„Żyłem w świecie, w którym z jednej strony gloryfikowano, a z drugiej nienawidzono kobiet. Wybrałem tę jaśniejszą stronę” [SCHOWANI CZY NIE – SZUKAM! #2]
Polska

„Żyłem w świecie, w którym z jednej strony gloryfikowano, a z drugiej nienawidzono kobiet. Wybrałem tę jaśniejszą stronę” [SCHOWANI CZY NIE – SZUKAM! #2]

 Nie będę ukrywać, że kiedyś w świecie kobiecej piłki kompletnie samego siebie nie widziałem. Moje podejście do tej sekcji futbolu było bardziej zbliżone do tego, jakie dziś śmiem nazywać „prostym” , a nawet „zacofanym”. Deprecjonowałem problemy, z jakimi borykały się Panie na boisku, jak i poza nim. Kilka czynników na przestrzeni lat sprawiło jednak, że choć postrzeganie niektórych kwestii się nie zmieniło i określenie o „obrocie o 180 stopni” byłoby zwyczajnie nieprawdziwe, przewartościowałem priorytety i niektóre zachowania wypleniłem, a niektóre zaimplementowałem lub wciąż wdrażam.

 

NO RESPECT FREESTYLE

 Przykre doświadczenia z okresu szkolnego przełożyły się na mój charakter chyba najbardziej. Choć teraz rozumiem, że nie ma w tym nic dobrego, kiedyś niezwykle żałowałem tego, że mój status w roczniku nie pozwalał na bycie jednym z oprawców. Aczkolwiek ciągła rola ofiary poniekąd wyszła mi na dobre. Wiem, że zabrzmi to nieco absurdalnie, ale przyzwyczajenie i czas na tyle dobrze leczyły rany, że głosy krytyki i warte dosłownie nic „pociski” przestały do mnie jakkolwiek trafiać. Lecz to było wówczas jeszcze za mało, więc zacząłem pracować nad sobą pod kątem umiejętności odbijania piłeczki. Nie jestem pewien, czy w ostatecznym rozrachunku przyniosło to więcej korzyści czy nieprzyjemności, ale nie grało to dla mnie roli – satysfakcja gwarantowana.

 Z racji na to, iż obelg nie szczędził mi praktycznie nikt, bez rozgraniczenia na płeć, każdemu dostawało się po równo. Wtedy równouprawnienie wydawało mi się niezwykle logiczne, ponieważ każdy zasługiwał na taki sam szacunek i jednocześnie na jego brak, jeśli nie potrafi go okazywać. Z czasem zaobserwowałem, że moje odpowiedzi zaczęły zamykać buzie napastników lub nawet wzbudzać w nich na tyle dużą agresję, że kilka razy „w mordę” się dostało. Nevermind, w dalszym ciągu nie było mi nawet przykro. I to akurat we mnie zostanie raczej do końca życia, choć to nie zawsze zdrowe. Wtedy jednak naprawdę głównie zależało mi na daniu do zrozumienia , że sprawianie przykrości to broń obusieczna.

‘ Z racji na to, iż obelg nie szczędził mi praktycznie nikt, bez rozgraniczenia na płeć, każdemu dostawało się po równo. Wtedy równouprawnienie wydawało mi się niezwykle logiczne, ponieważ każdy zasługiwał na taki sam szacunek i jednocześnie na jego brak, jeśli nie potrafi go okazywać.’

 

WYCHOWAŁY MNIE KOBIETY

 Trzeba dodać do poprzedniej części, że od zawsze więcej krzywdy wyrządzali mi mężczyźni. Nie wiem, jak to było u Was w szkole, lecz dziewczyny głównie potrafiły się zaśmiać, aczkolwiek zdarzały się i te z bardziej ciętym językiem, którym z miejsca niesłusznie przypisywano łatkę „patologii”. No tak, bo kobieta nie może rzucić soczystą k***ą. Wracając, nieporównywalną do szkolnych doświadczeń krzywdę wyrządził mi ojciec, zostawiając mnie i mamę, kiedy jeszcze uczęszczałem do przedszkola. Nie chcę wyciągać tu wszystkich akcji, ale jak można się domyśleć, alkohol miał w tym swój czynny udział. Ojciec później próbował tworzyć iluzję, że w ogóle go interesujemy, ale szybko wypisał się z naszego życia, gdy do gry weszło płacenie alimentów. Tatą nigdy ten człowiek był, bo na takie miano się pracuje całe życie.

Rolę drugiego rodzica pełniła zawsze babcia. Ogólnie dochodzę do konkluzji, że w przypadku mojej rodziny płeć męska to jednym słowem nieporozumienie. Może tez dlatego zbytnio nie upatrywałem wzorców w żadnym z nich, a właśnie w wyżej wspomnianych już „rodzicach”. Z czasem jednak moja pasja, jaką od małego był futbol, poniekąd zaczął się gryźć się z idealnym obrazem mojej mamy. Nie pozwalała wychodzić z domu po ciemku, bo „zawsze niebezpieczeństwo gdzieś grasuje”. Sama gra w piłkę przyprawiała ją o zawrót głowy, ponieważ „na pewno sobie coś zrobię”. Nie obwiniam jej, od zawsze każdy zarzucał jej nadopiekuńczość, ale pielęgniarki chyba już tak mają 😉

‘W liceum jednak opanował nas szok kulturowy, gdy na fakultety z piłki nożnej uczęszczać zaczęła dziewczyna.’

 

GDZIE WY GRACIE W TĘ PIŁKĘ?”

 Poświęcając się na dobre w gimnazjum ukochanemu sportowi, nie zastanawiałem się nawet, czy dziewczyny go uprawiają. Odpowiedź przecież dawano mi na zajęciach wychowania fizycznego. Krótko, zwięźle i na temat – chłopaki mieli rzucaną „gałę” , a dziewczyny na aerobik. No zastanawiające, na jakim etapie płeć piękna dostawała już do zrozumienia, w jakim konkurencjach jest ich miejsce, hmmm… Żenada, ale każdy chyba to miał u siebie w szkole. W liceum jednak opanował nas szok kulturowy, gdy na fakultety z piłki nożnej uczęszczać zaczęła dziewczyna. Chyba każdy może się domyślać, jak „po dżentelmeńsku” przewartościowaliśmy naszą grę.

Agresja z murawy praktycznie zniknęła, piłką grało się głównie po ziemi, by przypadkiem nie otrzymała ciosu. Co dostawaliśmy od niej w zamian? Wślizgi, kopy po nogach czy też z futbolówki w męski „słaby punkt”. Któregoś dnia po zajęciach nawet przeprowadziłem z kumplem rozmowę na temat, czy nie powinniśmy grać normalnie? Nie był zainteresowany, lecz ja tak. Dlatego też na następnej lekcji w trakcie walki bark w bark z żeńskim „rodzynkiem” kolokwialnie to ujmując „pociągnąłem jej z bara”. Odleciała na jakieś dwa metry, mimo, iż nie ważyłem więcej niż 65 kg. Przestraszyłem się, nauczyciel w mej opinii słusznie zrobił mi suszarkę. A ona? Od razu wstała, zbiła pionę i było w porządku. Może wstydziła się powiedzieć, ale widać, że chciała gry takiej, jaka miała miejsce na co dzień.

Wtedy też pierwszy raz usłyszałem o Ekstralidze, Katarzynie Kiedrzynek, Ewie Pajor. Olśnienie przyszło natychmiastowo.

 Kiedyś zagadałem ją i z ciekawości zapytałem, czy trenuje w jakimś w klubie. Bowiem nie prezentowała się wcale gorzej od nas, „potężnych” chłopaków. Rzecz jasna nie kojarzyłem w ogóle nazwy klubu, więc poszperałem w Internecie. I wow, w każdym większym mieście były już kluby dla dziewcząt, nabory prowadzono cały czas. Wtedy też pierwszy raz usłyszałem o Ekstralidze, Katarzynie Kiedrzynek, Ewie Pajor. Olśnienie przyszło natychmiastowo. Jak się niedługo później okazało, w lidze amatorskiej, w której grywałem, na niższych szczeblach także grały dziewczyny. Mało tego, sam w lidze U-16 przecież w drużynie miałem dwie dziewczyny… głupio się aż się przyznać, że wyparłem wtedy tę myśl i wróciła do mnie po paru latach.

 

PO PROSTU DZIĘKUJĘ

 Tylko tyle i aż tyle chciałbym przekazać osobie, z którą przeżyłem sporą część swego życia i nauczyła mnie, jak powinno się operować zarówno językiem pisanym, jak i przede wszystkim mową, jeśli chce się pracować w kobiecym świecie. Mowa tu o mojej byłej partnerce, której poza wymienionymi tu rzeczami zawdzięczam o wiele więcej. Skupmy się jednak na typowo piłkarskich zasługach. Nasza pierwsza dyskusja na temat futbolu w żeńskim wydaniu dotyczyła kwestii „equal pay”. Wtedy to też doszliśmy wspólnie do kilku istotnych wniosków. Piłka męska w kwestii finansów jest absurdalnie „odklejona” i już dawno zatracono poczucie sensu. Jednocześnie, nic dziwnego, że kobiety chcą zarabiać tyle samo, co mężczyźni. Oni zarabiają (w mojej opinii) zwyczajnie tak ogromną kasę, że w sumie kto by nie chciał tyle zarabiać? W porównaniu z taką ilością gotówki, kobiece realia to granie podwórkowe, któremu zabiera się często profesjonalizm, do którego dąży się od tylu lat.

 Druga, niezwykle istotna kwestia to stosowanie w komunikacji międzyludzkiej, to stosowanie feminatywów. Na wypadek, gdyby ktoś nie wiedział, są to po prostu żeńskie formy gramatyczne. Miałem swego czasu problem i wszystkie zawody wrzucałem do jednego, językowego worka. Wszyscy byli lekarzami, policjantami, nauczycielami, na co stale zwracano mi uwagę. Faktycznie, z czasem się wyzbyłem tego i jestem z siebie naprawdę dumny, że udało się to zrealizować w stosunkowo krótkim czasie.

‘Umiejscowienie kobiety w samym założeniu „przy garach” , samemu nie wykazując żadnej chęci pomocy jest absurdalne.’

 Trzecia sprawa, niekoniecznie zależna od wspominanej osoby, ale też miało wpływ. Jej życiowe podejście jest skierowane w stronę gloryfikowania kobiet, trzymania się tego, że to na ich osiągnięciach powstał świat i niezasłużenie teraz one cierpią w patriarchalnym społeczeństwie. Choć daleko mi do zgody ze wszystkimi założeniami, opozycja wywierała na mnie wrażenie całkowicie toksycznej grupy. Umiejscowienie kobiety w samym założeniu „przy garach” , samemu nie wykazując żadnej chęci pomocy jest absurdalne. Nienawiść do płci przeciwnej, głównie uwarunkowana brakiem odwzajemnienia uczuć z jej strony to też myślenie proste i puste. Dało mi to do zrozumienia, w którą stronę powinienem podążać. Krótko mówiąc, Żyłem w świecie, w którym z jednej strony gloryfikowano, a z drugiej nienawidzono kobiet. Wybrałem tę jaśniejszą stronę.

Na sam koniec, wsparcie. Nikt nigdy nie napędzał mnie tak do realizowania planów, co ówczesna partnerka. Zawsze, gdy była możliwość podjęcia się wyzwania, nie kończyło się na tym, że mówiła „Dasz radę”. Zakładała, że mi się uda. To niezwykle podbudowywało mnie, z reguły wątpiącego w swe umiejętności i kompetencje. Choć piłki nożnej nie rozumiała zbyt dobrze, starała się to robić, bym czuł, że ktoś także żyje tym, co przez wielu wciąż jest umniejszane i mieszane z błotem. Nigdy nie wszedłbym do futbolu kobiecego, gdyby nie ona. Z obcego świata uczyniłem sobie moje podwórko, z którego najchętniej nigdy bym nie wychodził, po pokochałem to, co robię całym sercem. Dałem całego siebie, czego nie byłbym w stanie zrobić, gdyby nie wiara we mnie ze strony tak bliskiego mi człowieka. Z tego też miejsca jeszcze raz chcę napisać jedno wielkie DZIĘKUJĘ, choć to nawet nie procent tego, na co zasługujesz. Nie zapomnę o tym.

Michał Nadrowski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!