Czwórką w bezbarwne Chorwatki
Mundial Reprezentacje Świat

Czwórką w bezbarwne Chorwatki

Powroty do domu zazwyczaj bywają miłe i dzisiejszy wieczór na Gamla Ullevi nie był odstępstwem od tej reguły. Pierwszy od ośmiu miesięcy mecz na szwedzkiej ziemi zakończył się pewnym zwycięstwem kadry Petera Gerhardssona, a test ustawienia z trzema stoperkami i dwiema wahadłowymi wypadł niezwykle obiecująco. Żeby było jeszcze bardziej miło, swoje premierowe gole w reprezentacyjnej koszulce ustrzeliły dziś Elin Rubensson oraz Hanna Folkesson, a Linda Sembrant ze Stiną Blackstenius dwukrotnie pokazały, że współpraca rodem z Montpellier może z takim samym powodzeniem znaleźć zastosowanie w kadrze. Czego zatem zabrakło nam dziś do pełni szczęścia? Nieco bardziej zdecydowanej postawy w pierwszej połowie, lepszej efektywności podczas wykonywania stałych fragmentów, a także … rywala, który chciałby grać w piłkę, gdyż Chorwatki takiej chęci nie wykazywały nawet przez moment.

Jesteśmy oczywiście przyzwyczajeni do tego, że w eliminacjach do wielkich imprez większość drużyn przyjeżdża do Göteborga myśląc przede wszystkim o defensywie, ale podopieczne Bożydara Mileticia zaprezentowały nam antyfutbol, jakiego na Gamla Ullevi nie oglądaliśmy już bardzo dawno. W nieodległej przeszłości gościliśmy na szwedzkim stadionie narodowym między innymi jeszcze niżej notowane kadry Mołdawii, Iranu oraz Wysp Owczych, ale każda z nich przynajmniej spróbowała skonstruować na nim zalążek akcji ofensywnej. Tego samego nie możemy niestety powiedzieć o Chorwatkach, które nie tylko nie potrafiły choć raz zagrozić bramce Hedvig Lindahl, ale miały olbrzymi problem z wyprowadzeniem futbolówki poza linię środkową. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że gdyby golkiperka Chelsea w ogóle nie pojawiła się dziś na murawie, to końcowy wynik brzmiałby dokładnie tak samo, gdyż piłkarkom gości ani razu nie udało się podejść z piłką przy nodze na odległość, z której mogłyby oddać strzał w kierunku szwedzkiej bramki.

Takie nastawienie Chorwatek sprawiło, że mecz długimi fragmentami przypominał bardziej trening niż rywalizację o punkty w eliminacjach do mundialu. Gra toczyła się wyłącznie na jednej połowie, na której skupiło się 21 piłkarek powielających co chwilę podobny schemat rozegrania akcji. Cierpliwe Szwedki próbowały raz skrzydłami, raz środkiem rozerwać chorwacką defensywę, a ta z kolei skupiona była wyłącznie na przeszkadzaniu i … wybijaniu przechwyconej piłki pod nogi Fischer lub Sembrant, które natychmiast inicjowały kolejny atak pozycyjny. Obraz meczu nie był więc przesadnie atrakcyjny dla kibiców, ale nas zdecydowanie bardziej niż brak efektów specjalnych, martwiła zdecydowanie zbyt mała liczba klarownych sytuacji bramkowych. Szwedzka druga linia przez całą pierwszą połowę nie była wystarczająco mobilna, a akcjom – choć budowanym w sposób bardzo przemyślany – brakowało tempa. Nic więc dziwnego, że przed przerwą Doris Bacic tylko raz wyjmowała futbolówkę z siatki, choć Chorwatki momentami wręcz prosiły się o kolejne gole.

Na szczęście, kadra Gerhardssona powoli przyzwyczaja nas do tego, że w drugiej połowie prezentuje się zdecydowanie lepiej, dzięki czemu pomiędzy 46., a 70. minutą obejrzeliśmy tę zdecydowanie bardziej efektowną twarz szwedzkiej reprezentacji. Sporo ożywienia wniosła wprowadzona w miejsce narzekającej na problemy mięśniowe Fridoliny Rolfö Elin Rubensson, a swoją grę na zdecydowanie wyższy poziom wprowadziły niepodzielnie rządzące w środku pola Asllani i Folkesson. Była to niewątpliwie zła wiadomość dla Chorwatek, które takiej nawałnicy przetrwać już po prostu nie miały prawa, a kolejne gole stały się wyłącznie kwestią czasu. Ostatecznie skończyło się na 4-0, a każda z bramek dla Szwecji była efektem misternie zbudowanej, zespołowej kombinacji, spośród których trudno wybrać tę najlepszą. Gdyby Stina Blackstenius dysponowała podobnym wykończeniem akcji co na przykład Ada Hegerberg, to wygrać moglibyśmy dziś zdecydowanie wyżej, ale po tak rozegranej połowie, narzekać najzwyczajniej w świecie nie wypada. Choć z drugiej strony, pomeczowa wypowiedź nie do końca zadowolonego z postawy zespołu selekcjonera niewątpliwie daje nam powody do optymizmu. Tak, jest dobrze, ale wszyscy mamy świadomość, że może być jeszcze lepiej. I z taką myślą przewodnią wybierzemy się teraz na Ukrainę!

 

Jared Burzynski 

Szwedzka Piłka

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!