Na Valhalli nikt nie przegrał. Podsumowanie 7. kolejki szwedzkiej Damallsvenskan
Damallsvenskan Publicystyka Świat

Na Valhalli nikt nie przegrał. Podsumowanie 7. kolejki szwedzkiej Damallsvenskan

 Gdy na dzień przed najbardziej wyczekiwanym meczem pierwszej części sezonu działacze Rosengård ogłosili, że środowy trening piłkarek z Malmö będzie całkowicie zamknięty i odbędzie się przy zachowaniu wszelkich zasad dyskrecji, już wiedzieliśmy, że nieco ponad 24 godziny później czeka nas widowisko, którego długo nie zapomnimy. Nie wiedzieliśmy jednak jeszcze jaką niespodziankę szykuje dla rywalek z Göteborga trener Jonas Eidevall. Roszad personalnych raczej się nie spodziewaliśmy, odejścia od sprawdzonego ustawienia z trójką defensorek również, więc najbardziej logiczną opcją wydawał się scenariusz, w którym zawodniczki ze Skanii spróbują zaskoczyć obraną strategią lub przygotowanym specjalnie na ten dzień schematem rozegrania stałych fragmentów. Przypuszczenia te okazały się trafne, a wysoki pressing zastosowany przez Rosengård w pierwszym kwadransie sprawił, że oto byliśmy świadkami prawdopodobnie najbardziej intensywnych piętnastu minut w historii Damallsvenskan. Gdy tylko piłka znajdowała się w posiadaniu którejkolwiek z piłkarek Göteborga, momentalnie doskakiwała do niej zawodniczka w białej koszulce, skutecznie niwecząc wszelkie próby gospodyń na złapanie właściwego rytmu. Nie ma więc ani krzty przypadku w tym, że zanim stadionowy zegar pokazał piętnastą minutę, w statystykach meczu widniał rezultat 0-4, choć – na szczęście dla miejscowych – „tylko” w rubryce rzuty rożne. Mats Gren nie mógłby mieć jednak pretensji, gdyby przyjezdne wykorzystały przynajmniej jedną ze stwarzanych taśmowo sytuacji, gdyż z tak usposobionymi mistrzyniami Szwecji problemy mógłby mieć nawet Wolfsburg lub Lyon.

Piłkarkom z Göteborga udało się jednak przetrwać początkowy sztorm bez bramkowych strat, a w 20. minucie Pauline Hammarlund chytrym strzałem sprawdziła nawet czujność golkiperki z Malmö Zeciry Musovic. Po chwili wróciliśmy jednak do sprawdzonego obrazu meczu, w którym to Rosengård dominuje, ale nie potrafi przełożyć swojej optycznej przewagi na konkrety. Blisko była obijająca słupek bramki KGFC Anna Anvegård, blisko była Jessica Samuelsson, która mając przed sobą w zasadzie pustą bramkę nie trafiła w piłkę, blisko była niezmordowana i biegająca więcej niż kiedykolwiek wcześniej w karierze Mimmi Larsson, ale pomimo upływu minut, Jennifer Falk wciąż zachowywała czyste konto. Co więcej, zawodniczki ze Skanii w końcu zmęczyły się narzuconym przez siebie tempem, a nieprzypadkowo przecież okupujące fotel liderek przejściowej tabeli gospodynie zdawały się tylko na to czekać. Świetną partię w środku pola rozgrywała Filippa Angeldal, zatrybiły wreszcie fińskie skrzydła w osobach Kuikki oraz Koivisto, a oglądający to widowisko zza bram stadionu miejscowi fani po raz pierwszy tego dnia obserwowali boiskowe wydarzenia z nadzieją, a nie z obawą. Do przerwy żadnej z drużyn nie udało się jednak otworzyć wyniku i trzeba przyznać, że to gospodynie mogły być z takiego obrotu spraw bardziej zadowolone.

Druga połowa okazała się być kompletnie inną opowieścią, gdyż tym razem to Göteborg rozpoczął zdecydowanie bardziej bojowo i odważnie. Takie nastawienie przyniosło efekt w 53. minucie, kiedy to lewym skrzydłem urwała się doskonale dysponowana dziś Julia Roddar, a akcję zamknęła nabiegająca na dalszy słupek Kovisto, która w walce o pozycję okazała się sprytniejsza i od Levenstad i od Viggosdottir. 1-0 dla miejscowych, trochę wbrew temu, co działo się na murawie, ale podopieczne Matsa Grena, jakby naładowane dodatkowymi pokładami energii, wcale nie zamierzały na tym poprzestać. Jeszcze jedno dośrodkowanie z lewej flanki i tym razem zabrakło dosłownie centymetrów, aby Pauline Hammarlund podwyższyła prowadzenie. Jonas Eidevall zaczął powoli korzystać z potencjału swojej nieprawdopodobnie mocnej ławki, ale w żaden sposób nie przekładało się to na zmianę obrazu gry. Wystarczył jednak moment, aby Jelena Cankovic zagrała perfekcyjną piłkę w kierunku Mimmi Larsson, a rozgrywająca swój najlepszy mecz w sezonie 24-krotna reprezentantka Szwecji – pomimo asysty Kuikki oraz Berglud – umieściła futbolówkę w siatce Jennifer Falk.

Na tablicy wyników znów mieliśmy więc remis, a do zakończenia meczu pozostawało jeszcze 25 minut. To sporo czasu, ale czy wystarczająco dużo, aby komuś udało się wyprowadzić decydujący cios? Nie tym razem. W ostatniej fazie meczu przy piłce częściej znajdowały się piłkarki Rosengård, ale to gospodyniom udało się wykreować dwie najdogodniejsze okazje do strzelenia zwycięskiego gola. W pierwszym przypadku w głównej roli wystąpiła stoperka Göteborga Emma Kullberg, która po kilkudziesięciometrowym sprincie była o krok od tego, aby stanąć oko w oko z Zecirą Musovic. W drugim na strzał z dystansu zdecydowała się niewidoczna dziś długimi fragmentami Julia Zigiotti i brakowało naprawdę niewiele, aby próba ta zamieniła się w strzał życia. Zmierzającą pod poprzeczkę piłkę końcami palców na rzut rożny sparowała jednak bramkarka z Malmö. Ostatecznie mamy zatem podział punktów, dwie umiarkowanie zadowolone drużyny, dwóch umiarkowanie zadowolonych trenerów i wciąż całkowicie otwarty wyścig o mistrzowski tytuł. I dokładnie 24 dni do rewanżu w stolicy Skanii, gdzie też na pewno będzie się działo. Po dzisiejszym kapitalnym widowisku akurat tego jednego możemy być więcej niż pewni.

******

Trochę w cieniu szwedzkiego klasyka, o pierwszoligowe punkty rywalizowano na pięciu innych stadionach. Na jednym z nich o hat-tricka pokusiła się Clara Markstedt, dzięki czemu Vittsjö po raz pierwszy w obecnym sezonie cieszyło się z kompletu punktów. Zwycięstwo nad Uppsalą nie pomogło wprawdzie drużynie Thomasa Mårtenssona opuścić ostatniej lokaty w tabeli, ale pozwoliło utrzymać bezpośredni kontakt z bezpośrednio wyprzedzającymi ją rywalami. Czwarty mecz na zero z tyłu rozegrał na własnym boisku Linköping, który po golu Ronji Aronsson pokonał w najskromniejszym możliwym stosunku Örebro. Fanów z Östergötland martwić może jednak kontuzja Fridy Maanum, która już w 66. minucie musiała opuścić plac gry. Jeśli ów uraz okazałby się poważniejszy, Olof Unogård będzie próbował bronić pięciopunktowej zaliczki nad ligowym peletonem bez możliwości skorzystania ze swojej najlepszej zawodniczki. A skoro już o ligowym peletonie mowa, to na jego czoło wysuwa się Kristianstad, który tym razem odprawił na własnym boisku rywalki z Piteå. Swoje trzy punkty zgarnął ponadto odradzający się z każdym tygodniem sztokholmski team Pierre’a Fondina, a na VISMA Arenie w Växjö obie ekipy opuszczały murawę z poczuciem wielkiego niedosytu. Gospodynie, gdyż nie udało im się pokonać na swoim boisku bezpośrednich rywalek w walce o utrzymanie, przyjezdne, ponieważ na własną prośbę zremisowały wygrany mecz.


7. kolejka w liczbach:

Gole: 20  (średnia 3.33 / mecz)

Rzuty karne: 2  (oba wykorzystane)

Żółte kartki: 11

Czerwone kartki: 1

Najszybszy gol: Fernanda Da Silva (Piteå) – 12. minuta (vs. Kristianstad)

Najpóźniejszy gol: Clara Markstedt (Vittsjö) – 90+1. minuta (vs. Uppsala)

Piłkarka kolejki: Clara Markstedt (Vittsjö)

Gol kolejki: Jutta Rantala (Kristianstad)


Komplet wyników:


Piłkarka kolejki:

lirare

Klasyfikacja strzelczyń:

skytte

Klasyfikacja asystentek:

assist

 

Jared Burzynski 

Szwedzka Piłka

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!