Damallsvenskan (5. kolejka)
Ligi Publicystyka Świat

Damallsvenskan (5. kolejka)

Kibice Kvarnsveden opuszczali w sobotnie popołudnie Ljungbergsplanen, zastanawiając się, jakim cudem ich drużyna nie potrafiła wywalczyć choćby punktu w meczu, w którym była zespołem lepszym od pierwszej do dziewięćdziesiątej minuty. Przechodząca momentami w dominację przewaga zdała się jednak na nic, gdyż defensywa z Dalarny kolejny raz postanowiła udowodnić, jak wielki dystans dzieli prezentowany przez nią poziom do tego, który w teorii powinien cechować przeciętną, pierwszoligową drużynę. Tym razem najbardziej szczodrze prezenty postanowiła rozdawać rywalkom Agnes Dahlström, która popełniając dwa kompletnie niepotrzebne faule, zaliczyła w ten sposób asysty drugiego stopnia przy dwóch golach dla Vittsjö, ale prawda jest taka, że w zasadzie żadna z obrończyń Kvarnsveden nie może z czystym sumieniem powiedzieć, że w piątej serii spotkań rozegrała dobre spotkanie. Poważnego błędu nie ustrzegła się także debiutująca w najwyższej klasie rozgrywkowej Jenny Wahlén, gdyż to właśnie jej fatalne ustawienie przy rzucie wolnym Alanen pozwoliło gościom ze Skanii objąć prowadzenie w momencie, gdy wszystko wskazywało na to, że lada chwila to gospodynie cieszyć się będą ze zdobycia kolejnego gola. Skoro jesteśmy już przy Alanen, to należy podkreślić, iż jej powrót pokazał, że bez fińskiej pomocniczki druga linia Vittsjö traciła całkiem sporo ze swojej wartości i to właśnie w niej – a także w jej rodaczce Lindzie Sällström, która także wpisała się na Ljungbergsplanen na listę strzelczyń – sympatycy z północnej Skanii mogą pokładać największe nadzieje na nadchodzące tygodnie. Fanom Kvarnsveden wciąż pozostaje natomiast wiara w magię Chawingi, choć tym razem nawet okraszona przepięknym golem fenomenalna postawa napastniczki z Malawi, przełamanie Kuc oraz udane występy Addo, Roddar i Ivanusy nie były w stanie zrównoważyć tego, co wydarzyło się po przeciwległej stronie boiska.

01

Wielu fachowców zastanawia się, czy Eskilstunę możemy powoli zacząć oficjalnie zaliczać do ekskluzywnego grona ligowych potentatów i gdyby odpowiedzi na to pytanie trzeba było udzielić wyłącznie na podstawie pojedynku na Limhamns IP, to byłaby ona z pewnością twierdząca. Zawodniczki Viktora Erikssona przyjechały do Malmö z pełną świadomością swojej klasy i w zasadzie od pierwszej minuty udzielały absolutnemu beniaminkowi Damallsvenskan lekcji pierwszoligowego futbolu. Owszem, nie możemy zapominać, że zadanie gościom w pewnym stopniu ułatwiły także urazy piłkarek ze Skanii, w wyniku których trener Sjunnesson już w pierwszej połowie dokonał aż trzech wymuszonych zmian, ale w niczym nie zmienia to faktu, że komplet punktów pojechał do Eskilstuny w pełni zasłużenie. Pokaźnych rozmiarów cegiełkę do zwycięstwa swojej drużyny raz jeszcze dołożyła Malin Diaz, która – podobnie jak w derbach przeciwko Örebro – znów była zdecydowanie najlepsza na placu. To przez nią przechodziła zdecydowana większość ofensywnych akcji United, a każde dotknięcie przez Diaz futbolówki wprowadzało niemały popłoch w formacji obronnej Limhamn Bunkeflo. Była piłkarka AIK oraz Tyresö zakończyła ostatecznie spotkanie z dwiema asystami na koncie, ale gdyby jej koleżanki były nieco bardziej skuteczne, to ów dorobek mógł być zdecydowanie bardziej okazały. Swoje powody do radości miały ponadto Olivia Schough, która w końcu zapisała na swoim koncie pierwsze w tym roku gole, a także Mimmi Larsson, dla odmiany kontynuująca świetną strzelecką passę. Pewne i osiągnięte w dobrym stylu zwycięstwo na boisku beniaminka oznaczało, że – po półtorarocznej przerwie – przynajmniej na dwa dni piłkarki United mogły ponownie rozsiąść się w wygodnym fotelu przeznaczonym dla liderek Damallsvenskan i z takiej, całkiem skądinąd przyjemnej perspektywy, wyczekiwać kolejnych, ligowych rozstrzygnięć.

02

Hammarby i Rosengård to drużyny, które nie tylko na pozór dzieli wszystko. Zespół ze Skanii to jak na warunki Damallsvenskan prawdziwy gwiazdozbiór i główny faworyt do mistrzowskiego tytułu, zaś podopieczne Olofa Unogårda już przed pierwszą kolejką nowego sezonu zostały przed niemal wszystkich ekspertów skazane na rychły powrót na zaplecze ekstraklasy. Piłkę nożną kochamy jednak również za jej nieprzewidywalność i za to, że na boisku wola walki, ambicja, dyspozycja dnia znaczą więcej niż zasobność klubowej kasy, czy obecność w kadrze najlepszych piłkarek. Wydaje się jednak, że nawet, gdy w 14. minucie Julia Zigiotti Olme zamieniła na gola fenomenalne zagranie Anny Oskarsson, większość sympatyków Bajen i tak nie spodziewała się, że za niespełna dwie godziny przyjdzie im być świadkami największej sensacji ostatnich lat w Damallsvenskan. Wszak Schelin, Mittag, Masar i reszta ekipy ze Skanii miały w tym momencie do dyspozycji jeszcze mniej więcej osiemdziesiąt minut na to, aby odwrócić losy meczu i sprawić, że o prowadzeniu Hammarby jutro nikt nie będzie pamiętać. Beniaminek ze Sztokholmu bronił się jednak niesamowicie ofiarnie, a olbrzymia przewaga gości w posiadaniu piłki długimi minutami nie pozwalała im nawet na stworzenie większego zagrożenia pod bramką Emmy Holmgren. Więcej dogodnych okazji udało się wykreować piłkarkom z Malmö po przerwie, ale pomimo narastającego z minuty na minutę zmęczenia, defensywa Hammarby wciąż zachowywała czyste konto, coraz bardziej frustrując w ten sposób próbujące sforsować ją rywalki. Piłkę na remis miała na nodze Masar, z siedmiu metrów uderzała Troelsgaard, ale skutecznie (i nieco szczęśliwie) interweniująca Holmgren, przy olbrzymim wsparciu swoich obrończyń tego dnia nie dała się pokonać. W doliczonym czasie gry dobić zawodniczki Rosengård mogła jeszcze Zigiotti, ale uderzając sytuacyjnie futbolówkę pomyliła się o kilkadziesiąt centymetrów. Nikt w Södermalm nie będzie jednak przesadnie długo rozpamiętywał tej sytuacji w obliczu tego, że biało-zielone nie tylko odniosły dziś pierwsze zwycięstwo po powrocie do Damallsvenskan, ale dokonały tego w starciu z przeciwnikiem, który jeszcze dwa miesiące miał nadzieję, że w tej chwili będzie szykować się do występu w finale Ligi Mistrzyń.

03

Za ósmym podejściem zawodniczkom z Piteå znów nie udało się podbić Göteborga, choć trzeba przyznać, że piłkarki z Norrland jeszcze nigdy nie były tak bliskie powodzenia, jak w minioną niedzielę. Na nieco ponad dwadzieścia minut przed końcem spotkania podopieczne Stellana Carlssona prowadziły bowiem 2-0 i wydawało się, że mecz znajduje się pod ich całkowitą kontrolą. Oba gole dla gości padły jeszcze w pierwszej połowie, po bliźniaczo podobnych zagraniach, w których zmieniały się jedynie wykonawczynie. W 22. minucie spod linii końcowej dośrodkowywała Jakobsson, a akcję sfinalizowała stojąca na wprost bramki Pettersson, natomiast tuż przed przerwą w identycznych rolach wystąpiły kolejno Johansson oraz Ökvist. W drugiej połowie także nic nie wskazywało na to, że gospodyniom uda się jeszcze wrócić do gry, a wręcz to zespół z dalekiej Północy sprawiał wrażenie drużyny będącej bliżej zdobycia kolejnych goli. Strzały Karlsson i rezerwowej Bragnum zatrzymały się jednak na poprzeczce, a z rzutem wolnym Pedersen poradziła sobie Fanny Lund, zastępująca w bramce KGFC Jennifer Falk. Pod bramką Hildy Carlén nie działo się aż tak wiele, ale 120 sekund nieuwagi defensywy z Piteå wystarczyło, aby gospodynie odrobiły dwubramkową stratę. Warto odnotować, że obie bramkowe akcje Göteborga rozpoczęły się od Elin Rubensson, która była zdecydowanie najbardziej wyróżniającą się zawodniczką w szeregach gospodyń. W 69. minucie reprezentacyjna pomocniczka wykonała rzut wolny, po którym Teegarden, korzystając z olbrzymiego zamieszania w polu karnym gości, wepchnęła futbolówkę do siatki Carlén, a chwilę później zagrała idealnie w tempo do nabiegającej z głębi pola Hammarlund. Choć w ostatnim kwadransie zwycięskiego trafienia próbowały jeszcze poszukać obie ekipy, to spotkanie na Valhalii zakończyło się koniec końców podziałem punktów, z czego zdecydowanie bardziej cieszył się Stefan Rehn i jego piłkarki. Biorąc pod uwagę przebieg meczu, trudno się nawet temu przesadnie dziwić.

04

Drugi niedzielny mecz w stolicy był dla obu klubów pojedynkiem o sześć punktów. Ewentualna porażka równała się spędzeniu najbliższego tygodnia w strefie spadkowej, a nie trzeba chyba dodawać, że ani dla Djurgården, ani dla Kristianstad nie był to wymarzony scenariusz. W pierwszych dwudziestu minutach stroną nieco bardziej aktywną starały się być podopieczne Elisabet Gunnarsdottir, ale jeśli napiszemy, że w tym fragmencie na murawie Stadionu Olimpijskiego działo się raczej niewiele, to … nie rozminiemy się znacząco z prawdą. O podniesienie poziomu emocji zadbać postanowiła więc pani Lovisa Johansson, która orzekła, że starcie Chukwudi z Rytting Kaneryd kwalifikowało się na podyktowanie rzutu karnego, a z jedenastu metrów – podobnie jak przed tygodniem – nie pomyliła się van den Bulk. Gospodynie postanowiły pójść za ciosem i jeszcze w pierwszej połowie, za sprawą Katrin Schmidt, udało im się podwyższyć prowadzenie. Urodzona w Westfalii reprezentantka Szwecji pokonała Maron technicznym strzałem tuż przy słupku, korzystając ze świetnego rozegrania piłki przez duet Kukkonen – Jalkerud. Mogliśmy się spodziewać, że po przerwie zaatakują nie mające już zbyt wiele do stracenia zawodniczki ze wschodniej Skanii, ale piłkarkom Djurgården długimi fragmentami skutecznie udawało się spowalniać grę, wybijając w ten sposób rywalki z uderzenia. Sposób gry gospodyń sprawił, że na Stadionie Olimpijskim także w drugiej części gry nie oglądaliśmy wielkiego widowiska, ale – jak zresztą przyznała po ostatnim gwizdku Jalkerud – dla sztokholmianek liczyło się przede wszystkim to, aby po trzech kolejnych porażkach dopisać sobie drugi w sezonie komplet punktów. Ów cel udało się ostatecznie zrealizować, gdyż na dwa trafienia Djurgården Kristianstad odpowiedział zaledwie jednym, ale w Skanii z pewnością długo będą się zastanawiać, dlaczego pani Johansson równie ochoczo nie chwyciła za gwizdek w żadnej z dwóch sytuacji, w których to zawodniczki gości były w sposób zdecydowany powstrzymywane w szesnastce Gunnarsdottir.

05

Już przed pierwszym gwizdkiem Sary Persson było wiadomo, że piłkarki Linköping potrzebują przynajmniej remisu, aby po dwóch dniach powrócić na fotel lidera Damallsvenskan, ale osłabione brakiem Banusic i Minde mistrzynie kraju absolutnie nie przyjechały na Behrn Arenę po jeden punkt. Choć w 12. minucie to gospodynie były bliskie objęcia prowadzenia, gdy uderzona przez Spetsmark futbolówka po rykoszecie od Neto zatrzymała się dopiero na słupku bramki Cajsy Andersson, w dalszej fazie meczu oglądaliśmy już w zasadzie wyłącznie koncert podopiecznych Kima Björkegrena. Szkoleniowiec Linköping wymyślił, że sposobem na przełamanie defensywy Örebro mają być prostopadłe piłki, grane za ustawioną w linii czwórkę obrończyń i trzeba przyznać, że był to strzał w przysłowiową dziesiątkę. Zaczęło się wprawdzie od fatalnych pudeł Hurtig i Lennartsson, które niczym swego czasu Stina Blackstenius pomyliły się w stuprocentowych wydawałoby się sytuacjach, ale dwie kolejne akcje przyniosły już przyjezdnym pełne powodzenie. Najpierw zrehabilitowała się Lennartsson, a siedem minut później swojego premierowego gola na szwedzkich boiskach zdobyła uznawana za największy talent w historii fińskiej piłki Emmaliina Tulkki, wykorzystując podanie ustawionej kolejny raz w roli prawoskrzydłowej Jessiki Samuelsson. W drugiej połowie obie drużyny sprawiały wrażenie całkowicie pogodzonych z końcowym wynikiem i choć obejrzeliśmy jeszcze między innymi trzy gole i zmarnowany rzut karny, to trudno powiedzieć, żeby na Behrn Arenie w którymkolwiek momencie zrobiło się jeszcze emocjonująco. Trochę ożywienia do gry gości spróbowała wnieść wprowadzona w ostatnich minutach debiutująca w najwyższej klasie rozgrywkowej Alva Selerud, ale jej koleżanki myślami były już chyba przy czekającym je w najbliższą sobotę niezwykle prestiżowym pojedynku z Rosengård. Mówiąc szczerze, nie ma w tym nawet nic nadzwyczajnego, wszak ewentualne zwycięstwo równałoby się z odskoczeniem głównemu faworytowi do mistrzowskiej korony na dziewięć punktów, a to na tym etapie sezonu byłoby zaliczką wręcz niewyobrażalną.

06

07

08

09

Jared Burzynski

Szwedzka Pilka

Dawid Gordecki

2 Comments

  • Kuba 17 maja 2017

    super letura !

  • Kuba 17 maja 2017

    fajnie było by tez poczytać Wasze analizy przed meczowe. Pozdrawiam.

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!