Szwedzki koncert w Duisburgu [WIDEO]
Reprezentacje Świat

Szwedzki koncert w Duisburgu [WIDEO]

contentmedium
Stina Blackstenius jako jedyna trafiła do siatki na boisku w Duisburgu (Fot. Bildbyrån)

 

 Wtorkowy wieczór w Duisburgu rozpoczął się cokolwiek zabawnie, bo od odegrania bardzo oryginalnej wersji szwedzkiego hymnu. Sytuacja ta z miejsca przywołała uśmiechy na twarze piłkarek i kibiców ze Skandynawii, gdyż naprawdę niełatwą sztuką było dopasowanie się do rytmu ustalonego przez organizatora. Szczególnie, że w roli dyrygentki niebiesko-żółtego chóru nie mogły wystąpić na przykład Elin Rubensson lub Olivia Schough, co zapewne mocno ułatwiłoby sprawę. Problemy z rytmem zupełnie zniknęły jednak wraz z pierwszym gwizdkiem holenderskiej sędzi, dzięki czemu przez kolejne dwie godziny mieliśmy niewątpliwą przyjemność delektować się fantastycznym, piłkarskim widowiskiem, w którym właściwie wszystkie główne role obsadziły między sobą podopieczne Petera Gerhardssona. Nasza kadra przyjechała na teren wicemistrzyń Europy i wiceliderek rankingu FIFA jak po swoje i choć grające w składzie zbliżonym do optymalnego Niemki wcale nie prezentowały się źle, to na ich tle Szwedki zagrały po prostu koncertowo. Do pełni szczęścia zabrakło może tylko gola, choć jeszcze przed przerwą futbolówkę w siatce Merle Frohms zdołała umieścić Stina Blackstenius. Prowadząca to spotkanie Shona Shukrula, zgodnie z sugestią swojej asystentki, zdecydowała się jednak odgwizdać spalonego i choć z perspektywy trybun sytuacja ta wyglądała absolutnie czysto, to jednak powściągliwa reakcja szwedzkiej ławki może sugerować, że koniec końców racja mogła znajdować się po stronie pani arbiter. Bez względu na to, napastniczce Arsenalu i tak należą się pochwały za idealne wyjście na pozycję, a także przytomne i precyzyjne uderzenie głową. Gdyby jednak w tym miejscu zacząć wystawiać naszym kadrowiczkom indywidualne laurki za pojedyncze zagrania, to zabawa ta ciągnęłaby się w nieskończoność. Bo w grze ekipy Gerhardssona tego wieczora słabych punktów w zasadzie nie było.

 Jeszcze kilka dni temu zastanawialiśmy się jak wypadnie prawdopodobnie najpoważniejszy dotychczas reprezentacyjny test Zeciry Musovic, a tymczasem okazało się, że golkiperka Chelsea przez ponad dziewięćdziesiąt minut musiała radzić sobie z zaledwie jednym strzałem w światło bramki (na dodatek zblokowanym wcześniej przez szwedzką defensywę). Do tego doszły jeszcze dwa skuteczne piąstkowania po kornerach, jedno przytomne wyjście na przedpole i trochę szczęścia po minimalnie niecelnym strzale z dystansu Liny Magull. No cóż, nie będzie przesady w stwierdzeniu, że zdecydowanie bardziej intensywne były z perspektywy Musovic niedawne mecze przeciwko Reading czy Liverpoolowi, co potwierdza jedynie tezę, że osłabiona brakiem kontuzjowanej Ilestedt formacja obronna spisała się na medal. I o ile jeszcze w czwartek mieliśmy sporo uwag w zakresie niedokładności oraz braku dyscypliny, o tyle dziś wszystko funkcjonowało niczym dobrze naoliwiona maszyna. I nawet jeśli Magdalenie Eriksson przytrafił się jeden kompletnie niepotrzebny pass prosto pod nogi rywalki, to takie kiksy musimy zwyczajnie wrzucić w koszty. Bo jak doskonale wiadomo, mecze perfekcyjne trafiają się raz na dekadę, a my swój limit na lata dwudzieste wykorzystaliśmy już w Jokohamie, na inaugurację japońskich Igrzysk. Mówiąc już jednak całkiem serio, nie sposób nie wyróżnić indywidualnie debiutującej dziś w dorosłej kadrze Stiny Lennartsson, która przez niemal osiemdziesiąt minut bardzo dobrze wyłączała z gry najpierw Klarę Bühl, a następnie Svenję Huth. Brzmi całkiem zacnie jak na pierwszy taki mecz, prawda? Raz jeszcze na solidnym poziomie zaprezentowała się także Nathalie Björn, niejako zastępująca w wyjściowej jedenastce wspomnianą wcześniej Ilestedt. Defensorka Evertonu ponownie udowodniła jednak, że wielkie mecze i ponad dwadzieścia tysięcy kibiców rywala na trybunach stanowią dla niej wyłącznie dodatkową motywację i to właśnie ona sprawiała wrażenie pewniejszej w naszym duecie stoperek.

 Świetną partię w środku pola zagrała Filippa Angeldal, która chyba na dobre przyzwyczaiła nas do tego, że w reprezentacyjnej koszulce nie zdarza jej się schodzić poniżej określonego, na dodatek naprawdę wysokiego poziomu. W wygranej walce o dominację w centralnym sektorze równie dzielnie, co skutecznie sekundowała jej Elin Rubensson, a gdy w jej miejsce po godzinie gry pojawiła się Julia Zigiotti … wszyscy zaczęliśmy przecierać oczy ze zdumienia. Pomocniczka Brighton chyba przypomniała sobie najwspanialsze chwile spędzone w Hammarby i Göteborgu, pokazując nam prawdopodobnie najbardziej efektowne trzydzieści minut w całej swojej historii występów w kadrze. I to na dodatek grając w stosunkowo nowej dla siebie roli, co raz jeszcze pokazuje, jak skuteczny pod względem taktycznym potrafi być sztab Gerhardssona. Oklaskując kolejne heroiczne odbiory autorstwa Zigiotti, nie mogliśmy jednak przede wszystkim wyjść z podziwu, jak doskonale nasza kadra prezentuje się pod względem fizycznym. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, na tle zdecydowanie najlepszej pod względem motorycznym reprezentacji w Europie Szwedki wyglądały po prostu solidniej. I wyłączając może pierwsze dziesięć minut drugiej połowy, w tym aspekcie to gospodynie miały na murawie w Duisburgu niemałe problemy. A gdy Martina Voss próbowała przytomnie ratować sytuację taktyczną roszadą, w pobliżu szwedzkiej ławki czekała już uprzednio przygotowana odpowiedź, dzięki czemu cały czas to po naszej stronie znajdowała się inicjatywa. Gdy grasz z rywalem z najwyższej półki, nie możesz pozwolić mu na odnalezienie właściwego rytmu i sztuka ta udała się dziś podopiecznym Gerhardssona niemal bezbłędnie.

Na koniec kilka słów o Fridolinie Rolfö, która tego dnia do złudzenia przypominała najlepszą wersję siebie z hiszpańskich boisk. Pamiętacie jeszcze, jak podczas angielskiego EURO pod adresem gwiazdy Barcelony co i rusz pojawiały się głosy umiarkowanej krytyki? Dziś o niczym podobnym mowy być nie może, a liderka naszej kadry przedstawiła nam jednoznaczne argumenty za tym, że do roli tej jest w stu procentach gotowa nie tylko na papierze. Nieco mniej efektowny występ zaliczyła na przeciwległej flance Sofia Jakobsson, ale dla skrzydłowej z Kalifornii również był to swego rodzaju mecz na przełamanie i oby stał się on zapowiedzią lepszych czasów dla tej zawodniczki. I gdyby choć jedną ze stworzonych sytuacji udało się zamienić na gola, to pewnie byłoby jeszcze bardziej miło, ale z drugiej strony … jeśli na murawie w Duisburgu udaje się nam aż sześciokrotnie stworzyć doskonałą sytuację pod bramką Frohms, to chyba i tak nie ma za bardzo na co narzekać. Szczególnie, że dobrze skądinąd dysponowane przeciwniczki nie potrafiły zrewanżować się choćby jedną wykreowaną przez siebie setką. A że nie wpadło? Trudno, najwyżej wpadnie w sierpniu. Bo to właśnie wtedy najbardziej będzie liczyło się, aby w sytuacji sam na sam Blackstenius zmieściła futbolówkę po właściwej stronie słupka.

Szwedzka Piłka

gerswe

Jared Burzynski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!