Czy na młodzieżowej piłce się zarabia?
Polska

Czy na młodzieżowej piłce się zarabia?

Jeszcze na dobre się nie zaczęły, a dla nas już się skończyły. Mistrzostwa w Rosji obnażyły deficyty naszego krajowego futbolu. Wróciły pytania o system szkolenia i trenerów, od których ma zależeć jakość naszych piłkarzy. Sprawdziliśmy, czy to dobry pomysł na biznes?

To od nich mają zależeć kolejne, lepsze generacje, o czym przekonamy się w ciągu paru lat. Trenerzy i zatrudniające ich szkółki piłkarskie wyrośli jak grzyby po deszczu. Na dobrej glebie – dostępność nowoczesnych boisk, najczęściej ze sztuczną murawą, jest dziś czymś tak oczywistym jak internet w telefonie.

– Dość wcześnie zacząłem swoją pracę trenerską. Prowadziłem zajęcia z drużynami z okolic Oświęcimia, później pracowałem w Tychach. Po kilku latach żona podsunęła mi pomysł, aby stworzyć coś w rodzinnym mieście – mówi Krzysztof Chlebowski z bieruńskiego Gola.

– Jestem producentem sprzętu sportowego, a dziesięć lat temu zaczęła się moja przygoda z piłką kobiecą – pomogłem Unii Racibórz, a potem innym czołowym klubom kobiecym – Górnikowi Łęczna i Medykowi Konin. Po upadku tego pierwszego klubu otrzymałem kilka propozycji, ale postanowiłem sam założyć klub – mówi Tomasz Kieczka z TS ROW Rybnik.

Czy na młodzieżowej piłce się zarabia?
W akcji ROW Rybnik

– W 2010 roku prowadziłem zespół kobiecej piłki w Bytomiu. Okazało się, że dużo dziewczyn dojeżdża z mojego miasta, Tychów. Po rozmowie z nimi założyliśmy Polonię – to z kolei słowa Dawida Kołodziejczyka, prezesa Polonii GKS Tychy.

Najważniejsi ludzie

Zgodnie twierdzą, że początki nie są łatwe. – Budowanie drużyny zaczynaliśmy od cyklicznych spotkań na orliku. Frekwencja dziewczyn powoli wzrastała i po kilku miesiącach postanowiliśmy zgłosić zespół do śląskiej trzeciej ligi, gdzie rywalizowaliśmy z powodzeniem – kontynuuje Kołodziejczyk, w którego klubie trenuje obecnie ponad 60 dziewczyn, niektóre nawet w wieku 6 lat.

– Najtrudniejsza jest praca z ludźmi – zwraca uwagę Chlebowski. – Myślę tu głównie o rodzicach, ale także o trenerach. Ciężko jest sprawić, aby każdy był zadowolony, tym bardziej, że w Polsce wszyscy “znają” się na piłce nożnej. Przez siedem lat istnienia klubu, z sześcioma trenerami się rozstaliśmy. Wybieramy najlepszych, bo tylko tak możemy zagwarantować jakość.

Ze sternikiem Gola zgadza się Łukasz Milik. Dyrektor Akademii Piłkarskiej Górnika Zabrze, a także brat napastnika reprezentacji Polski. – Dobór szkolenia to najbardziej problematyczna kwestia. Znalezienie odpowiednich trenerów, organizacja boisk. Oczywiście pieniądze też są istotne, ale kluczowy jest czynnik ludzki.

A żeby ten czynnik funkcjonował dobrze, musi być dobrze wynagradzany. Do tego dochodzą inne koszty utrzymania klubu – wynajem boisk treningowych, transport zawodników, uczestnictwo w turniejach, zakup sprzętu… Dzisiaj nawet najmniejsze kluby mają wyróżniające dresy, torby czy klubowe gadżety. Skąd na to wszystko pieniądze?

– Środki pozyskujemy z różnych źródeł. Pomoc klubu, miasta, sponsorów, do tego składki członkowskie i 1% podatku oraz darowizny, gdyż za akademię odpowiada Fundacja Górnika Zabrze – zdradza Milik. To standardowe sposoby na organizowanie klubowego budżetu. Do tego dochodzą jeszcze dotacje z Ministerstwa Sportu i Turystyki.

Rzadziej w strategiczne finansowanie na tym poziomie angażują się prywatne firmy. – Nie jest tajemnicą, że przez te trzy lata głównym sponsorem klubu była moja firma Regio. Zakładając klub, myślałem tylko o jednej drużynie. Pojawiły się jednak młode zawodniczki, więc należało im umożliwić grę. Dziś gramy jednocześnie na 6 frontach, prowadzimy szkolenie. Choć wspiera nas wielu partnerów, osiągnęliśmy maksimum pod tym względem – stwierdza. –  W dwa sezony pierwszy zespół awansował do I ligi, ale na utrzymanie samemu klubu ekstraligowego nie będzie mnie stać. Ufam, że wsparcie ze strony miasta również wzrośnie – dodaje głównodowodzący beniaminka zaplecza ekstraligi oraz mistrza Polski w futsalu kobiet.

Koko-koko, szkolenie spoko

Niewielu już pamięta, że masowe ruszenie związane z budową orlików w całym kraju miało wzmocnić efekt Euro 2012. Dzięki programowi „Mój Orlik 2012” w całym kraju powstało ponad 2600 boisk, z czego 175 w województwie śląskim (stoją w 68% gmin na Śląsku). Te wraz z nowoczesnymi stadionami budowanymi nie tylko w miastach gospodarzy turnieju miały zaowocować piłkarską rewolucją w kraju.

Na Euro 2012 zaprezentowaliśmy się równie źle, co na mundialu w Rosji, jednak dostępność i liczebność jakościowych boisk uruchomiły lawinę powstających wszędzie akademii, szkółek czy klubów piłkarskich. Bezpośrednio po budowie powstała np. Szkoła „Orlik” w Rudzie Śląskiej.

Na Wełnowcu w Katowicach musieli się sami postarać, żeby takie boisko powstało. W 2015 roku udało się zebrać wystarczającą liczbę głosów, by miasto w ramach Budżetu Obywatelskiego za ponad 744 tys. złotych takie wybudowało. – Nasze boisko jest ogólnodostępne dla mieszkańców dzielnicy, jak i całego miasta – mówi Dawid Walczuk, pomysłodawca i wnioskodawca projektu budowy boiska. – Korzystają z niego głównie dzieci, ale także drużyny amatorskie. Średnio w tygodniu korzysta z niego około sześć ekip, składających się z amatorów futbolu – kontynuuje.

Na miejscu organizują turnieje wraz z nauczycielem wychowania fizycznego z pobliskiej Szkoły Podstawowej nr 19. Poza turniejami G9 Cup oraz SP19 Cup, na boisku odbyły się rozgrywki w ramach Dni Wełnowca, a niedawno zakończyliśmy „Wełnowiecki Mundial Russia 2018”. Wszystkie były skierowane do drużyn amatorskich. Na boisku odbywają się też treningi w ramach akcji GKS Katowice „Zagraj na Bukowej”, a biegacze korzystają z bieżni dookoła murawy – wymienia Walczuk.

Czy na młodzieżowej piłce się zarabia?
Wełnowiecka arena z lotu ptaka. Infrastrukturę mamy. Czekamy na sukcesy

System przeciw kompromitacjom

Po porażce z Kolumbią minister Witold Bańka powiedział, że PZPN powinien bardziej zaangażować się w szkolenie. Znamy tę pieśń, gdyż słyszymy ją regularnie – dyskusja o naszym narodowym modelu rozbrzmiewa prawie po każdym turnieju i co roku w okolicy lipca, gdy najlepsze kluby ekstraklasy przepadają w głębokich eliminacjach do pucharów.

Jednak to nie jest tak, że nic się nie dzieje. Z inicjatywy PZPN działa Akademia Młodych Orłów. Zajęcia prowadzone są w 24 ośrodkach w całym kraju dla ponad 2000 dzieci. Dostają się na nie zawodnicy i zawodniczki w wieku 6-11 lat, którzy najlepiej spiszą się w teście umiejętności piłkarskich. Te odbywają się dwa razy w roku na Dniach Talentu PZPN w każdym z wojewódzkich ośrodków. Ponadto w ramach Letniej i Zimowej Akademii Młodych Orłów na obóz treningowy powoływani są najbardziej utalentowani zawodnicy z całej Polski i pod czujnym okiem szkoleniowców kadr narodowych szlifują swoje umiejętności. To ma pomóc w monitorowaniu najbardziej obiecujących jednostek, by w przyszłości łatwiej było wybierać najlepszych do gry z orłem na piersi.

Wsparcie ze strony PZPN dostają również kluby I i II ligi. Przez ostatnie dwa lata takie wsparcie dostawały kluby ekstraklasy, a od nadchodzącego sezonu będą dostawać je również kluby III ligi. Mowa o klasyfikacji Pro Junior System, która premiuje zespoły grające zawodnikami poniżej 21. roku życia. Minuty spędzone na boiskach przez młodzieżowców i wychowanków klubów są przeliczane według wzoru, a drużyny przodujące w rankingu mogą liczyć na spore gratyfikacje finansowe. W sezonie 2018/19 centrala przeznaczy na ten cel 14 milionów złotych, z czego sześć milionów będzie stanowić pulę nagród dla I ligi, cztery dla II ligi oraz milion dla każdej z czterech grup III ligi. Jest o co grać. Zwycięzcy minionej edycji, czyli śląskie Górnik Zabrze (Ekstraklasa), Ruch Chorzów (I liga) i Rozwój Katowice (II liga) otrzymali z PZPN łącznie 3,1 mln złotych.

Zarabianie na szkoleniu?

– Na piłce można zarobić, ale musi być realizowany dobry plan, muszą być dobre warunki ku temu. Odnośnie akademii, w Polsce Lech Poznań próbuje stworzyć taką akademię, która dostarcza wielu zawodników pierwszej drużynie. Ci rozwijając się w niej, są następnie sprzedawani do innych klubów za spore pieniądze. My również chcemy stworzyć taki model działania Akademii Górnika Zabrze, ale tego nie można osiągnąć od razu, w rok czy dwa – to słowa Łukasza Milika.

Czy na młodzieżowej piłce się zarabia?
Trener Dariusz Grzesik, niegdyś reprezentant Polski, z podopiecznymi z Polonii GKS Tychy

– Żeby utrzymać się z piłki młodzieżowej, trzeba pracować w dużym klubie na etacie. I to jeszcze często połączonym z etatem w szkole. Takiego klubu jak Gol nie stać na duże wydatki, choć przydałyby się dwie osoby zatrudnione na cały etat, by to dobrze poukładać. Pracując jako trener kilku grup młodzieżowych w małym klubie nie da się na piłce zarobić – tak twierdzi Krzysztof Chlebowski, a wtóruje mu Dawid Kołodziejczyk: – Piłka młodzieżowa, szczególnie kobieca, to zdecydowanie misja, a nie biznes. Wymaga ogromnych poświęceń, dużej ilości czasu i pod względem stricte finansowym się nie opłaca. Satysfakcja z efektów pracy za to bardzo wiele rekompensuje – kończy.

 

Kamil Hajduk

Biznes.śląskie

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!