Jeszcze punkt!
Ligi Publicystyka Reprezentacje Świat

Jeszcze punkt!

Plan na udany, czwartkowy wieczór w Göteborgu był niezwykle prosty: zagrać tak, aby czerwcowa porażka na Ukrainie na zawsze odeszła w zapomnienie. Przed trudnym wyjazdem do Viborga bardzo potrzebowaliśmy nie tylko kolejnych trzech punktów, które pomogą nam utrzymać się na szczycie grupy eliminacyjnej, ale także dobrego występu pozwalającego tej grupie piłkarek na nowo uwierzyć we własne umiejętności. Jak poszła realizacja założonego planu? Udało się go wypełnić w mniej więcej dziewięćdziesięciu procentach, więc narzekać na pewno nie będziemy. Tym bardziej, że uśmiechnięte i przepełnione radością twarze najmłodszych kibiców opuszczających trybuny Gamla Ullevi jednoznacznie wskazywały na to, że kadra Petera Gerhardssona dziś dostarczała nam przede wszystkim pozytywnych emocji.

Dobrze zaczęło się dziać w zasadzie już od pierwszego gwizdka prowadzącej to spotkanie Moniki Mularczyk i ku uciesze miejscowych fanów, zaledwie po kilkudziesięciu sekundach gry, Kateryna Samson musiała po raz pierwszy wyciągać piłkę z siatki. Radość z gola Kosovare Asllani, która przytomnie dobiła strzał Olivii Schough, trwała jednak bardzo krótko, gdyż polska sędzia słusznie dopatrzyła się w tej sytuacji pozycji spalonej. Szwedzkie piłkarki nie ustawały w atakach i chwilę później Samson musiała wznieść się na wyżyny swych bramkarskich umiejętności, aby sparować na poprzeczkę strzał Sofii Jakobsson. Wydawało się, że gol dla gospodyń jest wyłącznie kwestią czasu, ale po upływie pierwszego kwadransa, coraz śmielej zaczęły poczynać sobie podopieczne Wołodymira Rewy. Na szczęście, większość ich ofensywnych prób skutecznie kasowana była w bezpiecznej odległości od bramki rozgrywającej dziś mecz numer 150 w narodowych barwach Hedvig Lindahl, ale raz zrobiło się nam naprawdę gorąco. Prawym skrzydłem urwała się Andruchiw, z dystansu uderzyła Apanasczenko, a futbolówka tak nieszczęśliwie odbiła się od Nilli Fischer, że byliśmy o krok od olbrzymiego nieszczęścia. Golkiperka londyńskiej Chelsea pokazała jednak, że wciąż zalicza się do ścisłego, światowego topu i to głównie dzięki jej refleksowi na tablicy wyników wciąż widniał bezbramkowy remis.

Utrzymał się on jednak jeszcze tylko przez kilka chwil, gdyż w 34. minucie lokalna bohaterka Elin Rubensson huknęła z ponad dwudziestu metrów tak, że nawet dobrze dysponowana Samson była w tej sytuacji kompletnie bezradna. Warto podkreślić, że bardzo duży udział w bramkowej akcji miały także dwie zawodniczki francuskiego Montpellier; najpierw do źle zacentrowanej przez Schough futbolówki świetnie dobiegła Jakobsson, a następnie fenomenalną asystą popisała się Blackstenius. Była napastniczka Linköping w identycznej roli wystąpiła zresztą chwilę później, gdy dobrze dostrzegła podłączającą się do akcji na lewym skrzydle Magdalenę Eriksson. Jeszcze jedno dokładne zagranie i defensorka Chelsea mogła unieść ręce do góry w geście triumfu. 2-0 po dwóch pięknych, składnych, zespołowych akcjach – na Gamla Ullevi sprawy ewidentnie zmierzały we właściwym kierunku.

Druga połowa zaczęła się od równie mocnego uderzenia podopiecznych Petera Gerhardssona, które nie zamierzały przestać strzelać. Na drodze raz po raz stawała im jednak zdecydowanie najlepsza w szeregach gości Samson, która w sobie tylko znany sposób zatrzymała futbolówkę po strzale Asllani z najbliższej odległości, pozbawiając tym samym Stinę Blackstenius trzeciej asysty. Swojego gola Kosse i tak jednak tego dnia strzeliła, a celebrowała go w popularny ostatnimi czasy sposób, pokazując symbol albańskiego orła. Pozostaje mieć nadzieję, że FIFA nie nałoży na pomocniczkę Linköping kary za ten gest, gdyż pamięć o kraju pochodzenia nie jest chyba czymś zasługującym na potępienie. Wróćmy jednak na murawę, gdyż tam wciąż było ciekawie. Szwedki nie atakowały już może z aż tak wielką pasją, ale na przykład Julia Karlernäs była bliska okraszenia debiutu w seniorskiej kadrze Szwecji golem. Zawodniczka Piteå swoją część zadania wykonała nawet całkowicie bezbłędnie, ale ponieważ chwilę wcześniej Linda Sembrant zdemolowała próbującą interweniować Katerynę Samson, pani Mularczyk nie mogła w tej sytuacji wskazać na środek boiska. Więcej goli (uznanych lub nie) na Gamla Ullevi już nie padło, ale akurat tego dnia jeśli ktoś był z tego faktu niezadowolony, to na pewno nie my.

Po końcowym gwizdku wszyscy wyczekiwaliśmy na wieści z Viborga, gdzie Chorwacja sensacyjnie prowadziła z Danią 1-0, ale szczęśliwy gol Nadii Nadim w doliczonym czasie gry pozwolił ostatecznie gospodyniom uratować remis. Wyniki te oznaczają, że we wtorek satysfakcjonuje nas każdy remis i każda wygrana, gdyż takie wyniki pozwolą nam zakwalifikować się na francuski mundial z pierwszego miejsca w grupie. O tym będziemy jednak myśleć jutro, a dziś pogratulujmy sobie dobrze wykonanego zadania, trzech efektownych goli, perfekcyjnie funkcjonującego defensywnego kwartetu i udanie zestawionej ofensywy. Zgodnie z moimi przedmeczowymi obserwacjami (wszystkie dywagacje okazały się słuszne), selekcjoner zdecydował się na roszady zarówno taktyczne, jak i personalne , a one tym razem przyniosły oczekiwany efekt. A zatem – oby do wtorku!

 

Jared Burzynski

Szwedzka Piłka

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!