Damallsvenskan (12. kolejka)
Ligi Publicystyka Świat

Damallsvenskan (12. kolejka)

Po niemal siedmiu tygodniach przerwy, Damallsvenskan przywitała nas starciem piątego po rundzie wiosennej Piteå z zamykającym ligową tabelę Göteborgiem. Pozostające bez zwycięstwa aż od 1. maja piłkarki Stefana Rehna rozpoczęły pojedynek na LF Arenie od bardzo mocnego uderzenia i naprawdę niewiele brakowało, aby już pierwszy stały fragment gry przyniósł im powodzenie. Strzał głową Sary Teegarden zatrzymał się jednak na poprzeczce bramki miejscowych, a próbująca dobijać Landström skupiła się bardziej na sile niż na precyzji strzału. Kolejne minuty należały już do gospodyń, ale – podobnie jak wiosną – atak pozycyjny w wykonaniu zawodniczek z Norrbotten niebezpiecznie przypominał grę reprezentacji Szwecji pod koniec kadencji Pii Sundhage. Brak jakiejkolwiek kreatywności ze strony miejscowych sprawiał, że zdecydowanie największe zagrożenie pod bramką debiutującej w Damallsvenskan Line Johansen powstawało w wyniku wykonywanych przez Blomkvist oraz Pedersen rzutów wolnych, ale duńska golkiperka w większości przypadków stawała na wysokości zadania. Równie dobre wrażenie sprawiała ustawiona na środku obrony Taylor Leach, co dla przyzwyczajonych w ostatnich czasach do mnożących się w każdym meczu kiksów formacji defensywnej kibiców z Göteborga musiało stanowić miłą odmianę. Prawdziwą radość fani z Västergötland przeżyli jednak dopiero w 78. minucie, kiedy to Rubensson posłała prostopadłą piłkę w kierunku Engman, a skrzydłowa z Wysp Alandzkich wygrała pojedynek biegowy z nie najlepiej ustawioną Lövgren i strzałem po ziemi nie dała Hildzie Carlén szans na skuteczną interwencję. Trafienie reprezentantki Finlandii ostatecznie okazało się uderzeniem na wagę trzech punktów, gdyż bezradne piłkarki z Piteå potrafiły się odgryźć jedynie zmarnowaną okazją Janogy w doliczonym czasie gry. Pierwsze od niemal czterech miesięcy zwycięstwo drużyny z Göteborga pozwoliło jej nie tylko odbić się od ligowego dna, ale także sprawić, że i tak mocno spłaszczona tabela Damallsvenskan zrobiła się jeszcze bardziej płaska.

01

Tegoroczne lato było w Östergötland niesamowicie gorące nie tylko przez wzgląd na wskazania termometru. Długo wyczekiwany powrót Asllani, transfery Sørensen i Maanum, czy wreszcie przeprowadzka Eriksson oraz Samuelsson do Anglii sprawiły, że sympatycy mistrzyń Szwecji wyczekiwali jesiennej inauguracji z równie wielkim niepokojem, co ekscytacją. Już w trzeciej minucie meczu z Örebro okazało się, że nowe nabytki na pewno nie zaszkodzą, a niewykluczone, że i pomogą. Centrę Asllani na dalszy słupek perfekcyjnie zamknęła Sørensen i podopieczne Kima Björkegrena błyskawicznie znalazły się na prowadzeniu. Znajdujące się na chwilę obecną w strefie spadkowej rywalki nie zamierzały jednak składać broni i zaledwie chwilę później powinno być 1-1. Błąd grającej nieco z konieczności w roli stoperki LFC Kristine Minde wykorzystała Hanna Terry, ale prowadząca piątkowe spotkanie Sara Persson nie dopatrzyła się faulu na wychodzącej na czystą pozycję Amerykance, dzięki czemu gospodynie nie dość, że wciąż prowadziły, to jeszcze do końcowego gwizdka grały w jedenastkę. Błąd pani arbiter z Rävlandy (dodajmy, że nie jedyny tego dnia) okazał się o tyle istotny, że w 26. minucie Marija Banusic kolejny raz udowodniła, że w Szwecji nie ma lepszej specjalistki od egzekwowania rzutów wolnych sprzed linii pola karnego, a tuż przed przerwą resztek nadziei pozbawiła gości z Örebro Sørensen, tym razem wykorzystując idealne dogranie Jonny Andersson. Druga połowa była już wyłącznie dopełnieniem formalności, a trafienia Banusic i Kildemoes w końcówce spotkania przypieczętowały niezwykle efektowne otwarcie rundy jesiennej w wykonaniu aktualnych mistrzyń kraju. Zdecydowanie więcej powodów do zmartwień mają za to w Örebro, gdyż pomimo ambitnej postawy drużyna Martina Skogmana zapisała na swoim koncie najwyższą porażkę w sezonie i ponownie znalazła się w miejscu, w którym pod żadnym pozorem nie chciałaby się znaleźć w listopadzie.

02

Choć na półmetku rozgrywek obu tegorocznych beniaminków Damallsvenskan dzieliło aż sześć miejsc w ligowej tabeli, bezpośrednie starcie na Linhamns IP miało olbrzymie znaczenie dla obu ekip. Nic więc dziwnego, że na zroszonej deszczem sztucznej murawie w stolicy Skanii oglądaliśmy przede wszystkim walkę w środku pola, a dogodne okazje bramkowe dla którejkolwiek ze stron należały do rzadkości. Na dwójkową akcję Eke z Zigiotti Olme gospodynie odpowiedziały minimalnie niecelnym strzałem Johnsson, ale po trzech kwadransach wszystko wskazywało na to, że drużyny udadzą się na przerwę przy bezbramkowym remisie. Wtedy jednak podopieczne Olofa Unogårda przypomniały sobie, że ich zdecydowanie najsilniejszą bronią są stałe fragmenty gry, Angeldahl dośrodkowała na głowę debiutującej w szwedzkiej ekstraklasie Tiernan, a pani Camilla Eriksson – pomimo wyraźnych protestów defensorek z Malmö – jednoznacznym gestem wskazała na środek boiska. Druga połowa to przede wszystkim ataki szukających wyrównującego gola piłkarek Svena Sjunnessona, uwieńczone ostatecznie trafieniem Anny Welin na pięć minut przez zakończeniem spotkania. Zanim jednak była pomocniczka Vittsjö uratowała swojej drużynie jeden punkt, dwie doskonałe okazje na to, aby definitywnie zamknąć mecz stworzyły sobie przyjezdne ze Sztokholmu. W pierwszym przypadku zmierzającą do siatki gospodyń futbolówkę w ostatniej chwili wybiła jednak Kristjansdottir, a w drugim potężna bomba Angeldahl zatrzymała się na poprzeczce bramki strzeżonej tego dnia przez Josephine Frigge. Podział punktów w Malmö oznacza, że przed oboma zespołami niesamowicie interesująca, choć nie wolna od nerwów runda jesienna.

03

Vilans IP z pewnością nie jest najłatwiejszym terenem do zdobywania punktów, ale piłkarki Djurgården już w poprzednim sezonie udowodniły, że absolutnie nie boją się wyjazdów do wschodniej Skanii. W sobotnie popołudnie zawodniczki ze stolicy znów przystąpiły do rywalizacji z drużyną Elisabet Gunnarsdottir bez przesadnego respektu dla rywalek, choć trzeba przyznać, że w pierwszym kwadransie spotkania na murawie w Kristianstad dominował przede wszystkim chaos. Z wszechobecnego bezładu w 16. minucie urodziła się jednak bramkowa akcja w wykonaniu gospodyń. Rebecka Holm zagrała spod linii końcowej na głowę Alice Nilsson, a filigranowa pomocniczka, pomimo asysty Ekroth, mierzonym strzałem skierowała futbolówkę do bramki gości. Piłkarki ze Sztokholmu nie zamierzały jednak czekać długo z odpowiedzią i po niespełna czterech minutach znów mieliśmy remis. Prawym skrzydłem doskonale urwała się Wörner, zacentrowała do nabiegającej z głębi pola Stegius, a obroniony przez Maron strzał koleżanki skutecznie dobiła Schmidt. Dwa błyskawicznie wyprowadzone ciosy nieco uspokoiły oba zespoły, ale defensywa gości cały czas musiała zwracać baczną uwagę na niezwykle aktywną Ogonnę Chukwudi, która raz po raz absorbowała uwagę obrończyń ze Sztokholmu. Gola na wagę bezcennych trzech punktów koniec końców zdobyła jednak nie Nigeryjka, a kapitanka Djurgården Mia Jalkerud. W 90. minucie wrodzony instynkt lisicy pola karnego kazał jej do końca pójść za akcją, skorzystać z równie fatalnego, co niespodziewanego kiksu Hanny Sandström i sytuacyjnym strzałem pokonać Brett Maron. Czwarte zwycięstwo sztokholmianek w ostatnich pięciu meczach oznacza, że drużyna ze stolicy nieoczekiwanie znalazła się zaledwie o dwa punkty od podium, ale z drugiej strony w tak wyrównanej lidze każda tego typu seria zwyczajnie musi skutkować nieuchronnym marszem w górę tabeli.

04

Powrót Caroline Seger do Malmö po sześciu latach rozłąki, powrót Lorety Kullashi do najwyższej klasy rozgrywkowej, starcie Glodis Perli Viggosdottir ze swoim byłym klubem, czy wreszcie mocno odczuwalna w obozie wicemistrzyń Szwecji chęć rewanżu za majową porażkę na Tunavallen – to tylko cztery z wielu powodów, dla których pojedynek Rosengård z Eskilstuną zapowiadał się niezwykle elektryzująco. Od pierwszych jego minut uwidoczniła się jednak wyraźna przewaga piłkarek ze Skanii, a defensywnie usposobiony zespół Viktora Erikssona nie zawsze znajdował właściwą receptę na powstrzymanie szalejących na obu flankach Troelsgaard oraz Hellstrom. Pomimo kilku wykreowanych okazji, otwarcie wyniku przyniósł miejscowym dopiero podyktowany tuż przed końcem pierwszej połowy rzut karny. Mało odpowiedzialnie we własnej szesnastce zachowała się Barsley, która niestety wciąż nie może wrócić do optymalnej formy po nieudanych dla niej finałach mistrzostw Europy, a z jej pomyłki skwapliwie skorzystała Mittag, skutecznie egzekwując jedenastkę. Po przerwie do nieco bardziej odważnych ataków ruszyły w końcu piłkarki United, ale pomimo starań najlepszej w ich szeregach Malin Diaz, większość prób gości kończyła się albo stratą w okolicach trzydziestego metra przed bramką McLeod albo uderzeniem nie zmuszającym kanadyjskiej golkiperki Rosengård do zaprezentowania swoich umiejętności. Zdecydowanie bardziej konkretne w swoich ofensywnych poczynaniach były gospodynie, które nawet po raz drugi tego dnia zdołały umieścić futbolówkę w bramce Lundberg, ale Pernilla Larsson dopatrzyła się przewinienia Viggosdottir i gola na 2-0 nie uznała. Bramka Mittag z rzutu karnego pozwoliła jednak grającym w wyjątkowo międzynarodowym zestawieniu dziesięciokrotnym mistrzyniom kraju sięgnąć po piąte kolejne zwycięstwo w lidze, dzięki czemu marzenia kibiców z Malmö o odzyskaniu tytułu wciąż pozostają jak najbardziej realne.

05

Dla plasujących się w bezpośrednim sąsiedztwie strefy spadkowej Vittsjö oraz Kvarnsveden, perspektywa rozpoczęcia rundy jesiennej zdobyciem kompletu punktów na rywalkach w walce o utrzymanie wydawała się niezwykle kusząca. Ów cel zrealizować mogła jednak co najwyżej jedna z drużyn i – jak się później okazało – były nią zdecydowanie bardziej efektywne tego dnia gospodynie. Już w 19. minucie piłkarki z północnej Skanii po raz pierwszy umieściły futbolówkę w bramce Jenny Wahlén, a mówiąc bardziej konkretnie uczyniła to Lisa Klinga, wykorzystując fatalne ustawienie defensorek Kvarnsveden przy rzucie rożnym. Indywidualne błędy okazały się zmorą przyjezdnych także w drugiej połowie, gdyż zupełnie niepotrzebny faul Salander na szarżującej Sällström sprawił, że reprezentantka Finlandii pewnym strzałem z jedenastu metrów podwyższyła rezultat na 2-0. Gol ten zabolał gości z Dalarny tym bardziej, że padł on w momencie, gdy to właśnie one kontrolowały przebieg gry i wydawało się, że wyrównanie jest jedynie kwestią czasu. Stało się jednak inaczej, a uskrzydlona dziesiątym w sezonie trafieniem najlepsza snajperka Vittsjö postanowiła raz jeszcze zaakcentować swoją obecność na boisku. W 83. minucie Sällström obsłużyła perfekcyjnym podaniem pozyskaną latem z francuskiego Montpellier Genessee Daughetee, a wprowadzona chwilę wcześniej na plac gry Amerykanka przymierzyła idealnie po dalszym słupku. Podopieczne Jonasa Björkgrena już tradycyjnie walczyły ambitnie do ostatniego gwizdka Lovisy Johansson, ale tym razem stać je było jedynie na honorowego gola Tabithy Chawingi. Pieczołowicie pilnowana przez Dieke oraz Adolfsson napastniczka z Malawi w końcu urwała się obrończyniom ze Skanii i strzałem głową wykończyła rozpoczętą przez Decker akcję swojego zespołu, ale w niczym nie zmieniło to sytuacji ubiegłorocznego beniaminka Damallsvenskan, który po czterech miesiącach spędzonych na powierzchni ponownie znalazł się pod kreską.

06

07

08

09

 

AUTOR : Jared Burzynski

Szwedzka Piłka

 

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!