Przełamać klątwę!
Ligi Publicystyka Świat UEFA Womens Champions League

Przełamać klątwę!

 Trzynaście lat temu, po nadspodziewanie zaciętym i trzymającym w napięciu w zasadzie aż do ostatnich sekund pojedynku rewanżowego dwumeczu, piłkarki z Malmö pokonały norweski Kolbotn, awansując tym samym do półfinału Pucharu UEFA. O tym, jak bardzo odległe były to czasy najlepiej świadczy fakt, że bohaterką ekipy ze Skanii była wówczas fińska snajperka Heidi Kackur, a w tych samych rozgrywkach z grupy wyszedł między innymi … mistrz Azerbejdżanu. Od tamtej pory, najbardziej utytułowany szwedzki klub wielokrotnie próbował swoich sił w europejskich rozgrywkach, ale nigdy nie udało się chociażby powtórzyć tamtego osiągnięcia i zakwalifikować się do najlepszej czwórki. Gdyby ktoś kiedyś zdecydował się napisać książkę Odpadanie na 1001 sposobów, to sympatycy Rosengård z pewnością mogliby dostarczyć do niej mnóstwo materiału. Na przestrzeni ostatnich lat przeżyli oni bowiem niemal wszystko: porażkę po serii rzutów karnych, po zastosowaniu zasady o bramkach strzelonych na wyjeździe, czy też po bezdyskusyjnym 0-8 w dwumeczu. Niezmienne było jedynie to, że klątwa ćwierćfinału (lub w skrajnych przypadkach 1/8) wciąż obowiązywała i właśnie teraz nadszedł moment, aby w końcu się z nią rozprawić. W tym roku na drodze ekipy z Malmö do półfinału nie staje bowiem Lyon, Frankfurt lub Wolfsburg, a FC Barcelona i trudno oprzeć się wrażeniu, że właśnie od sezonu 2003/04 upragniony awans jeszcze nigdy nie był tak blisko.

Choć klub z Katalonii był zdecydowanie najbardziej tajemniczym spośród potencjalnych przeciwników w walce o półfinał, wcale nie oznacza to, że piłkarki Rosengård czeka dziś wieczorem łatwe zadanie. Nie zapominajmy, że niemal równo rok temu, na tym samym etapie rozgrywek, Barcelona stoczyła niesamowity bój z PSG i pomimo optycznej przewagi ekipy z Paryża, była wówczas naprawdę o krok od sprawienia ogromnej sensacji. Wówczas zabrakło jednak przede wszystkim przychylności niemieckiej sędzi (panie z tego kraju mają jak widać niesamowite „szczęście” do wypaczania wyników ważnych spotkań), która w drugiej połowie spotkania rewanżowego nie zdecydowała się na podyktowanie rzutu karnego, a ten ewidentnie należał się ówczesnym mistrzyniom ligi hiszpańskiej. Faul Morroni we własnej szesnastce był tak oczywisty, że spokojnie można byłoby go pokazywać na kursach dla początkujących arbitrów jako przykład sytuacji, w której trzeba bez wahania użyć gwizdka, ale – na nieszczęście dla Barcelony – Riem Hussein ten kurs najwyraźniej chyba opuściła. Ciąg dalszy tej historii znamy już doskonale; zaledwie kilkadziesiąt sekund później – po ewidentnym błędzie Panos – Cristiane strzeliła gola na wagę awansu paryżanek do półfinału, w którym PSG odebrał srogą lekcję futbolu od Olympique Lyon.

W Barcelonie nikt nie zamierzał jednak załamywać rąk i choć po pechowym odpadnięciu z Ligi Mistrzyń przyszedł kolejny cios w postaci przegranego finiszu w lidze z rywalkami z Bilbao, w stolicy Katalonii pojawiło się latem kilka naprawdę ciekawych piłkarek. Szwedzcy kibice zdecydowanie najlepiej kojarzą zapewne doskonale znaną z boisk Damallsvenskan Dunkę Line Røddik, ale była zawodniczka między innymi FC Rosengård nie okazała się wcale najbardziej spektakularnym wzmocnieniem ekipy Xaviego Llorensa. Francję na rzecz Barcelony zdecydowała się bowiem opuścić gwiazda reprezentacji Brazylii Andressa Alves, a więcej opcji w ataku zagwarantować miała nieobliczalna Iworyjka Ange N’Guessan (tak, to ta od przepięknego gola strzelonego Norweżkom). Jeśli dodamy do tego zestawu inną weterankę szwedzkiej ekstraklasy, bramkostrzelną Jennifer Hermoso, wyciągniętą z londyńskiego Arsenalu Vicky Losadę, dynamiczną Alexię Putellas, czy potrafiącą zrobić różnicę w najmniej spodziewanym momencie Olgę Garcię, to dojdziemy do słusznego wniosku, że szczególnie w ofensywie Barcelona naprawdę ma kim straszyć. Tak, Rosengård wciąż pozostaje faworytem ćwierćfinałowej rywalizacji i brak awansu całkiem słusznie zostałby przyjęty w Malmö z wielkim niedosytem, ale warto mieć świadomość, że wicemistrzynie Szwecji mierzą się dziś i za tydzień z rywalem, który w piłkę grać potrafi i na pewno nie wyjdzie na boisko, marząc jedynie o honorowej porażce.

Przygotowując się do dwumeczu z Barceloną, Rosengård rozegrał zimą cztery sparingi z najwyższej klasy rywalami i – co godne podkreślenia – nie przegrał żadnego z nich. Skutecznością strzelecką imponowała przede wszystkim Lotta Schelin, która najwyraźniej na dobre zadomowiła się już w Skanii, obiecujące wejście do zespołu zaliczyła Sanne Troelsgaard, a operujące za plecami wspomnianej dwójki trio MMM (Martens – Masar – Marta) potrafi rozmontować każdą defensywę na świecie. Serię udanych meczów w okresie przygotowawczym zaliczyły również obie boczne obrończynie Malmö, od których kibice także mają prawo oczekiwać dziś udanego występu. Zdecydowanie najważniejszy jest jednak wynik drużynowy, a w Skanii są przekonani, że skoro w sierpniu, po dziewiętnastoletniej przerwie, udało się ponownie wywalczyć Puchar Szwecji, to i europejskiej klątwie da się właśnie teraz położyć kres. Pierwszy krok ku temu można wykonać już za kilka godzin, a zatem – do dzieła! Pociąg ze stacji Malmö do stacji półfinał już czeka na odjazd.
Jared Burzynski

Szwedzka Piłka 

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!