Półfinały Pucharu Szwecji
Publicystyka Świat

Półfinały Pucharu Szwecji

cupen
Fot. SvFF

 W Malmö niespodzianki nie było, gdyż … po prostu być jej nie mogło. Choć fani ekipy z Borlänge jeszcze w przerwie pocieszali się, że przecież do odrobienia jest tylko jeden gol, z przodu biega Chawinga, a eksperymentalnie zestawiona defensywa jakoś się trzyma, to tak naprawdę zwycięzca tego meczu był już wtedy doskonale znany. Piłkarkom z Dalarny rzeczywiście za pierwsze 45 minut należą się pochwały, gdyż gdyby nie pechowy samobój po centrze Anji Mittag, to najprawdopodobniej do szatni oba zespoły schodziłyby przy bezbramkowym remisie. Wystarczyło jednak, aby w pierwszym kwadransie po przerwie gospodynie wrzuciły nieco wyższy bieg, a różnica potencjałów uwidoczniła się w najbardziej bolesny dla gości sposób. Ostatecznie skończyło się na sześciu zdobytych golach, a łupem bramkowym podzieliły się największe gwiazdy FCR i choć w Borlänge mogą śmiać się przez łzy, że miesiąc temu przy okazji ligowej potyczki trzeba było wyjeżdżać ze Skanii z jeszcze pokaźniejszym bagażem, to chyba nikt nie ma wątpliwości, że druga odsłona dzisiejszej potyczki pokazała, jak wielki dystans dzieli obecnie Kvarnsveden od krajowej czołówki.


Więcej emocji miało być w Sztokholmie i rzeczywiście pierwszy kwadrans zapowiadał, że na Stadionie Olimpijskim możemy być świadkami rywalizacji, w której do wyłonienia zwycięzcy nie wystarczy regulaminowe 90 minut. Obie drużyny rozpoczęły mecz nadzwyczaj zachowawczo i można nawet pokusić się o stwierdzenie, że to pod bramką Cajsy Andersson oglądaliśmy nieco bardziej klarowne sytuacje strzeleckie. Gospodyniom żadnej z nich nie udało się jednak zamienić na gola, co zemściło się w 33. minucie, kiedy to niezastąpiona tej wiosny Banusic w swoim stylu wyprowadziła aktualne mistrzynie kraju na prowadzenie. Od tej pory to piłkarki LFC sprawiały wrażenie bardziej zdolnych do wyprowadzenia kolejnych ciosów, a gdy na początku drugiej połowy na 2-0 podwyższyła rozgrywająca kolejny świetny mecz Almqvist, stało się jasne, że awansu podopiecznym Kima Björkegrena nikt i nic już nie odbierze. Piłkarki ze stolicy w ostatnim kwadransie próbowały jeszcze pożegnać się z tegoroczną edycją pucharu honorowym golem, po drugiej stronie boiska okazji na kontynuowanie strzeleckich popisów sprzed czterech dni nie wykorzystała Kildemoes, ale więcej bramek stosunkowo licznie zebrani na stadionie w Sztokholmie kibice obu klubów już nie obejrzeli. Możemy jednak przypuszczać, że ci, którzy przyjechali na mecz z Linköping, nie byli z tego powodu jakoś szczególnie zmartwieni.

Wyniki obu półfinałów oznaczają, że po letniej przerwie czeka nas trzeci akt wielkiej rywalizacji na linii Malmö – Linköping. W sezonie 2015 mistrzostwo wywalczyła ekipa ze Skanii, zaś puchar ostatecznie trafił do gabloty w Östergötland. Rok później kluby znów podzieliły się trofeami, lecz tym razem w odwrotnej konfiguracji. Jakie rozstrzygnięcia przyniesie nam lato i jesień 2017? Pierwszą, niezwykle ważną odpowiedź poznamy już 27. sierpnia, kiedy oba zespoły staną naprzeciwko siebie w wielkim finale Pucharu Szwecji. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że akurat na ten mecz piłkarki nie będą potrzebowały dodatkowej motywacji, a stworzone przez nie widowisko – bez względu na końcowy wynik – dostarczy nam całkiem pokaźną dawkę sportowych emocji. Jest to o tyle dobra informacja, że niewykluczone, iż akurat w tym okresie wielu ludzi będzie być może bardzo potrzebować meczu, który na nowo przywróci im wiarę w szwedzką piłkę.
Jared Burzynski

Szwedzka Piłka

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!