#FIFAHallOfShame
Publicystyka Świat

#FIFAHallOfShame

Kilka lat temu zdarzyło mi się powiedzieć, że najlepiej dla dyscypliny byłoby, gdyby publicznie na temat łyżwiarstwa figurowego wypowiadały się wyłącznie osoby potrafiące odróżnić flipa od lutza. Moją intencją nie było wówczas zniechęcanie ludzi do wyrażania swoich opinii (w końcu żyjemy w świecie, w którym każdy ma do tego prawo), lecz sprowokowanie pewnych refleksji. W erze nowoczesnych mediów łatwiej niż kiedykolwiek wcześniej kreuje się ekspertów w danych dziedzinach (w końcu do uzyskania tego statusu wystarczy odpowiednia liczba lajków i subów), a to z kolei niesie za sobą szereg poważnych konsekwencji. Niestety – z reguły negatywnych.

Ten wstęp jest oczywiście nawiązaniem do plebiscytu FIFA, który jak co roku rozpalił swoimi absurdalnymi wynikami całe środowisko piłkarskie. Wprawdzie obiecałem sobie, że tym razem nie będę już tego cyrku komentować, ale ponieważ kilka osób najwyraźniej ceni sobie moje zdanie, z szacunku do nich zdecydowałem się umieścić swoje przemyślenia w tym tekście. Z góry przepraszam, jeśli w niektórych punktach będzie on nie do końca spójny, ale chciałem bez wchodzenia w niepotrzebne detale poruszyć tu wszystkie najbardziej istotne kwestie.

Zacznijmy może od chyba najczęściej pojawiającego się pytania: Czy mam o to całe zamieszanie pretensje do FIFA? Nie, pretensji nie mam, gdyż nie mam prawa ich mieć. Jeśli uważająca się za poważnego gracza organizacja chce zrobić farsę z własnego plebiscytu, przy okazji ośmieszając się przed całym światem, to jest to wyłącznie jej sprawa. Jako obserwator tej zabawy, mam jednak kilka uwag. Oczywiście, doskonale zdaję sobie sprawę, że to nie FIFA bezpośrednio decyduje o wynikach głosowania. O jego formule FIFA decyduje już jednak jak najbardziej, a to właśnie kompletnie nietrafiona formuła sprawia, że ostateczne wyniki są takie, a nie inne. Analogicznie: jeśli FIFA podjęłaby decyzję, że mecze na MŚ 2023 rozgrywane będą bez spalonych i dziesięcioma piłkami jednocześnie to czy pretensje o wysokie wyniki meczów będziemy mieli do zawodniczek (bo tak dużo strzelają!), czy może do tych, którzy ustanowili aż tak oderwane od rzeczywistości reguły gry? Jeśli wybraliście opcję B, to chyba nie dziwicie się już, że zarzut o niewłaściwą formułę głosowania kieruję pod adres organizatora, którego logo było zresztą mocno eksponowane podczas całej ceremonii.

Do formuły głosowania jeszcze wrócimy, ale moja lista uwag do FIFA nie kończy się wcale na niej. Jeśli bowiem osoba (współ)odpowiedzialna za prowadzenie oficjalnego konta organizacji na jednym z portali społecznościowych twierdzi, że Samantha Kerr jest zawodniczką Sky Blue, to chyba dobitnie pokazuje to stosunek FIFA do wyborów najlepszej (najpopularniejszej?) piłkarki roku. Raz jeszcze zaznaczę, że nie jestem osobą, która chętnie wypomina innym błędy i pomyłki, bo – jak często powtarzam – nie popełnia ich tylko ten, co nie robi nic. Jest jednak bardzo niewiele rzeczy, które drażnią mnie tak, jak brak profesjonalnego podejścia do własnych obowiązków. Gdyby chociaż była to pierwsza tak wielka wpadka, to w drodze wyjątku można byłoby jeszcze przymknąć na nią oko. Niestety, wypuszczanie takich kwiatków przez oficjalki FIFA i UEFA wciąż pozostaje przykrą codziennością.

Wracając do tematu przewodniego, ktoś może powiedzieć, że przez wciągnięcie do zabawy aż tak szerokiego grona elektorów, FIFA chce, aby ostateczny wybór był możliwie najbardziej demokratyczny. Cóż, demokrację naprawdę szanuję, ale jednocześnie nie stoję na stanowisku, że o zdanie w kwestii tego, kto najlepiej kopie piłkę, należy pytać każdego z ponad siedmiu miliardów ludzi chodzących po naszej planecie. A to dlatego, że z tego grona zaledwie kilkaset (lub w wersji bardziej optymistycznej, choć zarazem mniej prawdopodobnej – kilka tysięcy) osób posiada kwalifikacje, aby się na ten temat wypowiadać. Nie ma w tym zresztą nic nadzwyczajnego, gdyż doba dla każdego z nas trwa zaledwie 24 godziny, w związku z czym nie sposób w tak ograniczonym limicie czasowym zgłębić tajniki każdej dyscypliny sportu, o innych dziedzinach życia nawet nie wspominając. Ja nie mam żadnego problemu z przyznaniem, że poza kobiecą piłką nożną i solowymi konkurencjami w łyżwiarstwie figurowym, jestem mniejszym lub większym laikiem w temacie każdej innej dyscypliny. Jasne, uwielbiam na przykład gimnastykę sportową, ale obecnie czas pozwala mi obejrzeć jedynie najważniejsze imprezy w gimnastycznym kalendarzu, co jak najbardziej upoważnia mnie do podjęcia dyskusji na temat pozytywnych aspektów coraz odważniejszego włączania elementów tańca współczesnego do ćwiczeń wolnych, ale już niekoniecznie do stworzenia rankingu pięćdziesięciu najlepszych gimnastyczek roku 2018. W związku z powyższym, moja przyjacielska rada dla decydentów z FIFA wygląda następująco. Po pierwsze, zrezygnujcie z głosowania kapitanek, trenerów i tzw. fanów. Po drugie, znajdźcie kilkanaście/kilkadziesiąt osób, które nie tylko mają pojęcie o tym, gdzie gra taka Kerr, ale wiedzą też jak tam sobie na co dzień radzi. I jak już wyselekcjonujecie taką kapitułę, to pozwólcie jej podjąć decyzję. Nie uwolni to nas oczywiście od wszystkich kontrowersji (bo te będą zawsze), ale przynajmniej poważna z założenia ceremonia przestanie być śmieszna. W porównaniu ze stanem bieżącym będzie to i tak spory krok naprzód.

Na sam koniec, warto jednak pamiętać o tym, że pewne rzeczy są na tyle niemierzalne, że nigdy nie da się sprowadzić ich do wspólnego mianownika. Z nieukrywaną radością czytam opinie, że zdaniem wielu najlepszą piłkarką świata jest obecnie Pernille Harder, ale w tym samym momencie zadaję sobie pytanie, czy Dunka w latach 2015-16 była aż tak wyraźnie gorszą zawodniczką niż obecnie. Moim zdaniem – niekoniecznie. Podstawowa różnica polega jednak na tym, że wówczas występowała ona na boiskach Damallsvenskan, a dziś gra w posiadającej większą, międzynarodową renomę Bundeslidze. Transfer do Wolfsburga i udane wejście do niemieckiej piłki sprawiły, że Harder błyskawicznie zaistniała w świadomości wielu tysięcy ludzi, którzy wcześniej postrzegali ją jako piłkarkę dobrą, ale kopiącą sobie gdzieś w Linköping. My natomiast znajdowaliśmy się w tej uprzywilejowanej sytuacji, że o absolutnej wyjątkowości Dunki mogliśmy przekonywać się w zasadzie co tydzień. I nawet jeśli ktoś z nas nie był do końca przekonany na początku (ja akurat do tej grupy się nie zaliczam, gdyż wielkim fanem jej talentu byłem od pierwszego obejrzenia), to szybko miał okazję się przekonać, że jednak rzeczywiście mamy do czynienia z zawodniczką jedyną w swoim rodzaju. Ci, którzy na szwedzkie boiska zaglądają od święta, takiej szansy już jednak nie mieli. Ta sama prawidłowość zachodzi oczywiście i w drugą stronę. Niewykluczone, że właśnie w tej chwili gdzieś we Włoszech lub w Szwajcarii zaczyna swoją wielką karierę talent, który nam w pełni objawi się dopiero za jakiś czas. I wtedy baczni obserwatorzy tamtych lig będą mogli powiedzieć, że oni przecież od dawna wiedzieli, że sprawy przybiorą taki obrót. Warto mieć to wszystko na uwadze, gdy będziemy krytykować te wybory innych, z którymi intuicyjnie nie zawsze potrafimy się zgodzić. Warto pamiętać również o tym, że każdy wybór jest w pewnym stopniu subiektywny, choć oczywiście dobrze jeśli jest oprócz tego przemyślany i poparty logicznym uzasadnieniem. I właśnie tego ostatniego powinniśmy wymagać od naszych elektorów.

Nie odpowiedziałem już chyba tylko na pytanie, jak wyglądałyby moje głosy w nieszczęsnym plebiscycie. Muszę przyznać, że organizatorzy przyjęli dość nietypowy okres, który należało brać pod uwagę podczas dokonywania wyboru, ale skoro tak, to moją trójkę stworzyłyby Kerr, Harder i Rapinoe. W takiej kolejności.

Jared Burzynski

Szwedzka Piłka

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!