Szwedzkim okiem na nową dekadę
Publicystyka Świat

Szwedzkim okiem na nową dekadę

 Nowy rok, nowa dekada, nowe nadzieje i oczekiwania. Ale zanim na dobre wrócimy do spraw bieżących, czas na tradycyjny rajd przez wydarzenia ostatnich dwóch tygodni. Oczywiście te piłkarskie, gdyż tym razem futbolowi działacze, do spółki zresztą z samymi zawodniczkami, mocno zadbali o to, aby podczas długich, zimowych wieczorów nie zabrakło nam interesujących i rozpalających wyobraźnię tematów do dyskusji. A oto najważniejsze z nich:

Zamieszanie w Göteborgu. Oj, to był dopiero poranek. Zaskakujące i jednocześnie szokujące oświadczenie Petera Bronsmana sprawiło, że 29. grudnia szwedzka piłka klubowa po raz pierwszy od dłuższego czasu przebiła się na nagłówki portali internetowych na całym świecie. A później pozostawała na nich jeszcze przez kolejnych 48 godzin, podczas których przyszłość pierwszoligowego futbolu w pewnym mieście nad Götą jawiła się raz w jaśniejszych, a raz w ciemniejszych barwach. Koniec końców, przy znaczącym udziale trenera Matsa Grena, pożar udało się ostatecznie ugasić, dzięki czemu mistrzynie Szwecji 2020 przystąpią w kwietniu do obrony tytułu. Na dziś nie jesteśmy jednak w stanie powiedzieć pod jaką nazwą i w jakim składzie personalnym, choć historia Damallsvenskan podpowiada, że zimowe turbulencje akurat w tej lidze czasami potrafią przełożyć się na sportowy sukces. Kwestia noworocznego dramatu ze szczęśliwym (przynajmniej na ten moment) zakończeniem była jednak na tyle nośnym tematem, że do mediów, ze szczególnym uwzględnieniem tych zagranicznych, przebiło się w związku z nią mnóstwo nieprawdziwych lub niedoprecyzowanych informacji. A skoro tak, to do tematu powrócimy jeszcze w osobnym wątku, gdzie spróbujemy odtworzyć dokładny harmonogram grudniowych wydarzeń, zastanawiając się przy tym nad potencjalnymi przyczynami i skutkami deklaracji Bronsmana, która już na zawsze wpisała się w historię szwedzkiej piłki.

Odświeżona Damallsvenskan. Na tę zmianę zanosiło się już od kilku lat, ale przeciwnikom powiększenia ligi do pewnego momentu skutecznie udawało się odsunąć w czasie wejście w życie tej kontrowersyjnej idei. Ustrój demokratyczny charakteryzuje się jednak tym, że decyzje podejmuje w nim większość, a ta – przy naprawdę minimalnym sprzeciwie – zdecydowała o tym, że od sezonu 2022 w najwyższej szwedzkiej klasie rozgrywkowej występować będzie aż 14 zespołów. Dla porządku dodajmy, że idea ta cieszyła się także całkiem sporym poparciem społecznym, gdyż w różnego rodzaju ankietach pozytywnie wypowiadało się o niej średnio około 80% kibiców. Czy przyszłość przyzna im rację? Wątpliwości jest póki co wiele, a sceptycy nie bez racji zauważają, że bezmyślne powiększanie lig i turniejów póki co skutkuje przede wszystkim rosnącymi dysproporcjami między wąską grupą najlepszych i całą resztą. Argument o konieczności rozgrywania większej liczby meczów także wydaje się tutaj niekoniecznie trafny, gdyż identyczny (a nawet lepszy) efekt można byłoby osiągnąć na przykład poprzez modyfikację systemu rozgrywek. W tej materii dobry przykład dała nam chociażby Norwegia, która zdecydowała się pójść w kierunku zmniejszenia liczby drużyn na szczeblu centralnym przy jednoczesnym podziale ligi na grupę mistrzowską i spadkową (podobny system od lat obowiązuje również w Danii). My zdecydowaliśmy się jednak pójść własną drogą, dzięki której już za dwanaście miesięcy będziemy mieć najbardziej obok Hiszpanii rozbudowaną ligę piłkarską. Czy przełoży się to także na wzrost jej jakości? W tej materii naprawdę trudno być optymistą …

Dubaigate. Tutaj akurat darujemy sobie szczegółowe opisy i cięte riposty, gdyż wszystko w tej sprawie zostało już właściwie powiedziane. Skrajnie nieprofesjonalne zachowanie pewnej grupy profesjonalnych piłkarek angielskiej WSL uwypukliło nam jednak jeszcze jeden problem. Okazuje się bowiem, że przynajmniej na Wyspach Brytyjskich nazwa klubu ma znaczenie, a podejmujący kluczowe decyzje zawsze najpierw dokładnie sprawdzą, czy właśnie przychodzi im debatować nad losem Bristol City, Birmingham City, czy może jednak Manchester City. Oczywiście, formalnie niby da się wszystko wytłumaczyć, ale jakoś trudno oprzeć się wrażeniu, że brzydki zapach po tej sprawie zdecydowanie pozostał i póki co nie zanosi się, aby przestał się on unosić nad najbardziej profesjonalną ligą świata.

Szczęśliwa dwunastka. Od początku wiedzieliśmy, że będzie mało poważnie, a jedyną niewiadomą pozostawała skala kolejnej kompromitacji FIFA. Ta okazała się być … spodziewana i zgodnie z tym, na co zanosiło się od pewnego czasu, podczas mundialu na boiskach Australii i Nowej Zelandii zaprezentuje się nam maksymalnie dwunastu przedstawicieli Europy. Mając na uwadze chociażby aktualny ranking FIFA (a to jest akurat jedna z niewielu rzeczy, która się włodarzom światowej piłki w miarę udała) liczba ta wydaje się oczywiście ponurym żartem, ale bądźmy szczerzy: mając na uwadze chociażby względy polityczne chyba nikt nie liczył na to, że w ostatniej chwili dojdzie w tym temacie do nagłego zwrotu akcji. Dobre chociaż to, że wnioski z popełnionych przez siebie błędów zdaje się wyciągać przynajmniej UEFA, dzięki czemu kwalifikacje do australijsko-nowozelandzkiej imprezy najpewniej nie będą serią meczów z rywalkami pokroju Gruzji, Łotwy, czy Macedonii Północnej. Wszystkim wymienionym tu reprezentacjom należy się rzecz jasna szacunek, ale jednak nie da się zaprzeczyć, że przynajmniej na tę chwilę potyczki te nie dają nikomu absolutnie nic. A wracając już do samych finałów, warto ściskać podczas nich kciuki za wszystkich przedstawicieli Europy, gdyż ewentualny awans całej dwunastki do fazy pucharowej byłby chyba najlepszym możliwym argumentem w dyskusji na temat przyszłych decyzji w zakresie alokacji miejsc. Tyle teorii, bo w praktyce najpewniej zawsze znajdzie się ktoś gotowy pójść w ślady Hiszpanii i Szkocji.

 

Na podbój Europy. Na bardziej szczegółowe podsumowanie rynku transferowego przyjdzie jeszcze czas, ale póki co warto docenić fakt, że dwie szwedzkie bramkarki zdecydowały się tej zimy na zagraniczny transfer. Do niedawna obie reprezentowały jeszcze barwy FC Rosengård, ale w niemal tym samym momencie postanowiły opuścić doskonale im znaną Skanię i udać się w dwóch różnych kierunkach. Zecira Musovic ma już za sobą pierwsze treningi w barwach londyńskiej Chelsea, zaś Emma Lind dopiero co została zaprezentowana jako wzmocnienie kadry Turbine Poczdam. Obu odważnym golkiperkom pozostaje zatem życzyć, aby omijały je kontuzje, a czas aklimatyzacji w nowym środowisku przeszedł w ich przypadku sprawnie i bezboleśnie. O kwestie czysto sportowe jesteśmy bowiem względnie spokojni, choć oczywiście rywalizacja o miano bramkarki numer jeden w swoich klubach będzie dla obu poważnym wyzwaniem.

Jared Burzynski 

Szwedzka Piłka

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!