[DIVISION 1 FEMININE]: Pogrom w wykonaniu Lyonu, przełamanie Guingamp, derby Paryża dla PSG [WIDEO]
D1 Féminine Ligi Polki na Świecie Publicystyka Świat

[DIVISION 1 FEMININE]: Pogrom w wykonaniu Lyonu, przełamanie Guingamp, derby Paryża dla PSG [WIDEO]

 Najważniejszym dla układu tabeli spotkaniem zaplanowanym na tę kolejkę były niewątpliwie derby Paryża. Wygrana faworyzowanych piłkarek PSG ograniczyłaby grono faworytek do tytułu do dwóch drużyn. Ciekawie jednak było także po drugiej stronie tabeli, gdyż w spotkaniu z gatunku tych o „sześć punktów” Guingamp na własnym stadionie podejmowało Soyaux, a ewentualne zwycięstwo zamykającej tabelę ekipy pozwoliłoby się zbliżyć do rywalek w walce o utrzymanie.

Montpellier – Fleury 91: Drużyna Ewelina Kamczyk stanęła przed ciężkim wyzwaniem. W końcu rywalki zajmowały przed tym starciem czwarte miejsce, bezpośrednio wyprzedzając Fleury 91 o jeden punkt. Także o ewentualnym rezultacie mogły decydować detale. Lepiej w mecz weszły gospodynie, które ruszyły z miejsca do ataku, co poskutkowało wywalczeniem rzutu karnego. W 6. minucie do piłki, ustawionej na jedenastym metrze, podeszła Robert i nie pomyliła się, dając Montpellier szybkie prowadzenie. To widocznie zmieniło postawę oponentek, które zaczęły grać bardziej zdecydowanie i skorygowały taktykę, co przyniosło wydatne skutki jeszcze w pierwszej połowie. W 41. minucie wyrównała młodziutka Airine Fontaine. Po przerwie choć drużyny tworzyły sobie jeszcze okazje, żadnych bramek już nie oglądaliśmy. Polska pomocniczka zmieniona została pod koniec spotkania. Remis w tym pojedynku oznaczał, że bez względu na pozostałe wyniki Montpellier pozostanie na czwartej lokacie, a Fleury bezpośrednio za nimi.

Stade Reims – Le Havre: Kibice nie zdążyli nawet rozsiąść się wygodnie na krzesełkach, a już mogli oglądać pierwsze trafienie w spotkaniu. Wynik otworzyły przyjezdne w 2. minucie, a gola zdobyła Shnia Gordon. Jak się jednak miało okazać, to tylko miłe złego początki. Jeszcze w pierwszej części gry gospodynie wyrównały za sprawą Bussy i z każdą minutą przejmowały inicjatywę. Do gwizdka, zapraszającego na przerwę, nie oglądaliśmy jednak żadnych goli. Druga połowa to od początku pokaz siły Stade Reims, które zaczęły wyraźnie dominować beniaminka. Prowadzenie w 62. minucie dała Ouchene, wcześniej asystująca przy bramce, dającej wówczas remis. Le Havre nie potrafiło nawiązać realnie walki i było dalekie od zdobycia choćby punktu. Natomiast jeszcze jeden, decydujący cios wyprowadzony został przez ich rywalki, a dublet skompletowała Bussy. Wygrana ta sprawiła, że ekipie, której rezerwową bramkarką jest Kinga Szemik, udało się przeskoczyć przegrane w tym pojedynku.

Olympique Lyon – Dijon: Małgorzata Grec i spółka stanęły przed niemal niemożliwym zadaniem, jakim było zatrzymanie mistrzyń Francji. Choć taktyka przyjezdnych sugerowała bronienie remisu od początku do końca, gdyż wyjątkowo grały one na „piątkę” z tyłu, od początku nie zdawała ona rezultatu. Chaos w obronie poskutkował szybką stratą bramki. W 9. minucie wynik otworzyła Cayman. Przez kolejne 20 minut na dobrą sprawę grały tylko gospodynie, starające się za wszelką cenę podwyższyć prowadzenie. Sztuka ta udała się w 31. minucie za sprawą Bruun. W tym momencie wszystko w szeregach Dijon posypało się na kawałki. Ledwie cztery minuty później gola na konto zapisać sobie mogła napastniczka gościń, Madeline Roth. Problem w tym, że piłkę umieściła w nieodpowiedniej bramce. Do przerwy na listę strzelczyń wpisała się jeszcze Bacha i po raz drugi Bruun. 5:0 do przerwy to wydatne ukazanie przepaści, jaka dzieliła obie strony. Po przerwie w pierwszym kwadransie faworytki ustaliły finalny rezultat. Hat – trick skompletowała Bruun, po raz kolejny trafiła także Bacha a „kropkę nad i” postawiła rezerwowa Benyahia. Ostatnie pół godziny to wyciszenie ze strony dominatorek i wyczekiwanie na ostatni gwizdek. Kompromitująca postawa Polki i jej zespołu.

Guingamp – Soyaux: Takich spotkań, jak to, nie ogląda się zbyt często. Mam tu na myśli sytuację, w której w obliczu pełnego wymiaru czasowego nie dzieje się wiele, a o ostatecznym wyniku decyduje „momentum”. Dwukrotnie w tym meczu na przestrzeni chwili wyklarował się wynik. W pierwszej połowie do głosu pierwsze doszły gospodynie. W 17. minucie Sarah Cambot, a kilkadziesiąt sekund po wznowieniu jej koleżanka, Nina Richard, podwyższyła rezultat na 2:0. Soyaux z pewnością nie spodziewało się tak szybko wyprowadzonych dwóch uderzeń. Warto odnotować, że to pierwsza taka sytuacja w sezonie, kiedy zamykające tabelę Guingamp objęło prowadzenie. Po przerwie obraz gry był niezwykle wyrównany i wydawało się, że nic ciekawego się już nie wydarzy. Wtedy w 82. minucie bramkę kontaktową zdobyły gościnie za sprawą Gbogou, lecz wszelkie złudzenia odnośnie walki o remis rozwiązała po niecałej minucie Cambot, która tym samym przyczyniła się do pierwszej wygranej w sezonie. Nie pozwoliła ona opuścić strefy spadkowej, aczkolwiek strata do sobotnich oponentek zmniejszyła się do ledwie jednego punktu.

Bordeaux – Rodez: Mało kto zapewne zakładał, że potyczka tych dwóch ekip będzie wyrównana. Gospodynie miały zdecydowanie więcej argumentów i przeniosły to na murawę. Od pierwszego gwizdka kontrolowały przebieg spotkania i kwestią czasu wydawało się objęcie przez nie prowadzenia. Sztuka ta udała się w 21. minucie o bramce Thibaud, a ledwie pięć minut później mieliśmy już 2:0. Tym razem na listę strzelczyń wpisała się Maelle Garbino. Potwierdzał się za tym najbardziej realny scenariusz. Druga połowa także przebiegła pod dyktando Bordeaux, które nie zakończyło jeszcze strzelania w tym meczu. Gola tym razem zdobyła Melissa Gomez . Jakikolwiek spokój w meczu zawodniczki faworyzowanego zespołu zaburzyły same, bowiem gol honorowy dla Rodez to samobój autorstwa Lardez. Negatywne emocje jednak nie udzieliły się wciąż mającym zaliczkę piłkarkom, które utrzymały korzystne 3:1. Beniaminek tym samym pozostaje w strefie spadkowej, mając tylko jedno „oczko” przewagi nad Guingamp.

Paris FC – PSG: Mecz niezwykle istotny dla układu tabeli. W przypadku wygranej gospodyń największym beneficjentem takiego rezultatu były aktualne liderki z Lyonu, które wtedy miałyby niemal otwartą drogę do obrony tytułu. Remis na dobrą sprawę oznaczał to samo. Jedynie wygrana zmobilizowanych do walki o ligowy triumf gościń sprawiałby, że dystans do Olympique wciąż wynosiłby ledwie dwa punkty. Jednocześnie, skreślałaby ona trzecia aktualnie siłę Division 1 Feminine z pogoni za czołową dwójką. Od pierwszej minuty lepiej pod każdym względem wyglądało PSG, tworzące sobie multum dogodnych sytuacji. Lecz niestety dla nich świetnie dysponowana była bramkarka przeciwniczek, Chiamaka Nnadozie. A jak już ona nie mogła, to pomagało obramowanie. Oczywiście, wicemistrzynie nie wystrzegały się błędów, jednak jakiekolwiek próby były za słabe, aby zagrozić Sarze Bouhaddi. Mimo widocznej przewagi pierwsza połowa nie przyniosła nam bramek. Gospodynie pękły dopiero w 55. minucie, gdy pierwszą i jednocześnie ostatnią bramkę tego meczu zdobyła Baltimore. Paris FC nawet nie zbliżyło się do ewentualnego remisu, o wiele bardziej prawdopodobne wydawało się podwyższenie wyniku na korzyść przyjezdnych. Ostatecznie ta sztuka się nie powiodła. Skromne, ale arcyważne zwycięstwo na koncie PSG.

 

Tabela po 10. kolejce prezentuje się następująco:

grafika. FFF

Michał Nadrowski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!