#WEURO2017 : Podsumowanie dziesiątego dnia 
Euro Publicystyka Reprezentacje Świat

#WEURO2017 : Podsumowanie dziesiątego dnia 

 Nie tak dawno pisałem, że dzień po zwycięstwie jest zawsze przyjemniejszy niż dzień po porażce. Niestety, trochę na własne życzenie, dziś przyjdzie nam zmierzyć się z tym drugim. Paradoksalnie, mecz z Włoszkami z całą pewnością nie był najgorszym występem kadry Pii Sundhage w ostatnich miesiącach, a biorąc pod uwagę jedynie postawę formacji ofensywnej, należałoby go nawet zaliczyć do grona tych lepszych. Współpraca w trójkącie Schelin – Rolfö – Blackstenius przez mniej więcej dwa kwadranse układała się bowiem wzorowo, niezłą zmianę dała ustawiona nieco bliżej bramki przeciwniczek niż ma to w zwyczaju Dahlkvist, a rozmach i polot w kreowaniu kolejnych sytuacji pozwolił nam na moment zapomnieć o niedawnych męczarniach z Chinami, Szkocją, czy Meksykiem. Jasne, skuteczność wciąż nieco szwankowała, bo na dobrą sprawę jedna Blackstenius mogła zakończyć mecz z hat-trickiem na koncie, ale nareszcie udawało się w miarę regularnie stwarzać realne zagrożenie pod bramką rywalek, co już samo w sobie stanowiło miłą odmianę od doskonale znanego nam mało produktywnego klepania w poprzek boiska. Cały problem jednak w tym, że we wtorkowy wieczór na nieplanowany urlop postanowiła udać się szwedzka defensywa, z czego w całkiem naturalny sposób skorzystały Włoszki. Możemy przypuszczać, że gdyby nasze obrończynie zagrały wczoraj na poziomie, do którego nas przyzwyczaiły, spotkanie najpewniej zakończyłoby się wynikiem 2-0, ale już w czwartej minucie kiks Lindy Sembrant przyniósł rywalkom pierwszego gola. Później było niestety jeszcze gorzej i chyba żadna ze szwedzkich defensorek nie może powiedzieć, że nie była zamieszana przynajmniej w jedną bramkową akcję Włoszek. Nie jest to z całą pewnością najlepsza recenzja ich występu, ale do soboty (oby dłużej!) możemy się łudzić, że limit błędów na ten turniej został już w całości wyczerpany. I jeśli kiedyś miało się to stać, to wczoraj nie był chyba nawet najgorszy moment.

Wielokrotnie wspominałem już, że wielkie turnieje to chwile, w których piłką nożną zaczynają żyć nawet ci, którzy na co dzień wyżej niż ligową młóckę w wykonaniu Hammarby i Örebro cenią sobie chociażby serial dokumentalny o weterynarzach. Są tacy, którym nie do końca się to podoba, ale ja akurat wychodzę z założenia, że jeśli reprezentacja potrafi porwać i zjednoczyć tłumy, to jest to tylko i wyłącznie powód do radości. Co więcej, nierzadko uwagi osób patrzących na ten cały futbolowy cyrk mniej wprawionym, ale jednocześnie bardziej świeżym okiem, potrafią być niezwykle cenne i właśnie z taką sytuacją spotkałem się w okolicach 90. minuty wczorajszego meczu z Włoszkami, kiedy to otrzymałem bardzo interesujące pytanie. Zadała je osoba, która piłką interesuje się jedynie przy okazji meczów kadry, a brzmiało ono następująco: Dlaczego Lotta gra w obronie? Szybko odpowiedziałem, że w dzisiejszym futbolu coraz większy nacisk kładzie się na to, aby zarówno bronić, jak i atakować potrafił w miarę możliwości cały zespół, ale w tym samym momencie dotarło do mnie jeszcze coś. Na boisku w Doetinchem postawa Lotty Schelin rzeczywiście rzucała się w oczy, gdyż nominalna napastniczka Rosengård była w zasadzie jedyną piłkarką, która stanowiła wsparcie dla ustawionej za jej plecami defensorki. Ani Asllani, ani Schough, ani Spetsmark nie wyrażały dostatecznego zainteresowania asekurowaniem pozycji, z czego raz po raz całkowicie bezkarnie korzystały Włoszki. Jasne, ani Rubensson, ani Andersson nie zagrały wczoraj wielkiego meczu, ale obie zdecydowanie zbyt często pozostawiane były same sobie, co w zderzeniu z dynamicznymi skrzydłowymi Italii nie mogło skończyć się dobrze. Co dziwne, w tym aspekcie zabrakło również jakiejkolwiek reakcji z ławki, a szczególnie Olivia Schough długimi fragmentami zdawała się w ogóle nie pamiętać o części swoich obowiązków (zakładam, że jednak je miała, bo jeśli nie, to tym gorzej).

Kwestia odpowiedniego zabezpieczenia newralgicznego sektora boiska stała się o tyle kluczowa, że w sobotnim ćwierćfinale zmierzymy się z Holenderkami, które akurat tam mają swoje zdecydowanie największe atuty. Wiadomo, że niepokoić powinien nas także zerowy dorobek strzelecki Miedemy (w końcu przecież musi zacząć trafiać), ale jednak zneutralizowanie zagrożeń w postaci niesamowicie dynamicznych Martens oraz van de Sanden będzie z całą pewnością warunkiem koniecznym do tego, aby w ogóle myśleć o ewentualnym pozostaniu w turnieju do sierpnia. Nie jest to oczywiście zadanie, które przerastałoby umiejętności szwedzkich piłkarek, ale pod warunkiem, że tym razem każda z nich zagra na sto procent. Czy możemy na to liczyć? Raczej tak, gdyż w sobotę zdecydowanymi faworytkami będą rywalki, a to właśnie w roli underdoga szwedzka kadra pod wodzą Sundhage i Persson prezentowała się ostatnio zdecydowanie najkorzystniej.

Nawet jednobramkowa porażka z Włoszkami gwarantowała nam awans do ćwierćfinału bez względu na to, co wydarzy się w Utrechcie, ale w drugim meczu grupy B również działo się całkiem sporo. Niemki rzecz jasna planowo zwyciężyły, ale pomimo wyraźnej optycznej przewagi, znów nie potrafiły udokumentować jej chociażby jednym golem z gry. Na ich szczęście, aż dwukrotnie otrzymały szansę zaprezentowania swoich umiejętności strzelania rzutów karnych, choć w jednym przypadku odgwizdanie faulu w drugą stronę jak najbardziej dałoby się obronić. Inna sprawa, że prowadząca to spotkanie polska sędzia, która kilka dni wcześniej uznała gola dla Belgii z wyraźnego spalonego, tym razem postanowiła anulować zupełnie prawidłową bramkę Niemek, dopatrując się … ofsajdu.

Wracając jednak do niezwykle moim zdaniem ciekawej statystyki dotyczącej goli zdobytych z wyłączeniem stałych fragmentów gry, to zdecydowanymi liderkami spośród drużyn, które zakończyły już fazę grupową okazują się w niej Włoszki. Podopieczne Antonio Cabriniego aż pięciokrotnie zaskakiwały w ten sposób podczas EURO 2017 defensywę rywalek, a na przeciwnym biegunie znajdują się … Niemki oraz Norweżki, którym sztuka ta nie udała się jak dotychczas ani razu. Oczywiście, trzeba mieć świadomość, że wszystkie tego typu zestawienia należy traktować wyłącznie w kategoriach ciekawostki, ale jednak zazwyczaj pokazują one, które z uczestniczących w turnieju drużyn prezentowały najbardziej atrakcyjny futbol. I rankingi te, podobnie zresztą jak wyniki wielu spotkań na holenderskich mistrzostwach, są na ten moment zapowiedzią niezwykle interesujących eliminacji do francuskiego mundialu w strefie europejskiej.

Jared Burzynski

Szwedzka Piłka

– grafika. UEFA.com



– grafika. UEFA.com

-Znamy pierwsze pary ćwierćfinałowe (grafika. UEFA.com)

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!