Gdzie się podział tamten lider?
Ligi Świat

Gdzie się podział tamten lider?

Jedenaście stopni na termometrze, silnie wiejący wiatr i lejący z nieba deszcz – w takiej scenerii piłkarki z Piteå miały powalczyć o przełamanie fatalnej serii w starciach z przeciwniczkami ze Skanii. Zwycięstwo drużyny Stellana Carlssona oznaczało powiększenie przewagi nad ligowym peletonem do pięciu punktów, porażka – wyciągnięcie ręki do grupy pościgowej ze szczególnym uwzględnieniem klubu z Rosengård. Przemoknięci i zziębnięci miejscowi fani bardzo liczyli na to, że spełni się ten pierwszy scenariusz, ale podobnej wiary nie było widać w snujących się po płycie LF Areny zawodniczkach z Norrbotten. Lider Damallsvenskan na tle walczącego o oderwanie się od strefy spadkowej rywala prezentował się żenująco słabo, w efekcie czego poniósł niezwykle dotkliwą, lecz w pełni zasłużoną porażkę.

Początkowo nic nie wskazywało na to, że sprawy na stadionie w Piteå przybiorą aż tak niekorzystny dla gospodyń obrót. Na boisku dominował bowiem chaos i to właśnie z niego rodziły się pojedyncze okazje bramkowe dla obu zespołów. Na minimalnie niecelny strzał Lindy Sällström w bardzo podobny sposób odpowiedziała Madelen Janogy, chwilę później błysnęła Emmi Alanen, ale poukładanej gry było na LF Arenie jak na lekarstwo. Nieco z przypadku wziął się także otwierający wynik spotkania gol dla miejscowych, gdyż po strzale Ronji Aronsson futbolówka tak niefortunnie odbiła się od pleców Sandry Adolfsson, że znalazła się pod nogami Julii Karlenäs. Najlepszej snajperce Piteå w rundzie wiosennej musimy oddać to, że doskonale potrafiła odnaleźć się w tej sytuacji i strzałem, który przełamał ręce Shannon Lynn wyprowadziła swój zespół na prowadzenie. W tamtej chwili absolutnie nic nie zapowiadało, że w najbliższych minutach będziemy świadkami aż takiej tragedii zespołu z Norrbotten. Tragedii w czterech aktach.

Pierwszy z nich miał miejsce zaledwie osiem minut później. Grające zdecydowanie bardziej ambitnie od swoich dzisiejszych rywalek piłkarki z Vittsjö przeprowadziły składną akcję lewą stroną, w szesnastkę gospodyń dośrodkowała Amanda Persson, a nabiegająca na dalszy słupek Lorina White wykorzystała fakt, że Pedersen i Henriksson kryły w polu karnym siebie nawzajem. Równie fatalnie defensywa z Piteå zachowała się przy golu na 1-2 i choć Adolfsson w momencie zagrania piłki przez De Jongh znajdowała się na minimalnym spalonym, w żadnym stopniu nie usprawiedliwia to aż tak katastrofalnego ustawienia często przecież chwalonych przez nas obrończyń z Norrbotten. Ani Pedersen, ani Lövgren ewidentnie nie miały jednak dziś swojego dnia, a reszta zespołu robiła bardzo niewiele, aby przynajmniej spróbować naprawić błędy piłkarek, które we wcześniejszych meczach nie raz ratowały swoją drużynę.

Jeśli ktoś liczył na to, że podrażniona niekorzystnym wynikiem ekipa z Laponii po przerwie pokaże nam tę lepszą twarz, to – mówiąc bardzo delikatnie – srodze się zawiódł. Posiadanie piłki było wprawdzie zdecydowanie na korzyść piłkarek z Piteå, ale gdybyśmy mieli wyróżnić jedną postać z obozu gospodyń, to musielibyśmy spojrzeć w kierunku Stellana Carlssona. Charyzmatyczny trener szalał przy linii bocznej boiska (niewykluczone, że zmęczył się bardziej niż kilka spośród jego podopiecznych), raz po raz wykrzykiwał swoje uwagi w kierunku zawodniczek w czerwonych koszulkach, ale te nie były w stanie choćby stworzyć zagrożenia pod bramką Shannon Lynn. Co więcej, gdy już futbolówka znalazła się w strefie, z której można było pokusić się o strzał, nie potrafiła oddać go ani ucząca się wielkiego futbolu w Lyonie Andrea Norheim, ani nadzieja szwedzkiej młodzieżówki Nina Jakobsson. Zdecydowanie bardziej korzystnie prezentowały się za to przyjezdne, które z niezwykłą regularnością zapędzały się w okolice pola karnego Cajsy Andersson i w zasadzie po każdym z ich wypadów pachniało golem na 3-1. To, że nie padł on wcześniej niż na w 74. minucie, było wyłącznie zasługą nie najlepiej nastawionych celowników piłkarek z Vittsjö, ale w końcu Michelle De Jongh przymierzyła tak, że – patrząc z perspektywy gospodyń – nie było już czego zbierać. W ostatnim kwadransie rezultat na 4-1 ustaliła jeszcze Linda Sällström i na LF Arenie można było gasić światło. Gdyby ktoś nieznający realiów szwedzkiej piłki miał na podstawie wyłącznie tego meczu powiedzieć, która z biegających po murawie drużyn jest liderem, a która broni się przed spadkiem, z pewnością nie udzieliłby na to pytanie prawidłowej odpowiedzi. Mając jednak na uwadze ogólną mizerię miejscowych, naprawdę warto docenić postawę Vittsjö – zespołu, który nie tylko chciał, ale także potrafił zaprezentować nam piłkę nożną na pierwszoligowym poziomie.

Czwartkowy wynik:

1.png

Jared Burzynski

Szwedzka Piłka

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!