The Chester Report (VII). Co słychać we szwedzkim obozie przed ćwierćfinałem?
Euro Reprezentacje Świat

The Chester Report (VII). Co słychać we szwedzkim obozie przed ćwierćfinałem?

glas
Występ Hanny Glas przeciwko Belgijkom stoi pod dużym znakiem zapytania (Fot. Pontus Orre)

 Przetrwaliśmy! I nie, wcale nie chodzi tu o rywalizację w grupie C, choć w niej też oczywiście zapisaliśmy na swoim koncie pewne sukcesy. Zdecydowanie większym wyzwaniem okazało się jednak skuteczne poradzenie sobie z … najcieplejszym dniem w historii Wielkiej Brytanii. Fale upałów są wprawdzie w tej części Europy zjawiskiem coraz bardziej powszechnym, ale tym razem pogoda naprawdę przesadziła. Do tego stopnia, że wczorajsze wydania najpopularniejszych brukowców i dzienników w komplecie stanęły do wyścigu o najbardziej krzykliwy i katastroficzny tytuł na pierwszej stronie, a dramatyczne informacje o roztapiającej się pod wpływem gorąca Anglii chwilowo wyparły z nagłówków i Beth Mead i Borisa Johnsona. A to w obecnych czasach naprawdę duże osiągnięcie. Wiele wskazuje jednak na to, że już za moment zarówno piłkarki, jak i ustępujący ze stanowiska brytyjski premier powrócą na należne im miejsca, gdyż środowy poranek przyniósł pierwsze oznaki ochłodzenia, a od jutra powinniśmy na dobre wrócić do warunków, które stereotypowo kojarzą nam się z typowym, angielskim lipcem, czyli dwudziestu stopni na termometrach i kropel deszczu padających z nieba. Po kilkudniowym skwarze zmiany tej wyczekujemy jednak z utęsknieniem, a ponieważ selekcjonerem naszej kadry jest człowiek o pseudonimie Rainman, to już o ogóle wydaje się to kapitalnym prognostykiem przed czekającym nas za chwilę ćwierćfinałem.

 Nie jest jednak tak, że do pierwszego od trzynastu lat meczu przeciwko Belgii przystąpimy wolni od wszelkich zmartwień i trosk. Bardzo długo wydawało się, że nas przed i w trakcie angielskiego EURO problemy z niewiadomych względów omijają, ale jak widać przeznaczenia najwyraźniej nie da się oszukiwać w nieskończoność. Szczególnie, że wciąż funkcjonujemy przecież w rzeczywistości wyjątkowej, a koszmarna epidemia, choć nie zbiera już takiego żniwa jak jeszcze kilka miesięcy temu, wciąż nie daje o sobie zapomnieć. Pierwszy sygnał alarmowy pojawił się dzień po meczu z Portugalią, kiedy to objawy choroby wirusowej zgłosiła sztabowi medycznemu jedna z piłkarek. Takiej sytuacji oczywiście nie można było lekceważyć, a przeprowadzone u wszystkich członków szwedzkiej ekipy szybkie testy antygenowe przyniosły niestety trzy wyniki pozytywne. Nazwiska zakażonych osób pozostawały jednak tajemnicą do momentu potwierdzenia wstępnej diagnozy wynikami testów PCR i w tym miejscu musimy naprawdę szczerze i z uznaniem pochwalić fakt, iż dane te rzeczywiście nie ujrzały światła dziennego wcześniej niż było to konieczne. A przecież łatwo domyślić się, że wszelkiego rodzaju domysłów i podchodów oczywiście nie brakowało. Imponująca szczelność bańki informacyjnej w niczym nie zmieniła jednak tego, że Hanna Glas, Emma Kullberg oraz psycholog kadry Rasmus Liljeblad znaleźli się w izolacji, a akurat w szwedzkim obozie jej reguły przestrzegane są w sposób najbardziej surowy spośród wszystkich uczestników EURO. Dwie zawodniczki i lekarz w tej chwili nie mają więc absolutnie żadnej możliwości fizycznego kontaktu z resztą ekipy, którą – podobnie zresztą jak cały zewnętrzny świat – mogą jedynie obejrzeć przez zamknięte okno hotelowe. Posiłki dostarczane są im bezpośrednio pod drzwi pokojów, a rolę dostawczyń pożywienia z własnej, nieprzymuszonej woli wzięły dziś na siebie Fillippa Angeldal i Johanna Kaneryd. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że niebawem nie zwiększy się im zakres obowiązków, gdyż z powodu choroby w środowym treningu nie wzięły udziału także Jennifer Falk, Jonna Andersson oraz Hanna Bennison. W przypadku wymienionego tu tercetu wspomniane testy antygenowe nie wykazały wprawdzie zakażenia koronawirusem, ale w zaistniałej sytuacji będzie trzeba je powtórzyć i z niepokojem czekać na wyniki. A te mogą dość mocno skomplikować nam ostatnie godziny przed piątkowym bojem na Leigh Sports Village.

 Nietrudno zauważyć, że wśród zmagających się z infekcjami piłkarek znajdują się dwie boczne defensorki, które odpowiednio na prawej (Glas) i lewej (Andersson) stronie defensywy były ostatnio pierwszym wyborem szwedzkiego selekcjonera. I o ile w przypadku byłej piłkarki Chelsea możemy jeszcze liczyć na cud w postaci uniknięcia najgorszego scenariusza, to jednak trzeba być mentalnie przygotowanym na to, że żadnej z nich jutro na murawie nie zobaczymy. A to z kolei ponownie zmusza Gerhardssona do dokonywania roszad i przesunięć, które ostatnimi czasy nie zawsze przynosiły nam oczekiwane rezultaty. Na stole leżą tak naprawdę dwie opcje: albo powrót do ustawienia z trójką stoperek (w którym nijak nie potrafimy zagrać z poważnymi rywalkami na zero z tyłu), albo zestaw klasyczny z Magdaleną Eriksson obstawiająca lewą flankę. Minimalnie bardziej prawdopodobny wydaje się wariant pierwszy, ale nawet w nim problematyczną kwestią pozostaje obsada wahadeł. W teorii akurat te sektory boiska wydają się mocno zabezpieczone, bo oprócz alternatyw z kategorii jeden do jednego (Amanda Nildén) mamy w kadrze cały wachlarz zawodniczek mających za sobą występy jako wing backs. Do tego grona zaliczyć możemy między innymi Elin Rubensson (dwa sezony jako boczna defensorka Häcken), Johannę Kaneryd (z czasów gry w Djurgården), czy wreszcie Fridolinę Rolfö (od czasu do czasu ustawiana tak przez Jonatana Giraldeza w Barcelonie), co pozornie daje szwedzkiemu szkoleniowcowi całkiem spore pole manewru. Teraz trzeba będzie jednak postawić na to rozwiązanie, które akurat w piątek, 22. lipca 2022 zafunkcjonuje najlepiej na stadionie w Leigh. A to nie jest już aż takie oczywiste i bez względu na treść kolejnych komunikatów medycznych, sztab szkoleniowy czeka jutro jeszcze jedna nieprzespana noc. I tym razem bynajmniej nie ze względu na upał.

 Z Belgią do tej pory mierzyliśmy się w oficjalnych meczach czterokrotnie i za każdym razem okazywaliśmy się w bezpośredniej rywalizacji lepsi. Gorąco wierzymy, że prawo serii zadziała także na EURO 2022, choć przygotowania akurat do tego meczu trudno nazwać optymalnymi. W przeszłości zdarzały się jednak turnieje, kiedy to podobnego rodzaju wstrząsy jeszcze bardziej cementowały szwedzką kadrę i okazywały się fundamentem naprawdę wielkich sukcesów. Nieco starszym kibicom nie trzeba chyba przypominać mundialu 2003 w USA, kiedy to swój osobisty dramat tuż przed … ćwierćfinałem z Brazylią przeżyła Caroline Jönsson. Wtedy zatrzymaliśmy się dopiero w finale, teraz musimy wykonać w jego kierunku kolejny krok. I choć nie będzie to zadanie tak łatwe, jak może się niektórym wydawać, to zwycięstwo jak najbardziej pozostaje w naszym zasięgu. A skoro nasza liderka Kosovare Asllani obiecuje na konferencji, że narzucimy Belgijkom tempo, którego rywalki nie będą miały prawa wytrzymać, to pozostaje jej tylko uwierzyć. I czekać, aby słowa te znalazły potwierdzenie na boisku.

Szwedzka Piłka

Jared Burzynski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!