Bramkarskie dylematy po szwedzku
Publicystyka Świat

Bramkarskie dylematy po szwedzku

fot. Per Montini

Nie od dziś wiemy, że solidna, a przy tym regularna bramkarka, to w szwedzkiej piłce ligowej towar wybitnie deficytowy. Owszem, na przestrzeni lat mieliśmy okazję obserwować na boiskach Damallsvenskan wiele wybitnych specjalistek w tej dziedzinie, ale jednak trudno przypomnieć sobie okres, w którym większość ekstraklasowych klubów mogłaby z czystym sumieniem wyrazić pełne zadowolenie z obsady tej pozycji. Trudno się więc dziwić, że skoro pozyskanie (lub – w wersji dla bardziej ambitnych – wychowanie) choćby jednej klasowej golkiperki stanowi dla większości drużyn olbrzymie wyzwanie sportowo-logistyczne, kwestia personaliów bramkarki numer dwa i trzy zazwyczaj nie znajduje się przesadnie wysoko na liście aktualnych priorytetów. Analizując najnowszą historię kilku klubów, bardzo łatwo dojść jednak do wniosku, że taka polityka kadrowa łudząco przypomina taniec nad przepaścią na cienkiej linie i w ekstremalnych przypadkach może nieść za sobą niezwykle przykre konsekwencje.

Gdyby wziąć do ręki tegoroczny skarb kibica, to nawet bez eksperckiej wiedzy piłkarskiej stosunkowo łatwo wskazać jedyny szwedzki klub, w którym kontuzja podstawowej bramkarki nie skutkowałaby natychmiastowym obniżeniem się potencjału wyjściowej jedenastki o kilkadziesiąt procent. Erin McLeod oraz Zecira Musovic miewają oczywiście występy lepsze i gorsze, ale wystawienie żadnej z nich nie sprawi, że sympatycy FC Rosengård z niepokojem będą przyglądać się każdej piłce lecącej w kierunku ich golkiperki. Co więcej, w minionym sezonie w kadrze zespołu ze Skanii znajdowały się jeszcze Sofia Lundgren oraz Jessica Höglander i choć doskonale pamiętamy, że było to po części spowodowane poważnym urazem Kanadyjki McLeod, to jednak i tak mieliśmy tu do czynienia z ewenementem na skalę nie tylko krajową, ale i światową. Poza Malmö trudno jednak szukać na mapie Szwecji innego klubu, w którego kadrze natrafilibyśmy na dwie równorzędne i jednocześnie prezentujące określony poziom sportowy bramkarki. Co gorsza, nawet w najwyższej klasie rozgrywkowej nie brakuje za to zespołów, w których uraz golkiperki numer jeden za każdym razem oznacza bardzo początek całkiem poważnych problemów.

Jest całkowicie jasne, że znalezienie dobrej dublerki to szczególnie w przypadku bramkarek zadanie niezwykle karkołomne. Rotacje akurat na tej pozycji nie są przesadnie częstym zjawiskiem, a żadna mająca konkretne cele i ambicje piłkarka nie zgodzi się na to, aby dobrowolnie przez całą karierę przesiadywać na trybunach lub ławce rezerwowych. Nawet jeśli założymy, że ławka ta znajduje się w Lyonie, Paryżu, czy Londynie, w pewnym momencie zacznie się ona robić coraz mniej wygodna i trudno się nawet temu specjalnie dziwić. W żadnym stopniu nie tłumaczy to jednak postawy tych klubów, których przedstawiciele wychodzą z założenia, że do momentu wystąpienia sytuacji awaryjnej nie ma większego znaczenia, kto akurat w danym momencie zakłada bluzę z numerem dwa.

Jednym z najbardziej klasycznych przykładów opisanej powyżej kadrowej beztroski może być drużyna z Göteborga. Jest to o tyle zastanawiające, że położone nieopodal Möldnal było przez lata siedzibą znanej w całym kraju szkółki bramkarskiej, co przynajmniej w teorii powinno ułatwiać włodarzom i skautom KGFC penetrację lokalnego rynku. Faktem jest, że w Göteborgu zazwyczaj dbają o to, aby podstawowa golkiperka klubu prezentowała odpowiedni jak na pierwszoligowe warunki poziom i tylko w tym wieku przez Valhallę przewinęły się tak uznane nazwiska, jak Solo, Lindahl, Hammarström, Geurts, czy Falk. Funduszy i wizji nie starczało już jednak na odpowiednie zabezpieczenie się na wypadek kontuzji lub innych sytuacji losowych, co w kilku sezonach kosztowało KGFC wiele ligowych punktów, a w konsekwencji szansę na włączenie się do walki o medale oraz prawo gry w europejskich pucharach. Całkiem świeża jest na przykład historia sprzed dwóch lat, kiedy to uraz Loes Geurts wykluczył Holenderkę z gry na wiele miesięcy, a Göteborg przez całą rundę rewanżową zmuszony był korzystać z zastępstwa. Do bramki z konieczności weszła wówczas osiemnastolatka bez jakiegokolwiek doświadczenia w seniorskiej piłce i … resztki nadziei klubu na udany sezon zostały niezwykle szybko rozwiane. Nie ma sensu przytaczać tu konkretnych sytuacji z meczów przeciwko Örebro, Rosengård czy Eskilstunie, gdyż chyba każdy doskonale pamięta te wszystkie kuriozalne gole, a June Pedersen z Piteå zapewne do dziś zastanawia się, jakim cudem jej dwa kopnięcia z koła środkowego znalazły drogę do siatki. Z powagi sytuacji szybko zdali sobie sprawę także w klubie i natychmiast podjęto skuteczną próbę namówienia Kristin Hammarström do powrotu na kilka miesięcy ze sportowej emerytury, ale – jak pokazały kolejne lata – nie wszyscy potrafią wyciągać w popełnionych przez siebie błędów właściwe wnioski. Wiosną 2017 kontuzja Jennifer Falk znów kosztowała Göteborg utratę przynajmniej kilku punktów (Piteå, Eskilstuna) w niemal identycznych okolicznościach i można się tylko zastanawiać, czy tym razem zmusi to osoby decyzyjne do bardziej owocnych refleksji.

Celowo nie wymieniłem w poprzednim akapicie nazwiska młodej bramkarki, która w obu przypadkach wskoczyła do wyjściowej jedenastki Göteborga, choć nie jestem naiwny i doskonale zdaję sobie sprawę, że jej personalia nie są dla nikogo tajemnicą. Intencją tego tekstu nie jest bowiem publiczne napiętnowanie tej, czy innej zawodniczki, a zwrócenie uwagi na niefrasobliwą politykę kadrową i transferową klubów aspirujących do krajowej czołówki. Bohaterka naszego tekstu w lutym tego roku skończyła dopiero dwadzieścia lat, co w przypadku bramkarek często jest wiekiem wręcz juniorskim, więc absolutnie nie przekreślałbym szans na zrobienie przez nią pierwszoligowej kariery. Tym bardziej, że pojedyncze udane interwencje, a także zdecydowanie ponadprzeciętny refleks sugerowałyby, że mamy do czynienia z naprawdę utalentowaną golkiperką. Myślę jednak, że lepszym rozwiązaniem zarówno dla klubu, jak i dla samej zainteresowanej, byłaby spokojna praca nad eliminowaniem kolejnych mankamentów (chwytanie, antycypacja, gra w powietrzu, ustawianie się) przy jednoczesnym ogrywaniu się w nieco mniej stresogennych rozgrywkach. To samo tyczy się zresztą bramkarek Djurgården czy Kvarnsveden, które również zostały w najmniej odpowiednim momencie rzucone na głęboką wodę i nie skorzystał na tym absolutnie nikt. Wiadomo, są na świecie bramkarki, które w bardzo młodym wieku doskonale radzą sobie z presją, a raz wywalczonego/otrzymanego miejsca w składzie nie oddadzą już nigdy, ale jeśli akurat chwilowo nie posiadamy zawodniczki o takiej charakterystyce, warto pomyśleć nad nieco bardziej rozważnym kompletowaniem kadry i doborem ról, gdyż niezwykle łatwo jest złamać karierę, która na dobrą sprawę nie zdążyła się jeszcze rozpocząć.

Jared Burzynski
Szwedzka Piłka

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!