Choć oba szwedzkie kluby przed losowaniem 1/16 finału piłkarskiej Ligi Mistrzyń znalazły się wśród zespołów rozstawionych, już na tym etapie rozgrywek czekało na nie wiele potencjalnych wyzwań. Z wiadomych względów nikt nie chciał wpaść na Chelsea, Montpellier oraz tradycyjnie niewygodne ekipy norweskie, nieobliczalne wydawały się debiutujące w międzynarodowych rozgrywkach Fiorentina i Ajax, a w Linköping do niechcianego zestawu dokładano jeszcze hiszpańskie Atletico, gdyż wspomnienie towarzyskiego 1-9 wciąż jest w Östergötland stosunkowo bolesne. Jak więc widać, pułapek było całkiem sporo, ale dzięki przychylności Nadine Kessler, przez pierwsze tej jesieni losowanie udało się ostatecznie przejść bez większych turbulencji. Obaj rywale wydają się bowiem jak najbardziej do przejścia i teraz pozostaje jedynie udowodnić swoją piłkarską wyższość na boisku.
Jako pierwsze swój pucharowy los poznały aktualne mistrzynie Szwecji, które o awans do najlepszej szesnastki powalczą z cypryjskim Apollonem. Dysponujący bardzo międzynarodową kadrą klub z wyspy Afrodyty regularnie kwalifikuje się do fazy pucharowej Ligi Mistrzyń, a w tym sezonie wydatnie pomogły mu w tym była zawodniczka między innymi Kristianstad i AIK Julia Molin oraz weteranka boisk Damallsvenskan, 35-letnia Therese Björk. Oprócz duetu ze Szwecji, barwy klubu z Limassol reprezentują między innymi Amerykanki Stout i Hahn, Angielka Ayane, Włoszka Lagonia, czy Rumunka Rus, a nie jest wcale wykluczone, że przed dwumeczem z Linköping mistrz Cypru dopnie kolejny, interesujący transfer. O żadnym lekceważeniu przeciwnika nie może więc być mowy, ale w niczym nie zmienia to faktu, że dla podopiecznych Kima Björkegrena awans do 1/8 finału wciąż pozostaje obowiązkiem. Tym bardziej, że właśnie nadarza się jedyna w swoim rodzaju okazja na odegnanie nękających nas od wielu lat koszmarów z Apollonem w roli głównej. Przypomnijmy bowiem, że to właśnie mistrzynie Cypru były sprawczyniami największej, szwedzkiej klęski w europejskich pucharach (a w zasadzie w eliminacjach do nich). Dokładnego wyniku przypominać nie będziemy, w nadziei, że młodsi czytelnicy mogą nie pamiętać tamtego traumatycznego dnia.
Na brak szczęścia w losowaniu nie może narzekać także Jack Majgaard, gdyż jego Rosengård o przepustkę do kolejnej rundy powalczy w Rumunii. Olimpia Kluż w grupie eliminacyjnej wyprzedziła po ciężkich bojach szkocki Hibernian, ale trudno przypuszczać, aby to osiągnięcie przestraszyło kogokolwiek w stolicy Skanii. Amerykańska golkiperka McViker, a także obwoływana największą nadzieją rumuńskiego futbolu Alexandra Lunca to oczywiście piłkarki reprezentujące solidny poziom, ale nie wydaje się, aby były one w stanie przeszkodzić wicemistrzyniom Szwecji w wywalczeniu awansu do najlepszej szesnastki. Zresztą, skoro w Malmö zapowiadają, że to jest ten rok, w którym w końcu uda się przełamać ćwierćfinałową klątwę, to lęk przed zespołem z Transylwanii byłby cokolwiek nie na miejscu.
Patrząc na pozostałe pary 1/16 finału, można odnieść wrażenie, że los był łaskawy także dla szwedzkich piłkarek występujących za granicą. Wyjątek od tej reguły stanowią jedynie Hedvig Lindahl, Magdalena Eriksson oraz Fridolina Rolfö, a starcie londyńskiej Chelsea z monachijskim Bayernem na papierze zapowiada się jako hit tej fazy rozgrywek. Warto zaznaczyć, że wicemistrzynie Anglii kolejny raz już w pierwszym dwumeczu trafiają na niezwykle wymagającego rywala. Może zatem przy okazji następnego losowania (bez względu na wynik najbliższego dwumeczu) warto na wszelki wypadek zaopatrzyć się w przynoszące szczęście amulety? W szwedzkiej ekstraklasie swego czasu ten patent sprawdzał się przecież całkiem nieźle.
Jared Burzynski