73 mecze, 92 dni, 221 goli, 1 czerwona kartka dla George’a Papachristou – tak w największym skrócie wyglądała zakończona właśnie runda wiosenna sezonu 2016 w Damallsvenskan. Nie brakowało w niej emocji, kontrowersji, świetnych meczów, ale także fatalnych kiksów i zagrań, o których chcielibyśmy – choć nie bardzo potrafimy – jak najszybciej zapomnieć. Pora zatem na bardzo subiektywny ranking dwudziestu obrazków, z których zapamiętamy szwedzką, piłkarską wiosnę w wydaniu ligowym.
- Najlepszy mecz: Linköping – Piteå. Tak się złożyło, że piłkarki rozkręcały się w tym roku niezwykle powoli. Ostatnie tygodnie przyniosły nam jednak wiele stojących na więcej niż zadowalającym poziomie spotkań i aż szkoda, że właśnie w tym momencie musimy przerwać całą zabawę i udać się na wakacje/Igrzyska. Skoro jednak trzeba zdecydować się na jeden mecz, to chyba nic nie przebiło ośmiu minut, które zatrzęsły Linköping i następującej po nich, zwieńczonej ostatecznie sukcesem pogoni.
- Najpiękniejszy gol: Kristine Minde.Kategoria niezwykle subiektywna, zresztą jak wszystkie konkursy piękności. W niezwykle efektowny sposób na listę strzelczyń wpisywały się chociażby Harder, Ökvist, Lindén czy De Jongh, ale ostatecznie wygrywa trafienie Norweżki z pamiętnej kanonady przeciwko Vittsjö.
- Najbardziej efektowna asysta: Sheila van den Bulk. Sztokholm zupełnie niepostrzeżenie wyrasta nam na europejską stolicę
kulturynajwspanialszych goli samobójczych i asyst przy bramkach rywalek. Rok temu w całej Europie furorę robiło trafienie Helen Eke, tym razem na pierwszy plan wysunęła się wspomniana van den Bulk, która przy specjalnym udziale Hanny Sandström całkowicie zmyliła Gudbjörg Gunnarsdottir. Warto docenić, gdyż na islandzką golkiperkę sposobu bardzo często nie potrafiły znaleźć nawet rywalki. - Najbardziej przewidywalne derby: Umeå – Piteå. Bez względu na to, ile miejsc dzieli akurat oba kluby w ligowej tabeli, nic nie jest w stanie zakłócić przebiegu Derbów Północy, które po raz szósty z rzędu zakończyły się podziałem punktów.
- Najmniej przewidywalne derby: Örebro – Eskilstuna. Cóż, ciężko chyba znaleźć choć jedną osobę, która przypuszczała, że gospodynie podczas jednego meczu podarują rywalkom aż cztery gole, a dwa z nich zdobędzie Olivia Schough. Tak, w aktualnej formie. Tego dnia piłkarki Örebro oprócz czerwonych koszulek spokojnie mogły założyć jeszcze czapki w tym samym kolorze.
- Najlepsza muzyka po strzelonym golu: Djurgården. Pozostajemy w klimatach świąteczno-noworocznych. Każdy, kto choć trochę tęskni za zimą, powinien natychmiast wybrać się na Stadion Olimpijski i ściskać kciuki za gole podopiecznych Yvonne Ekroth. Satysfakcja gwarantowana.
- Najlepiej wykonany rzut karny: Lejla Basic.21-latka z Örebro rozgrywała właśnie swój pierwszy pełny mecz na poziomie ekstraklasy. W 72. minucie podeszła do ustawionej na jedenastym metrze piłki i … skompletowała hat-tricka, pokazując jednocześnie bardziej doświadczonym koleżankom, co należy robić w tego typu sytuacjach.
- Najgorzej wykonany rzut karny: Jenny Hjohlman. Napastniczka z Umeå w ekstraklasie debiutowała wprawdzie stosunkowo dawno, ale umiejętność skutecznego strzelania z jedenastu metrów wciąż pozostaje dla niej niezbadanym terytorium. Tej wiosny miała dwie szanse, aby w niezwykle ważnych momentach przechylić szalę zwycięstwa na stronę swej drużyny. Nie potrafiła wykorzystać żadnej z nich.
- Najlepsza pogoń za wynikiem: Linköping.Ten wyczyn wspominaliśmy już w punkcie pierwszym, ale warto raz jeszcze docenić to, czego w starciu z Piteå dokonała drużyna prowadzona przez Martina Sjögrena. Kto wie, czy w listopadzie nie okaże się, że właśnie wtedy, na Arenie Linköping, rozstrzygała się kwestia mistrzowskiego tytułu.
- Najgorsza pogoń za wynikiem: Mallbacken.Kristianstad nie prezentował tego dnia nic wielkiego, ale piłkarki z Värmland grały w tym meczu o sześć punktów tak, jakby to one broniły korzystnego wyniku. Brett Maron chyba do dziś żałuje, że ostatecznie nie udała się pod prysznic przynajmniej pół godziny wcześniej, gdyż tego dnia drużyna z Sunne nie skierowałaby piłki nawet do pustej bramki.
- Największy hit trybun: Heja United!. Nie można nie wspomnieć o nieśmiertelnymAndra sidan, är ni klara?, a także o szerokim repertuarze kibiców z Malmö oraz Piteå, ale tym razem wszystkich przebija niezwykle liczny band Tuna12 z Tunavallen. Swoją drogą, to bardzo ciekawe, że akurat w katerogii muzycznej zwycięża drużyna mająca w kadrze Olivię Schough.
- Najbardziej przydatny gadżet: Tęczowe opaski i chorągiewki. Niby kwestia oczywista, ale nawet o takich warto od czasu do czasu przypominać. Akcję zapoczątkował Rosengård, czyli klub, który od lat bardzo aktywnie przeciwstawia się wszelkim formom dyskryminacji. Piękną inicjatywę niemal od razu podłapały kolejno Piteå, Örebro, Umeå i Eskilstuna i miejmy nadzieję, że niebawem w jednej drużynie grać będzie już cała liga.
- Najbardziej radosne powitanie: Kvarnsveden w ekstraklasie. Absolutny beniaminek z Borlänge wszedł na salony jak do siebie. Pomimo braku jakichkolwiek spektakularnych transferów, drużyna
Jonasa BjörkgrenaTabithy Chawingi od pierwszych dni zdumiewała swoją postawą wszystkich wieszczących jej niechybną degradację. Pod koniec rundy entuzjazm nieco opadł, ale i tak dzięki Kvarnsveden Dalarna przestała być anonimowym punktem na piłkarskiej mapie Szwecji. - Najbardziej smutne pożegnanie: Calevi Hämäläinen. Człowiek – legenda. Człowiek, który wymyślił, że na wsi nieopodal Hässleholm da się zbudować coś trwałego. Postaci charyzmatycznego przedsiębiorcy z Karelii poświęciliśmy niedawno cały artykuł, który warto przeczytać, aby zrozumieć fenomen najbardziej znanej ekstraklasowej wsi na świecie.
- Największa nieobecna Igrzysk w Rio: Linda Sällström. Niestety, w Brazylii nie obejrzymy w akcji fińskiej sztafety sprinterek. Jeśli jednak Finlandia ma ambicje, aby w przyszłości znaczyć nieco więcej w tej lekkoatletycznej specjalności, warto już teraz udać się do Skanii i poprosić napastniczkę Vittsjö o gościnne występy. Przy okazji, chyba nie tylko my bylibyśmy ciekawi wyniku rywalizacji Sällström z Elodie Thomis. Oczywiście na bieżni.
- Najdziwniejszy powód przerwania meczu: Awaria chorągiewki sędzi liniowej. Skoro mamy przerwany w niecodziennych okolicznościach mecz, to na murawie musi znajdować się drużyna z Göteborga. Kilka lat temu, podczas meczu Ligi Mistrzyń z Osijekiem, mieliśmy bliżej niezidentyfikowany, za to niezwykle bolesny opad atmosferyczny, a tym razem w Eskilstunie współpracy odmówiła chorągiewka. Dodajmy, że bynajmniej nie tęczowa.
- Najbardziej ambitna sędzia. Pernilla Larsson. Podczas meczu Eskilstuny z Umeå, od pewnego momentu wszystkim
biegającymporuszającym się po murawie Tunavallen ewidentnie przestało się chcieć. Jedynym wyjątkiem była w tym towarzystwie pani arbiter z Trollhättan, która swoim zaangażowaniem przewyższała większość piłkarek. Szkoda jedynie, że nie dojrzała zagrania piłki ręką przez Glodis Perlę Viggosdottir we własnym polu kranym. - Najlepszy cytat rundy. Pernille Harder i Vaila Barsley. W tej kategorii konkurencja była nadzwyczaj silna. Mieliśmy przecież chociażby Therese Sjögran tłumaczącą Pii Sundhage, że w piłce klubowej to nie narodowość zawodniczek jest decydującym kryterium, a także Lottę Schelin cieszącą się, że w końcu będzie miała możliwość gry w nieco bardziej wyrównanej lidze. Główną nagrodę dzielimy jednak między Pernille Harder za Nie nazywajcie mnie gwiazdą, dopóki nie będę najlepsza na świecie oraz Vailę Barsley za Mam już dość nazywania mnie importem.
- Najlepsza aktorka pierwszoplanowa: Pernille Harder. Rok temu zgarnęła nagrodę dla najbardziej wartościowej piłkarki ligi i bardzo prawdopodobne, że za kilka miesięcy ten scenariusz się powtórzy. Wyłączając Tabithę Chawingę, ciężko wskazać inną zawodniczkę, która miałaby aż taki wpływ na postawę całej drużyny. Harder w Linköping robi po prostu wszystko: strzela, asystuje, przechwytuje i wścieka się o niepodyktowanie rzutu wolnego w 60. minucie w okolicach linii środkowej. Jednym słowem:
gwiazdafenomen. - Najlepsza aktorka drugoplanowa: Pia Sundhage. Jeśli na moment założymy, że słowa „Sundhage” i „drugoplanowa” można w drodze wyjątku zawrzeć w jednym zdaniu, to wybór jest całkowicie oczywisty. Trudno bowiem znaleźć inną osobę, o której mówiłoby się tak wiele nawet wtedy, gdy znajduje się kilkaset kilometrów od centrum wydarzeń.
Jared Burzynski