[SZWEDZKA PIŁKA] : Piłkarka roku – Kosovare Asllani
Ligi Świat

[SZWEDZKA PIŁKA] : Piłkarka roku – Kosovare Asllani

player_01

Droga mi nie straszna – śpiewał swego czasu tytułowy bohater musicalu Herkules. I dokładnie te same słowa mogłaby spokojnie zanucić sobie nasza dzisiejsza bohaterka, gdyż to właśnie mocno kręte ścieżki sportowej kariery zaprowadziły ją na sam szczyt szwedzkiego futbolu. Co warte podkreślenia, dotarła tam po raz pierwszy na kilka miesięcy przed swoimi 34. urodzinami, co jedynie potwierdza, jak pełna przeszkód i wyzwań była ta podróż. Ale jeśli ktoś miał takiemu zadaniu podołać, to bez wątpienia tą osobą jest właśnie Kosovare Asllani.

Choć dorastała w Kristianstad, krajowej publiczności przedstawiła się jako piłkarka Linköping. Klub z Östergötland na zawsze stał się zresztą dla niej swego rodzaju przystanią i choć w relacji tej nie brakowało dni mocno burzliwych, to piłkarka i klub później wiązali się ze sobą aż trzykrotnie. Jednak to pierwszy pobyt w LFC okazał się w jej przypadku drogowskazem na dalszą część kariery. To właśnie wtedy poznaliśmy ją jako niepokorną nastolatkę, szybko obwołaną największym ofensywnym talentem, jakiego futbolowa Szwecja nie widziała od czasów Hanny Ljungberg. Kolejne lata to eksplozja formy na boiskach Damallsvenskan, spontaniczny wyjazd do USA i wreszcie ogromne rozczarowanie, gdy selekcjoner Thomas Dennerby podjął szokującą decyzję o pozostawieniu jej poza kadrą na niemiecki mundial. Wtedy wydawało się, że oto szansa na wywalczenie medalu najważniejszej piłkarskiej imprezy czterolecia właśnie wymknęła jej się z rąk, ale Kosse ani myślała się załamywać i dokładnie osiem lat później, na boiskach Francji, sama sobie ten medal wydarła. I to w stylu absolutnie wyjątkowym, bo w roli zdecydowanie najważniejszej zawodniczki w talii Petera Gerhardssona. I kto wie, czy to właśnie ta historia nie jest najlepszym możliwym podsumowaniem jej dotychczasowej kariery, która w dużej części polegała na podążaniu za kolejnymi celami. Wśód nich nie brakowało oczywiście takich, które długimi momentami wydawały się odległe, ale koniec końców z reguły znajdowały się w jej zasięgu.

Nie inaczej wyglądał w jej wykonaniu miniony rok. Wszystko zaczęło się w Madrycie, gdzie nie grała dużo, a większość czasu zabierało jej zmaganie się z problemami zdrowotnymi. I to zarówno tymi natury typowo sportowej, jak i nawracającymi infekcjami wirusowymi. Latem zamieniła hiszpańską stolicę na Mediolan i w nowej, nieoczywistej dla siebie lidze znów przedstawiła się kibicom w wielkim stylu, a wybór do najlepszej jedenastki rundy jesiennej był w jej przypadku wyłącznie formalnością. Do tego dochodzi jeszcze kadra, w której za kadencji Petera Gerhardssona dokonuje rzeczy wprost niebywałych. I naprawdę aż trudno uwierzyć, że to ta sama piłkarka, która przez poprzednich selekcjonerów była bezładnie rzucana po wielu pozycjach na boisku. To jej gol przyklepał nam awans na przyszłoroczny mundial, to jej akcja dała nam sensacyjne prowadzenie na boisku w Kordobie, wreszcie to jej postawa poprowadziła nas aż do półfinału trudnego i wymagającego EURO. I nie ma najmniejszego przypadku w tym, że pod nieobecność Caroline Seger to właśnie na jej ramieniu znalazła się kapitańska opaska. Bo dziś Kosovare Asllani to już nie niepokorna napastniczka, a liderka z prawdziwego zdarzenia. A do tego ofensywna pomocniczka, najlepiej czująca się u boku Stiny Blackstenius, Liny Hurtig, czy Fridoliny Rolfö. I jeśli marzy nam się jakikolwiek sukces na boiskach Australii i Nowej Zelandii, to najwyższy czas zakrzyknąć głośno: Kosse, prowadź!

 

player_02

Stina Blackstenius – kolejne z cudownych dzieci szwedzkiej piłki, które niezwykle długo czekało na realizację niemałego przecież potencjału. O sportowo-mentalnych perturbacjach w Montpellier 26-latka zdążyła już jednak na dobre zapomnieć, a okres spędzony w Linköping i Göteborgu pozwolił jej na nowo uwierzyć w siebie i swoją grę. Zwieńczeniem tego procesu był transfer do Arsenalu i to właśnie w północnym Londynie jej gwiazda rozbłysła wreszcie pełnią blasku, choć do pełni szczęścia brakuje jeszcze nieco lepszej skuteczności. W kadrze jest niepodważalnym pierwszym wyborem na pozycji numer dziewięć, choć za kadencji obecnego selekcjonera jej rola na boisku uległa wyraźnej zmianie, rzecz jasna z korzyścią dla wszystkich zainteresowanych. No, może z wyjątkiem rywalek szwedzkiej reprezentacji.

Magdalena Eriksson – to nie był jej najlepszy rok na boiskach FA WSL, a i tak na koniec rozgrywek znalazła się wśród kandydatek do jedenastki sezonu. I chyba ten jeden fakt mówi nam w zasadzie wszystko o jej sportowej klasie. Kapitanka Chelsea, jedna z ulubionych piłkarek Emmy Hayes, w niebieskiej części Londynu nie znajdzie się zapewne nawet jedna osoba, która wyobrażałaby sobie defensywę The Blues bez szwedzkiej stoperki. Pytanie tylko, co na ten temat sądzi sama zainteresowana, gdyż jej obecny kontrakt z mistrzem Anglii wygasa z końcem czerwca. W kadrze także miewała momenty lepsze i gorsze, ale chociażby w otwierającym EURO meczu z Holandią pokazała jak wysoko znajduje się jej sufit. A że nader często do niego doskakuje, to jedną z najbardziej newralgicznych stref boiska mamy raczej względnie zabezpieczoną.

Amanda Ilestedt – pamiętacie jeszcze czasy, gdy ochoczo tworzyliśmy alternatywną rzeczywistość, gdzie właśnie Ilestedt razem z Malin Levenstad miały stworzyć duet stoperek, który w kadrze na dobre zluzuje Nillę Fischer i Lindę Sembrant? Cóż, akurat ten scenariusz nigdy się nie zmaterializował, ale przynajmniej jedna z wymienionych ostatecznie stała się niezwykle istotnym punktem reprezentacji Szwecji. Droga do szczęścia wiodła przez Poczdam i Monachium, ale to paryska wiosna 2022 była jak dotąd zdecydowanie najbardziej efektownym czasem w jej karierze. Pewna w klubie, pewna w kadrze, jej wartość dodaną stanowią kapitalne statystyki przy stałych fragmentach i to pod obiema bramkami, o czym boleśnie przekonało się już naprawdę wielu nieszczęśników.

Fridolina Rolfö – ubiegłoroczna zwyciężczyni tym razem musi zadowolić się lokatą w finałowej piątce. W takiej stawce to jednak wciąż olbrzymie wyróżnienie, a fakt, że to właśnie pod jej adresem wygłaszanych było wiele krytycznych uwag podczas EURO pokazuje, jak wiele się od niej wymaga. Bo jej gra na angielskich boiskach wcale nie wyglądała przecież źle. Na taki status była piłkarka miedzy innymi Jitexu i Linköping zapracowała sobie jednak sama, a w kolejnych miesiącach poprzeczka wcale nie zostanie zawieszona niżej. Bo jeśli na co dzień jest się jednym z najważniejszych trybików katalońskiej maszynki do pięknego i efektownego wygrywania, to jakiekolwiek dodatkowe rekomendacje są tu zbędne. A warto nadmienić, że mówimy tu o zawodniczce, która podczas pobytu w Barcelonie do swoich największych atutów dołożyła jeszcze wszechstronność. No i precyzyjne dośrodkowania z bocznych sektorów.

Szwedzka Piłka

 

Jared Burzynski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!