W środę odbyły się mecze 1/8 finału Pucharu Polski. Dla mnie rozgrywki znacząco straciły już 9 sierpnia, kiedy z „Pucharem Tysiąca Drużyn” pożegnał się Lech Poznań. „Kolejorz”, który trzy z rzędu grał w wielkim finale, tym razem już w 1/16 finału musiał uznać wyższość Pogoni Szczecin. Brak niebiesko – białych w dalszej fazie tych rozgrywek nie oznacza jednak, że nie spoglądam na to, co dzieje się w pucharze na innych boiskach.
Według mnie, 20 września najciekawiej było w Zabrzu, gdzie tamtejszy Górnik – beniaminek Ekstraklasy podejmował drugiego beniaminka – Sandecję Nowy Sącz. Spoglądając na formę obu zespołów, faworytem do awansu wydawali się 14- krotni Mistrzowie Polski. Zabrzanie awans wywalczyli, a raczej wymęczyli dopiero po dogrywce i w dramatycznych okolicznościach. Najpierw Aleksandyr Kolyw w 90’ nie wykorzystał rzutu karnego, a już kilka sekund później, przy dobitce bramkę samobójczą zdobył Erik Grendel. Gola na wagę awansu strzelił niezawodny tego dnia Igor Angulo.
Przy podsumowaniu minionych już spotkań, nie można zapomnieć o III-ligowym Ruchu Zdzieszowice. Sen o Pucharze Polski ekipy z Górnego Śląska zakończył się dopiero w 1/8 finału, po konfrontacji z Legią Warszawa. Piłkarze ze Zdzieszowic do rywalizacji z mistrzem kraju przystąpili bez kompleksów. Przegrana 0:4 wstydu na pewno nie przynosi.
W stawce już tylko pięć, a być może siedem zespołów z Ekstraklasy i dwa lub zero z Nice I ligi (nie zostały jeszcze rozegrane spotkania Chrobrego Głogów z Piastem Gliwice i Chojniczanki Chojnice z Bruk-Bet Termalicą Nieciecza). Na tym etapie trudno wskazać zespół, który 2 maja na pewno wybiegnie na PGE Narodowy. Puchar Polski to rozgrywki, które rządzą się swoimi prawami i nie jest to żadna tajemnica. „Kolejorza” już nie ma, ale dlaczego nie miałabym kibicować (czysto sportowo) innej ekipie? Z „moim” typem się nie zdradzę na tym etapie, ale rywalizacja w finale ekip z różnego poziomu rozgrywek to byłoby coś.
I na koniec, można jedynie żałować, że w kobiecej piłce Puchar Polski nie jest organizowany z taką pompą, jak w męskim futbolu. W damskich rozgrywkach finał „Pucharu Tysiąca Drużyn” często zyskuje na znaczeniu dopiero w ostatnim spotkaniu. Szkoda. Może z czasem to się zmieni. Dla jasności, moich zastrzeżeń nie budzi miejsce rozgrywania ostatniej potyczki (Polska może pochwalić się kilkoma niezłymi obiektami), ale zbyt małym szumem organizacyjnym.
Anna Sobka (redaktor lubsport.pl)