Natalia Chudzik z Medyka Konin życzy Górnikowi Łęczna sukcesów w Lidze Mistrzów. Trzecie miejsce świadczy o tym, o czym zresztą mówi Natalia, że Medyczkom sezon 2017/2018 nie wyszedł.
– Patrzę na tabelę i nie wierzę. Medyk dopiero na trzecim miejscu. Dlaczego?
– Ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Tak naprawdę do tej pory nie mogę w to uwierzyć. Od kilku kolejek wiedziałyśmy, że Mistrza już nie zdobędziemy, ale wierzyłyśmy, że srebro może być nasze… Jednak życie pisze różne scenariusze i widocznie tak musiało być.
– Straciłyście tylko dwie bramki mniej od Górnika, ale różnica w punkach wynosi dziesięć. Kto wam szczególnie zalazł za skórę?
– Straciłyśmy mniej bramek, ale również mniej ich strzeliłyśmy. Myślę, że punktem kulminacyjnym była przegrana z Olimpią Szczecin, to nam skrzydła podcięło i przestałyśmy wierzyć w siebie.
– Może w Koninie kończy się klimat dla żeńskiej piłki nożnej?
– Gdyby się kończył… to klub właśnie w tym momencie przestałby istnieć. Wszyscy wierzymy w to, że w kolejnym sezonie Medyk pokaże, na co go stać. Owszem przegrałyśmy ten sezon, ale to nie znaczy, że jesteśmy drużyną, która zrezygnuje ze swoich celów.
– A może w głowach zawodniczek są transfery zagraniczne?
– Nie mnie to oceniać, bo od tego nie jestem. Jeśli dziewczyny chcą spróbować swoich sił za granicą, niech próbują i wyjeżdżają. Jeśli będą chciały zostać w klubie, to my jako zawodniczki będziemy szczęśliwe i jestem w stanie powiedzieć, że każda będzie walczyć.
– Podsumuj w kilku zdaniach miniony sezon.
– Na pewno nie był dla nas udany. Trzeba przyznać, że odejście wielu kluczowych zawodniczek odbiło się na naszej grze. Jak to w piłce nożnej, zawodnicy często zmieniają kluby. Po takich roszadach klub nie jest w stanie zgrać drużyny poprzez okres przygotowawczy. Na to potrzeba bardzo dużo czasu. Wierzę jednak, że jako drużyna podniesiemy się i w nadchodzącym sezonie pokażemy, że broni jeszcze nie złożyłyśmy. Mimo że wiele osób już w nas zwątpiło.
– Kiedy zaczęłaś grać w piłkę ? Jak trafiłaś do Konina?
– Moja przygoda z piłką rozpoczęła się na boisku przed blokiem z bratem. Obecny trener Victorii SP2 Sianów zauważył mnie na turnieju szkolnym i właśnie to był mój pierwszy klub, w którym zaczęłam grać. W Koninie grałam już kilka lat temu. Po sześciu latach grania w Koninie postanowiłam zmienić klub. Najpierw była to Unia Racibórz, a później Górnik Łęczna. Do powrotu do Konina skłoniła mnie również gra w Lidze Mistrzyń, chciałam walczyć o najwyższe trofea. Co do mojej przyszłości? Nie chcę nic planować, bo człowiek nie jest w stanie wywróżyć sobie przyszłości. Najważniejsze jest dla mnie zdrowie, czas pokaże co się wydarzy.
– Jaki jest według ciebie klimat dla rozwoju kobiecej piłki nożnej?
– Nie ma co się oszukiwać. Może troszkę się ten klimat zmienił, ale nie jest tak traktowany, jak w innych krajach. Mam nadzieję, że za kilka lat młodsze zawodniczki doświadczą tego, że piłka nożna kobiet będzie w Polsce tematem do rozmów i każdy będzie do niej podchodzić z szacunkiem.
– Gdyby cofnąć czas, to wybrałabyś piłkę, czy coś innego?
– Nie sądzę, żeby było coś innego. Teraz robię to, co kocham i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa i to jest dla mnie najważniejsze.
– Krótko o przeciwniczkach z góry, Sosnowiec strzelił mniej bramek, a jest na podium wyżej od was.
– Czarne w tym sezonie miały wiele wzmocnień. W tabeli nie patrzymy na strzelone bramki, ale to właśnie punkty się liczą i to, na którym miejscu zakończy się sezon. Muszę przyznać, że naprawdę jest to dobra drużyna, w tym sezonie pokazały, jak silnym są zespołem. Grałyśmy z nimi trzy spotkania i wszystkie przegrałyśmy. Nie wiem co dziewczyny z Sosnowca myślą, ale sądzę, że to było ich kluczem do tego, że mogą nas w tabeli przeskoczyć.
– Czy długo Łęczna będzie cieszyć się mistrzem?
– Nadchodzący sezon pokaże, kto będzie się cieszył z Mistrza Polski. Jednak obecnie to właśnie Górnik Łęczna reprezentuje Polskę w Lidze Mistrzyń, dlatego życzę im wszystkiego najlepszego, by zaszły jak najdalej.
Rozmawiał Jacek Piotrowski