[SZWEDZKA PIŁKA] : Ach, co to był za sezon …
Damallsvenskan Ligi Publicystyka Świat

[SZWEDZKA PIŁKA] : Ach, co to był za sezon …

bresciani
Kapitalny strzał Olgi Ahtinen zagwarantował Linköping bezcenne zwycięstwo nad Hammarby (Fot. Claudio Bresciani)

 Tak, przed nami jeszcze baraże o ostatnie wolne miejsce w Damallsvenskan na sezon 2023, ale nie da się ukryć, że rok w szwedzkiej piłce klubowej nieuchronnie zbliża się do końca. A to oznacza mniej więcej tyle, że nadszedł czas podsumowań, rankingów i niekończących się zimowych dyskusji o tym, kto nas w minionym czasie zachwycił, a kto wręcz przeciwnie. Ponieważ jednak takich pisanych i mówionych na serio zestawień mamy aż nadto (a i na tym serwisie ich również nie brakuje), to czemu by nie spojrzeć na tę naszą oryginalną, ligową rzeczywistość z delikatnym przymrużeniem oka. Tym bardziej, że Damallsvenskan ostatnio zwykła dostarczać nam zdecydowanie więcej przykrych niż radosnych doświadczeń i jakaś równowaga w przyrodzie byłaby całkiem mile widziana. Zapraszam więc na jedyne w swoim rodzaju szwedzkie Best of the Best – wydanie 2022:

Nieporozumienie roku – rozszerzenie ligi. Nie wiem, kto wpadł na pomysł, aby rozszerzać ligę w momencie, gdy obserwujemy największy w historii odpływ piłkarskiej jakości ze szwedzkich boisk. Decyzję jednak podjęto i w czasach, gdy na przykład we Włoszech, Danii, Norwegii, czy Szwajcarii robi się wszystko, aby maksymalnie uatrakcyjnić rozgrywki, my poszliśmy własną drogą. A że prowadzi ona prosto w przepaść to już całkiem inna kwestia, póki co jeszcze pędzimy i nawet frekwencyjne fiasko oraz kompletnie nieatrakcyjne dla naturalnego widza mecze najwyraźniej nie zmuszają nikogo do poważniejszej refleksji. Swoją drogą, bardzo chciałbym poznać logikę człowieka, który wykombinował, że samo przeniesienie klubu i jego zawodniczek z Elitettan do Damallsvenskan podniesie ich poziom sportowy. Bo jest to równie absurdalne, co na przykład idea zaproszenia Gruzji lub Mołdawii na mistrzostwa świata w curlingu lub hokeju w celu podniesienia poziomu tych sportów w regionie Kaukazu. Tam na szczęście nikomu nie w głowie takie wygibasy.

Postać roku – Evelyne Viens. Dwadzieścia goli, dziesięć asyst, a gdyby tylko grała trochę mniej zespołowo, to mogła nawet zbliżyć się do liczb, które na boiskach Damallsvenskan wykręcały tak wybitne jednostki jak na przykład Tabitha Chawinga. Kanadyjska snajperka rozpędzała się z miesiąca na miesiąc i na początku rundy jesiennej weszła na taki poziom, że mieliśmy wrażenie, iż na krajowych boiskach piłkarka ta po prostu się bawi. A zabawy te oglądało się z niekłamaną przyjemnością wszystkim z wyjątkiem rywalek, którym akurat przydzielono zadanie powstrzymania 25-latki z Quebecu.

Gol roku – Olga Ahtinen (vs Hammarby). Efektownych trafień na szwedzkich boiskach jak zwykle nie brakowało, ale wśród tych naprawdę wybijających się trzeba było wybrać to, które miało największe znaczenie dla układu ligowej tabeli. A skoro tak, to cofnijmy się na chwilę do września i tego, co na rozgrzanej dopingiem miejscowych fanów murawie Hammarby IP zrobiła wówczas reprezentantka Finlandii. Strzał, którego nie obroniłaby absolutnie żadna bramkarka na świecie, definitywnie wykluczył Bajen z medalowego wyścigu, a Linköping w tym samym momencie do powrotu na podium się znacząco przybliżył.

Matematyk roku – zarząd Rosenngård, Vittsjö i Kalmaru. Matematyka w zakresie do dziesięciu to niezwykle trudna dziedzina nauki. I wiedzą o tym zarówno uczniowie pierwszych klas szkół podstawowych, jak i prezesi niektórych klubów Damallsvenskan. I jedni i drudzy miewają z nią zresztą sporo problemów, przez co czasami można nie doliczyć się liczby zgłoszonych do rozgrywek piłkarek zagranicznych i niektóre z nich trzeba przymusowo wysyłać na wypożyczenie lub na trybuny. Cóż, nikt nie mówił, że będzie łatwo.

Ekonomista roku – zarząd Eskilstuny i Umeå. Tutaj można byłoby pokusić się o naprawdę kąśliwy żart, ale sprawa jest na tyle poważna, że chyba sobie to jednak darujemy. Bo naprawdę trudno wytłumaczyć fakt, że zespoły aspirujące do gry w najwyższej klasie rozgrywkowej nie były w stanie ogarnąć tak podstawowej kwestii jak na przykład stan klubowego konta. Jeśli chcemy choć w miarę poważnej ligi, to powinniśmy chyba zadbać o to, aby funkcjonowała ona na możliwie zdrowych zasadach. Niestety, na karne degradacje raczej nie ma co liczyć, a szkoda, bo świeży start na przykład w Division 1 mógłby podziałać otrzeźwiająco na potencjalnych naśladowców, których niestety najpewniej nie zabraknie.

Cytat roku – Katie Pingel. Jesteśmy drużyną odpadków – równie szczerze, co bezpośrednio przyznała tuż po rozpoczęciu sezonu 25-letnia pomocniczka IFK Kalmar. I miała w tym stwierdzeniu sporo racji, gdyż dwa tygodnie po wywalczeniu awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej z ekipy, która dopiero co sięgnęła po wicemistrzostwo Elitettan, nie pozostało prawie nic. Nowy sztab szkoleniowy naprędce skompletował więc kadrę, szukając zawodniczek przede wszystkim wśród pozostających bez klubu absolwentek amerykańskich uczelni oraz piłkarek nie do końca chcianych w innych zespołach nordyckich. I żeby było ciekawie, drużyna złożona z dziewczyn, które w znacznej części pierwszy raz zobaczyły się na oczy tuż przed inauguracją rozgrywek, z siedmiopunktową zaliczką nad strefą barażową utrzymała się w podobno poważnej lidze. Co chyba więcej niż o Kalmarze mówi właśnie o rzeczonej lidze.

Śnieżyca roku – Umeå Energi Arena SOL. Pierwsza kolejka sezonu, beniaminek z ambicjami podejmuje wicemistrza kraju i w mało sprzyjających warunkach spycha go momentami do naprawdę głębokiej defensywy. Pogarszające się warunki atmosferyczne bynajmniej nie przeszkadzają gospodyniom w grze, podobnie zresztą jak kilkunastominutowa przerwa na odśnieżenie murawy. Faworytki z Hisingen ostatecznie wywożą z z Västerbotten bardzo szczęśliwy remis, a my – patrząc na te wydarzenia z dzisiejszej perspektywy – mamy poważne wątpliwości, czy ten mecz nam się aby wszystkim nie przyśnił.

Pożar roku – Linköping Arena. Przedostatnia kolejka sezonu, gra o medale, puchary i wieczne miejsce … no może nie w annałach szwedzkiego futbolu, ale przynajmniej w corocznych skarbach kibica. A to zawsze coś. Po upływie trzydziestu minut gospodynie prowadzą 1-0 i właśnie wtedy atmosferę meczu zaburza niepokojący dźwięk. Dobre jednak to, że alarm ostatecznie okazał się fałszywy, a ewakuacja całego stadionu przebiegła bez jakichkolwiek zakłóceń. A że większość kibiców LFC nie zobaczyła na żywo drugiego gola, ponieważ nie zdążyła jeszcze wrócić na swoje miejsca? Jakoś zapewne to przeboleją, gorzej gdyby był to na przykład gol wyrównujący.

Pożegnanie roku – Erin Nayler. Niegdyś była jedną z najlepszych golkiperek francuskiej ekstraklasy, teraz przybyła do Västerbotten z misją ratowania Damallsvenskan dla Umeå. I choć do jej postawy można było zgłaszać sporo zastrzeżeń, to w połowie sezonu zdecydowała się przedłużyć umowę ze swoim nowym klubem o dwa kolejne lata. Piąty dzień listopada przyniósł jednak degradację do Elitettan i zaledwie kilka godzin później bramkarka z Nowej Zelandii zdecydowała się pożegnać z kibicami z dalekiej Północy za pomocą mediów społecznościowych. Jak widać, piłkarka zmienną jest.

Spełnione marzenie roku – Manuel Lindberg. Lato, lato … czas beztroski, wielkich turniejów i odważnych deklaracji. Te ostatnie stały się niejako domeną piłkarskich działaczy, wśród których na pierwszy plan wysunął się jeden z nowych wiceprezesów AIK. Rzeczony pan do tego stopnia zachwycił się urokami Elitettan, że z miejsca przystąpił do działań mających zbliżyć jego klub do występów w wymarzonej dywizji. W tym celu pozbył się z kadry wszystkich zawodniczek prezentujących pierwszoligowy poziom (Davison, Hayashi, Danielsson), a taka Remy Siemsen mogła jedynie żałować, że z powodu kontuzji wypadła jej większa część rundy wiosennej, w wyniku czego ona akurat nie zdążyła w porę zaprezentować na murawie swoich umiejętności. Obecność australijskiej napastniczki w kadrze w realizacji celu jednak nie przeszkodziła, a ekipa z Solnej znalazła się w tym miejscu, w którym mentalnie tkwiła już od przynajmniej kilku miesięcy.

Niespełnione marzenie roku – Hedvig Lindahl. Gdy legenda szwedzkiej bramki zamieniała na początku lipca stołeczne Atletico na stołeczne Djurgården, sama z pewnością nie spodziewała się, że w pierwszym półroczu ligowego grania nie uda się jej zapisać na swoim koncie choćby jednego czystego konta. Defensywa Dumy Sztokholmu ewidentnie nie dawała jednak swoim kibicom wielu powodów do dumy, a sposób na jej skuteczne rozmontowanie znajdowały nawet tak egzotyczne formacje, jak pierwsza linia Brommy czy AIK. Cóż, jedyny plus tej sytuacji jest taki, że wiosną 2023 Lindahl obchodzić będzie swoje okrągłe, czterdzieste urodziny i cały czas może uczcić je pierwszym występem na zero z tyłu po powrocie do rodzimej ligi. A wtedy już będzie zabawa, będzie się działo.

Metamorfoza roku – Rickard Johansson. Co robisz, gdy na półmetku sezonu zabierają ci dwie podstawowe piłkarki, nie sprowadzają nikogo w zamian i każą grać z ligową czołówką? To przecież oczywiste, przechodzisz na ustawienie 1-4-2-3-1, przestawiasz Katie Lockwood na dziesiątkę, Berglind Ros Agustsdottir na dziewiątkę, a z Regan Steigleder oraz Nathalie Hoff Persson robisz ofensywnie usposobione wahadłowe. Żeby jednak rywalkom nie było zbyt łatwo, zabezpieczasz środek pola duetem Carly Wickenheiser – Emilia Pelgander, przydzielając tej drugiej zupełnie nowe, defensywne zadania. A później już tylko spokojnie czekasz aż to wszystko – ku zdumieniu wielu pukających się w czoło ekspertów – zacznie wreszcie funkcjonować. Tak to działa w Närke, proszę państwa.

Rutyna roku – Kartina Gorry i Clare Polkinghorne. Jaki jest koń – każdy widzi. Jak w Vittsjö rozgrywają stałe fragmenty gry – każdy wie. Ale najwidoczniej wiedza ta nie jest wystarczająca, gdyż niemal identyczne gole wciąż zasilają konto ekipy z północnej Skanii z zadziwiającą regularnością. I nawet jeśli wszyscy zdają sobie sprawę, że dośrodkowanie Katriny Gorry na głowę swojej rodaczki Clare Polkinghorne może oznaczać potencjalny problem, to na koniec i tak najczęściej pozostaje jedynie wyciągać futbolówkę z siatki. Australijska perfekcja z najlepszym wydaniu.

Sukces roku – my wszyscy. Bo pomimo wielu przeciwności daliśmy radę i nie dość, że dotarliśmy do mety tego nieco absurdalnego sezonu, to jeszcze mieliśmy z tego wszystkiego sporo radości. Do zobaczenia na wiosnę, teraz może być już tylko lepiej! A o odpowiednią dawkę kontentu do przyszłorocznego podsumowania również możemy być względnie spokojni!

Szwedzka Piłka

Jared Burzynski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!