnie, co naprawdę warto podkreślać, także zaprezentowały się pod tym względem z całkiem niezłej strony, co jeszcze bardziej uwydatnia, jak wielką pracę wykonały w tej materii reprezentantki Szwecji.

3. Nie będziemy używać przesadnie wzniosłych słów, ale sztab Petera Gerhardssona niezmiennie potrafi wycisnąć z tej kadry to, co najlepsze. I to zarówno w ujęciu zespołowym, jak i indywidualnym. Pamiętacie pomysł z przesunięciem Liny Hurtig na dziewiątkę, z czego później chętnie korzystano także w Turynie? Płynną zmianę ustawienia z przejściem na defensywne 1-4-4-1-1, gdy rywalki rozgrywają atak pozycyjny? Kosovare Asllani i Stinę Blackstenius w nowych boiskowych rolach? Że o stałych fragmentach gry nawet nie wspomnimy, gdyż jest to zbyt oczywiste. Teraz do tego wszystkiego możemy dodać kapitalne wejście Julii Zigiotti, która zaprezentowała się nam w środku pola i dała jasny sygnał, że i w tym sektorze boiska może stanowić naprawdę ciekawą alternatywę. Zaraz obok Angeldal, Seger, Rubensson, czy nawet Björn. No, naprawdę nie wygląda to źle.

4. Jeżeli w defensywie najwięcej uwag kierujemy pod adresem Magdaleny Eriksson, to oznacza to mniej więcej tyle, że … jest dobrze. Kapitanka Chelsea ma teraz niewątpliwie turbulentny czas i to zarówno pod względem sportowym, jak i osobistym (nawiązujemy tu do przeciągających się perturbacji kontraktowych), ale o jej dyspozycję na mundialu powinniśmy być względnie spokojni bez względu na dalszy rozwój wypadków. Skoro jesteśmy już przy środkowych obrończyniach, to humory nieco popsuła nam także niefortunna kontuzja Amandy Ilestedt, ale pierwsze informacje płynące z Paryża podpowiadają, że uraz ten może okazać się mniej groźny niż początkowo zakładaliśmy. A taki splot wydarzeń może paradoksalnie równać się temu, że latem będziemy dysponować dwójką doświadczonych i nie aż tak bardzo zmęczonych sezonem klubowym stoperek. Czyli co, znów win-win?

5. Fridolina Rolfö liderką kadry jest. Zawodniczka, która dopiero co podpisała nową umowę w Barcelonie, tydzień w tydzień czaruje swoją grą na hiszpańskich boiskach, ale w reprezentacji póki co zdecydowanie bardziej cechowała ją solidność niż wirtuozeria. I jeśli ktoś w najtrudniejszych momentach brał na siebie odpowiedzialność za wynik, to zdecydowanie najczęściej była to Asllani, a w drugiej kolejności Blackstenius, czy nawet Angeldal. W starciu z Niemkami Rolfö w zasadzie od pierwszej do ostatniej minuty była na placu gry liderką z prawdziwego zdarzenia i jeśli mecz ten miał dać nam odpowiedź na pytanie, czy piłkarka Dumy Katalonii jest już gotowa do pełnienia w kadrze tej niezwykle istotnej roli, to weryfikacja ta przebiegła jednoznacznie pomyślnie. A przecież nie zaszkodzi zabrać ze sobą na mundial więcej niż jedną liderkę. Jak nie wierzycie, to zapytajcie Amerykanek lub Angielek.

6. Żeby nie było tak pięknie i wesoło, do kuriozalnej sytuacji doszło podczas zgrupowania kadry B, gdzie dwie zawodniczki postanowiły zawinąć się do domów jeszcze przed rozegraniem meczu z Włoszkami, na dodatek nie informując nikogo o swojej decyzji. I nawet jeśli doskonale rozumiemy fakt, że już w niedzielę Angel Mukasa i Loreta Kullashi mają być do dyspozycji trenerki Slegers na niezwykle istotny i prestiżowy z perspektywy Rosengård mecz przeciwko Kristianstad, to jednak nie da się ukryć, iż komunikacja na linii Yvonne Ekroth – Therese Sjögran mogła, a nawet powinna być zdecydowanie lepsza. A pytanie, czy któraś z dezerterek otrzyma jeszcze szansę występu w reprezentacyjnej koszulce, pozostaje na te chwilę bez odpowiedzi.

7. Warto jeszcze nadmienić, że zaplecze pierwszej reprezentacji w starciu z Włoszkami zaprezentowało się bez rewelacji (1-3, honorowe trafienie Bergman Lundin z rzutu karnego), a humoru nie poprawiły nam także młodzieżówki. Dziewiętnastki solidarnie dostały po trzy gole od Hiszpanek i Niemek, kadra rocznika -05 nie potrafiła pokonać kolejno Węgierek i Czeszek, a prowadzona przez Lottę Hellenberg reprezentacja U-17 (z którą wiązaliśmy i wciąż wiążemy przecież pewne nadzieje) dwumecz z Węgierkami zagrała na zero z przodu. I chyba czas na dobre przyzwyczajać się do obrazka, w którym szwedzki futbol reprezentacyjny przypomina efektowną willę, zdecydowanie najlepiej prezentującą się jednak od zewnątrz. Bo wyniki kadry A, podczas kadencji Gerhardssona osiągane zresztą zdecydowanie ponad stan, mocno zakłamują rzeczywistość, z którą prędzej niż później i tak przyjdzie się nam zmierzyć. A coraz więcej wskazuje na to, że zderzenie ze wspomnianą nową normalnością może okazać się dla niezbyt uważnych obserwatorów nadzwyczaj bolesne. Bo żyć ponad stan zdecydowanie nie da się w nieskończoność.

Jared Burzynski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!