Powrócić na salony! – wywiad z Mateuszem Bieszke
Polska Publicystyka Wywiady

Powrócić na salony! – wywiad z Mateuszem Bieszke

image

Rozmowa z nim była wielką przyjemnością. Nie tylko dlatego, że jest wnuczkiem Romana Bieszke, jednej z legend kobiecej piłki nożnej w Polsce. Osoba, w której DNA wpisana jest Checz Gdynia. Pasjonat. Zapraszamy do przeczytania krótkiego wywiadu z Mateuszem Bieszke, prezesem III ligowej Checzy.

Jest pan wnuczkiem Romana Bieszke, człowieka, który razem z panią Edwardą powołał do życia Checz. To przywilej, obowiązek czy ciążący bagaż?
Interesująca perspektywa na przyszłość. Odgórne nakierowanie na to, co można robić w życiu.

Pan Roman opowiadał panu o tym jak powstawał klub? O jego historii?
Opowiadał. Przy czym funkcjonowanie klubu na przestrzeni lat bardzo się zmieniło. Szczególnie przez technologię, przez ustrój polityczny w Polsce. Miało to wielki wpływ na funkcjonowanie klubu. Inaczej to wyglądało wtedy, inaczej dzisiaj. Zmieniły się realia.

Checz to w gwarze kaszubskiej: „dom”, „mieszkanie”. Jak pan myśli, czy pańskiemu dziadkowi chodziło o to aby w gdyńskim klubie piłkarki czuły się tak samo jak w rodzinnym domu lub lepiej? Aby w klubie była rodzinna atmosfera?
Gdynia to Kaszuby. Jeżeli chodzi o nazwę, to decyzję, jak będzie nazywał się klub, podjęło kilka osób. Nigdy dziadka o to nie pytałem, ale to pewnie miało jakiś wpływ. W tamtych czasach powstawały stowarzyszenia, różnego typu organizacje po to, aby ludzie czuli się jak w domu. Stąd pewnie nazwa „Checz”.

Czy zawodniczki z obecnej kadry mają świadomość w jakim klubie grają?
Uważam, że większość ma. Część bardziej, część mniej ale jednak ta świadomość jest. Z drugiej strony powiem panu szczerze, że dzisiaj to praktycznie nie ma znaczenia. Jest tyle innych rzeczy, którymi można się zajmować, że piłka nożna nie jest jednym z głównych wyborów. I tak samo nie ma znaczenia czy klub ma tradycje czy nie. Wydaje mi się, że to nie jest przywilej.

Jaki klub ma plan rozwoju? Czy jest plan powrotu na salony? A jeśli, to jaki?
Próba powrotu na najwyższy poziom rozgrywkowy była realizowana, kiedy kilka lat temu awansowaliśmy do I ligi. Ale wycofał się sponsor, nie było pieniędzy. Tam gdzie są pieniądze, tam jest drużyna. Nie zależy to od tego czy klub ma chęci i aspiracje tylko czy dostanie pieniądze od miasta. W jednym rozdaniu politycznym jest ktoś, kto lubi piłkę kobiecą i daje na nią pieniądze a wygrywa wybory ktoś inny i pieniądze się kończą. Żeby potencjalnego sponsora namówić do współpracy to musi być zaangażowane miasto. Na tę chwilę możemy mówić maksymalnie o drugiej lidze. Checz ma kilku mniejszych sponsorów. Nikt nie chce być naszym sponsorem strategicznym dlatego, że Gdynia jest dużym miastem, gdzie swoje siedziby mają korporacje. Nie ma małych firm, które mogłyby nas wspomóc. W Gdyni jest dużo klubów i stowarzyszeń więc pozyskanie sponsora jest bardzo trudne. Od miasta rocznie dostajemy 10 tysięcy złotych. Wiem, że inne kluby w III lidze mogą liczyć na dotacje od władz lokalnych na poziomie 50 tysięcy złotych. My nie.

Jak to było z planami połączenia Unii Racibórz i Checzy Gdynia?
To był pomysł firmy, która nas wspierała. Oni chcieli zainwestować, przy czym powiązani byli z importem towaru z Gruzji ale na przeszkodzie stanął konflikt na Ukrainie. Firma straciła kontrakt i wycofała się z projektu. My wobec tego też się nie angażowaliśmy dlatego, że wiedzieliśmy, że miasto nas wspomoże tylko w przypadku, kiedy Checz będzie grała w Ekstralidze. Chcieliśmy tej fuzji, ale przez różne perypetie nic z tego nie wyszło. Był to szalony pomysł, ale to mogło się udać. Wymagało to zaangażowania wielu osób i wielu sprzyjających okoliczności. Ostatecznie nic z tego nie wyszło.

Jak by się wtedy nazywał klub? Nadal Checz Gdynia?
Mogłoby być to trudne. Przez pierwsze pół roku musielibyśmy funkcjonować w Raciborzu. Tutaj dochodzi kolejny problem czyli odległość. Poza tym we wstępnych rozmowach PZPN nie wyrażał zgody, aby przenieść klub z Raciborza do Gdyni.

Zmieńmy temat. Jak obecnie wygląda szkolenie młodzieży?
Posiadamy dwie grupy. Pierwszą tworzą juniorki w wieku 13-16 a drugą dziewczyny, które grały jeszcze w I lidze. Starsze pomagają tym młodszym wejść w świat piłki kobiecej. Do tego dochodzi około 20 młodziczek.

Czy któraś z zawodniczek pod względem sportowym wyróżnia się bardziej od innych?
Nie chcę nikogo wyróżniać. Mam nadzieję, że kilka z nich zagra na wyższym poziomie niż III liga.

W bieżącym sezonie idziecie „łeb w łeb” z rezerwami Sztormu. W 15 kolejce gracie z nimi u siebie. Jaki to może być mecz?
Na pewno będzie to spotkanie pełne emocji i obie drużyny będą świadome tego o co grają.

Czym jest dla pana Checz Gdynia?
Na pewno jest to jakiś pomysł na życie. Dziadek pokazał mi pewną ścieżkę, którą chcę iść i chcę to robić. Większość osób z mojej rodziny nie poczuła pasji do piłki nożnej w wydaniu kobiecym. Gdyby nie Checz, nie wiem co bym dzisiaj robił w życiu… Wszystko podporządkowałem klubowi. Podobnie jak dziadek, robię to z wielką przyjemnością i nie przychodzę do pracy za karę. Mimo, że czasami trzeba siedzieć długo po godzinach. Czasami w nocy. Wcześniej jako trener a obecnie jako kierownik drużyny czy prezes. Przygotowuję relacje na naszą stronę internetową, szukam sponsorów i robię mnóstwo innych rzeczy. Kocham to, co robię.

Rozmawiał: Dariusz Walory

Dawid Gordecki

1 Comment

  • Ja 24 kwietnia 2016

    Trzeba było zadać pytanie czemu trenerom nie płacił prezes Mateusz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!