Wilczyce zwycięskie we Frankfurcie, Bayern rozgromił kolejnego beniaminka – 12. kolejka Bundesligi
Frauen Bundesliga Ligi Świat

Wilczyce zwycięskie we Frankfurcie, Bayern rozgromił kolejnego beniaminka – 12. kolejka Bundesligi

W przedostatniej kolejce w tym roku Bayern i Essen kontynuowali pogromy. Wolfsburg w hitowym meczu pokonał Frankfurt, a Werder wytrzymał próbę nerwów i wygrał z beniaminkiem.

1.FFC Frankfurt – VFL Wolfsburg 2-6

Bramki: Pawollek 42′ Freigang 61′ – Popp 4′ Hansen 23′ 32′ Harder 64′ Goessling 69′ Jakabfi 82′

Widzów: 1280

Zdecydowany hit tej kolejki chociaż faworyt był oczywisty. Były emocje, było sporo bramek i warto było włączyć rano telewizor. Do pierwszej jedenastki po kontuzji wróciła Lena Goessling. Dla Babett Peter był to z kolei 250. mecz w Bundeslidze. Wynik otworzyła już w 4 minucie Alexandra Popp po podaniu Ewy Pajor. Ale już chwilę później gospodynie miały szansę na wyrównanie po błędzie Almuth Schult. Nie ma ostatnio dobrej passy bramkarka VFL. Później poszło z górki i dwa gole dołożyła Caroline Hansen. Straty zmniejszyła jeszcze przed przerwą Tanja Pawollek pięknym mierzonym od słupka strzałem. Po przerwie bramkę kontaktową zdobyła Laura Freigang i zapowiadała się bardzo interesująca końcówka. Ale Wolfsburg to Wolfsburg. Pokazał opanowanie, przejął inicjatywę i skutecznie wypunktował rywalki. Ewa Pajor zagrała 62 minuty.

Powiedzieli po meczu:

Niko Arnautis, trener 1.FFC: ”Z wyniku nie jestem zadowolony, ale z postawy zespołu już bardzo. Dziewczyny walczyły bardzo ciężko i dały z siebie wszystko. Mimo szybkiego ciosu i następnych potrafiliśmy się pozbierać. Potem jednak Wolfsburg pokazał swoją jakość. Świetny mecz dla kibiców.”

Stephen Lerch, trener VFL: ”Jestem przeszczęśliwy, że wygraliśmy we Frankfurcie. Wiedzieliśmy, że będzie ciężko. Dobrze weszliśmy w mecz, potem już tylko powiększaliśmy przewagę. Po przerwie jednak stanęliśmy, zagraliśmy zbyt defensywnie, ale w odpowiednim momencie się obudziliśmy.”

Lena Goessling, VFL: ”Cieszy mnie niezmiernie, że znowu mogłam zagrać od początku. Dobrze wystartowałyśmy, ale nie może się nam przytrafiać, że pozwalamy rywalkom dojść do głosu i się tak bardzo zbliżyć. Ale na szczęście mamy taką jakość w zespole, że zawsze możemy odpowiedzieć.”


Werder Brema – BMG 5-0

Bramki: Ulbrich 51′ Cerci 53′ 89′ Kersten 59′ Toth 75′

Widzów: 290

Werder zdał pierwszy egzamin dojrzałości i rozprawił się z beniaminkiem z Gladbach. Drugi już w niedzielę w Leverkusen. Jeśli i tam podopieczne Carmen Roth zgarną komplet punktów to utrzymanie będzie o wiele bliżej. A potem na początek rundy wiosennej mecz z Duisburgiem na własnym terenie. I szczerze powiedziawszy Werder na to utrzymanie zasługuje. Mimo, że wyniki są jakie są (trudno oczekiwać czegoś lepszego) to jednak momentami gra może się podobać. Po raz drugi z rzędu mecz w podstawowej jedenastce zaczęła Selina Cerci i tym razem wytrzymała już cały mecz. Do Bremy przyszła przed sezonem z drugiej drużyny Bayernu, gdzie wymiatała. Niestety doznała kontuzji i na debiut w Bundeslidze przyszło jej czekać aż do końca listopada w meczu z… Bayernem. Przeciwko BMG była bardzo aktywna, zdobyła dwie bramki choć nie to jest najważniejsze. Cały mecz pod dyktando gospodyń, choć w pierwszej połowie z tej przewagi jeszcze nic nie wynikało. Dwukrotnie bardzo dobrze interweniowała bramkarka BMG. Dopiero po przerwie worek z bramkami się rozwiązał.

Powiedzieli po meczu:

Carmen Roth, trenerka Werderu: ”Bardzo się cieszę. W pierwszej połowie to był trudny mecz. Gladbach zostawiało mało miejsca. Ale też same sobie utrudniałyśmy życie. Wiedziałyśmy, że musimy koniecznie ten mecz wygrać. Po przerwie włączyłyśmy wyższy bieg. Po pierwszej bramce wszystko poszło jak z płatka. Jesteśmy przeszczęśliwe, że wygrałyśmy i zrobiłyśmy ważny krok w walce o utrzymanie.”

Selina Cerci, Werder: ”To świetne uczucie znowu moc świętować zwycięstwo. Ciesze się tym bardziej, że mogłam dołożyć do tego zwycięstwa swoją cegiełkę. Ale musimy już zacząć się przygotowywać do następnego meczu.”

Rene Krienen, trener BMG: ”Jeśli przegrywasz z przedostatnim zespołem aż 0-5 to nie masz tu czego szukać. Podaliśmy rywalkom bramki na złotej tacy. Musimy spróbować zakończyć sezon z godnością.”


SC Freiburg – SC Sand 2-2

Bramki: van Lunteren 49′ Beck 53′ – Prohaska 24′ Georgieva 78′

Widzów: 932

To był setny mecz SC Sand w Bundeslidze. Freiburg w pierwszej połowie popełniał straszne błędy w ustawieniu. Raz po raz Sand dostawało się w okolice pola karnego. Główną bronią były dalekie podania po ziemi. Niby nic specjalnego, a siały postrach. Bramka Prohaski to absurd. Strzał z 30 metra w środek bramki a bramkarka puszcza to nad głową. Wystarczyło porządnie wyskoczyć i odbić. No ale nie piło się mleka… Mimo wszystko Freiburg wrócił do gry. Najpierw van Lunteren kapitalnie odwróciła się z piłką, potem Beck z główki z najbliższej odległości. Chwilę później gospodynie miały jeszcze słupek. Wydawało się że punkty zostaną w domu, ale w 78 minucie po mocnym rzucie rożnym Vojtekowej i kolejnym błędzie bramkarki wyrównała Georgieva. Na koniec roku SCF jedzie do Gladbach więc humory sobie poprawi, ale trener Scheuer po meczu wyglądał jakby miał wybuchnąć.

Powiedzieli po meczu:

Jens Scheuer, trener Freiburga: ”Znowu tracimy punkty przez indywidualne błędy. To działa na nerwy. Zapomnieliśmy strzelić na 3-1, ale przecież wystarczy strzelić jedną więcej żeby wygrać. Zamiast tego podarowaliśmy punkt i dalej będziemy tak robić dopóki popełniamy błędy.”

Sascha Glas, trener SCS: ”Jestem zadowolony z punktu. Moja drużyna pokazała się w pierwszej połowie z bardzo dobrej strony i nie pozwalała na dużo. W drugiej z kolei pokazała charakter. Mocno walczyliśmy i byliśmy efektywni.


SGS Essen – MSV Duisburg 6-0

Bramki: Radtkeke 30′ Hegering 45′ Schüller 55′ 76′ Freutel 61′ Petzelberger 71′

Widzów: 815

Essen ostatnio od pogromu do pogromu. Tym razem ofiarą został Duisburg. Ale o dziwo to Zebry miały pierwszą świetną okazję do prowadzenia. Hoppius kapitalnie złożyła się do strzału, ale równie dobrze wybroniła go Sindermann. MSV całkiem nieźle się trzymało, ale w 30 minucie Radtke fatalnie i pechowo interweniowała we własnym polu karnym po zamieszaniu po rzucie rożnym i wpakowała piłkę do własnej bramki. Bramka do szatni Mariny Hegering zabiła ten mecz. Obrona totalnie zaspała z kryciem po wolnym Manjou Wilde. W drugiej połowie grało już tylko Essen, a wszystkiemu mogła się tylko przyglądać bezradna Meike Kämper. Zresztą gdyby nie ona to wynik byłby jeszcze wyższy. Trzecia bramka to wyższe stadium absurdu. Jedna z piłkarek MSV podała piłkę z 30 metra do Ostermeier stojącej w polu karnym. Jej strzał sam na sam obroniła jeszcze Kämper, ale dobitce Schüller nie dała już rady. Dalej potoczyło się już samo. Jeśli kogoś mi szkoda to właśnie Kämper. Ewidentnie zasługuje na lepszy zespół i widać było w pomeczowych wywiadach jak bardzo była podłamana.


Bayern Monachium – Bayer Leverkusen 8-0

Bramki: Islacker 30′ 34′ 60′ Magull 48′ Däbritz 57′ Schweers 65′ Beerensteyn 77′ Rolfö 90′

Widzów: 293

Po 9-0 z BMG wicemistrz Niemiec równie bezlitośnie potraktował drugiego z beniaminków. 8-0 to i tak najniższy wymiar kary. W przeciwieństwie do poprzedniego meczu teraz Bayern prawdziwe strzelanie zaczął po przerwie. W pierwszej połowie dwukrotnie drogę do siatki znalazła Mandy Islacker, a kapitan Melanie Leupolz po kapitalnym strzale trafiła tylko w poprzeczkę. W drugiej połowie Mandy skompletowała hattricka rozpoczynając pogoń za Ewą Pajor. Islacker to w końcu była dwukrotna królowa strzelczyń. Przy jej trzecim golu trzeba koniecznie zwrócić uwagę na asystę Liny Magull – no palce lizać. Bayer nie miał czego szukać, dla niego najważniejszy mecz za tydzień z Werderem.

Powiedzieli po meczu:

Thomas Wörle, trener Bayernu: ”Zespół był dzisiaj niesamowicie głodny bramek. Ciągle nadawaliśmy tempo, byle do przodu. Tak wysoki wynik jest jak najbardziej zasłużony. Cieszy mnie, że skończyliśmy angielski tydzień z trzema zwycięstwami.”

Verena Hagedorn, trenerka Bayeru: ”Do 0-2 grałyśmy całkiem przyzwoicie. Utrudniałyśmy życie Bayernowi jak tylko mogłyśmy. Pomimo wykonanej ciężkiej pracy dwa gole w plecy pozostały w głowie. W drugiej połowie chciałyśmy ruszyć, ale stałyśmy za daleko z przodu, tworzyły się luki niemożliwe do pokrycia. Bayern grał za szybko skrzydłami, nie mogłyśmy za nim nadążyć.”


Turbine Potsdam – TSG Hoffenheim 1-1

Bramki: Prasnikar 50′ – Billa 56′

Widzów: 982

Turbine po bardzo dobrej serii i remisie z Wolfsburgiem miało chrapkę na trzy punkty z Hoffenheim. Pozwoliłoby to nie stracić za bardzo dystansu do Bayernu. W pierwszej połowie to gospodynie miały więcej z gry i dwukrotnie były blisko zdobycia bramki. Ale próby Felicitas Rauch i Svenji Huth bardzo dobrze wybroniła Friederike Abt. Po przerwie po głębokim rzucie wolnym Rauch piłkę zgrała Chmielinski a przepięknym strzałem na prowadzenie swój zespół wyprowadziła Lara Prasnikar. Radość nie trwała zbyt długo. Turbine straciło na własnej połowie piłkę i to w bardzo głupi sposób. Nicole Billa pociągnęła kilkanaście metrów i uderzyła w długi róg obok rozpaczliwie interweniującej Vanessy Fischer. Wynik już nie uległ zmianie i trzeba przyznać, że jest jak najbardziej sprawiedliwy.

Powiedzieli po meczu:

Matthias Rudolph, trener Turbine: ”Już przed meczem wiedzieliśmy, że będzie ciężko osiągnąć taki limit jak w środę. Nie byliśmy jako drużyna wystarczająco agresywni, popełnialiśmy techniczne błędy i za dużo było niedokładności. Jesli chcemy być w górnej części tabeli takie rzeczy nie mogą się nam przydarzać.”


Maciej Iwanow

Die Halbzeit

Dawid Gordecki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

error: Content is protected !!