Choć wokół płyty boiska na Tunavallen leżały śnieżne zaspy, piłkarki Eskilstuny i Linköping już od pierwszych minut zadbały o to, aby ich potyczka w półfinale Pucharu Szwecji miała odpowiednią temperaturę. Początek należał do przyjezdnych, które grały tak, jakby właśnie tym występem chciały zetrzeć złe wrażenie po meczu z Göteborgiem. Angeldahl i Asllani całkowicie podporządkowały sobie środek pola, a debiutująca w barwach klubu z Östergötland Natasha Dowie już po niespełna ośmiu minutach potwierdziła, że może być w tym sezonie niezwykle ważną postacią w kadrze Marcusa Walfridssona, pokonując Emelie Lundberg strzałem po ziemi. Szybko zdobyta bramka bardzo przybliżyła mistrzynie kraju do upragnionego awansu, ale była napastniczka Evertonu i Bostonu absolutnie nie zamierzała zadowolić się jednym fenomenalnym zagraniem i tuż przed przerwą to właśnie ona zainicjowała wykończoną przez Asllani akcję, która przyniosła gościom z Linköping drugiego gola. Po przerwie nieco śmielej zaatakowała nie mająca już wiele do stracenia Eskilstuna, ale pomimo optycznej przewagi i seryjnie bitych rzutów rożnych, piłkarki United długo nie potrafiły przełamać skutecznie grającej defensywy LFC. Sztuka ta udała się dopiero w 90. minucie, kiedy to Barsley skorzystała z niezbyt pewnej interwencji Carlén, ale na doprowadzenie do dogrywki ambitnym gospodyniom zabrakło już czasu. Na historyczny finał w Södermanland będą więc musieli poczekać przynajmniej jeszcze rok, a póki co po raz piąty z rzędu zagra w nim ekipa z Linköping, która pojedzie do Manchesteru z poczuciem dobrze wykonanego obowiązku.
Ostatnimi czasy zdążyliśmy się już przyzwyczaić się, że każde starcie Rosengård z Djurgården kończy się stosunkowo wysokim wynikiem, ale dziś na pierwszego gola na Malmö IP przyszło nam czekać niemal godzinę. Wtedy właśnie Anja Mittag skutecznie wykonała podyktowany za faul na Ali Riley rzut karny, dzięki czemu piłkarki ze Skanii znalazły się zdecydowanie bliżej finału. Słynące z determinacji i gry do końca sztokholmianki nie zamierzały jednak szybko godzić się z porażką i podobnie jak w ostatniej kolejce fazy grupowej, swoją najważniejszą akcję przeprowadziły w 90. minucie. W wyniku olbrzymiego zamieszania w szesnastce gospodyń futbolówka znalazła się pod nogami Jenny Hellstrom, a kanadyjska skrzydłowa skierowała ją do bramki swego byłego klubu, wyrównując w ten sposób stan rywalizacji. Dogrywka? Nic z tych rzeczy! W trzeciej z pięciu doliczonych minut Mittag świetnie dostrzegła niepilnowaną Fionę Brown, a reprezentantka Szkocji ku rozpaczy kibiców gości pokonała rozgrywającą do tego momentu naprawdę świetny mecz Gudbjörg Gunnarsdottir, pieczętując awans Rosengård do finału. Awans jak najbardziej zasłużony, gdyż szczególnie w pierwszej połowie przewaga piłkarek ze Skanii nie podlegała dyskusji, ale okoliczności, w których padł zwycięski gol z pewnością sprawią, że w Sztokholmie jeszcze długo będą żałować straconej szansy. Suma szczęścia w futbolu często wychodzi jednak na zero – przed tygodniem to Djurgården cieszył się z awansu wywalczonego w trybie last minute, a dziś, w niemal bliźniaczej sytuacji przyszło podopiecznym Joela Riddeza przełknąć gorycz porażki.
Wyniki półfinałowych spotkań oznaczają, że po raz czwarty w historii w finale Pucharu Szwecji zmierzą się drużyny Linköping i Rosengård. Póki co bilans bezpośrednich potyczek jest korzystny dla piłkarek z Malmö, które na swoją korzyść rozstrzygnęły dwa z trzech finałów (w tym ten ubiegłoroczny, wygrany w stosunku 1-0 po bramce Sanne Troelsgaard). Czy i w tym roku również uda im się sięgnąć po trofeum? O tym przekonamy się już 13. maja, ale bez względu na końcowe rozstrzygnięcie już dziś możemy zapewnić, że jeśli ktoś postanowi spędzić ten dzień na Malmö IP, to będzie to z pewnością całkiem dobry wybór.
Jared Burzynski