Od miesięcy Duńskie piłkarki toczą ostry spór z rodzimym związkiem. Chodzi tu o lepsze warunki pracy. We wrześniu piłkarki strajkowały przed meczem z Węgrami, federacja dogadała się z piłkarkami wizją negocjacji. Mecz się odbył, negocjacje nie przyniosły kompromisu – więc mamy eskalacje sporu. Odwołano dzisiejszy mecz eliminacji Mistrzostw Świata ze Szwecją. Jeśli nie dojdzie do porozumienia, to wszystkim drużyną narodowym grożą ostre sankcje ze strony UEFA.
Łącznie osiem spotkań i siedemdziesiąt godzin rozmów, pomimo wynegocjowania pewnych podwyżek nie przyniosło rozwiązań w pełni zadowalających piłkarki.
W związku z tym duńska federacja w środę o 10:00 wysłała notę do Szwedów o braku chęci swoich piłkarek do rozegrania meczu w piątek. Jednocześnie poinformowała o sprawie UEFA oraz doniosła, że piłkarki nie stawiły się na obóz treningowy.
UEFA ma w arsenale kary pieniężne i/lub w najgorszym przypadku wykluczenie nawet wszystkich drużyn duńskiej federacji na sześć miesięcy z rozgrywek (łącznie z mężczyznami grającymi baraże z Irlandią o MŚ w Rosji). Kolejne spotkania stoją pod znakiem zapytania.
Najciekawsze, że w tym wszystkim nie tyle chodzi o pieniądze, tylko czy piłkarki podczas gry dla reprezentacji pozostają w tym czasie zatrudnione przez DBU, czy przez własne kluby. Jeżeli przez DBU (tak chcą piłkarki) to będzie to nowa sytuacja nie tylko w duńskim futbolu, ale w całym duńskim sporcie.
Federacja się zwyczajnie się boi, bo jeżeli Dunki wywalczą swoje, to stworzą precedens na skalę kraju i otworzą drogę zawodniczkom innych dyscyplin.
Sama decyzja DBU o przyjęciu sankcji mówi sama za siebie, wolą dostać karę od UEFA i nawet poświęcić drużynę kobiecą niż podpisać postulaty piłkarek. Czy kara dotknie męską kadrę? Mocno wątpimy, byłby to spory precedens.
Rob Mikalski / DG