To jest ten moment – w najbliższy czwartek o godzinie 19:00 na Valhalla IP w Göteborgu po raz pierwszy w obecnym sezonie ligowym zetrą się za sobą dwaj główni faworyci do tytułu mistrzowskiego. Na chwilę obecną o jeden punkt bliżej osiągnięcia celu są piłkarki Matsa Grena, ale w Skanii mają nadzieję, że stan tego wyścigu już za kilkadziesiąt godzin ulegnie znaczącej zmianie. Pewne zwycięstwo nad Örebro w poprzedniej kolejce było bowiem nie tylko pokazem ogromnej siły Rosengård, ale także potwierdzeniem często powtarzanej w Malmö tezy, że im dłużej trwa obecny sezon, tym lepiej zespół prowadzony przez Jonasa Eidevalla będzie prezentować się na boisku. Jeszcze miesiąc temu można było przeczytać wiele analiz krytycznie nastawionych przede wszystkim do ofensywnych poczynań jedenastokrotnych mistrzyń Szwecji, ale Anna Anvegård i Mimmi Larsson odpowiedziały na nie w najlepszy możliwy sposób, błyskawicznie przełamując strzelecką niemoc. Na osobny akapit zasługują ponadto skrzydła ekipy ze Skanii, których potencjał wzbudzałby całkowicie uzasadniony popłoch nawet w silniejszych od Damallsvenskan ligach. Na lewym wahadle trener Eidevall może dokonać wyboru pomiędzy Sofie Svavą, a Ali Riley, zaś na przeciwległej flance potężne zamieszanie w szeregach rywalek robią Jessica Samuelsson lub Johanna Kaneryd. Mało? Jeśli tak, to w rezerwie pozostają jeszcze wszechstronne Katrine Veje oraz Fiona Brown. Mamy więc sześć najwyższej klasy zawodniczek, co przy obowiązujących w dobie epidemii przepisach pozwalających na dokonanie aż pięciu zmian personalnych w czasie trwania jednego meczu, stwarza szkoleniowcowi Rosengård niemalże nieograniczone pole manewru. W środku pola także kłopoty bogactwa, bo nawet jeśli Caroline Seger, Sanne Troelsgaard i Jelena Cankovic to zawodniczki preferujące systemowe budowanie ataków pozycyjnych, to każda z nich potrafi w dowolnym momencie złamać akcję nieszablonowym, prostopadłym, otwierającym drogę do bramki podaniem. A do tego koktajlu musimy jeszcze dodać nazywaną jednym z dziesięciu największych talentów światowego futbolu Hannę Bennison. O defensywie ze Skanii nawet nie wspominamy, gdyż ona od początku rozgrywek zbiera jedynie pochwały, a Nathalie Björn w pełni słusznie okrzyknięto najbardziej wartościową piłkarką pierwszego miesiąca sezonu 2020 na boiskach Damallsvenskan.
Maszyna z Malmö wydaje się być naoliwiona tak doskonale, że rzucenie jej wyzwania powinno właściwie graniczyć z cudem. W Göteborgu nie zamierzają jednak się tym przejmować, choć komfort trenera Matsa Grena byłby znacząco większy, gdyby mógł on w czwartek skorzystać z Beaty Kollmats oraz Elin Rubensson, a Annika Schmidt i Emma Berglund nie znajdowałyby się na etapie wychodzenia z poważnych urazów. Te oczywiste utrudnienia nie załamują jednak nikogo na zachodnim wybrzeżu, gdzie pomimo kłopotów kadrowych wciąż mają swoje argumenty, aby z meczu na szczycie wyjść bez strat. Jednym z nich jest równie imponujący duet napastniczek w osobach Pauline Hammarlund oraz Stiny Blackstenius. Póki co na swoim optymalnym poziomie prezentuje się jedynie pierwsza z wymienionych, ale 56-krotna reprezentantka Szwecji kiedyś przełamać się zwyczajnie musi. A skoro tak, to czemu nie w chwili, gdy drużyna będzie najbardziej jej goli potrzebować? Wciąż mamy przecież w pamięci francuski mundial, na którym Blackstenius zostawiła to, co najlepsze na fazę pucharową. W Göteborgu nikt nie obraziłby się z pewnością za powtórkę. Swoją niepodważalną klasę mają także zawodniczki tworzące drugą linię KGFC. Vilde Bøe Risa i Julia Zigiotti nieprzypadkowo rywalizują o zwycięstwo w klasyfikacji asystentek, a strzały z dystansu w wykonaniu Filippy Angeldal to zmora niejednej bramkarki. I jeszcze wahadła: na prawym niezniszczalna od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty Emma Koivisto, a na lewym Julia Roddar, która w tym roku znów bryluje na pozycji, na której tak zachwycała nas jeszcze w barwach Kvarnsveden. Oczywiście, jeśli spojrzymy na ławkę rezerwowych, przewaga Rosengård wydaje się być niepodważalna, ale już analizując wyjściowe jedenastki aż tak znaczących różnic nie odnotowujemy. A nie zapominajmy, że istotnym atutem zespołu z Göteborga może stać się niepokonana w czterech kolejnych meczach Jennifer Falk, która chociażby w miniony weekend w Uppsali udowodniła, że zalicza się do ścisłej czołówki krajowych golkiperek. Patrząc analitycznie, w pierwszym z tegorocznych klasyków w roli minimalnych faworytek obsadzić musimy gości z Malmö, ale w praktyce oznacza to tyle, co nic. O podziale punktów zdecyduje bowiem boisko, umiejętności drużynowe i indywidualne, a być może nawet łut szczęścia. Niezależnie jednak od końcowych rozstrzygnięć, 30. lipca nie będzie dniem, w którym poznamy Mistrzynie Szwecji 2020. Już po 24 dniach czeka nas bowiem starcie rewanżowe (ach, te uroki sezonu w czasach epidemii), a do tego wszystkiego mamy jeszcze dziesięć pozostałych zespołów, które tylko czekają na okazję, aby urwać punkty wielkim faworytkom. I nie są w tym pragnieniu pozbawione szans, co dwukrotnie w przeciągu tygodnia pokazały nam chociażby zawodniczki z Eskilstuny. Nie zmienia to jednak faktu, że w najbliższy czwartek to Valhalla stanie się na dwie godziny centralnym punktem na piłkarskiej mapie Szwecji. I super, bo takich emocji jak najbardziej potrzebujemy!
A co czeka nas na pozostałych stadionach? Na VISMA Arenie w Växjö odbędzie się mecz o podobnym ciężarze gatunkowym, tyle że tu stawką będzie lepsza pozycja startowa w wyścigu o pozostanie w gronie pierwszoligowców. Zarówno piłkarki ze Småland, jak i ich rywalki z Västerbotten, w poprzedniej serii spotkań odniosły pierwsze w sezonie zwycięstwa. Kolejne trzy punkty byłyby z pewnością ogromnym zastrzykiem wiary i pozytywnej energii dla obu klubów, ale czy któremuś z nich rzeczywiście uda się kontynuować dobrą passę? Gdyby pójść śladem analizy meczu w Göteborgu, szacując piłkarski potencjał obu ławek, tutaj również zdecydowanie więcej argumentów znajdujemy po stronie gości. O tym, jak wielkie są umiejętności Lundin, Holm, czy Jusu Bah dopiero co przekonali się przecież w Linköping. Z drugiej jednak strony, na trudnym terenie w Piteå zawodniczki z Växjö udowodniły, że szeroka kadra niekoniecznie musi być gwarancją sukcesu. Niezwykle istotne dla sytuacji w dolnej części tabeli starcie czeka nas także w Vittsjö, gdzie żadna z drużyn absolutnie nie może pozwolić sobie na porażkę. Dla podopiecznych Thomasa Mårtenssona oznaczałaby ona powiększanie się dystansu dzielącego je od bezpiecznej strefy, zaś dla zespołu z Uppsali utratę jednej z najbardziej oczywistych okazji na dorzucenie kolejnego punkcika do klubowego skarbczyka. Siedem zdobytych jak dotąd przez beniaminka punktów budzi oczywiście szacunek, ale pamiętajmy, że z takim dorobkiem jeszcze nikt się w najwyższej klasie rozgrywkowej nie utrzymał.
Zestaw par 7. kolejki: