Mimmi wskazała drogę. Podsumowanie 12. kolejki Damallsvenskan
Damallsvenskan Publicystyka Świat

Mimmi wskazała drogę. Podsumowanie 12. kolejki Damallsvenskan

 To mógł być historyczny wieczór dla klubu z Göteborga. Wystarczyło tylko strzelić przynajmniej o jednego gola więcej od odwiecznych rywalek z Malmö, a dwa czekające już pół wieku na realizację marzenia w jednej chwili stałyby się rzeczywistością. Historia mocno przestrzegała jednak kibiców z Västergötland przed zbytnim optymizmem, bo skoro pomimo kilkudziesięciu podjętych do tej pory prób piłkarkom KGFC nie udało się odnieść choćby pojedynczego wyjazdowego zwycięstwa nad FC Rosengård, to tym razem o łatwej przeprawie także nie mogło być mowy. I łatwo – patrząc z perspektywy gości – faktycznie nie było. Co więcej, gdy w 50. minucie Mimmi Larsson wykorzystała katastrofalny błąd Emmy Kullberg i wyłożyła idealną piłkę Annie Anvegård, a królowa strzelczyń poprzednich rozgrywek pewnym strzałem podwyższyła wynik na 3-0, przynajmniej jedno z przywołanych tu marzeń można było spokojnie odłożyć na półkę o nazwie „Do realizacji w bliżej nieokreślonej przyszłości”. I choć od tamtego momentu gra toczyła się niemal wyłącznie na połowie ekipy z Malmö, ambitnym zawodniczkom z Göteborga nie udało się nawet osłodzić tej podwójnie gorzkiej porażki honorowym trafieniem. A my, choć statystyki wskazują na coś dokładnie odwrotnego, wcale nie mieliśmy poczucia, że nawet ten jeden gol im się należał. W niedzielę wygrała bowiem drużyna dojrzalsza, bardziej efektywna i mająca na ten mecz po prostu lepszy pomysł.

A przecież to całe zamieszanie na szczycie Damallsvenskan wcale nie musiało skończyć się aż tak pomyślnie z perspektywy Rosengård. O ile przed trzema tygodniami na Valhalli piłkarki Jonasa Eidevalla od pierwszego gwizdka zmuszały przeciwniczki do głębokiej defensywy wysokim pressingiem, o tyle tym razem byliśmy świadkami całkiem wyrównanego początku. Może z lekkim wskazaniem na gospodynie, które nieco częściej znajdowały się w posiadaniu piłki, ale z drugiej strony to Stinie Blackstenius udało się oddać pierwszy tego wieczora celny strzał. Błyskawicznie odpowiedziała na niego Anvegård i mogło się wydawać, że przynajmniej do końca pierwszej połowy spotkanie to będzie toczyć się w rytmie falującym, a ciężar gry przenosić się będzie spod jednej pod druga szesnastkę. Na nieszczęście gości, mniej więcej po 20 minutach Mimmi Larsson przypomniała sobie, że w tej chwili jest najlepszą piłkarką biegającą po boiskach Damallsvenskan. A gdy to nastąpiło, była napastniczka między innymi Eskilstuny oraz Linköping błyskawicznie przystąpiła do działania. Efekt? Perfekcyjna wystawka do Ali Riley, która strzałem po ziemi pokonała zasłoniętą Jennifer Falk. Zawodniczki i trenerzy z Göteborga reklamowali jeszcze spalonego, ale pani Pernilla Larsson podjęła jak najbardziej słuszną decyzję, uznając gola na 1-0. A skoro na listę strzelczyń wpisała się lewa wahadłowa Rosengård, to Jessica Samuelsson nie mogła przecież być gorsza i jeszcze przed przerwą prawa defensorka z Malmö także dodała swoje nazwisko do najważniejszej rubryki w meczowym protokole, dobijając strzał Mimmi Larsson. Warto zaznaczyć, że dla obu piłkarek było to pierwsze ligowe trafienie w sezonie 2020, co jeszcze bardziej uwydatnia ogromny potencjał drzemiący w zespole prowadzonym przez Jonasa Eidevalla. Grając przeciwko Rosengård musisz być bowiem przygotowana na to, że maksymalne niebezpieczeństwo czyha ze strony dosłownie każdej piłkarki. W pierwszej połowie pokazały to działające bez jakichkolwiek zastrzeżeń wahadła, a na samym początku drugiej swoje dołożył bramkostrzelny duet napastniczek Larsson – Anvegård. I w zasadzie można było się rozejść. Przyjezdne, jak już wspomniano, do samego końca próbowały jeszcze cokolwiek zmienić, ale nawet gdy wydawało się, że gol dla nich paść musi, na linii bramkowej jak spod ziemi wyrastała Sanne Troelsgaard lub Katrine Veje, odbierając rywalkom resztki chęci do dalszej gry.

Za chwilę w Göteborgu z pewnością rozpoczną się głębokie analizy tej niezaprzeczalnie dotkliwej porażki. Padną pytania, czy zasadne było wystawianie w wyjściowej jedenastce Amerykanki Emily Sonnett, która do Szwecji przyleciała zaledwie kilka dni przed meczem i w tym czasie zdołała odbyć z drużyną jeden pełny trening (i jeden niepełny). Mats Gren zdecydował się jednak podjąć to ryzyko i trudno powiedzieć, aby popełnił w tym miejscu jakiś niewybaczalny błąd. Oczywiście, im więcej powtórek tego starcia obejrzymy, tym bardziej będziemy dostrzegać brak zgrania reprezentantki USA z koleżankami z formacji defensywnej oraz – przede wszystkim – z pięcioosobowym blokiem w drugiej linii, ale Sonnett w żadnym wypadku nie można nazwać winowajczynią numer jeden. Nie mamy absolutnie jakiejkolwiek gwarancji, że gdyby zamiast niej zagrała doprowadzona w ostatniej chwili do stanu boiskowej używalności Emma Berglund, to końcowy rezultat wyglądałby inaczej. Można byłoby oczywiście zastosować jeszcze wariant bezpieczny polegający na wycofaniu do obrony Emmy Koivisto lub Filippy Curmark, ale czy on zagwarantowałby sukces w rywalizacji z rozpędzonymi dosłownie i w przeności Samuelsson i Riley, z profesorką środka pola Caroline Seger oraz z rozdzielającą piłki z niebywałą precyzją Jeleną Cankovic? Można naprawdę mocno wątpić. Porażkę gości z Göteborga trudno usprawiedliwiać również kontuzją Stiny Blackstenius, która jeszcze przed przerwą zmuszona była opuścić murawę. Zastępująca ją Rebecka Blomqvist zaliczyła bowiem całkiem udane wejście, które jednak nijak nie przełożyło się na konkrety po stronie goli. A skoro skuteczności i precyzji zabrakło i jej i niezwykle ostatnio regularnej Pauline Hammarlund, to czy gwarancją sukcesu byłaby mająca zazwyczaj olbrzymi problem akurat z tym elementem piłkarskiego rzemiosła Blackstenius? Raz jeszcze jest to mocno wątpliwa teza.

To nie jest tak, że Göteborg zagrał wczoraj źle. To Rosengård zagrał po prostu lepiej i w pełni zasłużenie sięgnął po pełną pulę. Mistrzowski wyścig wciąż jednak trwa, choć od teraz – jak przystało na czasy globalnej epidemii – wyłącznie w formie korespondencyjnej. Póki co minimalną przewagę ma w nim drużyna z Malmö, ale na pewno wiemy jedynie tyle, że mistrzem za trzy miesiące zostanie ten, który w rundzie rewanżowej popełni mniej błędów. Mats Gren i jego piłkarki wciąż mogą zatem przejść do historii, choć od kilkunastu godzin zmieniło się jedno: nie są już w tej kwestii zależni wyłącznie od siebie. Eskilstuna United lubi to.

Co jeszcze zapamiętamy z 12. kolejki? Długo dyskutowany rzut karny, który pozwolił piłkarkom z Umeå ustawić sobie Derby Północy, a także kapitalną pogoń Eskilstuny, która odrobiła w Vittsjö wszystkie straty, a następnie w niespełna sześćdziesiąt sekund wypuściła z rąk wyszarpany z tak wielkim trudem punkt. Fani z Örebro na pewno wspomnieliby jeszcze o przepięknej urody golu Karin Lundin, który odwrócił losy meczu w Uppsali, a ci ze Sztokholmu o tym, że Djurgården w pełni zasłużenie wywiózł komplet punktów z niezdobytego od dawna Kristianstad.  I tylko kibice z Växjö westchnęłiby głęboko, rozmyślając dlaczego znów nie udało się strzelić choćby jednego gola. A szansa była większa niż kiedykolwiek wcześniej, gdyż w starciu z bezbarwnym i grającym bez żadnego polotu Linköping, to gospodynie miały przez większą część meczu inicjatywę. O końcowym wyniku przesądził jednak jeden perfekcyjnie wykonany stały fragment gry.


 

12. kolejka w liczbach:

Gole: 16  (średnia 2.17 / mecz)

Rzuty karne: 1  (wykorzystany)

Żółte kartki: 5

Czerwone kartki: 1

Najszybszy gol: Therese Simonsson (Umeå) – 13. minuta (vs. Piteå)

Najpóźniejszy gol: Emily Gielnik (Vittsjö) – 90. minuta (vs. Eskilstuna)

Piłkarka kolejki: Mimmi Larsson (Rosengård)

Gol kolejki: Karin Lundin (Örebro)


Komplet wyników:


Piłkarka kolejki:

 

lirare

Klasyfikacja strzelczyń:

skytte

Klasyfikacja asystentek:

assist

Jared Burzynski

Szwedzka Piłka

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!