Damallsvenskan (17. kolejka)
Ligi Świat

Damallsvenskan (17. kolejka)

Bezpośrednie starcie Limhamn Bunkeflo i Vittsjö było dla obu klubów doskonałą okazją ku temu, aby wykonać duży krok w kierunku pozostania w Damallsvenskan na kolejny sezon. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę szkoleniowiec miejscowej drużyny Sven Sjunnesson, nazywając derby Skanii ‘meczem o sześć punktów’; wiedziały o tym także piłkarki obu ekip, skupione przede wszystkim na tym, aby nie popełnić w defensywie błędu, który mógłby kosztować ich zespół utratę gola. Takie nastawienie zawodniczek sprawiło, że w pierwszej połowie na Limhamns IP oglądaliśmy słabej jakości widowisko, a wszystko, co najciekawsze wydarzyło się dopiero po przerwie. Strzelanie na murawie w Malmö rozpoczęła tradycyjnie bezbłędna z jedenastu metrów Linda Sällström, która skorzystała z faktu, że chwilę wcześniej Nellie Lilja zupełnie niepotrzebnie sfaulowała w narożniku pola karnego Nigeryjkę Okobi. Gospodynie odpowiedziały błyskawicznie i po trójkowej kombinacji Wännerdahl – Welin – Parikka futbolówka znalazła się w siatce Shannon Lynn, ale pani Laura Rapp – po długiej konsultacji z asystującą jej na linii Sophie Borck – anulowała zdobytego przez reprezentantkę Finlandii gola. Decyzja ta była o tyle istotna, że nie minęło kilka minut i zamiast 1-1 zrobiło się 0-2. Rekonwalescentka Emma Lind źle obliczyła lot dośrodkowanej przez Amandę Persson piłki, co bezlitośnie wykorzystała Osinachi Ohale. W tym momencie emocje na Limhamns IP w zasadzie się skończyły, gdyż gospodynie nie bardzo potrafiły znaleźć sposób na sforsowanie szczelnej defensywy Vittsjö, a usatysfakcjonowane prowadzeniem przyjezdne bez większych nerwów dowiozły korzystny rezultat do ostatniego gwizdka.

01

Już przed rozpoczęciem meczu na Vilans IP było jasne, że Malin Levenstad zapisze się w annałach szwedzkiej piłki jako najmłodsza trenerka, która poprowadziła swój zespół w Damallsvenskan, ale po jego zakończeniu okazało się, że pojedynek Kristianstad i Rosengård z jesieni 2017 pamiętać będziemy przede wszystkim z innego powodu. Przegrywając z drużyną Elisabet Gunnarsdottir, piłkarki z Malmö ustanowiły bowiem za jednym zamachem kilka znaczących, choć mało chwalebnych rekordów. Sympatyków Rosengård znacznie bardziej niż pierwsza w tym wieku ligowa porażka z rywalem ze Skanii, czy też passa czterech kolejnych meczów bez zwycięstwa, martwić mogła jednak bezradność, która w sobotnie popołudnie biła z zawodniczek Malin Levenstad. Na gola Alice Nilsson (piękna asysta Amandy Edgren) dziesięciokrotne mistrzynie kraju odpowiedziały wprawdzie wyrównującym trafieniem Caroline Seger, ale tak naprawdę ani przez moment piłkarkom grającym w białych koszulkach nie udało się zaznaczyć swojej przewagi. Co więcej, długimi fragmentami stroną bardziej aktywną były gospodynie i gdy w 54. minucie Tine Schryvers prześlicznym uderzeniem z rzutu wolnego ponownie wyprowadziła Kristianstad na prowadzenie, nikt nie mógł powiedzieć, że widniejący na tablicy rezultat nie oddaje przebiegu boiskowych wydarzeń. Zawodniczki z Malmö miały oczywiście swoje szanse, dwukrotnie w stuprocentowych sytuacjach pomyliła się Masar, ale biorąc pod uwagę dziewięćdziesiąt minut rywalizacji, zwycięstwo podopiecznych Elisabet Gunnarsdottir było jak najbardziej zasłużone. O tym, jak dobrze tego dnia dysponowane były gospodynie, najlepiej świadczy fakt, że jedną z wyróżniających się piłkarek Rosengård była Erin McLeod, która kilka razy udanymi interwencjami ratowała swój zespół przed jeszcze wyższą porażką. To właśnie postawa kanadyjskiej golkiperki sprawiła między innymi, że do protokołu meczowego jako strzelczyni jednej z bramek nie wpisała się ostatecznie rozgrywająca niemal perfekcyjny mecz Nigeryjka Ogonna Chukwudi.

02

W niedzielne popołudnie kibice obejrzeli na Valhalli żywy, interesujący i okraszony czteroma golami mecz, ale i tak – bez względu na sympatie klubowe – opuszczali stadion w centrum Göteborga z poczuciem olbrzymiego niedosytu. Miejscowi żałowali tego, że pomimo tylu wspaniałych okazji nie udało się sięgnąć w tym arcyważnym starciu po komplet punktów, natomiast goście z Dalarny nie mogli zrozumieć, dlaczego kolejny raz zwycięstwo wymknęło się ich piłkarkom po samobójczym golu w ostatnim kwadransie. Biorąc jednak pod uwagę wszystkie aspekty, remis wydaje się rezultatem, który nie krzywdzi żadnej ze stron, choć trzeba zaznaczyć, że to podopieczne Stefana Rehna nieco częściej zagrażały bramce strzeżonej przez Jenny Wahlén. Ofensywę gospodyń napędzała przede wszystkim prezentująca iście reprezentacyjną formę Elin Rubensson i to głównie dzięki niej druga linia Göteborga wreszcie sprawiała wrażenie formacji, która wie o co chodzi w pierwszoligowej piłce. Do pełnej satysfakcji tym razem zabrakło jednak zawodniczkom z Västergötland przede wszystkim szczęścia, bo gdyby uznany został prawidłowy gol Adeliny Engman lub futbolówka po dośrodkowaniu Landström poszybowała o kilka centymetrów niżej, w tym momencie pisalibyśmy prawdopodobnie, że drużyna Stefana Rehna opuściła właśnie strefę spadkową. Z drugiej strony, dużym nadużyciem byłoby stwierdzenie, że wywieziony z Valhalli punkt piłkarki Kvarnsveden zawdzięczają wyłącznie uśmiechowi fortuny. Nie zapominajmy bowiem o tym, że to one dwukrotnie wychodziły na prowadzenie, a poprzedzająca gola na 1-0 dwójkowa akcja sióstr Chawinga byłaby ozdobą każdej piłkarskiej areny.

03

Po popartym naprawdę solidną grą remisie z Rosengård, wszyscy w Örebro liczyli na to, że oto nadszedł moment, w którym zawodzące przez przeważającą część sezonu piłkarki z Behrn Areny w końcu przełamią się na dobre. Początek meczu w Piteå zdawał się nawet potwierdzać te optymistyczne prognozy, gdyż już po dziewiętnastu sekundach powinno być 1-0 dla gości, ale Julii Spetsmark zabrakło kilku centymetrów, aby wepchnąć dograną przez Michelle De Jongh futbolówkę do siatki. Znacznie bardziej precyzyjny wspomniany duet z Örebro okazał się kilkanaście minut później, ale radość z pokonania Hildy Carlén trwała bardzo krótko, gdyż pani Camilla Eriksson jak najbardziej słusznie dopatrzyła się w tej sytuacji pozycji spalonej. Do przerwy utrzymał się więc bezbramkowy remis i choć nie był to wynik marzeń dla żadnej z ekip, to przyjezdne mogły być zdecydowanie bardziej zadowolone ze swojej postawy. W drugiej połowie obraz gry uległ jednak zmianie i z każdą upływającą minutą coraz częściej gościliśmy w okolicach szesnastki Caroli Söberg. Podopieczne Stellana Carlssona nie rzuciły się może do huraganowych ataków, ale cierpliwa i metodyczna gra zaowocowała kilkoma stałymi fragmentami w bardzo interesujących sektorach boiska i to właśnie one ostatecznie przesądziły o końcowym wyniku. Dwa dośrodkowania Aronsson na głowę Ikidi oraz dwa precyzyjne strzały silnej fizycznie stoperki z Nigerii pozwoliły gospodyniom dopisać do swojego dorobku kolejne trzy punkty, dzięki czemu zespół z Norrbotten zupełnie niepostrzeżenie włączył się na poważnie do walki o medale. Gościom natomiast znów pozostała jedynie analiza popełnionych błędów, choć czasu na wyciągnięcie odpowiednich wniosków mają w Örebro coraz mniej.

04

Hammarby o utrzymanie, Eskilstuna o to, aby jeszcze postraszyć gubiący z niesamowitą wręcz regularnością punkty Rosengård – na Zinkendamms IP oba zespoły jak najbardziej miały o co grać, ale tylko wspieranym jak zwykle głośnym dopingiem biało-zielonych kibiców piłkarkom ze Sztokholmu udało się swój cel zrealizować. Podopieczne Olofa Unogårda nie w ogóle przestraszyły się wyżej notowanego rywala, a boisko potwierdziło, że rzeczywiście … nie było się czego obawiać. Piłkarki z Eskilstuny miały oczywiście przewagę w posiadaniu piłki, ale – wyłączając stuprocentową okazję doskonale obsłużonej przez Kullashi Mimmi Larsson – groźniejsze sytuacje stwarzały sobie gospodynie. Tak było w trzeciej minucie, gdy Zigiotti Olme przedłużyła głową podanie Lindberg i Tiernan mocno postraszyła stojącą między słupkami bramki United Emelie Lundberg. Tak było w sytuacji, gdy amerykańska napastniczka Bajen umieściła piłkę w siatce Eskilstuny, ale zdobyty przez nią w jak najbardziej prawidłowy sposób gol został ostatecznie anulowany. Tak było wreszcie na dziesięć minut przed końcem, gdy Hammarby przeprowadziło jedną z najbardziej efektownych akcji całej rundy jesiennej w Damallsvenskan. Rozpoczęła ją Amanda Johansson, najważniejsze podanie wykonała Filippa Angeldahl, a wszystko zwieńczyła celnym strzałem Julia Zigiotti Olme, zapewniając w ten sposób swojej drużynie trzy bezcenne punkty. Zwycięstwo nad Eskilstuną rzecz jasna nie zagwarantowało jeszcze skazywanemu przez wszystkich na pożarcie beniaminkowi pozostania w ekstraklasie, ale możemy być pewni, że zespół Olofa Unogårda bez walki swojego miejsca nikomu oddawać nie zamierza.

05

Jeśli wyjdziemy z założenia, że mistrzowskie drużyny poznaje się po tym, że potrafią rozstrzygać na swoją korzyść nawet te zdecydowanie słabsze mecze, to nikt nie zasłużył na tytuł bardziej niż ekipa Kima Björkegrena. Na murawie Stadionu Olimpijskiego piłkarki z Linköping nie prezentowały może porywającego futbolu, ale wystarczyło 120 sekund przyspieszenia i komplet punktów znów pojechał razem z nimi do Östergötland. Niepokonane w rundzie jesiennej zawodniczki Djurgården zostawiły na boisku mnóstwo zdrowia, z przebiegu gry były nawet drużyną minimalnie lepszą, ale chirurgiczna precyzja w wykańczaniu akcji sprawiła, że to przyjezdne schodziły do szatni przy komfortowym, dwubramkowym prowadzeniu. Jako pierwsza na listę strzelczyń wpisała się Minde, wykańczając efektowną akcję Banusic i Asllani, a dosłownie chwilę później centrę byłej piłkarki PSG i Manchesteru na drugiego gola zamieniła Anna Oskarsson. Od tego momentu zawodniczki z Linköping nastawiły się przede wszystkim na obronę korzystnego wyniku, z rzadka zapędzając się pod bramkę Gunnarsdottir, ale gdy już to robiły, to islandzka golkiperka znajdowała się w poważnych tarapatach. Stuprocentowe okazje na to, aby definitywnie rozstrzygnąć mecz miały kolejno Hurtig oraz Asllani, ale dwie fenomenalne interwencje Gunnarsdottir pozwoliły gospodyniom zachować resztki nadziei na odrobienie strat. Na dziesięć minut przed końcem spotkania odżyły one jeszcze bardziej, gdy w zamieszaniu po rzucie rożnym sztokholmiankom udało się zdobyć bramkę kontaktową, ale na więcej gospodyniom nie wystarczyło już ani czasu, ani pomysłu. Zwyciężając w stolicy, drużyna Kima Björkegrena ponownie powiększyła swoją przewagę w tabeli nad FC Rosengård, dzięki czemu obrona mistrzowskiego tytułu nagle stała się bardziej realna niż kiedykolwiek wcześniej.

06

07

08

09

 

Jared Burzynski

Szwedzka Piłka

 

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!