Damallsvenskan (21. kolejka)
Ligi Publicystyka Świat

Damallsvenskan (21. kolejka)

Wyjściowa jedenastka Rosengård na mecz w Borlänge mogła trochę zaskakiwać, ale – paradoksalnie – brak Elli Masar czy Anji Mittag wcale nie musiał być dobrą informacją dla walczącego o utrzymanie Kvarnsveden. W pierwszym kwadransie gospodynie sprawiały jednak wrażenie drużyny, która wyszła na murawę Ljungbergsplanen jak po swoje, bez względu na to, co zaproponują rywalki. Wysoki pressing piłkarek z Dalarny sprawiał, że raz po raz pod bramką Zeciry Musovic robiło się naprawdę gorąco, a strzał w słupek Armisy Kuc i świetna okazja Elizabeth Addo dawały miejscowym fanom nadzieję, że już za chwilę uda się udokumentować niezaprzeczalną przewagę golem. Zawodniczki Jonasa Björkgrena tak bardzo zapędziły się jednak w swoich ofensywnych poczynaniach, że kompletnie zapomniały o defensywie, a to – nawet wobec słabszej postawy Rosengård w ostatnich tygodniach – z pewnością nie było dobrym posunięciem. Pozostawiona kompletnie bez opieki w szesnastce Kvarnsveden Viggosdottir z otrzymanego prezentu wprawdzie nie skorzystała, ale Ebba Wieder aż tak wyrozumiała nie była i jeszcze przed przerwą dwukrotnie umieściła futbolówkę w siatce Jenny Wahlén. Druga połowa także rozpoczęła się od stuprocentowej okazji dla gospodyń, ale zamiast Julii Roddar na listę strzelczyń wpisała się kilkanaście minut później Sanne Troelsgaard i stało się jasne, że zespół z Dalarny tego meczu już nie wygra. W samej końcówce swojego gola zdobyła jeszcze Tabitha Chawinga, ale honorowe trafienie nie poprawiło sytuacji klubu z Borlänge, który po końcowym gwizdku Pernilli Larsson znalazł się jedną nogą w Elitettan.

01

Jedno z najbardziej popularnych piłkarskich powiedzeń mówi o tym, że zwycięzców się nie sądzi, ale obok tego, co w sobotnie popołudnie zrobiły zawodniczki z Linköping, najzwyczajniej w świecie nie da się przejść obojętnie. Drużyna, która dokładnie tydzień wcześniej świętowała na boisku w Borlänge wywalczenie trzeciego w historii mistrzowskiego tytułu, w ostatnim tej jesieni ligowym meczu przed własną publicznością skompromitowała się na całej linii. Kibice, którzy pomimo mało sprzyjającej aury stosunkowo licznie stawili się na trybunach stadionu w Östergötland, mogli jedynie przecierać oczy ze zdumienia, patrząc na bezradność piłkarek z Linköping, które wyglądały tak, jakby pierwszy raz spotkały się dopiero w tunelu prowadzącym na murawę. Taki, a nie inny obraz gry był tym bardziej zaskakujący, że gospodynie wcale nie wyszły na ten mecz rezerwową jedenastką, a jedynymi zawodniczkami, które dostały wolne od Kima Björkegrena przed środową batalią w Lidze Mistrzyń były Asllani oraz Cajsa Andersson. Pozostałe piłkarki LFC fizycznie na boisko wyszły, ale mentalnie na to spotkanie nie dotarła niestety żadna z nich. Zawstydzająco słaba postawa gospodyń sprawiła, że Eskilstuna United wcale nie musiała zagrać wielkiego meczu, aby odnieść najwyższe zwycięstwo w obecnym sezonie Damallsvenskan, ale bez względu na okoliczności warto podkreślić hat-trick Lorety Kullashi, która potwierdziła, że jest obecnie jednym z największych talentów szwedzkiej piłki nożnej. Szkoda jedynie tego, że gdy za kilka lat będziemy wspominać ten mecz, przed oczami będziemy mieć nie popisy urodzonej w Helsinkach nastolatki, a niesmak, z którym pozostawiły swoich sympatyków piłkarki z Linköping.

02

Piłkarki Vittsjö i Örebro trzeci raz z rzędu podzieliły się ligowymi punktami, ale sobotnie starcie obu ekip w niczym nie przypominało dwóch poprzednich, bezbramkowych remisów. Tym razem na stadionie w północnej Skanii obejrzeliśmy aż cztery gole, a ostatni z nich, zdobyty już w doliczonym czasie gry przez wprowadzoną na murawę chwilę wcześniej Nowozelandkę Hannę Wilkinson, zagwarantował gospodyniom pozostanie w Damallsvenskan na kolejny sezon. Jeden punkt w starciu z czerwoną latarnią ligi oznacza bowiem, że przynajmniej przez kolejny rok tytuł najsłynniejszej, pierwszoligowej wsi w piłkarskiej Europie wciąż należeć będzie do Vittsjö. Utrzymanie ekstraklasy w tak dramatycznych okolicznościach będzie oczywiście stanowić doskonały temat do rozmów na długie, zimowe wieczory, ale trzeba podkreślić, że podopieczne Thomasa Mårtenssona aż tak wielkie emocje zafundowały sobie wyłącznie na własną prośbę. W przekroju meczu to Vittsjö było bowiem zdecydowanie lepszym zespołem, ale w decydujących momentach zawodniczkom ze Skanii ewidentnie brakowało zimnej krwi. Tak było tuż przed przerwą, gdy zaledwie kilkadziesiąt sekund po golu Lindy Sällström gospodynie pozwoliły przyjezdnym na błyskawiczną odpowiedź Michelle De Jongh. Tak było w drugiej połowie, gdy długie minuty dominacji Vittsjö przyniosły jedynie poprzeczkę Sällström oraz gola Markstedt ze spalonego. Tak było wreszcie na kwadrans przed końcem, gdy po ogromnym zamieszaniu w szesnastce Lynn, Spetsmark wyprowadziła Örebro na prowadzenie strzałem zza pola karnego. Na szczęście dla miejscowych, w odpowiednim momencie na scenę wkroczyła Wilkinson i jednym dotknięciem piłki sprawiła, że wszystkie te sytuacje nagle przestały mieć znaczenie, a główną informacją dnia stało się to, że Vittsjö nie zamierza jeszcze rozstawać się z Damallsvenskan.

03

Nie jest przesadnie wielką tajemnicą, że podróż z Malmö do Piteå nie należy do najkrótszych i najprzyjemniejszych, ale mimo wszystko spodziewaliśmy się, że piłkarki Limhamn Bunkeflo po dotarciu na LF Arenę przynajmniej spróbują podjąć walkę z rywalkami z Norrland. Niestety, drużyna Svena Sjunnessona najwyraźniej tak bardzo zainspirowała się sobotnimi wyczynami Linköping, że także postanowiła zakończyć sezon dwie kolejki wcześniej niż wskazywałby na to terminarz. Z drobną przerwą pośrodku drugiej połowy, od pierwszej do ostatniej minuty na boisku w Piteå obserwowaliśmy więc ruch wybitnie jednokierunkowy, a Elin Bragnum oraz Madelen Janogy  chyba same nie spodziewały się, że kiedykolwiek w pierwszoligowym meczu będą mieć aż tyle swobody. Brak jakiegokolwiek wyraźnego oporu ze strony gości postanowiła wykorzystać także wyjątkowo w tym sezonie nieskuteczna Felicia Karlsson i trzeba przyznać, że strzelecką niemoc przełamała w najlepszy możliwy sposób, w 74. minucie kompletując hat-tricka. Końcowe zwycięstwo gospodyń mogło, a nawet powinno być jeszcze bardziej okazałe, ale solidna postawa Emmy Lind sprawiła, że defensywa beniaminka skapitulowała tylko (biorąc pod uwagę obraz gry) cztery razy, unikając tym samym najwyższej porażki w sezonie. Krytykując występ Limhamn Bunkeflo trzeba jednak podkreślić, że w przeciwieństwie do Linköping, ekipę z Malmö stać było na kilkuminutowy zryw w okolicach siedemdziesiątej minuty, który zresztą przyniósł gościom aż dwa prawidłowo zdobyte gole. Jednego z nich, po konsultacji z asystentką, odebrała jednak zawodniczkom ze Skanii Laura Rapp, która również nie miała w niedzielę najlepszego dnia.

04

Często mówi się, że gra o utrzymanie jest o tyle trudniejsza od gry o mistrzostwo, że przypomina spacer po polu minowym. Jeden błąd, jedno niecelne podanie, jeden nieudany przechwyt mogą nieść za sobą konsekwencje, które naprawiać trzeba będzie latami. Wspominam o tym nieprzypadkowo, wszak wczoraj przed taką właśnie ciężką próbą stanęły piłkarki z Göteborga. Zwycięstwo nad Djurgården gwarantowało im pozostanie w ekstraklasie na kolejny sezon, remis lub porażka oznaczały, że losy najlepszej drużyny Västergötland ważyć się będą do ostatnich minut ostatniej ligowej kolejki. Nic więc dziwnego, że napięcie na Valhalli sięgnęło zenitu jeszcze przed pierwszym gwizdkiem Sary Wiinikki, a gdy ten w końcu wybrzmiał, okazało się, że podopieczne Stefana Rehna … doskonale przygotowały się do gry pod tak ogromną presją. Elin Rubensson znów była prawdziwą wirtuozką drugiej linii, Leach i Kollmats nie panikowały w defensywie, a Hammarlund i Engman raz po raz zmuszały Gudbjörg Gunnarsdottir do wykazania się swoimi bramkarskimi umiejętnościami. Gospodynie nade wszystko potrzebowały jednak gola i ten w końcu padł. W 35. minucie Rubensson dośrodkowała spod linii końcowej, a Engman uderzeniem z pierwszej piłki uszczęśliwiła całą Valhallę. Po przerwie inicjatywa wciąż należała do piłkarek z Göteborga, ale na drodze do podwyższenia skromnego prowadzenia stawała im albo poprzeczka, albo dobrze dysponowana Gunnarsdottir. Zdobycie drugiego gola było o tyle istotne, że coraz częściej pod bramką Line Johansen zaczęły gościć zawodniczki ze Sztokholmu, a ewentualne wyrównanie było scenariuszem, którego na Valhalli za wszelką cenę chciano uniknąć. Najbliżej tego, aby popsuć gospodyniom fetę była na kwadrans przed końcem Kim Sundlöv, ale z jej strzałem nie bez problemów poradziła sobie Johansen. Reprezentantka Danii ostatecznie dotrwała jednak z czystym kontem do końcowego gwizdka i w tym momencie stało się jasne, że pierwszoligowy serial w Göteborgu otrzymał licencję na kolejny, dwudziesty trzeci sezon.

05

Gdyby ktoś przed rozpoczęciem sezonu obstawił, że piłkarki Hammarby przed swoim ostatnim domowym meczem będą już pewne utrzymania w Damallsvenskan, właśnie księgowałby na swoim koncie całkiem pokaźną sumę. Skazywany na niemal pewny spadek zespół z Södermalm udowodnił bowiem niedowiarkom, że w szwedzkiej piłce niemożliwe naprawdę nie istnieje i na przekór wszystkim logicznym przesłankom, na dwie kolejki przed końcem rozgrywek zapewnił sobie pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. W przeciwieństwie do innych drużyn, podopieczne Olofa Unogårda nie zamierzały jednak wybierać się na przyspieszone wakacje, dzięki czemu rozgrywany wyjątkowo na przedmieściach Sztokholmu mecz przeciwko Kristianstad ani trochę nie zawiódł kibiców poziomem i dramaturgią. To znaczy, o pierwszych czterdziestu minutach można napisać tyle, że się odbyły, ale gdy tuż przed przerwą Amanda Edgren przepięknym strzałem pod poprzeczkę wyprowadziła gości ze Skanii na prowadzenie, na Grimsta IP rozpoczęła się prawdziwa jazda bez trzymanki. Druga połowa tym bardziej wynagrodziła miejscowym fanom wszelkie niedogodności, że przez większość czasu inicjatywa należała w niej do gospodyń, a wyrównujący gol autorstwa najbardziej niedocenianej piłkarki Damallsvenskan Julii Zigiotti Olme sprawił, że Hammarby przedłużyło passę domowych meczów bez porażki do sześciu spotkań. Mając w pamięci wszystkie niewykorzystane przez sztokholmianki okazje, opuszczający stadion kibice z Södermalm mieli prawo odczuwać nawet niewielki niedosyt, ale ponieważ w doliczonym czasie gry piłkę meczową miała na głowie Therese Ivarsson, możemy uznać, że podział punktów był tego dnia sprawiedliwym rozstrzygnięciem. Z perspektywy Hammarby zdecydowanie najważniejsze było jednak to, że niezwykle udany sezon udało się im spuentować jeszcze jednym dobrym występem, a wiosną przyszłego roku, już na nowym obiekcie, zawodniczki w charakterystycznych, biało-zielonych strojach znów postarają się zadziwić piłkarski świat.

06

07

08

09

Jared Burzynski

Szwedzka Piłka

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!