Koniec roku? A zatem czas na coroczny ranking pięćdziesięciu najlepszych szwedzkich piłkarek ostatnich miesięcy! Kolejny raz lista została podzielona na cztery segmenty, w zależności od pozycji, na których występują dane zawodniczki. Oczywiście, już sam podział może wzbudzać nieco kontrowersji, gdyż w nowoczesnym futbolu zacierają się różnice szczególnie między pomocniczkami, a napastniczkami, ale póki co kryteria oceny pozostają bez zmian w stosunku do tych ubiegłorocznych. Nie jest jednak wykluczone, że w następnym podsumowaniu (jeśli takie w ogóle będzie miało miejsce) z czterech segmentów zrobią się trzy, choć takie rozwiązanie wydaje się mieć mniej więcej tyle samo plusów, co minusów. Z jednej strony pozbylibyśmy się powracającego raz po raz kłopotu klasyfikacji nominalnych skrzydłowych, a także pomocniczek o wybitnie ofensywnych inklinacjach, z drugiej jednak musielibyśmy zmierzyć się z sytuacją, w której Caroline Seger i Filippa Curmark znajdują się w tym samym zestawieniu co Pauline Hammarlund i Anna Anvegård, a trudno akurat o tych piłkarkach powiedzieć, aby na co dzień występowały w podobnych sektorach boiska. Na analizę wszystkich za i przeciw mamy jednak jeszcze całkiem sporo czasu, więc bez zbędnej zwłoki przejdźmy do tego, co na ten moment najistotniejsze.
Bądźmy szczerzy – akurat wśród bramkarek odwrócenia dotychczasowej hierarchii spodziewaliśmy się chyba najmniej. Niepodzielną dominatorką od lat była tu bowiem Hedvig Lindahl i bardzo niewiele wskazywało na to, że cokolwiek może się w tej kwestii zmienić. 38-latka z Sörmland wiosną oddała jednak miejsce w wyjściowej jedenastce Wolfsburga, a po transferze do madryckiego Atletico z gry na dłużej wyłączyła ją kontuzja. A szkoda, bo nie możemy zapominać, że ze stolicą Hiszpanii Lindahl przywitała się w wielkim stylu, świetnym występem przeciwko Barcelonie. Niestety, na kolejne popisy 170-krotnej reprezentantki Szwecji między słupkami będziemy musieli trochę poczekać, a wygranie rywalizacji z Pauline Peyraud-Magnin również nie musi okazać się wyłącznie formalnością. Kłopoty bardziej doświadczonej koleżanki stały się niejako szansą dla Jennifer Falk, która udanymi występami w barwach Göteborga wywalczyła sobie mocniejszą niż kiedykolwiek wcześniej pozycję w reprezentacji. Niestety, przyzwoita dyspozycja Falk była w przypadku szwedzkich golkiperek wyjątkiem potwierdzającym regułę, gdyż pozostałe zawodniczki z tegorocznego rankingu zdecydowanie nie zaliczą roku 2020 do udanych. Emma Holmgren wciąż potrafiła zachwycić fenomenalnymi interwencjami, ale w jej grze brakowało chwilami stabilizacji, którą tak bardzo imponowała w sezonie 2019. Zecira Musovic doszła do jedynego, słusznego wniosku, że w Malmö jej kariera niebezpiecznie weszła w fazę stagnacji i podjęła tyle odważną, co ryzykowną decyzję o zamianie Skanii na Londyn. O jej skutkach informować będziemy na bieżąco, ale trzymamy mocno kciuki, aby historia zatoczyła koło, a szwedzka golkiperka znów stała się idolką fanów z Kingsmeadow. I wreszcie Stephanie Öhrström, która dołożyła cegiełkę do zdobycia przez Fiorentinę wicemistrzostwa Włoch, ale finalnie, w najważniejszych meczach jesieni, przypadła jej wyłącznie rola rezerwowej. A solidna postawa Katji Schroffenegger podpowiada, że o powrót do regularnej gry 33-latka z Trelleborga będzie musiała mocno powalczyć. Najsmutniejszą konstatacją tegorocznego rankingu jest chyba jednak to, że pomimo zastrzeżeń do postawy bramkarek z czołowej piątki, nie znalazł się absolutnie nikt, kto choć w minimalnym stopniu zagroziłby ich pozycji.