Szwecja vs Słowacja 7:0. Kosse-show w Göteborgu
eliminacje Mistrzostwa Europy Reprezentacje Świat

Szwecja vs Słowacja 7:0. Kosse-show w Göteborgu

  Stawką meczu ze Słowacją były nie tylko trzy niezwykle istotne punkty w eliminacjach EURO 2021, ale również postawienie pieczęci ze znakiem jakości na całości występów kadry Petera Gerhardssona w roku 2019. Jasne, za miesiąc w Columbus czeka nas jeszcze towarzyskie starcie z mistrzyniami świata z USA i nie zamierzamy umniejszać jego znaczenia, ale kolejny mecz o stawkę rozegramy dopiero wiosną 2020. Nic więc dziwnego, że reprezentantkom Szwecji, dla których był to pierwszy domowy mecz po francuskim mundialu, nie ani na moment nie zabrakło wczoraj motywacji i determinacji, chociaż bezpieczny wynik udało się osiągnąć jeszcze przed przerwą. Na rozwiązanie worka z bramkami dziesięciotysięczna publiczność na Gamla Ullevi musiała wprawdzie zaczekać do 26. minuty, ale gdy już się doczekała, to był to znak, że na stadionie w Göteborgu właśnie rozpoczęło się wielkie strzelanie. Tak wysokie zwycięstwo ostatni raz odnieśliśmy, gdy gościł u nas Iran, choć trzeba podkreślić, że wczorajsze gole były zdecydowanie bardziej efektowne niż te, które udało się zdobyć w konfrontacji z rywalkami z Bliskiego Wschodu.

Na osobny akapit z całą pewnością zasłużyła Kosovare Asllani, która rozegrała wczoraj jeden ze swoich najlepszych, jeśli nie w ogóle najlepszy mecz w reprezentacyjnej koszulce. Nie mam pojęcia, czy na trybunach Gamla Ullevi znajdowali się przedstawiciele CD Tacon, ale jeśli tak było, to mam nadzieję, że podczas 90 minut gry wykonali oni mnóstwo notatek. Nie ma bowiem krzty przypadku w tym, że zawodniczka beniaminka hiszpańskiej ekstraklasy kolejny raz przyjeżdża na kadrę i podczas zgrupowania staje się lepszą wersją siebie. Potencjału Asllani w pełni nie potrafili wykorzystać ani w Linköping, ani w Manchesterze, ani w Paryżu, ani w reprezentacji za kadencji poprzednich selekcjonerów i możemy się jedynie cieszyć, że sztab Petera Gerhardssona wreszcie zrobił z niej liderkę, na którą tak długo czekaliśmy. Można oczywiście nie bez racji zauważyć, że w sytuacji z golem bezpośrednio z rzutu rożnego sporych rozmiarów cegiełkę dołożyła słowacka bramkarka Korenciova, ale nie da się zaprzeczyć, że Asllani miała swój udział przy wszystkich siedmiu sytuacjach bramkowych. Za każdym razem, w którymś momencie futbolówka znajdowała się przy jej nodze, zupełnie jakby był to warunek konieczny powodzenia akcji ofensywnej. Zawodniczki ze Słowacji próbowały rzecz jasna znaleźć receptę na powstrzymanie piłkarki Tacon, ale próby te zawsze kończyły się całkowitym niepowodzeniem, a jedyną czasami skuteczną metodą było zatrzymywanie jej w sposób nieprzepisowy. Inna sprawa, że z tak dysponowaną Asllani spory kłopot miałyby defensorki każdej reprezentacji świata.

Bardzo dobre, choć nie poparte konkretnymi liczbami zawody rozegrała wczoraj także klubowa koleżanka Asllani, Sofia Jakobsson. To właśnie ona oraz często podłączająca się do akcji ofensywnych Hanna Glas ładnie napędzały prawe, szwedzkie skrzydło. Na przeciwległej flance sporo wiatru starała się robić aktywna jak zawsze Lina Hurtig, która jednak nieco dłużej szukała swojego miejsca na murawie Gamla Ullevi. Gdy już je jednak znalazła, to nie było czego zbierać, a Korenciova musiała wyciągać piłkę z siatki. Pewne zarzuty moglibyśmy mieć do postawy młodego duetu środkowych pomocniczek Björn – Zigiotti, choć od razu trzeba jasno zaakcentować, że obie spisały się zdecydowanie lepiej niż kilka dni wcześniej w Miskolcu. Do pełni szczęścia zabrakło jedynie jeszcze wyraźniejszej redukcji niepotrzebnych strat w kluczowych sektorach boiska oraz większej liczby podań bezpośrednio otwierających zawodniczkom pierwszej linii drogę do bramki. Gol na 4-0 (asysta Zigiotti, główka Björn) ponad wszelką wątpliwość pokazał jednak, że obie te zawodniczki już teraz potrafią robić różnicę na poziomie kadry. W ostatnich dwóch kwadransach Słowaczki na tyle straciły wiarę w swoje możliwości, że pozwoliły nawet … odblokować się Stinie Blackstenius. Napastniczka Linköping zagrała mniej więcej to, co regularnie możemy obserwować na boiskach Damallsvenskan, ale nie przeszkodziło jej to w dwukrotnym wpisaniu się na listę strzelczyń po podaniach od Asllani. A to wszystko dlatego, że rywalki tak nieudolnie zakładały pułapki ofsajdowe, że za każdym razem któraś z nich łamała linię spalonego. Żadnych wątpliwości nie było za to przy siódmym golu; powracająca powoli do gry po kolejnej kontuzji Fridolina Rolfö przymierzyła z dystansu tak, że sędzia z Kazachstanu mogła z czystym sumieniem zakończyć mecz. Tak spektakularnego występu w ostatnim tegorocznym meczu o punkty nie spodziewał się chyba nikt, choć z drugiej strony, jeśli już podsumowywać naprawdę wyjątkowy rok, to jedynie w taki właśnie sposób.

Jared Burzynski

Szwedzka Piłka

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!