Jeszcze kilka dni temu zastanawialiśmy się jak wypadnie prawdopodobnie najpoważniejszy dotychczas reprezentacyjny test Zeciry Musovic, a tymczasem okazało się, że golkiperka Chelsea przez ponad dziewięćdziesiąt minut musiała radzić sobie z zaledwie jednym strzałem w światło bramki (na dodatek zblokowanym wcześniej przez szwedzką defensywę). Do tego doszły jeszcze dwa skuteczne piąstkowania po kornerach, jedno przytomne wyjście na przedpole i trochę szczęścia po minimalnie niecelnym strzale z dystansu Liny Magull. No cóż, nie będzie przesady w stwierdzeniu, że zdecydowanie bardziej intensywne były z perspektywy Musovic niedawne mecze przeciwko Reading czy Liverpoolowi, co potwierdza jedynie tezę, że osłabiona brakiem kontuzjowanej Ilestedt formacja obronna spisała się na medal. I o ile jeszcze w czwartek mieliśmy sporo uwag w zakresie niedokładności oraz braku dyscypliny, o tyle dziś wszystko funkcjonowało niczym dobrze naoliwiona maszyna. I nawet jeśli Magdalenie Eriksson przytrafił się jeden kompletnie niepotrzebny pass prosto pod nogi rywalki, to takie kiksy musimy zwyczajnie wrzucić w koszty. Bo jak doskonale wiadomo, mecze perfekcyjne trafiają się raz na dekadę, a my swój limit na lata dwudzieste wykorzystaliśmy już w Jokohamie, na inaugurację japońskich Igrzysk. Mówiąc już jednak całkiem serio, nie sposób nie wyróżnić indywidualnie debiutującej dziś w dorosłej kadrze Stiny Lennartsson, która przez niemal osiemdziesiąt minut bardzo dobrze wyłączała z gry najpierw Klarę Bühl, a następnie Svenję Huth. Brzmi całkiem zacnie jak na pierwszy taki mecz, prawda? Raz jeszcze na solidnym poziomie zaprezentowała się także Nathalie Björn, niejako zastępująca w wyjściowej jedenastce wspomnianą wcześniej Ilestedt. Defensorka Evertonu ponownie udowodniła jednak, że wielkie mecze i ponad dwadzieścia tysięcy kibiców rywala na trybunach stanowią dla niej wyłącznie dodatkową motywację i to właśnie ona sprawiała wrażenie pewniejszej w naszym duecie stoperek.
Świetną partię w środku pola zagrała Filippa Angeldal, która chyba na dobre przyzwyczaiła nas do tego, że w reprezentacyjnej koszulce nie zdarza jej się schodzić poniżej określonego, na dodatek naprawdę wysokiego poziomu. W wygranej walce o dominację w centralnym sektorze równie dzielnie, co skutecznie sekundowała jej Elin Rubensson, a gdy w jej miejsce po godzinie gry pojawiła się Julia Zigiotti … wszyscy zaczęliśmy przecierać oczy ze zdumienia. Pomocniczka Brighton chyba przypomniała sobie najwspanialsze chwile spędzone w Hammarby i Göteborgu, pokazując nam prawdopodobnie najbardziej efektowne trzydzieści minut w całej swojej historii występów w kadrze. I to na dodatek grając w stosunkowo nowej dla siebie roli, co raz jeszcze pokazuje, jak skuteczny pod względem taktycznym potrafi być sztab Gerhardssona. Oklaskując kolejne heroiczne odbiory autorstwa Zigiotti, nie mogliśmy jednak przede wszystkim wyjść z podziwu, jak doskonale nasza kadra prezentuje się pod względem fizycznym. Choć brzmi to nieprawdopodobnie, na tle zdecydowanie najlepszej pod względem motorycznym reprezentacji w Europie Szwedki wyglądały po prostu solidniej. I wyłączając może pierwsze dziesięć minut drugiej połowy, w tym aspekcie to gospodynie miały na murawie w Duisburgu niemałe problemy. A gdy Martina Voss próbowała przytomnie ratować sytuację taktyczną roszadą, w pobliżu szwedzkiej ławki czekała już uprzednio przygotowana odpowiedź, dzięki czemu cały czas to po naszej stronie znajdowała się inicjatywa. Gdy grasz z rywalem z najwyższej półki, nie możesz pozwolić mu na odnalezienie właściwego rytmu i sztuka ta udała się dziś podopiecznym Gerhardssona niemal bezbłędnie.
Na koniec kilka słów o Fridolinie Rolfö, która tego dnia do złudzenia przypominała najlepszą wersję siebie z hiszpańskich boisk. Pamiętacie jeszcze, jak podczas angielskiego EURO pod adresem gwiazdy Barcelony co i rusz pojawiały się głosy umiarkowanej krytyki? Dziś o niczym podobnym mowy być nie może, a liderka naszej kadry przedstawiła nam jednoznaczne argumenty za tym, że do roli tej jest w stu procentach gotowa nie tylko na papierze. Nieco mniej efektowny występ zaliczyła na przeciwległej flance Sofia Jakobsson, ale dla skrzydłowej z Kalifornii również był to swego rodzaju mecz na przełamanie i oby stał się on zapowiedzią lepszych czasów dla tej zawodniczki. I gdyby choć jedną ze stworzonych sytuacji udało się zamienić na gola, to pewnie byłoby jeszcze bardziej miło, ale z drugiej strony … jeśli na murawie w Duisburgu udaje się nam aż sześciokrotnie stworzyć doskonałą sytuację pod bramką Frohms, to chyba i tak nie ma za bardzo na co narzekać. Szczególnie, że dobrze skądinąd dysponowane przeciwniczki nie potrafiły zrewanżować się choćby jedną wykreowaną przez siebie setką. A że nie wpadło? Trudno, najwyżej wpadnie w sierpniu. Bo to właśnie wtedy najbardziej będzie liczyło się, aby w sytuacji sam na sam Blackstenius zmieściła futbolówkę po właściwej stronie słupka.