Te sparingi mają sens!
Mundial Świat

Te sparingi mają sens!

Jeszcze na stadionie w Viborgu, dosłownie kilka minut po tym jak reprezentacja Szwecji w pięknym stylu przypieczętowała awans na francuski mundial, Peter Gerhardsson zapowiedział, że przed turniejem we Francji chciałby rozegrać dziesięć spotkań kontrolnych. Dziś wiemy już, że życzenie to zostanie w stu procentach spełnione, choć wśród niektórych komentatorów pewne kontrowersje budzi dobór rywalek. Obawy te uzasadniane są tym, że aż połowa spośród przeciwniczek szwedzkiej kadry w meczach towarzyskich na mistrzostwa w ogóle się nie zakwalifikowała, a na dodatek ich styl nieco odbiega od tego prezentowanego przez zespoły, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć w czerwcu. Czy w związku z powyższym rzeczywiście mamy powody do niepokoju? Otóż niekoniecznie!

Chile, Tajlandia, USA – tak wygląda zestaw grupowych rywali reprezentacji Szwecji. W teorii mogłoby się wydawać, że najbardziej logiczne byłoby w tej sytuacji zorganizowanie sparingu z Argentyną, Kanadą i na przykład Wietnamem, ale przecież nie zawsze trzeba iść po najmniejszej linii oporu. Tym bardziej, że rozwiązania oczywiste nie zawsze okazują się jednocześnie najlepszymi. Zacznijmy od USA, czyli obrończyń tytułu i zarazem liderek wszelakich możliwych rankingów światowych. Znalezienie godnego substytutu dla numer jeden zawsze jest nie lada wyzwaniem, ale w tym konkretnym przypadku poszukiwania możemy zawęzić do drużyn ze ścisłego topu, z dobrą motoryką i przygotowaniem fizycznym, nie bojących się grać piłką i przy okazji z jakimś ograniem na wielkich imprezach. Po przeczytaniu tych warunków wychodzi, że w największym stopniu spełniają je dwie reprezentacje – angielska oraz niemiecka – i z obiema kadra Petera Gerhardssona rozegra przed mundialem mecz towarzyski. Do tego dochodzi nam jeszcze Portugalia, która zupełnie jak Chile czy Tajlandia preferuje futbol zdecydowanie bardziej techniczny, a oprócz tego dysponuje zawodniczkami o łudząco podobnych parametrach fizycznych do naszych dwóch pierwszych grupowych rywali. Zderzeniem z zupełnie innym futbolem był dla nas także styczniowy mecz w Kapsztadzie (zaplanowany jeszcze wtedy, gdy istniało około sześćdziesięcioprocentowe prawdopodobieństwo, że na mundialu spotkamy się z przeciwnikiem z Afryki), a nieobliczalna i zawsze groźna Szwajcaria może okazać się idealnym przetarciem na przykład przed nazywanym przez wielu najważniejszym na całych mistrzostwach meczem 1/8 finału, w którym to możemy grać równocześnie o ćwierćfinał MŚ oraz Igrzyska w Tokio. Mając to wszystko na uwadze, absolutnie nie podzielam opinii, że dobór zimowych i wiosennych sparingpartnerek nie wypalił i jeśli okaże się, że turniej we Francji zakończy się całkowitą klapą (czego – w przeciwieństwie na przykład do EURO 2017 – nie przewiduję), to przyczyn ewentualnej porażki na pewno będzie trzeba poszukać gdzie indziej.

Zostawmy już jednak rywalki, bo jeśli chce się osiągnąć jakikolwiek sukces w dowolnej branży, to patrzeć trzeba przede wszystkim na siebie. Peter Gerhardsson już w momencie ogłaszania kadry zastrzegł, że podczas trzech meczów na portugalskim wybrzeżu będzie – podobnie jak przed rokiem – stosować sporą rotację, ale pomimo tego spodziewamy się już teraz zobaczyć na własne oczy zalążek tego, co w czerwcu reprezentacja Szwecji zaprezentuje nam na boiskach we Francji. Czy jednym z pomysłów naszego selekcjonera będzie zagranie przynajmniej kilkudziesięciu minut z duetem Fischer – Eriksson na środku czteroosobowego bloku defensywnego? Czy Nathalie Björn będzie pierwszą alternatywą dla Hanny Glas na prawym wahadle w ustawieniu z trójką obrończyń? I analogicznie: kto może zluzować Jonnę Andersson na lewym; Mia Carlsson, czy może jej klubowa koleżanka Eriksson? Wyjściowej jedenastki na Chile na pewno nie poznamy ani jutro, ani za miesiąc, ale każdy kolejny mecz przynosi nam coraz więcej odpowiedzi i oby portugalskie tournee nie było w tej kwestii wyjątkiem. Tym bardziej, że w ofensywie wyzwań przed naszymi trenerami jest chyba jeszcze więcej, a wśród nich są chociażby znalezienie najbardziej odpowiedniej pozycji i roli dla młodych strzelb w osobach Julii Zigiotti oraz Anny Anvegård, czy uporanie się z nierówną dyspozycją reprezentacyjną Olivii Schough. Skoro jednak udało się wykorzystać w stu dziesięciu procentach potencjał Kosovare Asllani, to czemu z innymi piłkarkami miałoby być inaczej? Wiadomo, czas nagli, ale – jak wspominałem już wiele razy – tym razem przynajmniej mamy pewność, że leci z nami nie tylko pilot, ale i cała, dobrze wyszkolona załoga. Miłośnicy awiatyki doskonale wiedzą, że nie jest to jeszcze gwarancja sukcesu, ale na pewno mocno zwiększamy w ten sposób jego prawdopodobieństwo. A o to przecież w tym sporcie chodzi.

Jared Burzynski

Szwedzka Piłka

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!