Lanie, lanie i wakacje. Mistrz Szwecji najsłabszą drużyną fazy grupowej Ligi Mistrzyń
Publicystyka Świat UEFA Women's Champions League UEFA Womens Champions League

Lanie, lanie i wakacje. Mistrz Szwecji najsłabszą drużyną fazy grupowej Ligi Mistrzyń

mukasa
Angel Mukasa nie zaliczyła gwiezdnego występu na miarę Zeciry Musovic (Fot. Getty Images)

 Nie będziemy populistycznie pisać, że FC Rosengård jest najsłabszą drużyną fazy grupowej tegorocznej Ligi Mistrzyń. Nie byłoby to zresztą zgodne z prawdą, choć nieco bardziej smutny jest fakt, że za taki stan rzeczy możemy dziękować tylko i wyłącznie kontrowersyjnemu systemowi kwalifikacji, dzięki któremu w tej fazie rozgrywek pojawiają się takie wynalazki jak chociażby albańska Vllaznia. Bo niestety początek tegorocznej zimy mocno utwierdził nas w przekonaniu, że to właśnie z rywalkami tego pokroju może na tę chwilę równać się zespół, który dopiero co na szwedzkich boiskach sięgnął po pierwszy od trzynastu lat dublet. Przykre? Niestety prawdziwe.

Zbiorcze podsumowanie meczów mistrzyń Szwecji z Bayernem i Barceloną nie jest bynajmniej wynikiem lenistwa, a działaniem absolutnie przemyślanym. Bo z jakiej racji psuć sobie humor sześć razy, skoro można na przykład pięć? Tym bardziej, że relacje z potyczek piłkarek Renée Slegers z europejską czołówką można w zasadzie robić metodą kopiuj-wklej. I o ile na początku fazy grupowej przynajmniej końcowe wyniki były lepsze niż gra, a minimalne porażki w Monachium czy Lizbonie trochę zakłamywały rzeczywistość, o tyle z każdą kolejną serią spotkań tabela prezentowała się coraz gorzej. A my cały czas naiwnie łudziliśmy się, że może Angel Mukasa przedstawi się szerszej publiczności występem na miarę pamiętnego popisu Zeciry Musovic z Wolfsburgiem, że Gudrun Arnardottir obudzi w sobie ducha Glodis Perli Viggosdottir, skutecznie zamykając rywalkom bramę do pola karnego ekipy z Malmö, ale żadna z tych rzeczy nie miała miejsca. Co więcej, nawet liderki w osobach Schough, Holdt, czy Bredgaard z tygodnia na tydzień wykazywały jakby coraz mniej woli walki, a coraz więcej zniechęcenia i apatii. A pojedyncze przebłyski – jeżeli w ogóle miały miejsce – były dziełem tych, na które holenderska trenerka w trakcie sezonu stawiała raczej z konieczności. Ot, kolejny paradoks Damallsvenskan.

Oklaskiwać i podziwiać mogliśmy za to przeciwniczki, ale jak się nie ma co się lubi, to najwyraźniej trzeba polubić co się ma. Z niekłamanym podziwem oglądaliśmy zatem rozgrywającą swoją najlepszą rundę w karierze Carolin Simon, idealnie współpracujące ze sobą w drugiej linii Georgię Stanway oraz Sarę Zadrazil, czy wreszcie zaliczające kapitalne wejście do pierwszego zespołu osiemnastolatki: Franziskę Kett i Julię Landenberger. Tydzień później mogliśmy za to oklaskiwać katalońską maestrię i czuć pewnego rodzaju dumę, że częścią tak doskonale funkcjonującej maszyny jest między innymi szwedzka kadrowiczka Fridolina Rolfö. Choć akurat dziś w roli głównej wystąpiła nie ona, lecz Aitana Bonmati do spółki z Claudią Piną i Marioną Caldentey. Jasne, była piłkarka Linköping swojego trafienia na dobre zakończenie roku też się doczekała, ale to pomocniczki z Katalonii urzekły nas najbardziej, raz po raz rozmontowując defensywę Rosengård z taką gracją, że momentami przypominało to bardziej efektowną grę wideo niż prawdziwy futbol. Inna sprawa, że wśród gospodyń swoje chwile szczęścia miała dziś każda z zawodniczek z wyłączeniem bramkarki Gemmy Font, na listę strzelczyń wpisały się nawet obie stoperki, a resztek złudzeń niewielką grupę fanów ze Skanii jeszcze przed upływem inauguracyjnego kwadransa pozbawiła Asisat Oshoala. Wystarczy jednak szybkie spojrzenie na statystykę strzałów (30-1), celnych podań (795-240), czy posiadania piłki (70-30), żeby zrozumieć, iż na murawie w Barcelonie wystąpiła tylko jedna drużyna, które może z pełną powagą nazywać się ekipą na miarę występów w najbardziej prestiżowych rozgrywkach w Europie.

Nie tak dawno było całkiem głośno o mini-konflikcie pomiędzy Therese Sjögran i Peterem Gerhardssonem, w wyniku którego piłkarki Rosengård nie zostały puszczone na styczniowe zgrupowanie reprezentacji odbywające się poza oficjalnym okienkiem FIFA. Dyrektorka sportowa klubu z Malmö przekonywała, że jej zawodniczkom należy się przecież kilka tygodni wakacji i doprawdy trudno się z jej argumentami nie zgodzić. Szkoda tylko, że na w pełni zasłużone urlopy piłkarki ze Skanii udadzą się po serii występów, która nie przyniosła specjalnej chluby ani im samym, ani wizerunkowi szwedzkiego futbolu w Europie. Bo nawet jeśli nikt logicznie myślący nie oczekiwał walki o awans do ćwierćfinału, to jednak przegrywać też można na wiele różnych sposobów. A w Rosengård tym razem zdecydowali się postawić na ten zdecydowanie mniej atrakcyjny i chwalebny. Cóż, najwyraźniej czasami bywa i tak. Udanych wakacji, dziewczyny!

Szwedzka Piłka

fcrfcb

fcbfcr

Końcowa tabela Grupy D:

tabela

Jared Burzynski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!