Kryzys czy realia ?
Damallsvenskan Ligi Świat

Kryzys czy realia ?

 Limhamn Bunkeflo, spadkowicz z Damallsvenskan, z powodów ekonomicznych nie przystąpi w sezonie 2020 do rozgrywek na zapleczu szwedzkiej ekstraklasy. Kungsbacka, drugi z ubiegłorocznych spadkowiczów, był również o krok od podjęcia trudnej decyzji o przesunięciu się o kilka szczebelków w dół na piłkarskiej piramidzie. Ostatecznie, przynajmniej według stanu na dziś, klub z Halland pozostanie na szczeblu centralnym, ale wielkich szans na sportowe utrzymanie w Elitettan nie dają mu nawet najwięksi optymiści. Czy zatem jesteśmy właśnie świadkami największego od lat kryzysu szwedzkiej piłki klubowej? Czy może narastająca panika medialna jest jednak trochę wyolbrzymiona?

Niecodzienna sytuacja na niespełna dwa miesiące przed startem sezonu ligowego sprawia, że na temat problemów obu spadkowiczów z Damallsvenskan bardzo chętnie wypowiadają się mniej lub bardziej tą kwestią zainteresowani. Do tej drugiej grupy z pewnością zalicza się dyrektor sportowy IFK Kalmar Tommy Nyberg, który winą za taki stan rzeczy obarcza przede wszystkim Szwedzki Związek Piłki Nożnej. Działacz ze Småland twierdzi, że kluby otrzymują zdecydowanie zbyt małą pomoc od centrali i często pozostawione są ze swoimi problemami same sobie. Potrzebujemy dialogu, jeśli chcemy pomóc szwedzkiej piłce przetrwać. Póki co wysyłamy do społeczeństwa, do kibiców i do potencjalnych partnerów sygnały, że nasza dyscyplina nie ma przyszłości. Związek powinien mocno przemyśleć swój dotychczasowy plan działania i wyciągnąć z niego właściwe oceny – twierdzi Nyberg. W podobnym tonie wypowiada się obecnie większość mediów, bo rzeczywiście okoliczności, w których dwa kluby bezpośrednio po spadku z najwyższej klasy rozgrywkowej stają na krawędzi bankructwa, są dalekie od optymalnych. Kwestią sporną pozostaje jednak to, czy odzwierciedlają one wyłącznie aktualne położenie naszej dyscypliny, czy są one po prostu częścią realiów współczesnego, skomercjalizowanego do granic możliwości sportu.

Wydawanie ponad stan zawsze wiąże się ze sporym ryzykiem, a sprawę z tego zdaje sobie każdy, kto choć raz dysponował jakimkolwiek budżetem. Postawienie wszystkiego na jedną kartę w pojedynczych przypadkach się opłaca, ale zdecydowanie częściej zwiastuje jednak nadejście przejściowych lub trwałych kłopotów. Historie Kungsbacki oraz Limhamn Bunkeflo, choć od siebie różne, są niestety modelowym potwierdzeniem tej tezy. Klub z Halland swoje problemy miał już przecież długo przed wywalczeniem sensacyjnej promocji do Damallsvenskan, a pod względem zaplecza finansowego prezentował się marnie nawet na tle drugoligowców. Pomimo tego, w Kungsbace zdecydowali się wystąpić o pierwszoligową licencję i rozegrać cały sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej, choć od początku było wiadomo, że domowe mecze przez cały rok trzeba będzie rozgrywać w oddalonym o pięćdziesiąt kilometrów Varbergu. Wielomiesięczna, ekstraklasowa tułaczka nie zakończyła się jednak sukcesem ani sportowym, ani ekonomicznym, w efekcie czego do ostatnich chwil ważyło się, czy dysponująca obecnie mocno juniorską kadrą Kungsbacka w ogóle przystąpi na wiosnę do gry na szczeblu centralnym. W Limhamn Bunkeflo problemów z pozyskaniem sponsorów nie było do chwili, w której fiaskiem zakończyły się rozmowy na temat fuzji klubu z Malmö FF. Tak przynajmniej sprawia sprawę prezes zespołu ze stolicy Skanii Robert Lenir. Jeszcze w grudniu mieliśmy perfekcyjnie zbilansowany budżet, ale wszystko zaczęło się zmieniać w niedalekiej przeszłości. Kilku naszych poważnych partnerów zdecydowało się zakończyć współpracę – mówi Lenir i zaznacza, że sporą cegiełkę do obecnego kryzysu dołożył zarząd Malmö FF. My odrobiliśmy swoje zadanie domowe bez zarzutu. Oni natomiast mogli zdecydowanie lepiej przedstawić temat fuzji swoim udziałowcom, ale woleli być cicho – z żalem konstatuje Lenir.

W obu przypadkach nie da się zaprzeczyć tragediom konkretnych klubów oraz personalnym tragediom konkretnych, mocno zaangażowanych w sprawę osób. Warto mieć jednak na uwadze fakt, że podobne sytuacje mają miejsce właściwie we wszystkich ligach, wszystkich krajach i wszystkich dyscyplinach sportu. Bankructwo ogłaszały przecież chociażby zespoły będące częścią zawodowych lig w USA, a także potężne kluby hokejowe, czy piłkarskie. Ot, żeby nie szukać daleko, dosłownie za chwilę z mapy Herrallsvenskan może zniknąć klub, który jeszcze nie tak dawno był na ustach całej sportowej Szwecji i dzielnie reprezentował swoją ligę w europejskich pucharach. W Östersund do sezonu planują wprawdzie przystąpić, ale bez żadnej gwarancji, że w ogóle uda się dograć go do końca. A przypomnę, że mówimy nie o klubie balansującym na granicy lig, a o drużynie, która dopiero co napisała jedną z najpiękniejszych historii szwedzkiej piłki klubowej ostatnich lat. To nie uchroniło jej jednak przed znalezieniem się nad przepaścią. Warto mieć to wszystko na uwadze, zanim znów zaczniemy wylewać gorzkie łzy i lamentować nad stanem naszej dyscypliny. Oczywiście można, a nawet trzeba podejmować dyskusje na temat formuły współpracy klubów ze Związkiem. Kto wie, być może uda się nawet dojść podczas nich do tak konstruktywnych wniosków, że skorzystają na tym wszyscy zainteresowani, a stan ogólny Damallsvenskan i Elitettan poprawi się z dnia na dzień. Obarczanie czynników zewnętrznych i obiektywnych winą za katastrofę ekonomiczną dwóch ubiegłorocznych spadkowiczów, jest chyba jednak sporych rozmiarów nadużyciem. I dobrze, jeśli w porę wszyscy zdamy sobie z tego sprawę.

* Zwolnione przez Limhamn Bunkeflo miejsce w rozgrywkach Elitettan zajmie mające pierwszoligową przeszłość Sunnanå. Trenerką klubu z położonego w północnej części kraju miasta Skellefteå jest aktualnie legenda szwedzkich boisk, a także wielokrotna reprezentantka Finlandii Annika Kukkonen.

 

Jared Burzynski

Szwedzka Piłka

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!